Przed startem DreamHack Open Atlanta 2019 porozmawialiśmy ze świeżo upieczonym menedżerem sekcji CS:GO w Illuminar Gaming, Maciejem Cypryjańskim, a także z Adrianem "IMD" Pieperem, który w roli szkoleniowca poprowadził już nadwiślański zespół między innymi do triumfu na tegorocznej odsłonie Games Clash Masters. Członkowie przebudowywanego sztabu szkoleniowego iHG opowiedzieli nam o przygotowaniu mentalnym i motorycznym esportowców, o roli odpowiedniej kadry specjalistów w budowie maszyny do wygrywania, problemach formacji po powrocie z Gdyni, a także o jeszcze kilku innych kwestiach. Zapraszamy!
Marcin Gabren: Śmiało możemy powiedzieć, że jesień w strukturach Illuminar upływa pod znakiem awansów. Organizacja ma nowego CEO, nowego dyrektora kreatywnego, a teraz także nowego menedżera sekcji CS:GO. O twojej obecności w iHG dotąd nie wiedział chyba jednak nikt – kiedy i w jakich okolicznościach trafiłeś więc do tej formacji? Jaką pełniłeś dotychczas rolę?
Maciej Cypryjański: Tak naprawdę to zostałem zaprezentowany w Illuminar podczas imprezy urodzinowej organizacji. Już wcześniej docierały do mnie sygnały sugerujące, iż mogę zająć miejsce Sówka, natomiast dopiero podczas tego wydarzenia Mateusz przekazał mi pałeczkę. Po prostu w social mediach zostało to gdzieś tam pominięte.
Z zespołem pracowałem jednak już od początku października, pełniąc najpierw rolę trenera zajmującego się przygotowaniem mentalnym. Na podstawie rozmów z Sówkiem wiedziałem jednak, że on może powędrować w górę struktur i zająć się biznesem w Illuminar, natomiast ja miałbym wówczas zająć jego miejsce.
Podczas Games Clash Masters Sówek mówił mi, że szkoli jedną z osób zatrudnionych w Illuminar, by stała się jego następcą. Rozumiem, że nie chodziło o ciebie?
Cypryjański: Chodziło o kogoś innego. Ta osoba wciąż się doszkala, cały czas się uczy i tym momencie pomaga mi w tym, w czym moim zdaniem może sobie poradzić. Uważam, że Illuminar bardzo dobrze robi już od samego początku wprowadzając w swoje struktury studentów czy osoby wykształcone, które mają okazję zdobyć tutaj doświadczenie. W przyszłości tacy ludzie będą mogli naturalnie zająć zwolnione pozycje, przez co nie trzeba będzie szukać po scenie innych pracowników.
W twoim esportowym CV znajduje się już współpraca z Teamem Kinguin. Czy tam miałeś te same obowiązki co teraz w iHG?
Cypryjański: Tak, można tak powiedzieć. W Kinguin zatrudniony byłem jako performance coach i menadżer – tam od razu startowałem z tego poziomu, nie tak jak w Illuminar. W TK zajmowałem się praktycznie wszystkim – od fakturowania graczy po organizowanie bootcampów. Krótko mówiąc działałem kompleksowo; od A do Z.
A jak dokładnie będzie wyglądało to w Illuminar? Z tego co pamiętam, Sówek dalej ma zajmować się załatwianiem zaproszeń ze względu na swoje kontakty.
Cypryjański: Tak, Mateusz dalej będzie odpowiadał za załatwianie zaproszeń ze względu na swoje bogate portfolio. To oczywiście odciąża moją osobę, co też jest fajne.
Ja od Mateusza dostałem wolną rękę. Podczas swojej działalności w sportach tradycyjnych przeszedłem już przez większość jej szczebli, więc wiem, jak funkcjonuje klub sportowy, a właściwie to wiem, jak powinien on funkcjonować. Tak jak wspominałem już chłopakom, często istnieją pewne schematy, które powtarzają się w różnych dyscyplinach sportu; wspólne mianowniki.
W tej kwestii dostałem zielone światło również od Adriana. Będziemy przebudowywali nasz dotychczasowy trening. Podzieliliśmy końcówkę tego roku na makro- i mikrocykle; organizujemy też sesje indywidualne z zawodnikami, także przeprowadzamy pełną reorganizację treningów.
Adrian "IMD" Pieper: Dla naszej drużyny jest to o tyle komfortowe, że Maciek aktualnie spędza z nami tyle czasu, jakby był szóstym zawodnikiem. Jest z nami na każdym treningu czy meczu oficjalnym i nie dość, że jako trener mentalny widzi zachowania poszczególnych graczy w stresujących momentach; jak wygląda nasza komunikacja, gdy wygrywamy, a jak gdy przegrywamy, to jeszcze od razu bezpośrednio wie, czego potrzebujemy od strony menadżerskiej. Dla nas to super opcja, bo Sówek niestety miał tyle obowiązków, że nie mógł sobie pozwolić na obecność na naszych treningach czy meczach. Z Maćkiem mamy o wiele lepszy kontakt, a dzięki temu wszystko działa sprawniej i płynniej.
Czyim pomysłem było w takim razie ściągnięcie w wasze szeregi Macieja?
IMD: Inicjatywa wyszła ode mnie. Jako główny trener sekcji CS-a potrzebowałem wsparcia osoby, która zna się na płaszczyźnie mentalnej. Jeśli chodzi o kwestie podnoszenia pewności siebie, reagowania na stres graczy czy spięcia albo niesnaski, to nie mam nawet takiego psychologicznego doświadczenia, w jaki sposób sobie z tym radzić. Bardzo potrzebowałem kogoś, kto by mi w tym pomógł. Maciej jak na razie świetnie się w tym sprawdza, pod ręką mam odpowiedź na wszystkie nurtujące mnie pytania.
Poruszyłeś bardzo ciekawy temat. Mam wrażenie, że gdy myśli się o przygotowaniu fizycznym czy też mentalnym esportowców, to często skupia się tylko i wyłącznie na graczach, pomijając trenerów. Przecież przygotowanie mentalne na pewno mogłoby pomóc szkoleniowcowi zwiększyć efektywność codziennej pracy czy skuteczność podczas np. pauz taktycznych.
Cypryjański: Tak, to prawda. To pewien stereotyp, że tylko gracz potrzebuje wsparcia mentalnego. W sporcie często podczas moich spotkań indywidualnych czy grupowych z zawodnikami oni widzą, że ich trener wychodzi sobie na kawę i wtedy automatycznie czują, że nie dzieje się nic ważnego.
Moim celem jest przede wszystkim zwiększenie świadomości wśród zawodników. Chcę, żeby wiedzieli, że trening mentalny to normalny i nieodłączny element każdego treningu sportowego. Trener mentalny czy psycholog sportowy nie jest psychoterapeutą – on nie leczy. Ma za to przekazać pewne techniki i wskazówki dotyczącego tego, jak radzić sobie ze stresem, jak zwiększyć koncentrację podczas meczu. Ma testować to razem z zawodnikami, a jeśli coś nie pasuje, to zmienić na coś innego.
Ja jestem trenerem, a nie lekarzem. To kolejny stereotyp krążący wśród zawodników. "Ja nie jestem przecież chory, po co mi psychiatra, ja się dobrze czuję". A tak nie jest – często występuje przecież tilt czy rage. Trzeba być tego świadomym, złapać ten moment i błyskawicznie zareagować.
W takim razie jak oceniasz podejście zawodników Illuminar do współpracy z tobą?
Cypryjański: Ciężko jest wejść z marszu w drużynę, bo to, co zostawiła po sobie poprzednia pani psycholog, jest czymś zupełnie innym niż to, co ja mam w planach. Niektórzy zawodnicy byli zrażeni zwrotem "trening mentalny", być może z racji tego, że moja poprzedniczka niekoniecznie rozumiała samą grę. Tak jak już może wcześniej wspominałem, gram w CS-a od ponad 15 lat, za czasów NEO czy TaZa sam nawet półprofesjonalnie rywalizowałem. Czuję grę, wiem, jak to jest być graczem. W dodatku doświadczenie ze sportów tradycyjnych pozwala mi kompleksowo i dogłębnie ocenić temat. Wyznaczając cele razem z graczami wyznaczamy je typowo w grze, a nie ogólnie, żeby osiągnąć np. top 10 w rankingu HLTV czy wygrać kolejny turniej.
Jak oceniam współpracę? Zawodnicy byli na nią jak najbardziej otwarci, byli bardzo ciekawi, bo tak naprawdę chyba wcześniej nie dowiedzieli się, czym jest wsparcie mentalne i czym zajmuje się taki trener. Uważam, że wykazali się profesjonalizmem, bo tego słowa warto użyć. Cechą treningu mentalnego jest to, że nie jest on mierzalny od razu; feedback przychodzi dopiero po jakimś czasie. To nie jest tak, że jak pójdziemy na siłownię, to ćwiczymy dwa-trzy miesiące i przed lustrem widzimy progres. Efekty treningu mentalnego widać dopiero po półrocznej aktywnej współpracy. W tym właśnie jest pogrzebany cały szkopuł. Trzeba ciągle motywować, dopingować i dawać z siebie wszystko tak, by zawodnik chciał przez długi czas z tobą współpracować. Wtedy możemy mówić o kompletnym treningu mentalnym.
IMD: Wydaje mi się, że to, co powiedział Maciej, nie dotyczy tylko treningu mentalnego, ale ogólnie pracy trenerów. Niemożliwe jest, by po dwóch tygodniach było widać jej efekty. To praca długotrwała, która wymaga czasu.
Jesteście chyba drugim obok AGO polskim składem CS:GO stawiającym na tak szeroki i wykwalifikowany sztab szkoleniowy. Czy to kierunek, który w końcu powinna obrać również reszta stawki? Widzicie tutaj pole do większej profesjonalizacji polskiego esportu?
Cypryjański: Z mojej perspektywy zatrudnienie odpowiedniej kadry szkoleniowej powinno być priorytetem w każdej organizacji. Później pora na dobieranie składu. Obecnie na polskiej scenie Counter-Strike'a wygląda to tak, że mimo młodego wieku niektórych graczy można śmiało nazwać starymi wyjadaczami, nie pomijając tutaj również naszej Złotej Piątki. Trzeba zaznaczyć, iż można dostrzec u nich pewne mechanizmy, nawyki. Gracze ci nie mieli tak naprawdę od kogo się uczyć i automatycznie robili to grając przez całe swoje życie w CS-a, przy okazji bawiąc się tym. W tym tkwi moim zdaniem problem. Te dziesięć czy piętnaście lat praktyki można było zoptymalizować do czterech czy pięciu lat ostrego, konkretnie ułożonego treningu.
Organizacje powinny zatrudniać osoby od przygotowania motorycznego czy np. ustalające diety, to już zresztą na świecie się dzieje. Ja również będę wprowadzał do Illuminar takie elementy, będziemy aktywnie spędzali czas, zawodnicy będą mieli rozpisywane diety. Prowadzimy negocjacje z firmami zajmującymi się dietami pudełkowymi i wkrótce powinniśmy ruszyć pełną parą.
Uważam, że bez stworzenia homeostazy – głowa, ciało, dusza – nie jesteśmy w stanie wykreować robota do wygrywania turniejów. Zawodnicy grają mózgiem. Jeśli półtora godziny przed mecz zjedzą tłustego McDonalda, wydajność ich mózgów spadnie o kilkanaście procent, a przecież wiemy, że czasami jedna runda decyduje o zgarnięciu 50 czy 100 tysięcy dolarów. Kierunek, w którym podąża AGO, a teraz także my, jest moim zdaniem jak najbardziej poprawny.
IMD: Myślę, że aktualnie sporo drużyn bagatelizuje sprawy związane z odpowiednim żywieniem, odpowiednią ilością snu czy spaniem w odpowiednich porach. Jest to niezwykle ważne szczególnie z perspektywy stabilności. Jeżeli sen jest nieregularny, a jedzenie mocno losowe, to oczywiście przekłada się to na formę. Widać to po wynikach – ekipa jednego dnia jest w stanie zagrać fenomenalnie, a tydzień później przegra z rywalem notowanym tier niżej. Problemem jest jednak to, że polski rynek jest obecnie bardzo ubogi, jeśli chodzi o specjalistów. Gdybym miał znaleźć trenera mentalnego innego niż Maciek, to trzeba byłoby ściągnąć osobę spoza branży. O takie osoby też jest ciężko, bo mówimy przecież o kompletnie innym środowisku. Wiele rzeczy z tradycyjnego sportu przekłada się na esport, ale to nie jest jednak w 100% to samo – istnieją pewne bardzo ważne różnice, o których trzeba pamiętać. Trzeba by więc było znaleźć osobę z bardzo otwartą głową.
Cypryjański: Dodam jeszcze od siebie, że w mojej profesji należy być bardzo elastycznym. Nie można przerzucić wszystkiego z tradycyjnych sportów na esport, bo to nie ma racji i prawa bytu. Istnieje jednak wiele mianowników wspólnych, np. zdrowa dieta, aktywność fizyczna czy struktura samego treningu tak, żeby zawodnik na tydzień do przodu wiedział, co ma robić. Wydaje mi się, że taki porządek w harmonogramie sprzyja lepszej organizacji, a im mniej rzeczy ma się na głowie, tym bardziej zawodnik będzie skupiony na grze.
Rozważacie poszerzenie sztabu o jeszcze kogoś?
Cypryjański: Nic nam na ten temat nie wiadomo, natomiast esport idzie bardzo do przodu. Patrząc na działanie klubów sportowych to czemu za jakiś czas miałby się nie pojawić np. scout, który wyłapywałby talenty do akademii. Wtedy wykształciłby się aspekt psychologiczny w postaci presji na pierwszym składzie. I działałoby to obopólnie. Młody zawodnik miałby motywację do bycia lepszym w celu wskoczenia do głównego składu, natomiast zawodnicy z wyjściowej piątki czuliby oddech na plecach, co też motywowałoby ich do mocniejszej pracy. Chodzi o coś na wzór ławki rezerwowej. Przy powstawaniu kolejnych akademii potrzebna będzie masa szkoleniowców, ale nie wiadomo, w którym kierunku powędruje esport. Obecnie Illuminar nie planuje poszerzania sztabu, może z racji tego, że organizacja nie spodziewała się, że jeszcze w tym roku będzie miała dywizję CS-a.
IMD: Chcemy do tego podejść na spokojnie, więc rozmów na ten temat po prostu nie ma. Tak naprawdę dopiero pojawił się Maciek, a zatrudnianie nagle pięciu osób pracujących na różnych płaszczyznach też jest mocno niezdrowe i nie przyjęłoby się naturalnie. Na razie poznajemy się do końca z Maćkiem, który nie wprowadził jeszcze wszystkich zaplanowanych elementów, bo najzwyczajniej w świecie nie było na to czasu. Nie chcemy za gwałtownie podchodzić do tego wszystkiego.
Już jakiś czas temu zaczęliście rozglądać się jednak za analitykiem. Co skłoniło was do takiego ruchu, jak wyobrażasz sobie IMD współpracę z taką osobą i czego od niej byś oczekiwał?
IMD: Jeśli chodzi o analityka, to szukaliśmy osoby, która przygotuje nam materiał stricte przed DreamHackiem w Atlancie, pomoże nam w strefie przygotowania pod przeciwnika czy analizowania naszej własnej gry. Myślę, że będziemy w przyszłości podążać tym schematem. Przed wyjazdem na jakiś turniej taka analiza nie powinna być moim zadaniem, a nawet gdybym chciał się nią zająć, to nie mam fizycznie na to czasu. Znaleźliśmy już pewnego Estończyka, który w przeszłości współpracował już z drużynami typu BIG, chyba na dwóch Majorach nawet. Na razie jestem bardzo zadowolony z jego pracy.
Skupiając się już teraz na kwestiach związanych czysto z CS-em – po finale GCM mówiłeś mi oczywiście, że chcecie przełożyć formę z Gdyni na kolejne tygodnie, co nie do końca się udało, bo po prostu brakowało stabilności. Jak z twojej perspektywy wyglądał ten okres?
IMD: Bardzo ważnym czynnikiem, który wpływa na tą stabilność, jest nie rozgrywanie zbyt dużej liczby spotkań oficjalnych. My niestety w tej momencie bierzemy udział w zbyt wielu turniejach, w zbyt wielu kwalifikacjach i tak naprawdę to powtarzający się błąd, którego bardzo trudno uniknąć. Nie mogliśmy w pełni skupić się na treningu, a wiadomo, że gdy się nie trenuje, to forma gdzieś ucieka. Nie mieliśmy czasu, by na bieżąco wprowadzać nowe rzeczy czy eliminować błędy. Wszystko się nałożyło – kwalifikacje do turniejów, z których nie można było zrezygnować, MDL, ESL Mistrzostwa Polski. To bez wątpienia wpływało na to, że te wyniki były czasami losowe.
Teraz przed wami niezwykle istotny w kontekście miejsca w światowym rankingu DreamHack w Atlancie, bo słabszy występ mógłby de facto zrzucić was nawet do punktu wyjścia. Na co kładliście nacisk w ostatnich dniach; jesteście zadowoleni ze swoich przygotowań?
IMD: Widać to po naszych meczach – nie mogę powiedzieć, byśmy przygotowali się stricte pod DreamHacka. Zaproszenie dostaliśmy zaledwie trzy tygodnie przed turniejem, gdy nie mogliśmy już zmienić naszego kalendarzu. Cały czas poprawiamy jednak nasze błędy, w ostatnim czasie bardzo dużo rozmawiamy. Dzięki Maćkowi zaczęliśmy się skupiać mocniej na aspektach mentalnych i tak, jak na bootcampie przez GCM więcej rozmawialiśmy niż graliśmy, to teraz jest podobnie. Bardziej kładziemy nacisk na to, by zespół zdrowo funkcjonował niż na stricte taktyki.
Sam wyjazd na DreamHacka – w dodatku dzięki bezpośredniemu zaproszeniu – to dla tego składu swego rodzaju spełnienie? W końcu to coś, czego nigdy nie udało się osiągnąć w x-komie, dla niektórych członków zespołu to też pierwszy tak poważny zagraniczny LAN.
IMD: To dla nas super opcja, że dzięki Gdyni dostaliśmy taki awans w rankingu HLTV. Zaczęliśmy dostawać zaproszenia czy do zamkniętych kwalifikacji czy też bezpośrednio na turnieje i generalnie super, gdyby udało się to utrzymać. Tak jak Maciek wspomniał, przekształcić całkowicie nasz obecny system treningowy i skupiać się właśnie pod kątem ważniejszych i większych eventów. To teraz nasz cel.
Cypryjański: Z mojej strony mogę dodać, że wcześniej pracowałem z graczami, którzy osiągnęli już dość sporo, jeśli chodzi o polską scenę czy też zagraniczną; niektórzy z nich wcześniej grali na Majorach. Tam ciężko było pomóc i wprowadzić różne zmiany, natomiast w Illuminar trafiłem do graczy bardzo otwartych, których większość nie osiągnęła jeszcze tak naprawdę dużo zagranicą. Dopiero po Gdyni poczuli krew, a te zaproszenia są dla nas bardzo zbawienne, bo możemy umocnić się lub wskoczyć wyżej w tym rankingu. Nam potrzebne są lany. Byłem już z chłopakami w Gdyni, choć wtedy jeszcze nie pracowałem. Widziałem jednak, jak to wygląda i moim zdaniem różnica w podejściu, atmosferze i skupieniu się między lanami, a spotkaniami internetowymi w tym zespole jest ogromna – taki jego urok.
Już na początek DreamHacka spotkanie z podtekstem, bo waszym rywalem będzie więcej niż przyzwoite w ostatnim czasie Sprout. A na papierze Heroic to jeszcze bardziej wymagający przeciwnik. Łatwo więc na pewno nie będzie.
IMD: Nie jedziemy tam z nastawieniem takim, że będzie łatwo. To już jest jednak DreamHack, wyższy poziom. Prawda jest taka, że i europejskie formacje, i amerykańskie grają na wysokim poziomie. Na takim turnieju nie będzie już drużyn słabych, każdy mecz można przegrać, ale myślę też, że każdy mecz można wygrać. Dlatego na pewno damy z siebie wszystko i postaramy się powtórzyć sukces z Gdyni.
Po powrocie z Atlanty czekają was ostatnie mecze w fazie ligowej ESL MP, a bezpośredni awans do półfinałów wciąż jest możliwy, choć będzie o niego niezwykle trudno. Czy miejsce w top 2 ma dla was jednak aż takie znaczenie? W ćwierćfinale mamy już w końcu BO3, którego prawdopodobnie bez względu na rywala będziecie faworytem.
IMD: Jeśli dojdzie do tego BO3, to na pewno nie będziemy się go bać. Jesteśmy jednak cały czas nastawieni tak, że może udać się awansować bezpośrednio do półfinału. To byłoby znacznie bardziej komfortowe dla nas, bo mielibyśmy więcej czasu na trening. Niby mecz trwa tylko trzy godziny, ale rozgrywalibyśmy go z bootcampu, na który udamy się zaraz po Atlancie. Każda godzina na bootcampie jest cenna.
Śledź rozmówcę na Twitterze – Adrian "IMD" Pieper |
Śledź rozmówcę na Twitterze – Maciej Cypryjański |
Śledź autora wywiadu na Twitterze – Marcin Gabren |