Początkowo głównym snajperem w HONORIS był Daniel "STOMP" Płomiński. Po nim AWP przejął Łukasz "azizz" Kałkowski. Jednakże od lipca tego roku rolę strzelca wyborowego w ekipie byłych mistrzów Polski sprawuje zaledwie 19-letni Sebastian "fr3nd" Kuśmierz i mimo młodego wieku szybko stał się istotnym elementem składu. Niedawne finały ESL Mistrzostw Polski w Katowicach były więc idealną okazją, by nieco więcej dowiedzieć się na temat zawodnika uważanego obecnie za jeden z największych talentów na rodzimym podwórku. Porozmawialiśmy więc m.in. o nieudanych testach w Illuminar Gaming, przy których okazji po raz pierwszy zrobiło się o nim głośniej. Poruszyliśmy również temat przenosiny do Wisły All iN! Games Kraków, do których ostatecznie nie doszło. A przy okazji nie zabrakło również kwestii HONORIS i relacji panujących w tak rozwarstwionym wiekowo zespole. Zapraszamy do lektury!


Maciej Petryszyn: Naszą rozmowę chciałbym zacząć od twoich początków, chociaż nadal jesteś młodym człowiekiem. Ile jednak miałeś lat, gdy zacząłeś grać w CS-a?

Sebastian "fr3nd" Kuśmierz: To był chyba 2015 rok. Koniec 2015, gdy z trzema-czterema kolegami zaczęliśmy wspólnie grać w CS-a, ale bardziej dla zabawy. Dopiero po roku-dwóch, czyli tak w okolicach 2017 roku, zacząłem grać bardziej na poważnie i widziałem w tym jakiś potencjał.

Sama gra siadła ci od samego początku?

Najpierw chodziło po prostu o to, by móc wspólnie pograć w coś z kumplami. Szczerze mówiąc, w tamtym okresie więcej grałem w LoL-a niż w CS-a. Ale, jak mówię, w 2017 roku to CS przeszedł na pierwszy plan.

A w LoL-a jak ci szło?

To też było raczej tylko dla zabawy. Wtedy byłem też dużo młodszy, bo miałem chyba 14 lat.

Ale poza tym, że grałeś w CS-a, to interesowałeś się też sceną esportową?

Ogólnie tak, chociaż raczej nie jakoś bardzo. Raczej obstawiałem niektóre mecze np. na CSGO Lounge, bardziej for fun. Nie śledziłem jej z myślą, że “za rok będę grać tu i tu, z tym i tym”. Miałem wtedy silvera, może golda i grałem w CS-a tylko dla przyjemności.

Czyli nie byłeś jedną z tych osób, które weszły do CS-a na fali tego, że Virtusi w 2014 roku wygrali w Katowicach?

Wydaje mi się, że nie. Gdy wchodziłem do gry, to oczywiście poznałem cały ten świat, ale to nie stało się w 2014 roku. To było już w 2015, czyli chwilę po tym, jak VP wygrało.

Twoje początki poważniejszej gry – jak to wyglądało?

To ciekawa historia, w moim pierwszym zespole grałem z bnoxem. To było fajne doświadczenie, bo długo grałem w piłkę nożną i ogólnie gra zespołowa nie była mi obca. Tak więc spodobało mi się, bo w CS-ie odnalazłem to, co znałem z piłki nożnej, czyli rywalizację z innymi. Zacząłem więc grać coraz poważniej i ludzie powtarzali mi, że jestem dobry.

Jak się w ogóle znaleźliście? Na jakimś forum, grupie?

Była kiedyś taka grupa, na której szukało się zawodników, chociaż dziś chyba już się tego nie używa. My znaleźliśmy się na stronie allplay – ja, bnox i jeszcze trzech innych zawodników. W sumie na początku z bnoxem było bardzo ciężko, bo z tego, co kojarzę, to chyba nie przypadliśmy sobie do gustu. Ale później się to zmieniło i aż do dziś jesteśmy dobrymi kolegami.

Te osoby, które grały poza tobą i bnoxem – one też potem gdzieś się pokazały, czy nie poszło im tak dobrze, jak wam?

Nie, spośród tamtych osób nikt już chyba nie gra, wszyscy odeszli. Ale w sumie my dwaj byliśmy wtedy najmłodsi. Ja miałem szesnaście lat, bnox był dwa lata starszy ode mnie, a pozostali mieli po 20-21 lat. A graliśmy razem rok, coś koło tego. Tak więc przyszedł moment, gdy oni wszyscy musieli rzucić CS-a na rzecz pracy itd. A my dwaj mieliśmy jeszcze trochę czasu, by móc się rozwijać i próbować dalej.

Dużo czasu minęło, nim stwierdziłeś, że kariera esportowca to faktycznie to, czym chciałbyś się zajmować? Chodzi mi o moment, że miałeś pewność, iż może to rozwinąć się w coś więcej.

Szczerze mówiąc to tak, sporo czasu, bo po tym okresie, gdy grałem z bnoxem, miałem przerwę. Pojawiły się pewne myśli i nie byłem pewny, czy nadal chcę grać w CS-a, czy też wolę zająć się czymś innym. Ale wtedy pojawił się kolejny zespół, a potem dołączyliśmy do mojej pierwszej organizacji, z którą byłem na pierwszym mniejszym lanie. Wtedy grałem już od jakiegoś czasu z Prismem i Riczim, a ponadto przewinął się też NATSU.

W każdym razie wchodziliśmy już na poziom, na którym byliśmy w stanie zawalczyć z tymi facetami, którzy teoretycznie byli od nas lepsi. Pamiętam, że podczas eliminacji, chyba do IEM-a, zagraliśmy bardzo dobrze i byliśmy blisko tego, by wyeliminować zespół, w którym grali ScreaM i kioShiMa. Po tym zaczęliśmy myśleć, że może faktycznie uda nam się coś w tym składzie osiągnąć. Ale po tamtym meczu pograliśmy wspólnie jeszcze 3-4 miesiące, byliśmy na trzech mniejszych lanach od SUPER GAME i przygoda z tym zespołem się skończyła. Rozeszliśmy się. I zaczęła się kolejna przerwa, w której trakcie nie miałem żadnego zespołu. To trwało 6 czy 7 miesięcy.

Dość długo.

Wtedy też znowu zacząłem się zastanawiać nad tym, czy grać dalej. Co prawda nadal grałem w polskich ligach typu PPL itd., ale było blisko, bym dał sobie spokój. Ale na szczęście wtedy pojawiła się kolejna drużyna, w której był m.in. Ślepy, która gra teraz w SKILLSTARS, ogólnie było kilka osób stamtąd. Niemniej na sto procent zacząłem myśleć o esportowej karierze, gdy wzięto mnie na testy do Illuminar.

Właśnie, Illuminar. Wydaje mi się, że moment, w którym wzięto cię na testy, to była też pierwsza okazja, by ludzie szerzej o tobie usłyszeli.

Tak, tak było.

Jak w ogóle doszło do tego, że Illuminar się tobą zainteresowało?

Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Z tego, co gadałem z Adrianem (imd – przyp. red.) i innymi osobami, które się tym zajmowały, to w Illuminar obejrzeli dwa czy trzy moje demka, w których dobrze zagrałem przeciwko jakimś polskim zespołom. I tyle – spodobałem im się i wzięli mnie na testy.

Ale miałeś świadomość tego, w jakim momencie znajduje się wtedy Illuminar? Wówczas nie było tam kolorowo, były problemy i zarówno ty, jak i p1ter, z którym cię testowano, zostaliście rzuceni na głęboką wodę.

Ogólnie na testach w iHG było kilka osób, ale fakt, ja grałem z p1terem i nie poradziliśmy sobie najlepiej. Na pewno mogliśmy zagrać dużo lepiej, ale mieliśmy naprawdę mało doświadczenia. To był przeskok z ESEA Main do ESEA Premier w zaledwie kilka dni. Było naprawdę trudno i pojawiła się też ogromna presja. A dla nas to była pierwsza styczność z ludźmi, których do tej pory tylko się oglądało, takimi jak innocent czy mono. Więc tak, to było rzucenie na okropnie głęboką wodę, bo wcześniej nie miało się okazji nawet pogadać z takimi ludźmi, a tutaj wchodziło się na serwer i od razu padało “dobra, dawaj, gramy”.

Spaliłeś się?

Chyba trochę tak. Na pewno było to stresujące.

A bardziej doświadczeni koledzy z zespołu jak was przyjęli jako tych nowicjuszy?

Dobrze, naprawdę dobrze to wspominam. Na dobrą sprawę każdy nam tam pomagał. Naprawdę długo siedziałem z Adrianem i omawiałem demka czy coś w tym stylu. Podobnie innocent, mono czy reatz – każda z tych trzech osób była bardzo pomocna. Gdy miałem jakiś problem z komputerem, to mono potrafił chwilę ze mną posiedzieć i mi pomóc, poradzić, co muszę ogarnąć itd. Tak więc dobrze wspominam ten okres, chociaż skillowo na pewno nie byłem w tamtym momencie na poziomie, dzięki któremu mógłbym tam grać. Wydaje mi się, że potrzebowaliby oni naprawdę dużo czasu, by wyciągnąć ze mnie to, co faktycznie mogłem im dać.

Czyli to było za wcześniej na tak duży skok.

Wydaje mi się, że tak.

Jak w ogóle wyglądały wasze testy? I ile miały one trwać – był założony jakiś konkretny termin?

Z tego, co kojarzę, to nie. To bardziej wyglądało tak, że zaczynał się sezon ESEA MDL i Illuminar musiało rozegrać wszystkie mecze w dwa tygodnie. Dwa tygodnie i czternaście spotkań czy coś takiego. W efekcie graliśmy codziennie po jedno-dwa spotkania i tak przez jakieś półtora tygodnia. Wtedy też było wiadomo, że wszystko wyjaśni się do końca sezonu. To miał być ten okres testowy.

fot. Maciej Kołek / ishootesports.com

Sam musiałeś czuć, że z uwagi na to, jak ci szło, raczej nie zabawisz w zespole na dłużej.

O ile wiem, to tam było dużo opcji i sposobów, na jakie Illuminar chciało to rozwiązać. Ostatecznie postawiono na Snaxa, Vegiego i mouza – to właśnie oni wtedy we trzech doszli do zespołu. Ale z tego, co wiem, była też pewna szansa, że ja również bym tam został, gdyby ktoś inny nie został wtedy sprowadzony.

Ale miałeś zostać jako piąty czy szósty zawodnik?

Piąty albo szósty. Były prowadzone na ten temat jakieś rozmowy, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Gdy żegnałeś się z Illuminar, to powiedziano ci np. że nadal będziesz obserwowany czy coś takiego?

W sumie utrzymałem kontakt z imd. Rozmawialiśmy co jakiś czas i pomagał mi, gdy potrzebowałem np. coś z nim omówić. Niezależnie od tego, czy potrzebowałem pomocy w grze, czy poza nią, to Adrian mi pomagał. Zresztą, nawet jak wchodziłem na stream do innocenta czy też napisałem do niego, to było podobnie. Nieraz pisałem do Pawła w związku z mentalnymi kwestiami albo pytając go o opinię w jakiejś sprawie. Jakiś tam kontakt więc nam pozostał. Wydaje mi się też, że mimo wszystko faktycznie trochę mnie obserwowali, bo zdarzało się, że Adrian po jakimś meczu potrafił do mnie napisać, że fajnie zagrałem, że było zajebiście albo choćby zwykłe “powodzenia”.

Po tym, jak odbiłeś się od Illuminar, nie przyszedł znowu moment zwątpienia jeżeli chodzi o przyszłość twojej kariery?

Właśnie wtedy nie. Ta cała sytuacja to był taki czynnik zapalny, przez który zacząłem grać częściej i więcej. Od tamtego momentu nie miałem już żadnej dłuższej przerwy. Nawet w okresie, gdy nie miałem zespołu, to zdarzało mi się grać więcej niż kiedyś. A potem doszedłem do piątki z bnoxem i Grashogiem, z którą grałem przez kolejny rok. Razem przeszliśmy przez Gaminate, Pompę itd.

Najpierw jednak nazywaliście się BARTOSZE. Ludzie wtedy już nieco kojarzyli tę nazwę, bo jeszcze przed twoim przyjściem ekipa otarła się o awans do ESL Mistrzostw Polski.

W kolejnym sezonie udało nam się już awansować, chociaż wtedy już jako Team Gaminate. Czuliśmy, że gramy dobrze. Że to jest poziom, na którym możemy walczyć z tymi wszystkimi drużynami, urywać im mapy albo nawet wygrywać całe mecze. To był moment, gdy ja nabierałem doświadczenia, ogrywałem się na polskiej scenie, ale też np. w ESEA Advanced. I chyba na dobre mi to wszystko wyszło.

Mimo wszystko trochę czasu minęło, nim jako BARTOSZE znaleźliście organizację. Przecież Team Gaminate wziął was dopiero tuż przed mistrzostwami Polski.

Na dobrą sprawę to nie była nawet organizacja, a po prostu sponsor na okres mistrzostw Polski. Bo chyba kiedyś było wymagane, że w ESL MP każdy zespół musi mieć organizację, dlatego i my musieliśmy coś znaleźć. To jest zresztą ciekawa historia, bo wtedy w meczu o wejście do rozgrywek pokonaliśmy 2:0 HONORIS. I w efekcie HONORIS nie wystąpiło w tamtym sezonie.

Może już wtedy wpadłeś chłopakom w oko.

Może (śmiech).

Tak czy inaczej, w tamtym sezonie graliście jako Gaminate i byliście beniaminkiem. Ale mimo to udało wam się utrzymać i przy okazji awansować do play-offów.

To już był ten sezon, gdy w lidze grało dziesięć drużyn, a utrzymywało się osiem. I potem cała ta ósemka grała też w play-offach. Z kolei naszym celem było właśnie utrzymanie, tak więc sam awans nie był wcale zaskoczeniem. Były wtedy ekipy, które grały wyraźnie słabiej od nas.

Temat przenosin do Pompy pojawił się jeszcze w trakcie sezonu czy już po nim?

Wydaje mi się, że to wszystko działo się już po sezonie.

To była jedyna oferta, jaką dostaliście po tym sezonie spędzonym w Gaminate?

Nie, były chyba jeszcze dwie oferty z zagranicy. Odezwały się do nas wtedy dwie organizacje – jedną z nich było bodajże Wizards, a drugiej nie pamiętam. Ale ostatecznie wybraliśmy właśnie Pompę.

Co o tym przesądziło?

Szczerze to nie wiem, nie pamiętam. Ale prawdopodobnie była to po prostu najlepsza oferta spośród wszystkich, które dostaliśmy. Poza tym Pompa to jednak marka na polskiej scenie. Dawała ona dużą możliwość rozwoju własnych social mediów czy to z uwagi na osobę IsAmU, czy też sociali samej Pompy. To była taka rzecz, która bardzo pomagała mniej znanym zawodnikom rozwinąć się pod tym względem.

Ale wtedy straciliście już Ricziego, który przeszedł do AVEZ.

W momencie naszego transferu z Gaminate do Pompy i tak planowaliśmy dokonanie zmiany. Nie pamiętam już szczegółów i nie wiem, kto miał odejść, ale chcieliśmy coś zmienić, bo nie dogadywaliśmy się. W każdym razie, gdy Riczi poszedł do AVEZ, to dołączył do nas koyot, który już wcześniej grał m.in. w Pompie.

Był też w PACT, CLEANTmiksie.

No właśnie, więc wniósł on do naszego zespołu trochę doświadczenia, co było naprawdę spoko. I tak to jakoś szło. Wydaje mi się, że z każdym meczem, z każdym kolejnym miesiącem rozwijaliśmy się coraz bardziej.

Można jednak odnieść wrażenie, że transfer do Pompy to był też początek waszego końca. Przecież ten skład ostatecznie nie przetrwał i już po kilku miesiącach zaczęły się kolejne roszady.

Nie jestem pewny, czy “początek końca”. Po prostu skończyliśmy pewien etap i wiedzieliśmy, że ten moment kiedyś nastąpi. Każdy z nas musiał pójść do innej drużyny, by móc nabrać tam doświadczenia od graczy takich, jak TaZ czy NEO. Taki bnox poszedł do PACTU, gdzie mógł grać z lunAtikiem czy MINISEM. Każdy zawodnik potrzebuje przecież graczy bardziej doświadczonych od siebie, a my tak naprawdę nie mieliśmy nikogo takiego oprócz koyota, który przecież specjalnie dużo na polskiej scenie nie zawojował. Tak więc albo ktoś doświadczony musiał przyjść do nas, albo to my musieliśmy pójść do kogoś doświadczonego. I ostatecznie stanęło na tym drugim. To musiało się w końcu stać.

W tym schyłkowym okresie, zanim jeszcze trafiłeś do HONORIS, wiele mówiło się o tym, że możesz zastąpić hadesa w Wiśle. Ktoś faktycznie rozmawiał z tobą na ten temat?

Tak, był taki temat. To ogólnie była większa sprawa, bo pojawiły się i testy, i sama oferta. Ale wtedy przede wszystkim to organizacje, Pompa i Wisła, się ze sobą nie dogadały. I to właśnie to przesądziło o tym, że do niczego nie doszło.

Wtedy byłeś już gorącym towarem na rynku transferowym, bo chociaż sama Pompa nie miała wybitnych wyników, to ty prezentowałeś się bardzo dobrze.

I dlatego też oferta od Wisły nie była jedyną, jaką dostałem. Miałem też inne propozycje z Polski.

Kto poza Wisłą jeszcze się tobą interesował?

Kilka zespołów. Ale wolę nie mówić konkretnie.

Niemniej fakt, że ostatecznie trafiłeś właśnie do HONORIS, był decyzją twoją czy Pompy?

Nie, to była głównie moja decyzja.

A myślałeś wtedy o zagranicy?

Zagranica była trudnym tematem, chociaż miałem nawet jedną czy dwie oferty stamtąd. Niemniej to były jakieś mniejsze zespoły, więc raczej ich nie rozważałem, na razie chciałem zostać w Polsce. Tym bardziej że jako Pompa mieliśmy mało meczów rozegranych na HLTV i dlatego potrzebne były ESL MP czy PLE, by Polska w ogóle o mnie usłyszała. Dlatego też trudno, by poza krajem ktokolwiek konkretniejszy o mnie słyszał, skoro nie było mnie na HLTV. Ludzie z zagranicy mogli jedynie sprawdzać statystyki czy inne rzeczy z ESEA.

Co ostatecznie przekonało cię do HONORIS? Osoby TaZa i NEO?

Wydaje mi się, że głównie kwestia stabilności. W każdym polskim zespole co chwilę dochodzi do zmian, często nie ma się tam odpowiednio dużo czasu, by się rozegrać. A tutaj – weźmy np. skład z gRuChĄ czy azizzem, który grał razem około roku. Ale wiadomo, że takie persony, jak TaZ i NEO też zaważyły na takiej, a nie innej decyzji.

Zanim jeszcze cię podpisano, to odbyłeś z chłopakami jakieś rozmowy na temat tego, jak widzą twoją pozycję w zespole itd.?

Wcześniej stand-inowałem w HONORIS podczas dwóch meczów. I to wtedy chłopaki podjęli decyzję, że chcą mnie w drużynie. Potem było kilka rozmów, w których opowiadali mi, jak chcieliby, by to wszystko wyglądało. Ja z kolei opowiadałem im, jak chciałbym grać. No i się dogadaliśmy.

Od początku temat wyglądał w ten sposób, że ty i mouz idziecie w pakiecie?

Szczerze mówiąc, to wyszło dopiero po jakimś czasie. Początkowo rozmowy dotyczyły tylko mnie, ale później został we wszystko włączony również mouz.

Miałeś na to jakiś wpływ? To znaczy, proponowałeś chłopakom mouza?

Trochę miałem, ale nie był to też jakiś szczególnie duży wpływ. Bardziej taka mała propozycja, a potem chłopaki dalej działali już sami.

fot. ESL/Adam Łakomy

W tamtym czasie brałeś w ogóle pod uwagę pozostanie w Pompie? Pamiętam, że gdy zaczęły się te kolejne odejścia, to IsAmU początkowo zapewniał, że wasz skład zostanie odbudowany.

Było tak przez jakiś czas, ale to była krótka chwila. Potem zaczęły się rozstania, straciliśmy m.in. bnoxa itd. I tak odchodzili kolejni ludzie, aż na końcu w Pompie został tylko sam Grashog. Tak więc z każdym kolejnym odejściem moje pozostanie w Pompie było coraz mniej pewne. Co prawda po sprowadzeniu mouza ten zespół trochę odżył, ale to i tak była już raczej końcówka. Nawet jeżeli byśmy nie poodchodzili, to wydaje mi się, że zbyt długo byśmy w tym składzie nie pograli.

Jak wyglądały twoje pierwsze dni w HONORIS? Znowu, niczym wcześniej w Illuminar, czułeś się jak uczniak?

Nie, już nie. To była zupełnie inna sytuacja, bo już od jakiegoś czasu byłem na scenie, pojawiałem się też w innych zespołach na testach. Głównie na wszystkim zaważył fakt, że przez ostatni rok grałem z chłopakami z Pompy – Grashogiem, bnoxem i całą resztą. Mieliśmy razem dostęp do najlepszych pracc grup i mogliśmy trenować z najlepszymi zespołami na świecie. A wydaje mi się, że właśnie coś takiego jest dla gracza najważniejsze. Żeby mógł pograć z najlepszymi, bo później dzięki temu jest po prostu dużo mniejsza presja. Nawet gdy idzie się już na testy i widzi się tych wszystkich ludzi na serwerze, to nie ma się do nich takiego respektu. Bo wie się, że to też są tylko ludzie i można ich z powodzeniem pobić w grze.

Czyli teraz, mimo twojego młodego wieku, nie masz już żadnych kompleksów, nawet jeżeli gracz z bardziej utytułowanymi rywalami?

Nie. Wydaje mi się, że nie.

Nie da się jednak ukryć, że HONORIS ma problem ze znalezieniem trenera. Wcześniej był mSr, ale odszedł. Niedawno opuścił was też Nodsury. Jak to wygląda obecnie – dowodzi tylko stara gwardia, czy np. ty też starasz się udzielać?

Jeżeli chodzi o kwestię trenera, to faktycznie teraz go u nas nie ma. Ogólnie zresztą na polskiej scenie jest problem z trenerami. Nie ma zbyt dużej liczby szkoleniowców, a na dodatek większość z nich jest teraz i tak zajęta. A jeśli chodzi o taktyczne podejście podczas meczów, to wydaje mi się, że każdy z nas dokłada swoją cegiełkę do tego, żeby nasza gra jakoś wyglądała.

Tak więc w ramach przebudowy składu przyszliście ty i mouz. Ten zespół w obecnym kształcie ma jakiś termin, gdy docelowo ma wejść na swój najwyższy poziom?

Mamy zarówno większe, jak i mniejsze cele. Na pewno jednym z większych było wygranie ESL Mistrzostw Polski. Ale też Polskiej Ligi Esportowej, ogólnie tych polskich lig. Ale nie ma też żadnego konkretnego terminu. Nie ustaliliśmy sobie, że np. do 24 grudnia musimy wygrać to i tamto, bo jeżeli nie, to koniec.

Pewnie warto byłoby też w końcu zaistnieć na arenie międzynarodowej, bo tego brakuje zarówno tobie, jak i HONORIS.

Jak najbardziej.

Są w ogóle jacyś gracze, na których starasz się wzorować? Albo którym przyglądasz się ze szczególną uwagą?

Zawsze byłem fanem s1mple’a, jeszcze w czasach jego gry w HellRaisers, FlipSid3 itd. Zawsze uważnie przyglądałem się temu, jak gra i wydaje mi się, że to właśnie on był kimś, na kim w największym stopniu się wzorowałem.

Od początku swojej przygody z CS-em chwytałeś się snajperki?

Już w pierwszym zespole, w którym występowałem, grałem rolę snajpera. Powiedzmy, że nie byłem wtedy jeszcze typowym snajperem, ale naprawdę często grałem z AWP. I tak już zostało.

Jesteś w HONORIS od kilku miesięcy – to jednocześnie długo i niedługo. Masz jednak poczucie, że twoja gra w tym okresie zauważalnie się poprawiła chociażby z uwagi na fakt, z kim masz okazję występować?

Sądzę, że tak. Jest dużo rzeczy, które można poprawiać i to zarówno w grze, jak i poza nią. Uważam, że przede wszystkim w HONORIS poprawiłem rzeczy ze swojego życia właśnie poza grą i dzięki temu lepiej gram. Niemniej stricte w samej grze też jestem lepszy na każdej płaszczyźnie, np. jeżeli chodzi o komunikację. Chociaż aktualnie jestem trochę pod formą.

Warto pamiętać, że w czasach 1.6 Filip bywał snajperem i w CS:GO też zdarzało mu się grywać z AWP. Dawał ci jakieś porady albo starał się z czymś pomóc w tej kwestii?

Raczej nie. Wydaje mi się, że NEO po prostu wierzył we mnie i w to, że wiem, o co chodzi w temacie AWP.

Skoro już przy tym temacie jesteśmy, to jak twoje relacje ze starszyzną zespołu? W końcu, gdyby się uprzeć, to TaZ mógłby być nawet twoim ojcem...

No mógłby, mógłby (śmiech).

Tak więc mimo tej różnicy wieku jak wyglądają wasze stosunki?

Wydaje mi się, że jak najbardziej nasze relacje są kumpelskie. A do tego jest z nami mouz, który tłumaczy niektóre żarty (śmiech). Ale tak, wszyscy jesteśmy przede wszystkim kumplami, a nie pracownikami. Relacje między nami są zdrowe i to jest najważniejsze. Nie ma takiej sytuacji, że boimy się o czymś mówić.

Macie w zespole kilka poziomów wieku. Są ci najstarsi, czyli NEO i TaZ. Gdzieś pomiędzy jest mouz, a na końcu najmłodsi, Ty i reiko. Nie ma więc czegoś takiego, że najwięcej trzymasz się właśnie z Kamilem?

Nie, nie sądzę, by tak było. Tak jak mówiłem, w zespole nie ma chyba osoby, z którą miałbym najlepsze relacje. A jeżeli już miałbym kogoś wskazać, to pewnie byłby to mouz, chociaż nie jest to też nic głębokiego. Po prostu każdy z każdym się dogaduje i to jest w porządku.

A kwestia tego, że TaZ i NEO są jednocześnie i graczami, i właścicielami organizacji nie wpływa na funkcjonowanie drużyny?

Nie, chłopaki chyba odcięli się od prowadzenia organizacji i w pełni skupili się na grze. Zamiast tego mają osoby, które zajmują się stricte organizacją.

Mimo wszystko sądzisz, że dużo jest jeszcze w twojej grze do poprawy? Wiele dostrzegasz w niej mankamentów?

Zdecydowanie widzę, że jeszcze jest trochę do poprawy, ale z każdym kolejnym miesiącem jest lepiej. I nie chodzi nawet o jakieś błędy, chociaż pewnie też, ale bardziej o zbieranie doświadczenia na takich lanach, jak ten, na którym jesteśmy teraz albo na którym byliśmy w Chorzowie. Brakuje mi właśnie lanowego doświadczenia, gry na dużych turniejach o większą stawkę. Z presją, stresem i innymi takimi rzeczami. Po prostu muszę dalej pracować.

Ta lanowa presja – jak ona na ciebie działa?

Nie wydaje mi się, by była duża. To znaczy, nie czuję, bym się stresował, chociaż mogłoby się to być może zmienić, gdyby na trybunach byli kibice. Trudno mi powiedzieć, bo chociaż nie stresuję się zbytnio, to np. jednej rundy z wczoraj w ogóle nie pamiętam (śmiech). Taka ciekawostka.

Nie było w tobie obawy, że możesz być jednym z tych online’erów, którzy w necie niszczą przeciwników, a jak przychodzi co do czego na lanie, to są zupełnie innymi zawodnikami?

Nie. Ostatnie sezonu w ESL MP i PLE pokazały mi, że chociaż jest chwila stresu na samym początku, tuż po wejściu w nowe środowisko, na nowe terytorium to po pierwszym, drugim, trzecim meczu wszystko ze mnie schodzi. I potem z każdym kolejnym spotkaniem jest już totalny luzik.

Od dawna panuje pogląd, że w Polsce mamy problem z prowadzącymi. Można jednak odnieść wrażenie, że odwrotnie jest w przypadku snajperów, bo tych mamy obecnie naprawdę wielu. Sam już teraz umieściłbyś siebie w gronie czołowych awperów w Polsce?

Zależy jak bardzo czołowych i których konkretnie snajperów będziemy liczyć. Wszystkich w Polsce czy…

Wszystkich polskich.

Sądzę, że mógłbym się znaleźć w czołowej piątce. A przy dobrych wiatrach może nawet w czołowej trojce.

To kogo, poza sobą, jeszcze być w tej topce umieścił?

Na pewno hadesa i snatchiego. Wydaje mi się, że znalazłby się w niej też mhL. I może w tej piątce umieściłbym też Markosia.

Postawiłeś sobie jakieś indywidualne cele, które jako gracz chciałbyś osiągnąć w najbliższym czasie?

No awansować na IEM-a (śmiech). Ogólnie jednak wszyscy mamy podobne cele. Chcemy po prostu wygrywać jak najwięcej i grać na największych turniejach.

W swojej dotychczasowej karierze nie miałeś jeszcze okazji, by pozostać gdzieś na dłużej. Sądzisz, że w HONORIS może się to w końcu zmienić?

Uważam, że okres w HONORIS na pewno będzie dłuższy niż czas, który spędziłem w Pompie, Gaminate czy też jakimkolwiek innym zespole.

Obserwuj rozmówcę na Facebooku – Sebastian "fr3nd" Kuśmierz
Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn