Ha, myśleliście, że Valve nigdy nie zmięknie? Naiwniacy! Nie no, my też tak myśleliśmy. Mało kto chyba spodziewał się, że po tylu latach pozostawania głuchym na prośby i groźby amerykański deweloper uzna w końcu, że traktowanie ludzi, którzy cheatowali jako dzieciaki na MM-ach, na równi z tymi oszukującymi na poziomie zawodowym, jest trochę nie halo.
Ale w końcu nadszedł ten dzień, 15 kwietnia. Wówczas naszym oczom ukazał się komunikat o treści równie zaskakującej, jak pora jego publikacji (było już ok. siódmej wieczorem): – Do dziś gracze nie mogli brać udziału w wydarzeniach sponsorowanych przez Valve, jeśli kiedykolwiek otrzymali VAC bana w CS:GO. Te wytyczne nie były aktualizowane, ponieważ gra była nowa, a wszystkie VAC bany w CS:GO były stosunkowo niedawne. Jednak teraz VAC bany mogą mieć już ponad 8 lat i dlatego zmieniamy podejście. Od teraz VAC ban będzie dyskwalifikował gracza z wydarzenia tylko wtedy, gdy został otrzymany mniej niż 5 lat wcześniej lub gdy został otrzymany w dowolnym momencie po jego pierwszym udziale w wydarzeniu sponsorowanym przez Valve (np. po udziale w kwalifikacjach do wydarzenia RMR). [...] Nadal istnieją inne powody, dla których gracz nie może brać udziału w wydarzeniach sponsorowanych przez Valve.
Powiedzieć, że był to szok, to tak, jakby nic nie powiedzieć. Valve przez lata uparcie tworzyło wizerunek molocha, który w poważaniu ma opinie innych, niezależnie od tego, czy mówimy tutaj o zwykłych fanach, czy też np. o profesjonalnych graczach. Molocha kierującego się tylko swoją własną i czasami tylko sobie samemu znaną logiką. Stąd też wzięły się na przestrzeni lat różne dyskusyjne decyzje, jak dożywotnie bany dla wszystkich zawodników iBUYPOWER czy też stopniowe marginalizowanie roli trenera aż do momentu, gdy całkowicie wykluczono szkoleniowców z udziału we współorganizowanych przez Gabe'a Newella i spółkę turniejach. Lista rzeczy, które społeczność możne zarzucić twórcom Steama, jest naprawdę długa i dnia by nie starczyło, by omówić każdą z nich, fakty są jednak takie, że Valve zawsze robiło po swojemu.
I prawdopodobnie nadal tak jest. To znaczy, nie wydaje mi się, by ta ogromna (chociaż być może dla niektórych niepozorna) zmiana polityki ze strony amerykańskiej korporacji była następstwem setek otrzymywanych wiadomości. Prawdopodobnie jest to zwykły pragmatyzm, bo każda historia gracza ukaranego za przewinienie, którego dopuścił się w momencie, gdy bez schylania się mógł wejść pod stół, to kamyczek do ogródka CS:GO. A przecież dziś CS ma konkurencję w osobie VALORANTA, co oczywiście niektórym może wydawać się śmieszne, ale fakty są takie, że w trakcie niespełna roku swojego istnienia tytuł Riot Games może nie tyle pozbawił Counter-Strike'a tronu, co delikatnie go podkopał, zwłaszcza w Ameryce Północnej. I to w połączeniu z innymi czynnikami, takimi jak ogólny kryzys, pandemia, odpływ profesjonalnych zawodników dało nam prawdopodobnie efekt taki, jaki otrzymaliśmy.
Jest to oczywiście świetna wiadomość, bo dzięki zmianie w przepisach i ich załagodzeniu tak utalentowani strzelcy, jak Elias "Jamppi" Olkkonen, Erik "ztr" Gustafsson czy też Vinicius "v$m" Moreira ponownie znaleźli się w grze. Ba, rezolucja Valve dosięgła nawet Patryka "paTiTka" Fabrowskiego, którego CS-owa kariera stopniowo rozpadała się na naszych oczach, gdy stało się jasne, że Polak z VAC banem na żadną poważniejszą ofertę liczyć nie może. Tutaj pojawia się jednak "problem", bo niektórzy zniechęceni opieszałością twórców już jakiś czas temu przerzucili się na VALORANTA właśnie, by tam szukać możliwości spełnienia esportowego snu. W takiej sytuacji jest m.in. paTiTek, jest w niej też Jamppi – obaj mają też obecnie ważne kontrakty odpowiednio z G2 Esports oraz Teamem Liquid i raczej nie zanosi się na to, by zmiana regulaminu Majorów skłoniła ich do rychłego powrotu. A może... Może jednak? Wydaje się, że czeka nas naprawdę ciekawy okres, w którego trakcie niektórzy będą musieli odpowiedzieć sobie w głowie na kilka pytań.
Czy ludzie tacy, jak Fabrowski, Olkkonen i im podobni zasługują na drugą szansę? Jak najbardziej i też cieszę się, że w końcu mogę opisać decyzję twórców CS:GO przymiotnikami mającymi pozytywne znaczenie, zamiast ponownie korzystać z pytań "dlaczego?", "po co?", "jaki w tym sens?" itp. Bo sens jak najbardziej jest, i jest też w tym ruch w dobrą stronę. Tym bardziej że Valve nie postawiło na całkowicie czystą kartę, a po prostu załagodziło podejście do tych, których błędy faktycznie możemy określić mianem błędów młodości. Ci, którzy już weszli na ścieżkę zawodowstwa i dopiero potem wpadli na niezwykle inteligentny pomysł cheatowania... Cóż, oni kontynuują odsiadkę. Także panie KQLY, to pana "I'm back" było jednak trochę zbyt przedwczesne.