Dzisiejszego wieczoru będziemy świadkami inauguracji trzeciego już sezonu Ultraligi. Wśród nowych uczestników polskich zmagań pojawiła się również portugalska organizacja, K1ck eSports Club, która zdecydowała się zakontraktować w pełni polski skład, a ten wydaje się mieć spory potencjał na zawojowanie naszego podwórka. Jednym z zawodników K1ck został były wspierający akademii Rogue, Oskar "Raxxo" Bazydło, który w poprzedniej odsłonie Ultraligi był o włos od wywalczenia mistrzowskiego tytułu. W wywiadzie z naszym serwisem Raxxo wyjawił, jak wygladała jego przygoda z Rogue, dlaczego zdecydował się podpisać kontrakt z K1ck oraz jakie ma plany na najbliższy rok.


Daniel Kasprzycki: Miniony rok z pewnością był dla ciebie przełomowy. Nie da się ukryć, że byłeś najbliżej LEC w całej swojej karierze. Też tak to odbierałeś?

Oskar "Raxxo" Bazydło: Zgadza się, 2019 był dla mnie naprawdę przełomowym rokiem. Wcześniej nie grałem szczególnie dużo w Polsce, bo zazwyczaj próbowałem swoich sił poza granicami naszego kraju, a przede wszystkim w Rosji. Wiadomo jednak, że jeśli pragniesz się dostać do LEC, to Rosja na pewno nie jest regionem, z którego chciałbyś się wybijać. Aczkolwiek uważam, że prawdopodobieństwo, że skauci z LEC cię wypatrzą, jest o wiele większe w Turcji. Zresztą widzieliśmy przypadki zawodników, którzy stamtąd awansowali i najlepszym przykładem jest tutaj Caps. Trzeba też zaznaczyć, że Turcja oferuje o wiele lepsze warunki finansowe niż organizacje z Rosji, dlatego gracze częściej wybierają właśnie TCL. Wracając jednak do mnie – w ubiegłym roku znacząco się rozwinąłem, wiele się nauczyłem, a będąc w akademii Rogue z całą pewnością byłem na językach wielu ekspertów, co przybliżyło mnie do LEC. Mimo wszystko to nie koniec drogi, bo nadal sporo mi brakuje.

Początkowo kiedy dołączyłeś do Rogue, byłeś wyłącznie zmiennikiem Vandera i ostatecznie rozegrałeś zaledwie kilka gier. Nie obawiałeś się z początku, że trudno będzie ci wypełnić lukę powstałą w wyniku przenosin Vandera do głównego składu?

Nie powiedziałbym, że się czegoś obawiałem, bo w zespole znajdowało się czterech niesamowicie utalentowanych zawodników – Woolite, Inspired, Larssen i Profit. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie będziemy przegrywać, mając taki skład. Wiedziałem, że sobie poradzimy. Przychodząc wtedy do akademii Rogue miałem jednak świadomość, że choćbym grał we wszystkich meczach jak z nut, to i tak wygryzienie Vandera z tego składu jest nieosiągalne. To był próg nie do przejścia. Pomogłem więc chłopakom, ale wiedziałem, że Vander w końcu wróci do składu, a ja będę czekać na kolejną szansę.

Ta szansa nadeszła dopiero wtedy, gdy poprzedni skład akademii Rogue trafił do LEC. Nareszcie stałeś się pełnoprawnym graczem. Rozważałeś jednak jakiekolwiek inne opcje między sezonami Ultraligi?

Tak naprawdę nie byłem w stanie rozglądać się za innymi ofertami, bo już na początku mojej przygody z Rogue postanowiłem związać się z organizacją na cały rok. Podpisałem kontrakt mniej więcej w połowie wiosennej rundy, więc podejrzewam, że Rogue wiedziało już, iż wkrótce przeniesie całą akademię do głównego składu. I zresztą nie ma się co dziwić, bo zespół z LEC kompletnie sobie nie radził. Tak czy inaczej, nie rozważałem żadnych ofert, bo już wtedy byłem pewny swojej przyszłości na letnią rundę – Rogue od razu zapewniło mnie, że w kolejnym sezonie Ultraligi to ja będę występował w wyjściowej piątce akademii.

Czego w takim razie nauczyłeś się podczas swojego pierwszego pełnoprawnego splitu spędzonego w akademii Rogue?

Na pewno nauczyłem się sporo na temat makro w grze. Dowiedziałem się naprawdę dużo o tym, jak powinno się grać drużynowo. Wcześniej nie miałem takiej wiedzy i większość z tych informacji była dla mnie nowa. Grając powiedzmy w Pompa Teamie, przegrywaliśmy z drużynami, które dominowały na scenie, czyli chociażby z Illuminar. Często nie dawaliśmy im rady nie dlatego, że byliśmy słabszymi graczami indywidualnie, ale dlatego, że ogrywali nas rotacjami na mapie. W Rogue nareszcie mogłem zobaczyć z perspektywy tej najlepszej drużyny, jak wygląda taka kontrola mapy od środka i wyciągnąłem z tego sporo wniosków.

Jak radziliście sobie ze zmianami personalnymi w akademii Rogue, które zdarzały się dosyć często w fazie zasadniczej drugiego sezonu Ultraligi?

Nie da się ukryć, że trochę nam to przeszkadzało. Zaczynając letnią rundę, wiedzieliśmy, że będziemy mieć po dwóch zawodników na górną alejkę oraz na pozycję botlanera. Scrimy z głównym składem mieli grać zarówno Profit, jak i Finn, a także Woolite i HeaQ, wobec czego nie mogliśmy bootcampować, bo siedmiu zawodników było w Berlinie w gaming housie Rogue. Dwójka graczy występujących w Ultralidze rozgrywała część sparingów z głównym składem, więc często to my nie mogliśmy trenować albo rozgrywaliśmy tylko trzy mapy, czyli znacznie mniej niż powinniśmy. Na początku były zatem pewne utrudnienia związane z ingerencją zespołu z LEC, ale później, gdy nastąpił roster lock, to ruszyliśmy pełną parą i mogliśmy nareszcie wybrać się na bootcamp przed EU Masters. Szkoda, że to zgrupowanie miało miejsce dopiero przed wspomnianym EU Masters, a nie przed finałami Ultraligi, bo wydaje mi się, że trochę ucierpiała na tym nasza dyspozycja w finale. Gdybyśmy grali w jednym składzie od początku fazy zasadniczej do końca play-offów Ultraligi, a na dodatek mielibyśmy jakikolwiek bootcamp przed startem rozgrywek lub dostęp do gaming house'u, to wygralibyśmy Ultraligę.

Każdemu z zewnątrz wydawało się, że macie wszystko. W końcu byliście akademią zespołu z LEC, więc przynajmniej w teorii powinniście mieć o wiele lepsze warunki do rozwoju niż powiedzmy Illuminar czy devils.one.

Tak naprawdę głównymi problemami były te wymienione przed chwilą. Osobiście uważam jednak, że nie powinniśmy się dziwić organizacji, że odłożyła nas nieco na boczny tor, bo ekipa występująca w LEC jest dla niej priorytetem. I tak podziwiam włodarzy Rogue za to, że udało im się złożyć tak solidną akademię i próbowali nam dać wszystko, czego potrzebowaliśmy. Wiadomo, że przez nieobecność HeaQ i Finna, którzy mieszkali w gaming housie w Berlinie, nie dało się logistycznie zorganizować częstszych bootcampów dla akademii. To pewnie była trudna sytuacja dla działaczy Rogue, bo niełatwo jest rozwiązać tego typu problemy. Z jednej strony próbujesz wybrać jak najlepszych zawodników do głównego składu i cały czas testujesz dwóch graczy na dwie różne role, a z drugiej strony musisz też pamiętać o akademii, która również powinna dobrze pokazać się w regionalnej lidze. Wobec tego trochę o nas zapomniano na początku Ultraligi, ale wcale się temu nie dziwię.

Rogue znalazło już lekarstwo na poprzednie problemy z akademią i rozpoczęło współpracę z AGO, dzięki której zawodnicy będą mieć o wiele lepsze warunki niż wy jeszcze parę miesięcy temu. Myślisz, że gdyby takie partnerstwo zostało zawarte wcześniej, to moglibyście lepiej pokazać się w Ultralidze oraz EU Masters?

Zdecydowanie byłoby lepiej, ale wydaje mi się, że teraz to jest jednak zupełnie inna sytuacja. W tym momencie Rogue ma ustabilizowany zespół w LEC i nie sądzę, że jest w stanie ulepszyć ten skład na którejkolwiek z linii, przenosząc graczy z akademii. W tym sezonie Rogue nie będzie musiało mierzyć się z podobnymi problemami, jakie występowały w naszym przypadku, czyli chociażby z przenoszeniem zawodników do Berlina.

W drugim sezonie Ultraligi rozpoczęliście współpracę z nRatedem, który wrócił na scenę jakby znikąd. Czy z twojej perspektywy był on realnie potrzebny w drużynie? Jego przerwa od LoL-a z pewnością sprawiła, że miał pewne braki.

Oczywiście, że miał dużo luk, jeśli chodzi o wiedzę na temat aktualnej mety i samej gry. Mimo to dawał nam taką szóstą perspektywę. Mieliśmy w zespole Selfiego czy HeaQ, którzy ewidentnie prezentowali wiedzę o grze na poziomie zawodników z LEC. To właśnie oni znacząco pomagali drużynie podczas analizy gier i ustalania tego, co powinniśmy robić. nRated był po prostu dodatkową osobą, która starała się pomóc, ale nie powiedziałbym, że był niezbędny do odniesienia sukcesu. Warto mieć tę dodatkową osobę, która spojrzy z boku i powie, co jest nie tak, jednakże brakowało mu trochę wiedzy.

Skład akademii Rogue w pierwszym sezonie Ultraligi odniósł sukces, zdobywając tytuł mistrzowski. Wam nie udało się obronić tytułu wywalczonego przez poprzedni zespół. Nie było jakiegoś żalu, że nie byliście w stanie przynieść organizacji kolejne trofeum?

Nie nazwałbym tego żalem, a raczej złością na siebie, bo mogłem zagrać o wiele lepiej. W finale ulegliśmy devils.one wynikiem 2:3, natomiast Rogue w wiosennym splicie wygrało z nimi po pięciu mapach, więc te serie były niebywale wyrównane. Wydaje mi się, że gdybym zagrał lepiej, to mógłbym przyczynić się do wygrania jednej z tych map, a wtedy przechyliłbym szalę zwycięstwa na naszą stronę. Tak się jednak nie stało. Mimo wszystko ta złość po porażce nie trwała szczególnie długo, bo po paru dniach rozpoczęliśmy przygotowania do EU Masters. Ostatecznie wynik finału w Ultralidze niewiele zmienił, gdyż my także znaleźliśmy się w fazie grupowej EU Masters, przechodząc przez play-iny. Później startowaliśmy z tego samego miejsca, co devils.one i rezultat finału Ultraligi nie miał większego znaczenia. Udało nam się przejść przez fazę grupową i awansować do ćwierćfinału, dlatego też przestałem zadręczać się myślami o Ultralidze.

Czy ten występ na EU Masters mimo wszystko był dla ciebie sukcesem, czy jednak trochę porażką?

Dotarliśmy do ćwierćfinału, ale dla mnie nie był to najlepszy wynik w EU Masters, bo dokonałem tego już wcześniej z Panathinaikosem. Jednakże o ile w przypadku Panathinaikosu awans do ćwierćfinału EU Masters był sporym sukcesem, to w przypadku akademii Rogue nie nazwałbym tego rezultatu ani sukcesem, ani porażką. Ćwierćfinał był naszym planem minimum, bo wyjście z grupy na tym turnieju nie powinno być problemem dla lepszych zespołów. W pierwszej rundzie play-offów trafiliśmy jednak na Vodafone Giants, które zresztą dotarło aż do samego finału. Milica i jego koledzy byli od nas znacznie lepsi. Dlatego nie uznaję naszego rezultatu ani za sukces, ani za porażkę. Udało nam się awansować tam, gdzie powinniśmy i tyle.

Pojawiłeś się w ćwierćfinale EU Masters, grałeś w akademii LEC i z pewnością powiększyłeś swoje kontakty na międzynarodowej scenie. Dzięki temu musiałeś być dobrze wyeksponowany na rynku transferowym po zakończeniu sezonu. Czy w rzeczywistości otrzymałeś sporo ofert na sezon 2020?

Muszę przyznać, że miałem o wiele więcej propozycji testów w drużynach, niż miało to miejsce w poprzednich okienkach transferowych. Założyłem jednak, że zostanę w Polsce pod warunkiem, że znajdę tutaj zespół, który celuje przynajmniej w awans na EU Masters i na papierze będzie chociaż drugą siłą w kraju. Udało się dostać takie oferty i dlatego postanowiłem zostać w Polsce. Wybrałem najlepszą zaproponowaną mi opcję i jestem pozytywnie nastawiony do nadchodzącego sezonu.

W międzyczasie udałeś się do Grecji, aby pomóc jednej z drużyn w zdobyciu mistrzostwa. Czy ten region Europy jest dla ciebie taką bezpieczną przystanią? Od dłuższego czasu mimo wszystko jesteś powiązany właśnie z greckimi rozgrywkami, a na dodatek zazwyczaj odnosiłeś tam sukcesy.

Nie chcę mówić o Grecji jak o bezpiecznej przystani, do której wracam tylko po to, by sobie dorobić. Po prostu mam tam sporo znajomych i te kontakty nie zanikają. Koledzy z Grecji zapytali mnie po EU Masters czy chciałbym pomóc im wygrać turniej, więc zagrałem z nimi i pomogłem im wygrać (śmiech).

Kiedy dowiedziałeś się o przenosinach K1ck do Polski?

K1ck kontaktowało się ze mną już na początku grudnia. Wiadomo, wówczas były to zaledwie podstawowe informacje, bez większych szczegółów, ale już wtedy wiedziałem, że coś takiego będzie miało miejsce. Byłem jednym z nielicznych zawodników na polskiej scenie, któremu kontrakt skończył się pod koniec listopada, podczas gdy większość graczy miała obowiązujące umowy. Dlatego też mogłem wcześniej rozpocząć negocjacje z innymi zespołami. Od początku byłem zainteresowany dołączeniem do K1ck, bo ich wizja rozwoju projektu wydała mi się naprawdę ciekawa.

Co było tak ważne, że niemalże błyskawicznie podjąłeś decyzję?

Przede wszystkim moim planem na najbliższy sezon Ultraligi jest zajęcie przynajmniej drugiego miejsca, a K1ck od początku stawiało sprawę jasno i mówiło, że celuje przynajmniej w wicemistrzostwo. Pierwsza wersja składu, który przedstawiono mi jeszcze w grudniu, na papierze wyglądała na zdolną do osiągnięcia założonego przez organizację celu. Ostatecznie jednak w K1ck znaleźli się zupełnie inni zawodnicy, ale również jest to potężna formacja.

Koniec końców znów będziesz grał z zawodnikami, z którymi miałeś okazję występować w Pompie. Czy ta wypracowana dawniej synergia pomoże wam wyprzedzić pozostałe formacje przynajmniej w tych pierwszych tygodniach?

Wydaje mi się, że, tak czy inaczej, musimy wypracować tę synergię na nowo. Co prawda jestem przyzwyczajony do gry z Pukim, bo nawet gdy nie byliśmy w jednej drużynie, to i tak często grałem z nim duo queue. Jednakże ja i Shlatan mieliśmy okazję współpracować tylko podczas jednego z sezonów PLE i pierwszej odsłonie Ultraligi, a to było już dawno temu. Shlatan bardzo rozwinął się od tego czasu, więc synergia pomiędzy supportem a dżunglerem w zasadzie nie istnieje. Musimy to wszystko doszlifować. Tworzymy nowy zespół i zdajemy sobie sprawę z tego, że nic nie przyjdzie samo, musimy trenować.

W K1ck znaleźli się sami naprawdę doświadczeni gracze, którzy za sobą mają już wiele meczów i triumfów. Nawet najmłodszy element, czyli Shlatan, w ostatnich latach znacząco się rozwinął i miał okazję grać za granicą. Nie boisz się, że przez to doświadczenie będziecie zbyt zachowawczy jako drużyna?

Nie sądzę, że bycie weteranem oznacza, iż dany zawodnik gra o wiele bardziej zachowawczo i skupia się tylko na grze makro. To prawda, jesteśmy wszyscy długo na scenie, ale to oznacza tylko to, że jesteśmy dobrzy w tym, co robimy. Każdy z nas posiada świetne umiejętności mechaniczne, dlatego też jeśli tylko pojawi się okazja, aby ograć przeciwnika, to żaden z nas nie będzie się długo zastanawiał, tylko wykorzysta tę szansę.

Jak tak naprawdę wyglądają wasze przygotowania w EPC przed startem Ultraligi?

Szczerze mówiąc, nasze przygotowania wyglądają niemalże tak, jakbyśmy trenowali z domów. Oczywiście sporą różnicę robi to, że jesteśmy w jednym miejscu, budzimy się razem, wspólnie spożywamy posiłki i wszyscy zaczynamy solo queue w tym samym czasie. Najważniejsze jest jednak to, że po rozegraniu scrimów, kiedy analizujemy nasze gry na żywo, widzimy siebie nawzajem i możemy zauważyć czy wszyscy rzeczywiście są skupieni na wyciąganiu wniosków z popełnianych błędów. Dzięki interakcji na żywo szybciej uczymy się pewnych rzeczy, bo widzimy reakcję kolegi z drużyny, kiedy pokazujemy sobie coś na ekranie. Ważne jest to, że widzimy, czy dany gracz angażuje się w dyskusję i czy słucha pozostałych członków drużyny. Ponadto możemy podejść do siebie, zapytać o jakiś moment z gry, dowiedzieć się czegoś nowego. Marnujemy też o wiele mniej czasu.

Ze wszystkich drużyn, w jakich grałem, K1ck ma bez dwóch zdań najlepszą atmosferę. To ekipa sześciu ziomeczków, dzięki czemu czuję, że każdy z nich jest moim dobrym przyjacielem. A to z kolei znacząco poprawia zaufanie do siebie w trakcie gier.

A co możesz powiedzieć na temat waszego trenera, czyli delorda, który debiutuje w nowej roli?

Na początku wydawało mi się, że delord nie będzie szczególnie znaczącym dodatkiem do naszego zespołu, ale po krótkim czasie współpracy zmieniłem zdanie. Nie wiedzieliśmy, jak Paweł będzie radzić sobie jako trener, ale okazało się, że to był strzał w dziesiątkę i póki co sprawuje się bardzo dobrze. delord poświęca się powierzonym mu zadaniom w pełni i pracuje bardzo ciężko, a na dodatek ma naprawdę dobrą wiedzę na temat gry makro.

To właśnie wspierający w większości przypadków prowadzą skład w trakcie gry. Nic więc dziwnego, że później spora część tych zawodników decyduje się na pracę jako trener. Myślisz, że po ewentualnym zakończeniu kariery taki kierunek będzie dobry również dla ciebie?

Na ten moment oczywiście o tym nie myślę. Jeśli miałbym skończyć karierę gracza w tej chwili, to nie wydaje mi się, że spełniłbym się w roli szkoleniowca. Żeby być dobrym trenerem, potrzebny jest pewien typ osobowości, charakteru i charyzmy. Aktualnie nie uważam, żebym był w stanie zarówno dobrze przekazywać swoją wiedzę, jak i zapanować nad drużyną.

2020 to rok, w którym w końcu podnosisz puchar Ultraligi?

Mam nadzieję, że nareszcie uda mi się podnieść jakiś puchar w Polsce. Gram od tylu lat, a najbliżej zwycięstwa byłem właśnie w poprzednim splicie, gdzie przegraliśmy wynikiem 2:3. Liczę, że to będzie ten split, bo wydaje mi się, że mamy ogromny potencjał, aby odnieść sukces w Ultralidze. Wiosenna runda będzie tą, podczas której polskie drużyny powalczą o najwyższe lokaty na EU Masters. W poprzednim splicie nie za bardzo mogliśmy dorównać reszcie, a dwa sezony temu powinniśmy wygrać jako akademia Rogue. Wiem od wewnątrz jak wyglądały wszystkie scrimy i byliśmy absolutnie najlepszą drużyną na EU Masters, ale niestety nie wypaliło. Wydaje mi się, że teraz mamy na tyle mocną ligę, aby znów liczyć się w walce o trofeum EU Masters.


Śledź autora wywiadu na Twitterze – Daniel Kasprzycki
Śledź rozmówcę na Twitterze – Oskar "Raxxo" Bazydło