Zarówno przenosiny na dolną alejkę Luki "Perkza" Perkovicia na początku 2019 roku, jak i Rasmusa "Capsa" Winthera dwanaście miesięcy później były ogromnymi niespodziankami dla całej LoL-owej sceny. W końcu roleswapy nie zawsze wychodziły bardzo dobrze, a kiedy Chorwat osiągnął najwyższy światowy poziom, to nikt nie spodziewał się jego powrotu na mida. Na taką roszadę kilka miesięcy temu zdecydowało się jednak G2 Esports, które niedawno ogłosiło powrót do pozycji z ubiegłego sezonu. Z tego powodu już teraz wiemy, że Duńczykowi nie będzie dane zagrać na bocie tyle czasu, co jego koledze z drużyny. Jak zaprezentował się Caps w porównaniu do Uma Jana, który został zapamiętany jako legendarny botlaner?

Początki

Przede wszystkim należy pamiętać, że Perkz nie zaczął swojej przygody na dolnej alejce jako topowy zawodnik. Status ten uzyskał gdzieś na przełomie finałów wiosennego splitu oraz Mid-Season Invitational, kiedy to nareszcie zaczął pokazywać się jako światowej klasy botlaner. Pamiętajmy jednak o tym, że wcześniej wcale nie radził sobie aż tak wspaniale. Być może niektórzy pamiętają jego gry Dravenem przeciwko EXCEL czy Sivir przeciwko Origen. W tym pierwszym przypadku jego formacji udało się wygrać, natomiast stało się tak głównie za sprawą Capsa, który absolutnie niszczył rywali swoją Akali. W przegranym starciu z Origen za to Perković został kilkukrotnie wyłapany, a ja szczególnie zapamiętałem sytuację na środkowej alei, kiedy to wyszedł zdecydowanie zbyt głęboko i został zabity, przez co przegrał swojej ekipie walkę.

Oczywiście Chorwat miał na swoim koncie kilka bardzo dobrych, albo wręcz wspaniałych gier w sezonie regularnym wiosennego splitu. Mowa tu chociażby o pierwszych pojedynkach ze Splyce oraz FC Schalke 04, kiedy to ówczesny botlaner G2 zdołał zmiażdżyć przeciwników swoją Kai'Są oraz Lucianem. Perkz również zasłynął potem ze swojej Xayah, a wielu uważało, że posługuje się on tą postacią najlepiej na świecie. Pierwszy pokaz jego siły na tej heroinie mogliśmy obserwować w pojedynku z Rogue, a kolejny raz wyciągnął on ją dopiero w play-offach przeciwko Origen. Na sześć gier Perković operował jednym z kochanków aż trzykrotnie i zanotował imponujące KDA o wysokości 37. Wtedy dostaliśmy potwierdzenie, że jest on botlanerem klasy światowej.

First blood dla Perkza w drugiej grze finału z Origen

Aspekt mety

Należy jednak pamiętać o tym, że Perković trafił na dolną alejkę, kiedy meta bardzo sprzyjała midlanerom. Wystarczy spojrzeć na postaci, którymi legenda G2 Esports grała przez cały rok, czyli kolejno Xayah, Kai'Sa, Yasuo i Lucian. Z dwoma ostatnimi czempionami Chorwat miał przecież do czynienia już dużo wcześniej podczas swoich poczynań na środkowej alejce. Ponadto Xayah oraz Kai'Sa to prawdopodobnie, poza Lucianem, najbardziej podobne stylistycznie postaci do midlanerów. Obie mają bardzo dużo możliwości zagrań od pierwszych poziomów, obie są w stanie wynagradzać kreatywność zawodnika i obiema można pozwolić sobie na ten jeden krok do przodu więcej.

Kiedy za to spojrzymy na obecną metę, to sprawa wygląda całkowicie inaczej. Senna, Miss Fortune, Aphelios oraz Varus to raczej niemobilne postaci, którymi trzeba bardzo uważać, aby nie zostać wyeliminowanym przez przeciwników. O ile jeszcze Senna ma do dyspozycji unieruchomienie na jednym ze swoich bazowych spelli, tak Aphelios musi już mieć konkretną broń, a Varus swojego ulta. Żaden z tych czterech herosów nie ma także żadnego dasha ani blinka, a Kai'Sa może przecież skakać do rywali na ogromne odległości. Z tego powodu wydaje mi się, że gdyby w czasach Capsa-botlanera meta zbliżona była do tej w erze Perkza-botlanera, to Duńczyk poradziłby sobie znacznie lepiej.

Perfekcyjny Ezreal

Jeżeli mowa o charakterystycznych postaciach Capsa, to do takich na pewno można zaliczyć Ezreala. Winther wyciągał z niego, co tylko się dało, a w starciu z Origen zdołał nawet ustrzelić nim Pentakilla. Często jednak Duńczyk był krytykowany przez ekspertów za to, że czempion ten jest uznawany za bardzo bezpieczny wybór i zostały postawione mu zarzuty, że tylko na nim radzi on sobie całkiem nieźle. Był to raczej efekt tego, że gdy Caps wziął się za Apheliosa, to, delikatnie mówiąc, nie poszło mu najlepiej. Była to na pewno jego najgorsza gra w trakcie krótkiej kariery botlanera, ale być może i najgorsza jeżeli chodzi o wszystkie jego występy na profesjonalnej scenie.


Na filmie Caps upada po raz czwarty.

Botlaner G2 w play-offach (nie licząc starcia z MAD Lions) był już jednak całkowicie innym zawodnikiem. Kiedy dostał kompozycję, w której to on był najważniejszym punktem, to rozgrywał walki perfekcyjnie, a jego flashe i kite'owanie również nie pozostawiały wiele do życzenia. Kog'Maw nie jest przecież najbardziej mobilną postacią, a mimo wszystko Caps nie dał się wyłapać w kluczowym momencie ani razu. Ktoś może powiedzieć, że to zasługa Lulu, ale przecież grę później wybrał on tego przeklętego Apheliosa i absolutnie zmiótł Fnatic z powierzchni ziemi, nie mając enchantera w kapeluszu obok siebie.

Należy także pamiętać, że w starciu z Origen Caps również poradził sobie bardzo dobrze, mając w rękach wydanego przed tym splitem marksmana. Dodatkowo pokazał on nam także Vayne, która okazała się wspaniałym wyborem. Podsumowując: Caps ostatecznie wcale nie pokazał się aż tak źle jako botlaner, jednakże jego fatalny występ przeciwko Misfits Gaming sprawił, że przez długi czas postrzegany był on jako marksman, który łatwo daje się wyłapać i nie jest filarem formacji. Moim zdaniem jednak w play-offach udowodnił on, że jest on topowym europejskim botlanerem.

Solo Queue

Skoro jednak zawodnicy zdecydowali się na powrotną zmianę, to coś musiało być na rzeczy. Gracze G2 Esports wypowiadali się, że chodzi głównie o solo kolejkę. Capsowi nie za bardzo podobała się gra na bocie, przez co bardzo często wybierał on mida lub w ogóle odpuszczał sobie tryb rankingowy. Z tego powodu mógł się łatwo wypalić i stracić motywację do gry na pozycji, na której występował przez ostatnie pół roku.

Perkz za to podczas swojej rocznej przygody z botem nie miał takich problemów. Carlos "ocelote" Rodriguez często wspominał, że można zauważyć znaczną różnicę pomiędzy podejściem Capsa i Perkza do Ligi Legend. Ten pierwszy gra po to, żeby czerpać z tego przyjemność, a ten drugi zrobi wszystko, aby jego drużyna miała jak największe szanse na wygranie mistrzostw świata. Być może odmienne nastawienie sprawia, że to Perkz bardziej nadaje się na dolną alejkę niż jego kolega z zespołu.

Kto ostatecznie był lepszy? Trudno jednoznacznie orzec. Przed Capsem stało znacznie trudniejsze wyzwanie, którym były niemobilne postaci, podczas gdy Perkz na samym początku mógł śmiało stawiać na Luciana, Xayah oraz Kai'Sę. Być może to Luka Perković został zapamiętany lepiej, jednakże moim zdaniem to Caps, kiedy jego drużyna nie prezentowała najlepszej ligi legend w Europie, stanął na wysokości zadania i nie popełnił błędów, a nawet wziął grę na swoje barki w najważniejszych spotkaniach. Na pewno Chorwat był lepszym botlanerem pod koniec 2019 roku niż Caps teraz, jednakże jeżeli mielibyśmy porównać Perkza z finałów wiosennego splitu, to myślę, że poziom był podobny.