Wczoraj Riot Games zaskoczyło, ogłaszając datę premiery VALORANTA. Sieciowy FPS od twórców League of Legends ostatecznie ukaże się wcześniej niż zakładano, bo już za półtora tygodnia. –  Porozmawiajmy o zawartości gry. Co się stanie podczas premiery? Co nastąpi później? Od samego początku wiedzieliśmy, że to dopiero początek maratonu, a nie jego koniec. Dlatego intensywnie planujemy przebieg kilku kolejnych miesięcy. Mamy na myśli nowych agentów, mapy, skórki i sposoby rywalizacji. Nic więcej nie zdradzimy, ale na pewno się pojawią. Ten rok będzie bardzo rozrywkowy – zapowiedziano przy okazji ogłoszenia. I chociaż na razie nie wiemy nic pewnego na temat nowości, to możemy sobie nieco poteoretyzować na bazie dostępnych od pewnego czasu przecieków.

Nowa mapa

Podczas trwania zamkniętej bety, czyli przez mniej więcej półtora miesiąca, byliśmy skazani rozbijać się po zaledwie trzech mapach. Nie czarujmy się – nie jest to zbyt duża liczba, pozwalająca na wiele kombinacji, więc przy dłuższych sesjach w grę potrafiła wkraść się swego rodzaju monotonia. Niemniej ten swoisty triumwirat ma dobiec końca tuż po premierze gry, bo właśnie wtedy do VALORANTA ma zostać dodana mapa czwarta. Właśnie, tuż po premierze, a nie jak przewidywali niektórzy jeszcze w trakcie beta-testów. A co w ogóle wiemy o nowej arenie? Ano np. tyle, że prawdopodobnie po raz pierwszy zobaczyliśmy ją... już marcu. A może nie do końca ją samą, a grafiki koncepcyjne powiązane bezpośrednio z włoskim polem bitwy.

Włoskim, a konkretniej mówiąc, ulokowanym w Wenecji, bo właśnie tam ma znaleźć się mapa o nazwie Ascent. Na ten moment prawdopodobnie znamy tylko jej układ, który umieściliśmy powyżej. Wynika z niego jasno, że ponownie otrzymamy arenę z dwoma bombsite'ami. Nie wiadomo natomiast, czy w nasze ręce wpadnie też jakaś nowa mechanika, bo każda obecna w grze mapa jakąś posiada – na Bind znajdziemy jednostronne teleporty, na Split linki służące do wspinania się, a na Haven trzy BS-y. Można więc podejrzewać, że i Ascent doda od siebie coś w tej materii. Na podstawie deweloperskich materiałów wideo można też wywnioskować, że valorantowa Wenecja, w przeciwieństwie do tej rzeczywistej, nie będzie umiejscowiona na wodzie, a... w powietrzu. Całość może mieć też związek z wyrwą, która powstała na niebie w obszarze treningowym.

Nowa postać

O wiele mniej wiadomo na temat nowej postaci. W ostatnich tygodniach w kodzie gry znaleziono informacje na temat kilku agentów będących w różnej fazie tworzenia, najbliżej premiery wydaje się jednak być Sabine. Ba, w produkcji znalazły się już nawet kwestie wypowiadane przez inne postacie skierowane właśnie do tajemniczej agentki. I to na dobrą sprawę z nich możemy czerpać jedyną obecnie wiedzę na jej temat. Wynika z nich, że Sabine to ktoś na wzór "wampira", który "wysysa życie". To dość enigmatyczne stwierdzenia, które mogą oznaczać tak naprawdę wszystko. Bohaterka może np. odbierać punkty HP wrogom, by się uleczyć. A może niczym Sage leczy sojuszników, korzystając ze swoich mocy? Opcji jest dużo i nic nie jest pewne, ale dodanie kolejnego healera wydaje się dość prawdopodobne, tym bardziej że na ten moment jedynym jest właśnie wspomniana Sage.

Nowy tryb

Na ten moment gracze VALORANTA mają tak naprawdę tylko dwie możliwości zabawy – tryb rankingowy oraz casualowy. Oba polegają na tym samym, czyli na obronie/atakowaniu bombsite'ów oraz rozbrajaniu/podkładaniu Spike'ów. Do tego dochodzi jeszcze arena treningowa, ale to raczej mały dodatek, który w tej wyliczance nie ma znaczenia. Różnorodności w tym więc za grosz – tak jak i możliwości trenowania poruszania się po mapach czy też strzelania z różnych broni. To wszystko musimy wypracować sobie podczas klasycznych spotkań, co niekoniecznie musi przypaść do gustu naszym kolegom z zespołu, którzy oczekują wiedzy co najmniej 5-letniego weterana.

Jeszcze do niedawna wydawało się, że ratunkiem z tej sytuacji może być deathmatch, którego pojawienie się mogą sugerować zapisy w kodzie gry oraz słowa m.in. Salvatore „Volcano” Garozzo, jdnego z twórców. – Zespół chciałby mieć tryb rozgrzewki/deathmatch, który służyłby do rozgrzewania się, trenowania oraz przyzwyczajania się do mechaniki poszczególnych broni. Nie wiem jednak, kiedy mógłby on być dostępny. Prawdopodobnie nie w czasie premiery, ale nie mam pewności. Dziś jednak związany z ESPN Tyler "FionnOnFire" Erzberger przyznał, że nadchodzącym trybem nie będzie DM. Wiele wskazuje więc, że nowy model rozgrywki nosić będzie nazwę Spike Rush – skupiać się ma on stricte na podkładaniu ładunków. Mecze mają być krótsze oraz szybsze – w tym drugim mają pomóc poromieszczane na mapie bufy.


28 maja zamknięta beta VALORANTA oficjalnie dobiegnie końca. 2 czerwca natomiast odbędzie się pełnoprawna premiera gry Riotu, która podobnie jak League of Legends czy też Legends of Runeterra będzie w pełni darmowy, chociaż wyposażony w kosmetyczne mikropłatności.