Społeczeństwo Doty zjednoczyło się wobec decyzji o odwołaniu zimowego Majora. Valve do tej pory było nietykalne w kwestii podejmowanych przez firmę decyzji. Tym razem jest inaczej, ponieważ dotychczasowe działania nie wystarczą, aby ot tak wrócić do porządku dziennego. Zaniedbanie jest zbyt duże, aby sprawa szybko ucichła. Wszyscy zdają się rozumieć decyzję o odwołaniu imprezy w związku z sytuacją pandemiczną. Jednak jest jeszcze jeden problem.
Społeczeństwo pyta Valve: gdzie są pieniądze?!
Wszystko zaczęło się od komunikatu Valve, którego raczej wielu się spodziewało, mimo że nikt nie chciał go przyjąć do wiadomości jako fakt. Komunikat, który przeczytacie tutaj, dotyczył oficjalnego odwołania pierwszego Majora Dota Pro Circuit sezonu 2021/22. Deweloper zadbał, aby punkty kwalifikacyjne DPC z imprezy zostały rozdysponowane na pozostałe turnieje sezonu. Czy wszystko jest super? No nie jest.
W tym momencie z sezonu DPC dosłownie znika pół miliona dolarów. W komunikacie nie ma informacji o redystrybucji dość sporej części pieniędzy dostępnych do zgarnięcia w sezonie. Dla wielu jest to rekompensata za poniesione koszty życia i podróży. Niestety zwykłe "istnienie" w pierwszej lidze DPC nie gwarantuje niczego, ponieważ zespoły średnio otrzymują 25 tysięcy dolarów do podziału. Mówimy tutaj o pięciu zawodnikach, menadżerze, trenerze i prawdopodobnie kimś, kto zajmuje się PR-em jak social media manager. Dzieląc rok na cztery części (3 toury zwieńczone Internationalem), dostajemy średnio niecałe 1,200 dolarów miesięcznie.
Jak słusznie zauważył Remus "ponlo" Goh Zhi Xian — hard support Quincy Crew — to, co zarobi na zapewnionym już tytule ligowym w regionie Ameryki Północnej, zostanie zjedzone przez wydatki i podróże. ponlo jest Singapurczykiem, więc powrót do domu i koszty kwarantanny wyzerują mu stan konta.
Why is the Major's prize pool and points not distributed at least partially to the teams that are qualified/would qualify?
Flew to the other side of the world to play DPC & won, and yet I'm probably gonna make like $2k usd for the whole season after expenses.
— ponlo (@ponlodota) January 12, 2022
Quincy Crew jest doskonałym reprezentantem problemów, jakie Valve stwarza organizacjom. Gracze QC w historii przyjmowali oferty współpracy od innych podmiotów na czas Internationala, a następnie zostawali na lodzie. I tak w kółko. Obecnie dwóch zawodników gra z Europy na pingu 200ms bez możliwości przeprowadzki do Stanów. Pomimo bycia najlepszym zespołem w regionie nie ma fizycznej możliwości, aby móc zamieszkać razem i doskonalić swój warsztat.
Organizacje nie chcą przyjąć pod swój dach zespołów Doty, ponieważ sukces zależy od jednej, jedynej imprezy. W efekcie gracze przez dewocję czasu dla głównego celu nie mają sił na reklamowanie się na streamach, podcastach, czy w filmikach reklamujących organizacje.
Co leży w sercu problemu?
Na to pytanie jest jedna odpowiedź — The International. Valve stworzyło giganta, który pożera swoje dzieci. I gracze i społeczeństwo Doty doskonale wie, że International jest obecnie jedyną szansą dla zawodników Doty na stabilną przyszłość. Poboczne turnieje niezwiązane z DPC straciły jakiekolwiek znaczenie dla graczy z kilku powodów.
Po pierwsze nie mieszczą się w grafiku, ponieważ regionalne ligi DPC zajmują po półtora miesiąca trzy razy w roku. Pomiędzy nimi są (lub też nie) Majory, które lekką ręką zabierają kolejne dwa tygodnie. Po drugie, nawet jeśli organizatorzy zorganizują jakąś imprezę, to żadna drużyna nie wypruje sobie na niej sobie flaków. Powód jest prosty. Brak punktów DPC, które przybliżają do TI. Przez to oglądalność takiego turnieju jest niska pomimo znakomitej "karty walk". Po prostu każdy wie, że taki turniej dla nikogo się nie liczy. Więc wielu organizatorów zauważa, że skoro Valve, gracze i fani nie traktują tego, co robisz na poważnie, to nie ma sensu robić tego w ogóle.
Wielu zawodników głośno zastanawia się nad skończeniem kariery profesjonalnego gracza i poważnie rozważa kontynuowanie kariery jako streamerzy. W Chinach najczęściej taka sytuacja występuje z powodu wypalenia psychiki, organizmu bądź obydwu. Profesjonalni gracze poświęcają 10-14 godzin dziennie na gry solo, powtórki i gry drużynowe. Oczywiście, jeśli mają szczęście i ich klub załatwia wszystkie sprawy związane z podróżowaniem i ogólną logistyką.
Wielu graczy Doty to młodzi utalentowani ludzie, którzy mogliby sobie poradzić w życiu w inny sposób. Czeski midlaner europejskiego Team Tickles — Miroslav "BOOM" Bičan —, które też zapewniło sobie awans do "non-Majora" zastanawia się, czy na łożu śmierci będzie wspominał poświęcenie najmłodszych lat w celu stania się profesjonalnym graczem Doty jako najgorszą decyzję w jego życiu.
Czy bojkot jest opcją na brak odpowiedzialności Valve?
Społeczeństwo Doty podziela zdanie midlanera Teamu Secret Syeda "SumaiLa" Sumaila. Jego opinia jest najpopularniejszą w internetowej burzy wywołanej przez skąpstwo Valve:
Jeżeli wszystkie zespoły zdecydują się nie brać udziału w drugim tourze, przynajmniej otrzymamy w zamian stabilny system, albo lepszą komunikację (z Valve przyp. red.), albo Dota umrze całkowicie. W każdym razie powstanie stan lepszy od obecnego.
Gracze muszą wziąć sprawy w swoje ręce, ponieważ Valve już dawno utraciło kontrolę nad bardzo ważną kwestią. Nad tym, co jest zdrowe dla ekosystemu profesjonalnej Doty, a co go zabija. Co najgorsze, zdaje się, że korporacji prowadzonej przez GabeNa niespecjalnie obchodzi przyszłość moby.
Do tej pory gracze siedzieli raczej cicho i wierzyli w dobre intencje dewelopera. Jednak tutaj przysłowiowa miarka się przebrała. Jak wspomina Peter Anders — obecny menadżer Evil Geniuses w swoim TwitLongerze Valve uciszało graczy i zespoły. Na Internationalu 10 w zamkniętym spotkaniu przedstawiciele Valve zalecili zebranym, aby w razie problemów komunikować się bezpośrednio z Valve. Jednocześnie odradzono używania mediów społecznościowych jako platformy do naprawiania trudnych sytuacji.
Valve uważa, że organizacja Internationala to "passion project" i że nie zarabia zbyt wiele z jego istnienia. Należy przypomnieć, że pula nagród na Internationalu pochodzi w wilczej części z pieniędzy fanów poprzez Battle Pass. Pieniądze z BP w 25% zasilają pulę nagród TI, a pozostałe 75% otrzymuje Valve. W związku z tym dla dewelopera 120 milionów dolarów rocznie jest kieszonkowym.
Dalej czytamy o problemie, jaki spotkał PuckChamp, czyli obecnie drugi najlepszy zespół regionu Europy Wschodniej. W PuckChamp jeden z graczy mieszka w Kazachstanie, a tamtejsza sytuacja polityczna sprawia, że podróżowanie musi być zaplanowane dużo wcześniej. Według Andersa zawodnicy próbowali się kontaktować przez wiele tygodni z Valve, niestety bez skutku.
Pozostaje mieć nadzieję, że społeczeństwo Doty jako całość wymusi na Valve przynajmniej rozdysponowanie znikającego pół miliona dolarów. A w najlepszym wypadku dojdzie do rozmów, aby usprawnić i ożywić ekosystem moby.