Najpierw Blizzard skończył z esportem...

Mimo to HOTS z uwagi na niski próg wejścia znalazł swoją niszę oraz stworzył grono oddanych sympatyków. Ba, funkcjonowała nawet scena esportowa, na której obecnie były m.in. Dignitas, Team Liquid czy też Gen.G Esports, czyli duże i przede wszystkim rozpoznawalne organizacje. Pod koniec 2018 roku Blizzard ogłosił jednak, że kończy z organizacją serii Heroes Global Championship, co na dobrą sprawę oznaczało całkowite zabicie esportu w tej grze. Brak imprezy o randze mistrzowskiej sprawił bowiem, że kolejne marki wycofywały się ze wspierania sceny, która i tak istniała już tylko teoretycznie. Niemniej sama produkcja nadal funkcjonowała i otrzymywała nowe postacie, w tym m.in. Imperiusa z Diablo oraz Mei z Overwatcha.

...a teraz z rozwojem HOTS-a

Ale i to już się skończy. Zaledwie miesiąc po tym, jak HOTS-owi stuknęły siódme urodziny, wydawca potwierdził, iż kończy z dalszym rozwojem swojego tytułu. – W przyszłości będziemy świadczyć dla Heroes of the Storm takie samo wsparcie, jakie zapewniamy naszym pozostałym wieloletnim grom – StarCraft i StarCraft II. Będziemy nadal kontynuować sezony oraz rotacje bohaterów. Sklep w grze pozostanie aktywny, ale nie mamy w planach dodawania nowej zawartości do kupienia. Przyszłe aktualizacje będą przede wszystkim skupione na utrzymaniu klienta gry i poprawkach błędów, zaś aktualizacje balansu będą się pojawiać w miarę potrzeb – napisano w oficjalnym komunikacie.

Tak więc wszyscy członkowie społeczności nadal będą mogli cieszyć się zabawą w Heroes of the Storm, ale nie mają już co liczyć na nową zawartość czy też jakieś drastyczniejsze zmiany w balansie poszczególnych bohaterów. Nie będzie więc przesadzą, że HOTS wpadł w swoistą otchłań, w której pozostanie już na zawsze. A przynajmniej do momentu wyłączenia oficjalnych serwerów, które pewnie w przyszłości nastąpi, bo też trudno nie założyć stopniowego odpływu społeczności w momencie, gdy i tak na graczy nie będzie czekać już nic ekscytującego.