Dobiegła końca kolejna edycja KeSPA Cup, czyli jednego z najważniejszych turniejów League of Legends w Korei Południowej. Dzisiaj odbył się wielki finał zawodów, w którym zmierzyły się SANDBOX Gaming oraz Afreeca Freecs. Zwycięsko z tego pojedynku wyszedł zespół Lee „Spirita” Da-yoona, który pokonując SB 3:0 zapewnił sobie triumf w całym turnieju.

Nie tylko w finale AFs pokazało, że najbardziej zasługuje na zwycięstwo – na przestrzeni całej imprezy ekipa pod przewodnictwem Chae „viNylCata” Woo-cheola i Yeona „ActScene” Hyeong-mo przegrała tylko jedną potyczkę na Summoner’s Rift. Jednak nawet Hanwha Life Esports, które jako jedyne było w stanie urwać oczko Afreeca Freecs, nie zdołało zatrzymać ich marszu po wygraną. Szybkie zwycięstwo z DragonX w półfinale umożliwiło AFs walkę o najwyższe trofeum w starciu z SANDBOX. Park „Summit” Woo-tae i spółka również mogli pochwalić się świetnym bilansem do samego finału, choć w ich przypadku warto mieć na uwadze znacznie krótszą drogę do meczu o mistrzostwo.

SANDBOX Gaming SANDBOX Gaming 0:3 Afreeca Freecs

W samym finale i tak liczba zwycięstw SB w poprzednich meczach KeSPA Cup nie miała większego znaczenia, bo już od pierwszego starcia finału Afreeca Freecs ruszyło do ataku i pierwszy punkt zapisało po zaledwie 24-minutowej potyczce. Po zamianie stron ekipa Spirita nieco zwolniła, ale koniec końców udało jej się sięgnąć po drugą wygraną. Na nic zdał się nawet powrót Kanga „Gorilli” Beom-hyuna – SANDBOX było na skraju porażki w serii i, biorąc pod uwagę również sam przebieg obu dotychczasowych potyczek finałowych, końcowa wygrana tej formacji byłaby co najmniej zaskakująca. Niespodzianki jednak nie było i AFs zadało decydujący cios po niespełna 35 minutach trzeciej bitwy.

Razem z mistrzowskim tytułem na konto Afreeca Freecs powędrowało również 40 milionów wonów, czyli w przeliczeniu ponad 130 tys. złotych. Ważniejszy jednak niż sama nagroda pieniężna jest fakt, że AFs pokazało gotowość do walki również w startującym niebawem LCK 2020. Rzecz jasna trudno nagle stwierdzić, że Kim „Kiin” Gi-in i kompani są z miejsca faworytami do wygranej czołowych południowokoreańskich rozgrywek, ale bez wątpienia udowodnili, że należy się z nimi liczyć.