Mimo że ostatnimi czasy na rynku widzimy coraz więcej myszek bezprzewodowych, to nadal gracze często decydują się na gryzonia z kablem. Oczywistym jest, że sposoby łączenia się komputerów z urządzeniami przez Bluetooth zostały znacząco usprawnione, jednakże ludzie wciąż bardziej ufają interfejsowi USB. Na wykorzystanie go zdecydowała się także firma Xtrfy, wypuszczając na rynek nowy model – M4. "Ultralekka mysz gamingowa" to hasło bardzo proste, jednakże przyciągające uwagę odbiorców. Ja jako fan myszek cięższych podchodziłem do tych testów lekko sceptycznie i sądziłem, że po prostu nie będzie mi ona pasowała. Ostatni miesiąc korzystania z tego gryzonia całkowicie zmienił jednak moje podejście do lekkich urządzeń.
Specyfikacja:
- Wymiary: 120 × 68 × 39 mm
- Przyciski: 5 programowalnych + 1 do zmiany DPI + 1 do zmiany podświetlenia
- Waga: 69 g
- Łączność przewodowa: Kabel USB Xtrfy EZCord 1,8m
- Sensor optyczny: Pixart 3389
- Częstotliwość próbkowania: 125/500/1000 Hz
- Maksymalne przyspieszenie: 50 G
- Prędkość: 400 IPS
- Pamięć: Wbudowana pamięć
- DPI: 400/800/1200/1600/3200/4000/7200/16000
- Podświetlenie: Regulowane RGB
- Cena: 59 € na stronie producenta
Zawartość pudełka
Opakowanie na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo proste i eleganckie, nawet mimo że podczas dostawy kurier zdążył obić jeden z jego rogów. W środku nie znajdziemy wielu rzeczy, bowiem w zasadzie czekają tam na nas tylko cztery elementy. Dwa z nich to oczywiście myszka oraz instrukcja, którą możemy także pobrać stąd, a pozostałe dwa to bardzo miła niespodzianka. Producent zdecydował się bowiem na dołożenie dwóch ładnych keycapów pasujących do większości przełączników klawiatur mechanicznych. Możemy więc także dzięki temu produktowi ozdobić lekko drugie z najważniejszych urządzeń peryferyjnych gracza. Jeżeli chodzi już o samego gryzonia, to do wyboru mamy aż pięć wersji kolorystycznych – biała, biało-szara, różowo-czarna, czarna oraz niebiesko-czarna, którą ja zdecydowałem się wybrać.
Budowa i jakość wykonania
Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że budowa Xtrfy M4 nie jest innowacyjna. Niewielkie dziury w plastiku mające na celu zmniejszenie wagi gryzonia prezentują się po prostu fenomenalnie. Są one nie tylko efektywne, ale i efektowne. Mysz jest profilowana, przez co niestety nie skorzystają z niej użytkownicy leworęczni (chyba że dla tej myszki zdecydują się grać prawą, bo warto). Urządzenie zostało wykonane z wysokiej jakości plastiku, który jest bardzo pewny i przyjemny w dotyku. Tworzywo podczas użytkowania nie wydaje z siebie żadnych dziwnych dźwięków i nie zniekształca się w żaden sposób. Mimo niewielkich dziurek po obu stronach myszy, chwyt jest bardzo wygodny, a palce po bokach się nie ślizgają.
Po bokach co prawda nie znajdziemy żadnych powierzchni gumowych, jednak mimo to chwyt jest bardzo pewny i przez miesiąc nie odczułem ani razu braku tego materiału. "Dziurawa" konstrukcja myszy ma tylko jeden mankament – dziurki te łatwo się brudzą, a trudno je wyczyścić. Jednym ze sposobów, który zdołałem wraz ze znajomym opracować, jest "wepchnięcie" brudu patyczkiem do uszu do środka, a następnie wydmuchanie go sprężonym powietrzem. Jest z tym trochę zachodu, jednakże tak lekka konstrukcja musiała powstać kosztem właśnie tego problemu.
Lewy i prawy przycisk myszy wydały mi się inne niż w poprzednich myszkach, z których korzystałem. W Xtrfy M4 mają one dużo bardziej wyczuwalny klik, który wymaga od nas nieco więcej siły. Na początku lekko mi to przeszkadzało, jednakże nie jest to żadna wada, tylko byłem przyzwyczajony do bardzo delikatnego kliku w moim poprzednim gryzoniu. Po kilkunastu minutach grania się do tego przyzwyczaiłem, a teraz wydaje mi się to znacznie lepszym rozwiązaniem, gdyż nie zdarza mi się kliknąć gdziekolwiek przez przypadek.
Oprócz tego na górze myszy znajduje się scroll oraz przycisk do zmiany podświetlenia, które oczywiście jest wykonane w technologii RGB. Jeżeli mowa o kółku, to jest ono wykonane bardzo dobrze. Scroll obraca się bardzo lekko i przyjemnie się z niego korzysta. Dodatkowo kółko jest bardzo ciche przy wolnym scrollowaniu, a jego stopnie są dobrze wyczuwalne. Przechodząc już do samych światełek, to podświetlonych jest wiele elementów myszy, dlatego w nocy prezentuje się ona całkiem nieźle. Za pomocą tego przycisku możemy zmienić tryb podświetlenia, natomiast dodając do tego LPM oraz PPM i boczne przyciski jesteśmy w stanie dostosować kolejno tempo, kolor oraz jasność iluminacji. Skoro już jesteśmy przy przyciskach bocznych, to do nich także nie mam wielu zastrzeżeń. Co prawda są one nieco głośniejsze niż np. te w Rivalach czy DM1, ale nadal nie jest to coś, co przeszkadzałoby nam w pracy czy grze. Jest to jednak efekt tego, że klik jest bardzo wyczuwalny i podobnie jak w przypadku głównych przycisków raczej nie zdarzy nam się go przypadkowo wcisnąć.
Ostatnimi czasy producenci decydują się na przełączniki DPI na spodzie gryzonia. Nie inaczej jest w modelu Xtrfy M4, bowiem aby przełączyć tryb szybkości naszej myszy, również musimy spojrzeć na nią od dołu. Do naszej dyspozycji mamy 7 trybów DPI – od 400 do aż 16000, każdy oznaczony innym kolorem. Dzięki temu nie przełączymy szybkości naszego gryzonia w środku teamfightu czy strzelaniny. W tamtym miejscu mamy również możliwość przełączenia częstotliwości próbkowania myszy suwakiem, który dobrze spełnia swoje zadanie.
Na sam koniec warto wspomnieć o kablu, który został wykonany w technologii Xtrfy EZCord. Muszę przyznać, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z tego typu tworzywem. Jest ono bardzo elastyczne, nie plącze się, a opór nie jest w żaden sposób odczuwalny podczas używania. Jest to kabel w oplocie, jednak z najnowszego rozwiązania firmy Xtrfy korzysta się znacznie lepiej niż chociażby z tworzywa w Dream Machines DM1 Pro. Prócz niesamowicie małej wagi jest to jeden z elementów, który wyróżnia tę myszkę spośród innych. Jedną z wad może być za to brak dedykowanego oprogramowania. Gryzonia możemy skonfigurować jedynie przyciskami na samym urządzeniu albo ustawieniami w samym systemie operacyjnym. Możliwość dodania makr czy ustawienia podświetlenia zgodnie z własnymi preferencjami byłaby mile widzianym dodatkiem, którego niestety w Xtrfy M4 nie ma.
Sensor
W gryzoniu Xtrfy zdecydowało się zastosować sensor Pixart 3389, który jest uznawany za jeden z najlepszych na rynku. Cechuje się on najwyższą szybkością spośród wszystkich takich urządzeń, natomiast ma on jedną niewielką wadę. Należy stosować go przy mniejszym DPI niż 1800, bo powyżej tej wartości może występować niewielki smoothing.
Wyciąg najważniejszych wyników sensora Pixart 3389:
- Częstotliwość próbkowania – sensor stabilnie przekazywał informacje do komputera dla każdego spośród trzech dostępnych ustawień, tj. 125/500/1000 Hz
- Szumy (Jittering) – nie występują przy żadnej wartości DPI
- Interpolacja – nie występuje przy żadnej wartości DPI
- Predykcja (Angle Snapping) – nie występuje
- Akceleracja pozytywna – nie występuje przy żadnej wartości DPI
- Akceleracja negatywna – nie występuje przy żadnej wartości DPI
- LOD (wysokość nad podkładką, przy której sensor nie przesyła sygnału) – test poniżej 1 mm zdany pozytywnie
Wrażenia z użytkowania
Muszę przyznać, że z tak lekką myszką nie miałem nigdy do czynienia. Do tej pory związany byłem z Rivalem 100, Rivalem 300 czy Dream Machines DM1 Pro S. Kiedy przymierzałem się do zakupu nowej myszki, to często waga była dla mnie cechą kluczową. Ostatnio zdecydowałem się jednak na wybór DM1, która była nieco lżejsza. Natomiast i tak redukcja o kolejnych 16 gramów w Xtrfy M4 spowodowała znaczącą różnicę w odczuciach podczas gry. Ku mojemu zdziwieniu różnicę tę oceniałbym na plus.
Dzięki tak lekkiej masie gryzonia mamy uczucie pełnej kontroli nad naszym urządzeniem. W przypadku myszek od SteelSeries po kilku godzinach grania mój nadgarstek musiał odpocząć, natomiast w przypadku Xtrfy M4 ból nie jest odczuwalny nawet po bardzo długim czasie intensywnego korzystania. Cztery ślizgacze również zostały wykonane bardzo dobrze, dzięki czemu nawet bez użycia podkładki (czego oczywiście nie polecam) z myszy korzysta się bez zastrzeżeń.
Nie jestem fanem światełek, podświetleń i tego typu elementów, gdyż są mi one po prostu obojętne. Zgaduje jednak, że gdybym takim fanem był, to Xtrfy M4 byłoby bardzo dobrym wyborem. Mysz jest podświetlona w kilku miejscach, a tryby iluminacji również zadowolą nawet najbardziej wymagających użytkowników. Mimo braku dedykowanego oprogramowania możemy dostosować podświetlenie naszej myszy w wielu aspektach, o których wspominałem wcześniej.
Gryzonia przetestowałem w najpopularniejszych tytułach esportowych, czyli League of Legends oraz Counter-Strike: Global Offensive. Z góry przepraszam fanów Doty 2, jednakże moje umiejętności w tej grze pozostawiają wiele do życzenia, a użytkowanie gryzonia raczej nie różni się znacznie w porównaniu do League of Legends. Dzięki wyprofilowanej konstrukcji chwyt jest pewny, a mysz się nie wyślizguje. Nietrafione skillshoty są raczej efektem moich umiejętności z Golda 1, a nie precyzji Xtrfy M4.
W każdym razie, przez miesiąc gry ani razu nie odczułem, że sensor w jakikolwiek sposób utrudnił mi rozgrywkę. Warto wspomnieć, że przy LoL-u korzystałem z trybu 800 DPI, natomiast przy Counter-Strike'u ta wartość wynosiła 400. W tej drugiej produkcji flickshoty ze snajperki również nie stanowiły dla myszy żadnego problemu, gdyż nie występuje ani akceleracja pozytywna, ani negatywna. Skoro gryzoń nie wykazuje żadnych problemów w grach, to tym bardziej nie ma się do czego przyczepić przy korzystaniu z programów czy stron WWW. Osiem trybów DPI pozwala nam dostosować urządzenie pod nasze wymagania, a kształt myszki i jej waga sprawia, że praca przy komputerze staje się czystą przyjemnością.
Podsumowując, mimo sceptycznego podejścia do gryzonia z powodu jego niesamowicie małej wagi, zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Jako zapalony pasjonat rozgrywek 5v5 w LoL-u czy CS-ie byłem bardzo zadowolony z tego urządzenia, które jest zdecydowanie najlepsze spośród tych, z których do tej pory korzystałem. Sensor na niższych częstotliwościach spisuje się fantastycznie i nie mam mu nic do zarzucenia. Mysz ta przekonała mnie również mniejszymi rzeczami, takimi jak wspaniałe okablowanie czy naprawdę dobre podświetlenie, na które w innych urządzeniach zazwyczaj nie zwracam uwagi. Cena 59 euro nie jest więc aż tak wygórowana, gdyż innowacyjna waga czy kabel i jeden z najlepszych na rynku sensorów na pewno są tego warte.