Przy tworzeniu VALORANTA Riot Games bardzo dużo (zdaniem niektórych, aż za dużo) czerpało z Counter-Strike'a, ale do tego wszystkiego dodało też szczyptę Overwatcha. Tą byli oczywiście bohaterowie, czy też w tym wypadku agenci, których umiejętności urozmaicały rozgrywkę.
Nic więc dziwnego, że już od czasu bety społeczność zaczęła zastanawiać się, czy w grze pojawi się kiedyś obecne np. w League of Legends banowanie postaci. Temat ten wracał jak bumerang i teraz ponownie stał się obiektem dyskusji, do której włączyli się też sami twórcy. Jeden z projektantów VALORANTA, Nicholas Wu Smith, został podczas streamu na platformie Twitch zapytany, w którym momencie opcja wybierania i wykluczania agentów może zostać dodana. – Myślę, że w momencie, gdy będziemy zbliżać się do 30 bohaterów. Przy obecnym tempie ich dodawania może nam to zająć kolejne trzy czy cztery lata nim zaczniemy to rozważać. Wiele zależeć będzie też od tego, czy wprowadzenie banowania nie wpłynie na poziom rozgrywki, którą obserwujemy – przyznał wprost Amerykanin.
Jest to poniekąd podtrzymanie zdania, którym już w listopadzie ubiegłego roku podzielił się inny z pracowników Riotu, Joe "Ziegler" Ziegler. Reżyser produkcji stwierdził wówczas: – Tak naprawdę zależy to od tego, jak wiele doda to samej grze, a jak wiele jej odbierze. W podobnym tonie wypowiadał się również starszy projektant, Trevor Romleski. – Jesteśmy przekonani, że drużyny będą mieć określone ustawienia oraz strategie, które będą wymagać konkretnych agentów. Banowanie agentów zniszczyłoby to wszystko, a my nie chcemy zniechęcać drużyn do treningów – zapewniał wieloletni pracownik firmy, który maczał palce również w LoL-u.
Przypomnijmy, że podczas premiery VALORTANTA, która miała miejsce w czerwcu 2020 roku, otrzymaliśmy do dyspozycji dziesięciu bohaterów. W trakcie kolejnych miesięcy dodawani byli jednak kolejni, w efekcie czego dziś liczba agentów wynosi piętnaście.