Historia Counter-Strike’a nie ogranicza się tylko do wersji Global Offensive. Sięga ona o wiele bardziej zamierzchłych czasów, gdy szybki internet był tylko luksusem, a furorę wśród młodych ludzi robiły kafejki internetowe – w sumie daje nam to około dwudziestu lat, w których trakcie działo się wiele. I to tak wiele, że o wielu rzeczach możemy już zwyczajnie nie pamiętać i nie zdawać sobie sprawy, że gracz, którego, zdawałoby się nam, znamy, w przeszłości związany był z ekipą, z którą sami nigdy byśmy go nie powiązali. Wtedy pozostaje nam tylko zakrzyknąć „On tam grał?!”. I właśnie taką nazwę nosić będzie cykl, w którym przez kilka tygodni będziemy przypominać o wpisach w CV niektórych zawodników, których niekoniecznie musimy być świadomi.
Początek nowego trendu
Dziś G2 Esports kojarzy nam się raczej z francuską sceną. Co prawda w 2019 roku organizacja nieco urozmaiciła swój francuskojęzyczny skład, dokopując do niego dwóch zawodników z Bałkanów, ale nie zmienia to faktu, że G2 łączymy z Trójkolorowymi. A nie zawsze tak było – pierwsze miesiące obecności formacji Carlosa "ocelote'a" Rodrígueza na scenie CS:GO to przecież polska piątka, która jednak nie osiągnęła żadnych większych sukcesów i wytrzymała w ekipie znanej wówczas jako Gamers2 zaledwie pół roku. Potem przyszedł rebranding, a wraz z nim nowe rozdanie. Pod skrzydła ocelote'a trafili gracze Teamu Kinguin, którzy kilka miesięcy wcześniej zaskoczyli świat, docierając do czołowej ósemki Majora w Kolonii. – Ten zespół zaskarbił sobie szacunek wielu osób w branży, walcząc z barierą językową i wcześniejszymi błędnymi przekonaniami społeczności Counter-Strike'a. Gra ma przecież już 15 lat, a zdecydowana większość zespołów, które odnosiły sukcesy, pochodziły z tego samego kraju albo porozumiewały się tym samym językiem. Ci faceci rzucili wyzwanie tym przyzwyczajeniom. Mam nadzieję, że zapoczątkuje to pewien trend i pojawi się więcej międzynarodowych ekip światowej klasy – mówił wówczas Hiszpan.
Miało to miejsce 11 września 2015 roku. Jednakże już niespełna dwa tygodnie później w zespole doszło do pierwszej zmiany. Zmiany, która nie była spowodowana wynikami, tylko pieniędzmi. G2 otrzymało bowiem ofertę z gatunku tych nie do odrzucenia, zaś jej obiektem był Adil "ScreaM" Benrlitom. Znany ze swojego aima Belg wpadł bowiem w oko działaczom Titan, którzy chcieli, by po rocznej przerwie ponownie przywdział barwy ich formacji. W tym celu mieli według nieoficjalnych doniesień zaproponować aż 150 tysięcy euro za wykupienie jego kontraktu, co na tamte czasy było sumą wręcz niewyobrażalną w esporcie. Czy faktycznie takie pieniądze wylądowały na stole, tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że 23 września ScreaM opuścił organizację, z którą wystąpił w sumie tylko na jednym lanie – DreamHack Open London 2015, z którym on i jego koledzy pożegnali się już po fazie grupowej. Rozpoczęły się więc poszukiwania następcy, a w międzyczasie zespół jako zmiennicy wspierali Robin "flusha" Rönnquist i Simon "twist" Eliasson. W tamtym okresie pojawiły się też doniesienia o rychłym rozpadzie ekipy, której trzech członków, Mikail "Maikelele" Bill, Dennis "dennis" Edman oraz Håvard "rain" Nygaard, miałoby kontynuować swoją karierę w Ninjas in Pyjamas.
Burzliwe to więc były początki, ale ostatecznie do żadnego rozpadu nie doszło. Zamiast tego zawodnicy G2 zwrócili uwagę na 21-letniego Norwega. Joakim "jkaem" Myrbostad, bo o nim tu mowa, miał wówczas w swoim CV występ na Majorze, ESL One Katowice 2015, na który pojechał jeszcze z LGB eSports. W zespole tym Myrbostad grał zresztą razem z rainem i Maikelele, nic więc dziwnego, że obaj skandynawscy gracze, którzy na gwałt potrzebowali piątego, skontaktowali się z dobrze sobie znanym strzelcem. Ten był już wtedy związany z Copenhagen Wolves, do którego trafił półtora miesiąca wcześniej, a którego zawodnikiem był też wspomniany wcześniej twist. Co ciekawe, Myrbostad miał już okazję stanąć naprzeciwko swoich przyszłych klubowych kolegów przy okazji wspomnianego wcześniej DreamHacka w Londynie i to właśnie jego ekipa przyczyniła się do tego, że G2 odpadło już w fazie grupowej. Cała sprawa potoczyła się więc błyskawicznie, bo zaledwie tydzień po tym, jak Benrlitom opuścił drużynę na rzecz Titan, barwy organizacji zaczął przywdziewać jkaem, dla którego była to pierwsza w karierze okazja, by spróbować swoich sił w międzynarodowym składzie.
Składzie, który prezentował się wówczas następująco:
- Dennis "dennis" Edman
- Håvard "rain" Nygaard
- Ricardo "fox" Pacheco
- Mikail "Maikelele" Bill
- Joakim "jkaem" Myrbostad
Misja: Major!
– jkaem i ScreaM to dwaj zupełnie odmienni gracze. jkaem lubi grać agresywnie, ale nie wychodzi tylko po headshoty tak, jak robi albo robił to ScreaM. Grałem z nim na początku CS:GO i bardzo go lubię – zachwalał nowy nabytek Nygaard. – Jestem szczęśliwy i dumny z faktu, że zostałem częścią G2.Kinguin. Dla mnie to jak sen, który się ziścił. Uważam, że w tym składzie możemy osiągnąć naprawdę duże rzeczy. Chciałbym też podziękować Copenhagen Wolves i zawodnikom za wspólnie spędzony tam świetny czas – z kolei tymi słowami pożegnał starych kolegów i powitał nowych sam jkaem. Czasu na czułości nie było jednak zbyt dużo, bo przecież w momencie ogłoszenia transferu pozostał tylko miesiąc do Majora w Rumunii. Majora, podczas którego cel był oczywisty – poprawić i tak świetny wynik z Kolonii. Pierwszym sprawdzianem dla drużyny i jej nowego nabytku miało być rozpoczęte jeszcze w sierpniu CEVO Season 8 Round Robin, które w pewnym sensie okazało się rozczarowaniem. Co prawda jkaem i spółka wygrali pięć dwumeczów, ale kolejne cztery zremisowali, przez co finalnie rzutem na taśmę ominęły ich finały w Columbus. Trudno jednak było w całości zrzucać tutaj jakąkolwiek winę na Norwega, zwłaszcza że wziął on udział w zaledwie trzech z jedenastu rozegranych kolejek.
Tak czy inaczej, zespół nie miał zbyt wielu okazji, by zaprezentować się w oficjalnych spotkaniach, toteż czekające go w Klużu-Napoce wyzwanie i związane z nią możliwości były dużą niewiadomą. Wreszcie więc nadszedł październik i DreamHack Open Cluj-Napoca 2015 rozpoczął się. Dla G2 rozpoczął się zresztą z przytupem, bo skład gładko rozprawił się z mousesports, potem jednak nie miał większych szans w starciu z Teamem SoloMid. Swoją cegiełkę do porażki z Duńczykami dołożył też sam jkaem, który z zaledwie siedmioma fragami na koncie był zdecydowanie najsłabszym zawodnikiem na serwerze. Norweski gracz nie powiedział jednak ostatniego słowa – podczas kolejnej potyczki z mouz niemal w pojedynkę wrzucił swoją drużynę do play-offów, zgarniając podczas meczu BO3 aż 74 eliminacje. Z jeszcze lepszej strony Myrbostad pokazał się podczas ćwierćfinałowej potyczki z Polakami z Virtus.pro. Oba składy stoczyły wówczas dwa zacięte starcia, a o ich losie przesądziła dogrywka na Trainie. Dogrywka wygrana w dużej mierze właśnie dzięki jkaemowi. – Nie wiem, co powiedzieć. Nie potrafię tego opisać. To coś niesamowitego – mówił krótko po zakończeniu starcia z Virtusami 21-latek, który otrzymał tytuł MVP całego spotkania.
W półfinale jego formacja natrafiła na potężny Team EnVyUs, którego Norweg się nieco obawiał. I słusznie, bo chociaż on i jego koledzy byli o krok od sprawienia sensacji i awansu do wielkiego finału, to na drugiej mapie przegrali po dogrywce, by potem na mapie trzeciej nie podjąć już rękawicy i odpaść, kończąc rywalizację na miejscach 3-4., co było oczywiście progresem w stosunku do 5-8. z Kolonii, ale jednocześnie pozostawiło pewien niedosyt. Co gorsza, krótko po powrocie z Rumunii skład opuścił Dennis "dennis" Edman, który nie mógł odrzucić oferty Fnatic. W jego miejsce G2 zatrudniło Philipa "aizy'ego" Aistrupa, który mimo młodego wieku posiadał już pewne doświadczenie i okazał się odpowiednim następcą. Przy jego pomocy ekipa dotarła na podium Intel Extreme Masters San Jose – chociaż w tym przypadku ponownie wypadałoby najbardziej pochwalić jkaema, który w ogromnym stopniu przyczynił się do zwycięstwa nad Counter Logic Gaming, a potem robił wszystko, by jego skład pokonał mocarny TSM. Niestety koledzy nie przyszli mu w sukurs, przez co mecz ten zakończył się porażką 1:2. Z drugiej strony podczas eliminacji do ELEAGUE Road to Vegas to pozostali gracze musieli nadrabiać to, co kompletnie Myrbostadowi nie wychodziło.
Pora iść dalej
Mało kto wówczas spodziewał się chyba, że przygoda Norwego z G2 Esports potrwa zaledwie cztery miesiące. Bynajmniej nie chodzi jednak o to, że został on wyrzucony z drużyny – wręcz przeciwnie. On i jego partnerzy prezentowali się bardzo obiecująco i to obiecująco na tyle, że zainteresowanie ich usługami wyraził znany dotychczas głównie fanom sceny Call of Duty FaZe Clan, który zamierzał postawić pierwszy krok w Counter-Strike'u. W tym celu w styczniu 2016 roku wykupił za nieujawnioną kwotę kontrakty wszystkich zawodników, ale nie nacieszył się stabilizacją zbyt długo, bo już w kwietniu doszło do pierwszej roszady kadrowej. A potem do dwóch kolejnych – ostatnia z nich dosięgła jkaema, który w składzie utrzymał się do listopada, lądując wówczas na ławce rezerwowych. Miesiąc później jego przygoda z drużyną definitywnie dobiegła końca.
Ostatecznie jednak, chociaż krótki, pobyt w G2 i osiągnięte w jego trakcie sukcesy miały dla norweskiego strzelca szczególne znaczenie, o czym powiedział kilka lat później w jednym z wywiadów. – Najbardziej w pamięci zapadły mi dwa osiągnięcia. Pierwszym jest awans na naszego pierwszego Majora wraz z LGB na początku 2015 roku. Niewielu się tego spodziewało. Byliśmy zupełnie nowym zespołem, który nie miał zbyt dużo doświadczenia. Innym sukces to trzecie miejsce z G2 podczas Dreamhack Cluj-Napoca w Rumunii w 2015 roku. Przede wszystkim dlatego, że rozgrywałem wtedy świetny turniej, ale też wynik ten wiele dla mnie znaczył – wyjawił zawodnik, który niespodziewanie nie zrobił potem wielkiej kariery w Europie. Zamiast tego postanowił poszukać szczęścia za oceanem.
W barwach G2 Esports jkaem osiągnął następujące sukcesy:
- 3-4. miejsce podczas DreamHack Open Cluj-Napoca 2015
- 3-4. miejsce podczasIntel Extreme Masters San Jose 2015