Po blisko dwóch latach spędzonych w Virtus.pro Michał "MICHU" Müller rozpoczyna nową przygodę – polski strzelec został bowiem reprezentantem Teamu Envy. Oznacza to, że będzie on kontynuować swoją karierę w Ameryce Północnej, stając się częścią składu złożonego z graczy zarówno ze Stanów Zjednoczonych, jak i Europy. Czym Envy różni się od Virtus.pro? Kto wpadł na pomysł, by zaangażować Polaka? I czy plotki o rzekomym zainteresowaniu ze strony CR4ZY były prawdą? M.in. o tym porozmawialiśmy z Krzysztofem Kubickim z eMinePro, czyli agencji menadżerskiej, która pilotowała transfer MICHA do Envy.


Maciej Petryszyn: Po krótkim okresie niepewności, co do przyszłości MICHA, w końcu udało się wszystko dopiąć. Transfer Michała do Envy to dla eMinePro chyba największa tego typu transakcja?

Krzysztof Kubicki: Był to transfer, który można powiedzieć, że przewidzieliśmy. Już w trakcie pierwszego dłuższego spotkania z Michałem zauważyłem, że ma on taką świadomość i taką ambicję, że może podbić świat. Dlatego od początku budowania naszej relacji, rozmawialiśmy o ewentualnym wyjeździe za granicę w przyszłości. Wskazywaliśmy mu ten właśnie kierunek jako jedną z opcji na przyszłość.

Dla nas, jako dla agencji, okres ostatnich tygodni, kiedy to prowadziliśmy rozmowy, był bardzo pracowity i satysfakcjonujący. Z uwagi na 7 godzin różnicy czasowej, przez ostatni tydzień pracowaliśmy z Kubą, moim współpracownikiem, zwłaszcza wieczorami. Nasze rozmowy z szefostwem Envy umawialiśmy na ogół na godzinę 22 czasu polskiego. Ostatnia tura negocjacji zaczęła się o północy, a następnego dnia wcześnie rano Michał wyjeżdżał już na lotnisko, aby zdążyć na samolot do Stanów Zjednoczonych. Dlatego finalizowanie transferu przypominało nieco ostatni dzień piłkarskiego okienka transferowego. Było to cenne doświadczenie. Naszym zadaniem było wypracowanie jak najlepszych warunków.

I muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, jaki kontrakt podpisał Michał. Z każdym klubem esportowym, do którego trafiali ostatnio nasi zawodnicy, negocjowaliśmy zapisy w umowach. Często spotykaliśmy się z sygnałami, że tego punktu nigdy nie zmieniano, tego nigdy nie usuwano. Natomiast mocnymi argumentami zmieniliśmy wygląd kontraktów zawodników esportowych. Dziś są oni lepiej zabezpieczeni. Prawa i obowiązki obu stron są bardziej wypośrodkowane.

To wy doradzaliście mu, by, jako jedyny z całej drużyny, nie przedłużał kontraktu z Virtus.pro w ubiegłym roku?

Owszem, Michał skonsultował decyzję z kilkoma osobami. Z nami również. Na koniec sam podjął męską decyzję. Uważaliśmy, że to czas, aby otworzył nowy rozdział, wypłynął na inne wody. Moim zdaniem nic nie zwiastowało, aby ex-VP miało zacząć funkcjonować, stąd sugerowałem, że najlepiej będzie, jeśli Michał kontraktu nie przedłuży.

Jak zareagowali na tę decyzję włodarze Virtus.pro? Jego dołączenie do VP było bardzo głośnym transferem, a ostatecznie odszedł z drużyny całkowicie za darmo.

Na pewno nie był to oczywisty ruch i to zarówno dla przedstawicieli organizacji, jak i dla samych członków zespołu. Każdy z pozostałych zawodników kontrakt przedłużył, co sprawia, że chcąc ich teraz pozyskać, trzeba rozmawiać z VP.

Decyzję Michała przyjęto jednak ze spokojem i zrozumieniem. Michał bodajże w grudniu przekazał informację Romanowi Dvoryankinowi. Rozstanie z Virtus.pro przebiegło w bardzo pozytywnej atmosferze – mam tu na myśli zarówno kolegów z zespołu, jak i szefostwo VP.

Co stało się w momencie, gdy MICHU ogłosił, że nie jest już częścią Virtus.pro, że jest wolnym zawodnikiem? Pojawiło się duże zainteresowanie jego osobą?

Zainteresowanie się pojawiło, nie będę ukrywał. Czy duże? Nie było tak, że była to jedna czy dwie oferty. Zapytań było więcej. Swoje zrobił wywiad na HLTV, w którym Michał podkreślał, że jest gotowy, by otworzyć nowy rozdział w swoim życiu i wyjechać z Polski, by grać dla zagranicznego zespołu. Na pewno był to bardzo istotny przekaz dla Envy.

Jako agencja nie czekaliśmy z założonymi rękami. Rozmawialiśmy z organizacjami, z którymi mieliśmy relacje, albo z którymi relacje budujemy. Envy było najbardziej zdeterminowane oraz pokazało konkretne możliwości. Od okazałej siedziby, przez sztab specjalistów, a na chęci gry w kluczowych ligach CS:GO skończywszy.

Chciałbym na chwilę zatrzymać się przy kwestii wyboru drużyny. Reakcje społeczności na pierwsze doniesienia o transferze nie były zbyt entuzjastyczne.

Bardzo mi to przypomina sytuację z rynku piłkarskiego, kiedy kibice dziwią się, kiedy polski zawodnik wyjeżdża do aspirującego klubu w dobrej lidze albo do ligi typu MLS. Wszyscy oczekują, że Polak z marszu trafi do topowego zespołu i będzie tam grał pierwsze skrzypce. Dlatego reakcje społeczności nie były ani dla nas, ani dla Michała zaskoczeniem.

Mamy bardzo dobre relacje z organizacjami takimi, jak chociażby MIBR czy FaZe Clan. Chcielibyśmy, żeby Michał grał w zespole z top 10 świata i wierzymy, że tak się stanie. Życzę tego Michałowi, jak i Envy. Jako doradcy zawodników esportowych, musimy patrzeć na temat mniej emocjonalnie niż kibice, którzy na ogół potencjał projektu oceniają wyłącznie na podstawie pięciu ksyw.

Ostatnio widziałem dyskusję na Twitterze. Po rozpadzie ARCY i Virtus.pro niektórzy tworzyli polski dream team. Wiele zdroworozsądkowych osób wskazywało, że jest to droga donikąd.

Zwłaszcza że w Polsce takie próby były już w przeszłości.

Dokładnie tak. Dlatego dziwi mnie, że teraz te same osoby tak szybko i tak krytycznie oceniają nowy projekt Envy. Jest wiele drużyn, które zbudowano w mądry sposób bez wielkich nazwisk. Czasami warto iść alternatywną drogą i zacząć grę w takim zespole.

Gdy okazało się, że MICHU jest dostępny na rynku, to pojawiło się jakiekolwiek zainteresowanie – i nie chodzi nawet o konkretne oferty, ale po prostu sygnały – ze strony zespołów z top 10, o którym wspomniałeś, że mogą być Michałem zainteresowane?

Podzieliłbym zawodników na dwie grupy – tych związanych z danym krajem i tych na poziomie międzynarodowym. Do drugiej grupy należy na przykład innocent. Z uwagi na to, że występował w Pencie, Sprout, Tempo Storm, regularnie grał w FPL-u itd., ma świetną renomę za granicą. Żartuję, że znalezienie dziś Pawłowi zagranicznej organizacji to byłaby praca na kilka dni. Natomiast pozostali polscy gracze, szczególnie ci, którzy nigdy nie grali poza Polską, to dla każdego zagranicznego zespołu znak zapytania. Drużyny z top 10 na takie ryzyko często nie mogą sobie pozwolić. FaZe Clan wie o zawodniku wiele, a i tak chce przez wiele miesięcy sprawdzać go wpierw w roli stand-ina.

Naszym celem jest, by długofalowo Michał stał się w powszechnej opinii zawodnikiem wymiaru międzynarodowego. Ważne jest dla nas również to, jak postrzegany jest MICHU przez nową organizację. Michał nie idzie do Envy jako stand-in, nie dostał krótkoterminowej umowy. On ma tam być kluczowym elementem tej układanki. Organizacja zapewni mu odpowiednie warunki, by się rozwinął, dopasował i nabrał odpowiedniego doświadczenia.

fot. DreamHack/Alex Maxwell

Skąd w ogóle wzięło się zainteresowanie ze strony Envy? Mówisz o tym, że taki innocent posiada już wyrobioną markę, a reszta polskich graczy nie za bardzo, ale jednak amerykańska organizacja, i to dość konkretna, zdecydowała się postawić na Michała.

Myślę, że przede wszystkim pomógł fakt, że Michał wprost powiedział, że jest otwarty na to, by grać w zespole międzynarodowym, nawet jeśli wiąże się to z przeprowadzką za ocean. Ważny był też fakt, że skład Envy buduje LEGIJA, który Michała zna i go obserwował. Ponadto wiemy, że konsultował ten wybór z kilkoma innymi osobami ze swojego otoczenia. Myślę, że to była kluczowa kwestia – LEGIJA, jako trener, jako architekt tego zespołu, bardzo chciał MICHA w swojej układance, a MICHU był gotów na życie w Teksasie.

Porównując kontrakt Michała z VP, a ten, który ma teraz – dla niego to również awans finansowy?

Na temat zarobków w Virtus.pro krążyło sporo legend. Swego czasu one były na bardzo wysokim poziomie, natomiast potem się to zmieniło. Michał w Envy ma bardzo przyzwoity kontrakt. Jednak nie sama pensja była najważniejsza. Musieliśmy jako agencja zadbać, m.in. o kwestię ubezpieczenia zdrowotnego w USA czy rozeznać kwestię opodatkowania zarobków MICHA.

Kontrakt teraz jest na bardzo przyzwoitym poziomie i zapewnia odpowiednią motywację. Jeśli uda się zrealizować założone cele, to będzie na bardzo godnym poziomie. To słuszne podejście. Każdy zawodnik Envy wie, o co gra.

Na finiszu rozmów konsultowałem z osobami, które pracują w zagranicznych organizacjach i dostałem sygnały z Niemiec i innych krajów, że pod bardzo wieloma względami Envy jest odpowiednią opcją dla Michała. Nie taką, która przychodzi na myśl w pierwszej kolejności, ale taką, która dla Michała będzie bardzo wartościowa. Dla niego to szansa na perfekcyjne opanowanie języka, nawiązanie nowych relacji i zbudowanie marki osobistej w USA. To coś bezcennego na tym etapie jego rozwoju, bo on nadal nie jest starym zawodnikiem.

Zagraniczne otoczenie ocenia zatem ten transfer znacznie bardziej pozytywnie niż polskie. Wierzę, że dzięki temu transferowi Michał będzie miał okazję grać w zespole, który będzie grał z bardzo dobrymi zespołami, w czołowej lidze CS:GO.

No właśnie, bo na ten moment Envy miejsca w ESL Pro League nie ma.

Widzieliśmy listę zaproszonych drużyn, ale też wiemy, ile kontrowersji ona wzbudziła. Lista zaproszonych drużyn i ostateczna lista uczestników mogą się znacząco od siebie różnić, natomiast wiadomo też, że w Ameryce Północnej projektem, który budzi ogromne zainteresowanie, jest B Site, więc tych opcji w przypadku Envy jest kilka.

Wcześniej, zanim jeszcze pojawiły się plotki o MICHU w Envy, społeczność często mówiła, że pasowałby do CR4ZY. Taki temat w ogóle był, czy to coś wyssanego z palca?

Jestem w kontakcie z przedstawicielem CR4ZY. Była to jedna z tych osób, która przekazała mi informację, że postawienie na Envy to bardzo ciekawy wybór.

Nie było tak, że MICHU dostał ofertę od Envy i od razu bez zastanowienia ją przyjął. Jesteśmy w kontakcie z wieloma organizacjami, a CR4ZY jest jedną z tych, która trzyma kciuki za to, żeby mu wyszło i tu postawiłbym kropkę.

Nie mogę nie spytać o niedawne doniesienia na temat Envy, gdy FugLy zarzucił organizacji, iż ta faworyzuje Nifty'ego, który dzięki temu rozdaje karty w zespole, samodzielnie rozdaje karty, a pozostali gracze nie mają nic do gadania. Z zewnątrz cała ta sprawa nie wyglądała zbyt dobrze. Rozmawialiście na jej temat przed finalizacją transferu?

Mieliśmy okazję poznać wersję drugiej strony. Porozmawialiśmy na ten temat z szefostwem Envy i poznaliśmy ich punkt widzenia. Zaciągnęliśmy opinie również innych osób z USA. Nie mamy pod tym względem obaw.

Przed Michałem teraz duża rzecz, czyli przeprowadzka na nowy kontynent. Spora przygoda, ale też spore wyzwanie – samo Envy zapewni MICHOWI jakieś wsparcie zarówno w kwestii organizacji tego wszystkiego, jak i też już na miejscu?

Tak, Mike [Rufail, właściciel Envy – red.] zagwarantował, że MICHU na każdym kroku może liczyć na pomoc organizacji. Począwszy od kwestii znalezienia apartamentu, w którym Michał będzie miał zamieszkać. Na razie przeprowadzi się do niego sam, ale jest plan, aby dołączyła do niego dziewczyna. Rozmawiamy już w temacie tego, aby wspólnie z organizacją pomóc jej w znalezieniu pracy w Dallas, która będzie zbieżna z jej wykształceniem. I tu czujemy pełne wsparcie ze strony Envy.

Warto zwrócić uwagę, że Michał jako pierwszy Polak przeprowadza się za ocean, by na takim poziomie grać w Counter-Strike'a. To sygnał dla całego środowiska, że jeśli chce się grać na najwyższym poziomie, to trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Znowu odniosę się do modelu funkcjonującego w piłce nożnej – gdy piłkarz dostaje ofertę z zagranicy, to po prostu pakuje się i wyjeżdża.

Jako eMinePro mieliście już okazję współpracować z Virtus.pro, które jest dużą organizacją. Teraz współpracujecie z Teamem Envy, które też możemy określić jako sporą organizację. Jesteś w stanie jakoś zestawić ze sobą te dwie formacje, powiedzieć, co je łączy, a co różni?

Kluczowa różnica – w Envy podstawowym wymogiem było to, aby wszyscy żyli w Dallas. To fundamentalna różnica w stosunku do tego, co było w VP. Druga? Michała na miejscu w Dallas przywitał psycholog, trener przygotowania personalnego i cały sztab ludzi, którzy będą stali za Envy. Amerykanie wyraźnie podkreślali, że drużyna to nie będzie tylko piątka zawodników i trener. W Virtus.pro w sztabie przez większość czasu był jeden kuben, który pełnił kilka funkcji. Aczkolwiek, trzeba podkreślić, że w innych polskich organizacjach trener mentalny czy personalny to już norma od dawna, więc filozofia Envy nie jest dla nas zupełnie zaskakująca.

No właśnie – jak polskie organizacje wypadają w porównaniu z takimi markami jak Envy czy VP? Nie pytam o aspekt finansowy oczywiście, ale o kwestię prowadzenia rozmów, negocjacji i ogólny kontakt.

Mam okazję współpracować z czołowymi polskimi organizacjami i chcę podkreślić, że pod względem profesjonalizmu, zarządzania czy prowadzenia rozmów nie ma przeskoku. Zawsze, czy to w rozmowach między nami a Virtus.pro, czy to między nami a Envy, czy to między nami a AGO czy Illuminar, wszystko każdorazowo odbywało się na bardzo profesjonalnym poziomie.

Można więc powiedzieć, że wasza filozofia prowadzenia kariery Michała to "filozofia małych kroków". Czy Envy też podchodzi do swojej nowej drużyny CS:GO w podobny sposób i na razie wszystko będzie iść spokojnie, małymi krokami, czy zostały już nakreślone jakieś cele lub oczekiwania?

Kiedy zapytałem Mike'a, gdzie on widzi tę drużynę w dalszej perspektywie, to powiedział, że Envy zawsze chce być w czołówce. Przedstawiciele Envy wysyłają w ten sposób sygnał, że chcą wrócić do CS-owej elity, bo przecież ta organizacja już tam była. Sądzę jednak, że organizacja da drużynie czas, aby do tego etapu stopniowo dojść.

Śledź rozmówcę na Twitterze – Krzysztof Kubicki
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn