RNG bawi się jedzeniem
Royal Never Give Up w półfinale przeciwko Evil Geniuses postawiło na wczesną agresję. W pierwszej grze nie minęło dziesięć minut, a RNG dwukrotnie odwiedziło już górną alejkę i zapisało na swoim koncie cztery eliminacje. Mecz ten był rzezią niewiniątek, a już na pewno z perspektywy Geniuszy. Mistrzowie Chin zdobywali kolejne zabójstwa na mapie z niezwykłą łatwością. W 20. minucie mieli już prawie dziesięć tysięcy sztuk złota przewagi! Wydawało się, że po pierwszym zwycięstwie reprezentanci Chin dopiero zaczną się rozpędzać. Szybka eliminacja na bocie w walce dwóch na dwóch poprzedziła gank na topie. Kacprowi "Inspiredowi" Słomie wraz z kolegami udało jednak znaleźć się kilka odpowiedzi.
[caption id="attachment_324048" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/RNG[/caption]
Czyżbyśmy mieli zobaczyć remis? A skąd, finaliści w pięknym stylu rozgrywali następne walki i pokazali, że wczesna faza gry to nie jedyna zaleta tego zespołu. Mimo kilku ładnych eliminacji ekipa z LoL Pro League dominowała w starciach drużynowych i zniszczyła Nexus rywala po raz drugi. W trzecim pojedynku na start oglądaliśmy wyrównany pojedynek na dolnej alei. Tam Shi "Ming" Sen-Ming zgarnął dwa fragi, a zaraz potem większość zawodników RNG powędrowała w stronę górnej alejki, by złapać kolejne eliminacje. W decydującej mapie oglądaliśmy mnóstwo wymian ognia, w których dominowała wschodnia formacja, która ostatecznie zapewniła sobie miejsce w najlepszej dwójce.
T1 ogrywa G2 z klasą
T1 nie będzie miało problemu z adaptacją do szybkiej rozgrywki, ponieważ półfinał Lee "Faker" Sang-hyeok i spółki wyglądał jeszcze bardziej chaotycznie. Ekipa z Korei nie bała się wchodzić w walki i w pierwszej grze wydawało się, że będzie to jej zgubą. Samuraje potrafili znaleźć całkiem łatwe eliminacje, ale mistrzowie League of Legends Champions Korea nie ustępowali ani na krok. Mało tego ograli Europejczyków także pod względem makro, niszcząc aż pięć wież i nie oddając ani jednej przed 20. minutą.
[caption id="attachment_323217" align="alignnone" width="1120"] fot. LCK[/caption]
Legendarna gra zasobami to coś, co Koreańczycy lubią najbardziej. Nowa generacja T1 nie boi się jednak podejmować ryzykownych decyzji. Druga rozgrywka rozpoczęła się od wizyty aż pięciu zawodników na środkowej alei, co zaowocowało pierwszą krwią. Kolejny cios również należał do Fakera i spółki. Kiedy na górnej alei G2 zapędziło się podczas nurkowania, rywale odwiedzili błyskawicznie dół mapy i zyskali na tym kolejne pokłady złota. T1 nie tylko więc podejmuje rękawice w szalonych walkach, ale znajduje też własne, o wiele bardziej przemyślane i zapewniające faktyczną przewagę.
Kto był górą w Rumble Stage?
Niezwykle ciekawe były też bezpośrednie starcia obu ekip. W pierwszym z nich formacja z Moonem "Onerem" Hyeon-joonem na pokładzie znalazła najpierw pierwszą krew na górze mapy, gdzie Choi "Zeus" Woo-je ograł swojego rywala. T1 postanowiło pójść za ciosem i zgankować tę linię, co znowu przyniosło 300 sztuk złota. Parę minut później mamy pierwszą walkę drużynową, a w niej ogromne zwycięstwo dla RNG. Ekipa z Korei zaczęła więc forsować kolejne pojedynki, co pozwoliło jej wyjść na prowadzenie w posiadanych środkach. Mieliśmy mnóstwo teamfightów i szalonych zwrotów akcji. W kluczowej walce Chen "GALA" Wei zgarnął quadrę i tym samym punkt dla swojej organizacji.
[caption id="attachment_307361" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/Colin Young-Wolff[/caption]
W rewanżu mieliśmy małą powtórkę, ponieważ Oner od razu odwiedził topa. Świetnie przeczytało to RNG, które zjawiło się na miejscu w mgnieniu oka i wzięło dwie eliminacje. Kolejne fragi wpadały na konto reprezentantów Chin i wydawało się, że T1 nie znajdzie żadnej odpowiedzi. Bardzo ważna walka w 19. minucie pozwoliła jednak ekipie Fakera wyjść na prowadzenie, którego już nie odpuszczała. W trakcie tego meczu jasne się stało, że GALA musi paść pierwszy, jeśli formacja z LCK chce wygrać. I faktycznie, nie zginął on pierwszy, ale jego śmierć przypieczętowała porażkę RNG w 31. minucie.
Wojna chińsko-koreańska
Czego możemy więc oczekiwać po finale MSI 2022? Wiele krwawych, ale też wyrównanych walk drużynowych, gdzie o zwycięstwie mogą zadecydować najdrobniejsze detale. Tutaj trzeba będzie obserwować obu strzelców, których forma w obecnym turnieju jest bezprzerwy na najwyższym poziomie. Pojedynek ten będziemy zapewne wspominać jeszcze latami, ponieważ naprzeciw sobie staną dwie najbardziej znane organizacje z najsilniejszych regionów na świecie. Finał pomiędzy RNG oraz T1 zapisze się na kartach historii światowego LoL-a, ale odegra też ważną rolę w pisaniu kolejnych narracji o bezpośredniej rywalizacji pomiędzy Koreą i Chinami.
[caption id="attachment_323802" align="alignnone" width="1120"] fot. Riot Games/Colin Young-Wolff[/caption]
Warto przypomnieć, że od kilku lat oba te kraje wymieniają się mistrzostwami świata. Dwuletnia hegemonia Państwa Środka została zapoczątkowana w 2018 roku przez Invictus Gaming. To wtedy po raz pierwszy Puchar Przywoływacza wygrali reprezentanci Chin. Potem udało się to powtórzyć dwukrotnie z przerwą na triumf DAMWON Gaming w 2020 roku. Od wygrania Worlds 2018 przez IG wszyscy bezustannie spierają się o to, który region jest najlepszy. Wszystko na razie wskazuje na to, że chiński. Jeśli RNG obroni mistrzostwo MSI 2022, będziemy tego pewni... przynajmniej do czasu następnych mistrzostw świata.
Transmisja z meczów MSI 2022 odbędzie się na kanałach Polsat Games. Więcej informacji dotyczących tego, gdzie możecie oglądać wszystkie pojedynki, a także pełny harmonogram, aktualną klasyfikację i wiele więcej znajdziecie w naszej relacji tekstowej dostępnej pod tym adresem.