Kilka lat temu w esporcie pojawił się nowy trend. Kluby sportowe zaczęły interesować się ciągle rozwijającą się branżą i decydowały się spróbować swoich sił w sportach elektronicznych. Niektóre z nich, głównie w Ameryce Północnej, zaczęły inwestować, przejmować czy też stwarzać pewne organizacje (przykładem może być Golden Guardians, które podlega pod Golden State Warriors). W Europie kierunek był nieco inny. Kluby zaczęły otwierać esportowe sekcje.

Stworzyło je chociażby Paris Saint-Germain F.C. czy też FC Schalke 04. Wiele oczekiwano od zespołu z Parku Książąt, który do League of Legends wszedł z hukiem – od razu jako Head of Esports zatrudnił legendę w postaci Bory "YellOwStaRa" Kima. Nie pociągnął on jednak za długo, po roku rozpadając się i kończąc samodzielną działalność. Za to niemiecka drużyna bez dwóch zdań na zawsze zapisze się w historii europejskiego LoL-a.

Gorzki koniec przygody

W niedzielę zawodnicy kolektywu z Gelsenkirchen rozegrali ostatnie spotkanie organizacji w LoL European Championship. Pandemia koronawirusa była dotkliwa dla wielu branż i podmiotów. Jednym z nich jest właśnie Schalke, które, także z uwagi na spadek drużyny piłkarskiej do drugiej dywizji Bundesligi (pierwszy raz od 1988 roku), zmuszone było sprzedać miejsce w LEC w celu wykaraskania się z powstałych długów. Slot został zakupiony przez Team BDS za ponad 26 milionów euro. Tak więc żegnamy się z Królewsko-Niebieskimi. Formacją, która pomimo zerowej liczby trofeów i występów na mistrzostwach świata, dostarczyła nam masy emocji. Jak będziemy ją wspominać?

Rok 2016 i 2017: Złe dobrego początki

Historia S04 w LoL-u zaczęła się tak, jak się skończyła – bez fajerwerków. Klub zadebiutował w letnim splicie EU LCS w 2016 roku, w którym zajął ósme miejsce, a następnie przegrał w relegacjach. Falstart sprawił, że obawiano się podzielenia losów PSG i wątpiono w możliwości klubów sportowych w esporcie, oraz w to czy posiadają do niego odpowiednie zaplecze i strategię.

Aczkolwiek formacja z Zagłębia Ruhry powróciła wiosną 2018 roku na najwyższy szczebel rozgrywek, udowadniając, że nie poddaje się tak łatwo. Zatrudniła dosyć ciekawe i przetestowane w boju nazwiska, takie jak Oskar "Vander" Bogdan, Kiss "Vizicsacsi" Tamás czy Mitch "Boris" Voorspoels. Belg, który wcześniej był znany pod pseudonimem Krepo, po raz pierwszy spróbował swoich sił w sztabie szkoleniowym. Formacja zostawiła za to niezwykle uzdolnionego Eliasa "Upseta" Lippa, któremu wróżono karierę podobną do tej Martina "Rekklesa" Larssena, co się po części sprawdza. Niemiec jest dzisiaj ostoją Fnatic i statystycznie najlepszym graczem w LEC.

Rok 2018: Schalke o włos od Worlds

Na papierze skład kwalifikował się co najwyżej do środka stawki, co zresztą potwierdził na wiosnę, zajmując ósme miejsce. W League of Legends nieraz dochodzi do roszad na przestrzeni splitów, które w kluczowym w kontekście awansu na Worldsy latem mają pomóc osiągnąć lepsze wyniki. Kojarzycie jednak przypadek Misfits z tego sezonu, które nie dokonało żadnych zmian poza sztabem i nagle jest jednym z kandydatów do trofeum LEC? Bardzo możliwe, że wzorowało się ono na Schalke.

Królewsko-Niebiescy dokonali jednej rotacji – w lesie pojawił się kolejny weteran, Maurice "Amazing" Stückenschneider. Niemiec pasował jak ulał, bowiem z ekipy zamykającej stawkę stworzył on prawdziwego pretendenta do pucharu. Chociaż nie był on jedyną niemiecką złotą rączką, która w głównej mierze pomogła z tym sukcesem. Nie bez powodu młody Upset był przyrównywany do Rekklesa. Lipp osiągnął trzeci największy współczynnik KDA w lidze, a pierwszy w gronie strzelców. Jak na drugi split na takim poziomie w swojej karierze, trzeba przyznać, że spisał się "całkiem nieźle".

Sam Szwed, jeszcze wtedy reprezentant Fnatic, stanął na drodze Upseta i spółki po mistrzostwo, które po czteromapowym boju w 2018 roku padło łupem Fnatic. Wicemistrzostwo Europy to historycznie największe osiągnięcie Schalke w League of Legends, aczkolwiek nie napawało radością, bowiem zespół i tak był o włos od Worldsów. Gdyby ekipa Vandera weszła na wiosnę do play-offów (a brakowało jej jednej wygranej do dogrywki z Teamem ROCCAT i H2k-Gaming), to zyskałaby co najmniej 10 Championship Points. Te w połączeniu z sumą 90 punktów zyskanych latem dałyby okrągłe 100 oczek, które pozwoliłyby Schalke polecieć do Korei Południowej na Worldsy kosztem Teamu Vitality. Oczywiście pozostała jeszcze opcja finałów regionalnych, ale nie sposób było w nich zatrzymać rozpędzone G2 Esports, które było w takim gazie, że doszło aż do półfinału mistrzostw świata, gdzie uległo mistrzom świata.

Rok 2019: Kolejne podium, ponowny brak biletu na MŚ

Rok 2019 pod wieloma względami przypominał poprzedni. Dokonano parę wzmocnień, pozyskując solidnego toplanera, kolejnego utalentowanego młodzika w postaci Felixa "Abbedagge" Brauna i doświadczonego wspierającego. Historia lubi się jednak powtarzać, więc po zaliczeniu miernej wiosny przyszedł czas na lato, w którym Schalke ponownie stanęło na podium Starego Kontynentu. Na całe szczęście w finałach regionalnych pojawiła się opcja otrzymania dwóch biletów na Worldsy, a w samych zmaganiach zabrakło G2. Nie zmieniło to faktu, że Królewsko-Niebieskim brakowało szczęścia i, co ważniejsze, umiejętności w kluczowej serii, wszak ci polegli ze Splyce wynikiem 0:3.

Rok 2020: Najwspanialszy bieg w historii LoL-a?

Do trzech razy sztuka? Na pewno z takimi nadziejami trzeci sezon z rzędu na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozpoczynali włodarze S04. Na mistrzostwach świata poprzednimi latami pojawiali się już reprezentanci Europy, którzy aspirowali do przełamania hegemonii G2 i Fnatic. W końcu musiała przyjść pora na Schalke, które, patrząc na rezultaty z poprzednich dwóch sezonów, było przecież taką ekipą. Z początku formacja jednak przyjęła cios, tracąc Upseta. Do rozgrywek powracał za to Konstantinos-Napoleonem "FORG1VENEM" Tzortziou, który zakończył służbę wojskową i pragnął ponownie zagościć w świecie LoL-a. I zagościł, ale jego angaż można nazwać co najwyżej epizodyczną rolą (i dobrze, bo i poziomem, i zachowaniem odstawał od reszty).

Wiosna była dla Schalke po prostu wiosną. Patrząc na wymienione w poprzednich akapitach rezultaty drużyny podczas pierwszych splitów w roku, zapewne załapaliście już trend. Według niego to podczas letniej rundy miała przyjść najwyższa forma, ale przez jej pierwszą połowę można było odnieść wrażenie, że ktoś z LEC pomieszał w scenariuszu. Wynik 1-10 na trzy kolejki przed zwieńczeniem fazy zasadniczej przypominał bardziej koszmar, niż spełnienie marzeń o Worldsach.

Rezultat ten nie był wynikiem ogromnego pecha, mecze nie były też w żadnym stopniu ustawione. Niemiecki klub grał po prostu paździerz i zasługiwał na miano króla dna tabeli. Naukowcy do dziś nie wiedzą, na co wpadł Dylan Falco z resztą sztabu szkoleniowego po piątym tygodniu rozgrywek, co nie zmienia faktu, że było to genialne. Zespół zaczął wygrywać z każdym, a pierwszą jego ofiarą byli Samuraje. Następnie padli prawie wszyscy, a esportowy Twitter, Reddit i inne media żyły dwoma sentencjami: "miracle run" i "God Gilius".

Ta historia była zbyt piękna, żeby się spełnić. Kolektyw poległ na ostatniej prostej i swój sezon zakończył ponownie na play-offach LEC.

Rok 2021: Życie w cieniu nieuchronnej sprzedaży

Schalke zdecydowało się złamać dotychczasowy schemat i tym razem zaprezentowało się nieźle podczas wiosny w LEC, kończąc ją tuż za podium. Niestety wraz z przełamaniem trendu przyszły także pierwsze pogłoski o problemach finansowych i pierwsze próby szukania ratunku. Jedną z nich była sprzedaż Felixa "Abbedagge" Brauna do 100 Thieves za około milion euro. To był jednak początek równi pochyłej. Następnie przyszedł czas na dziwne roszady w składzie i coraz to słabszą formę, co finalnie dało dziesiątą lokatę na zakończenie summer splitu w 2021 roku.

Na początku tekstu zapytałem "jak zapamiętamy Schalke w League of Legends?". W pierwszej kolejności wspominany będzie zeszłoroczny miracle run. Temat był poruszany przez wszystkich – fanów, zawodników, drużyny, a nawet zespół produkcyjny LEC.

Nie zrozumcie mnie źle, miracle run był i pozostanie czymś fenomenalnym. Zwłaszcza w dobie pandemii COVID-19 i kulejącego świata dawał on niezwykłą radość i emocje. W tym wszystkim jednak warto pamiętać, że klub z Gelsenkirchen był czymś więcej niż tylko autorem jednego z największych comebacków (jak nie największego) w historii League of Legends. Można zaryzykować stwierdzenia, że to pierwsza drużyna sportowa, która weszła w esport i zrobiła to z głową (i nie poddała się po pierwszych błędach i porażkach). To klub, który uformował jednych z najlepszych dziś graczy ze Starego Kontynentu, takich jak Upset, Abbedagge czy Odoamne. Jednocześnie to klub, który trzykrotnie był dosłownie o krok od Worldsów – więcej, niż którakolwiek organizacja z EU LCS/LEC. Finalnie to jednak zwycięzcy piszą historię, dlatego też nie mówi się o tym za często.

CZYTAJ TEŻ:
Polacy, Rekkles i dwie niespodzianki. Najlepsza piątka… piątek tygodnia LEC

Klub ten stworzył historie, rywalizacje, graczy, memy, których na próżno szukać nie tylko na naszym własnym, europejskim podwórku, a w całym globalnym League of Legends. I za to mu dziękujemy, nisko się kłaniamy i żegnamy, aczkolwiek mamy nadzieje, że nie na zawsze, a jedynie na jakiś czas.

Śledź autora na Twitterze – Mateusz Miter