Maciej Petryszyn: Od momentu zamknięcia Pompa Teamu minął już rok. Z perspektywy tego czasu jak oceniasz tę decyzję – była słuszna?

Szymon "IsAmU" Kasprzyk: To była jedna z najlepszych decyzji w moim życiu, bo esport mnie mega ograniczał jako twórcę i jako osobę bardzo kreatywną. Zamiast wymyślać jakieś nowe rzeczy, tworzyć strony, firmy itd., to ja siedziałem i oglądałem mecze esportowe, które finalnie kończyły się 16:14 na korzyść przeciwnika. Może i dałem szansę kilku zawodnikom, by pokazali się w esporcie i fajnie, że do dziś się oni rozwijają, ale cudownie, że rozwijają się dziś nie za pieniądze moje czy Nitra.

Z jednej strony mogło to być ograniczające, ale z drugiej esport również mógł być przestrzenią do kreowania rzeczy czy to pod kątem samej organizacji, czy też infrastruktury itd.

Zrobiliśmy gaming house, pamiętam, że kupiłem też auto do wożenia zawodników. Myślałem wtedy, że będę miał super organizację, która nagle zacznie się monetyzować, bo w każdym biznesie przedsiębiorca chce w końcu zacząć zarabiać. Tutaj tego nie było, żadne firmy nie chciały nas sponsorować, a jak już ktoś się pojawił, to chciał nam dawać biurka. A biurkami się nie najem. Biurkami nie zapłacę moim zawodnikom. Więc w którymś momencie stwierdziłem, że to jest idealny moment, żeby odejść ze sceny, bo w sumie nie daliśmy dupy, coś osiągnęliśmy. Na polskim podwórku byliśmy nawet bardzo znaną marką. I czasami udawało nam się zaskoczyć.

Chcesz powiedzieć, że marki były bardziej skłonne, by wspierać IsAmU i Nitra oddzielnie, a nie Pompę jako całą organizację esportową?

W pewnym momencie wydawało mi się, że marki mają w nosie esport. To znaczy, mają w nosie dawanie pieniędzy na esport. Wiedzą, że nam muszą zapłacić, a jeżeli chodzi o wszystkie drużyny esportowe itd. to one idą w barter. Wydaje mi się, że rynek esportowy został zniszczony przez małe drużyny, które potrafią zrobić reklamę za myszkę. Dlatego i nas firmy nie chciały wspierać finansowo, tylko dawać sprzęt. Mi np. dana firma płaci, ale już na drużynę esportową by hajsu nie wyłożyła.

Przez te kilka lat funkcjonowania Pompy nic się w tej materii nie posunęło naprzód?

Z tego co wiem, to nadal po kolei tworzą się i zdychają kolejne organizacje. Jest kilka mocnych ekip, które są jednak wspierane nie przez sponsorów, a przez bardzo bogatych ludzi i one się trzymają. A żadnych nowych tworów, które mają niesamowity kapitał, nie ma na naszym rynku.

Końcówka waszej bytności w Counter-Strike'u była dość nietypowa. Chwilę wcześniej przeszedł doszedł mouz, ogłaszaliście budowę nowego składu, w którym byli chociażby fr3nd czy Grashog. I to wszystko bardzo szybko się rozpadło, można powiedzieć, że trochę po cichu i z dnia na dzień.

Bo niektórych zawodników po prostu sprzedaliśmy i to był jedyny moment, w którym mogłem cokolwiek zarobić na drużynie esportowej. Nie chciałem też blokować chłopaków, bo np. fr3nd trafił pod skrzydła TaZa i NEO. Wiedziałem, że tam się o wiele bardziej rozwinie. A naprawdę lubiłem tych zawodników, bo to fajne chłopaki, dlatego nie chciałem ich blokować. Stwierdziłem, że mają idealny moment, żeby rozwinąć się w innych drużynach. Przy okazji mi też skapnęło parę groszy, więc mogłem, jak to się mówi, zapłacić alimenty i trzy raty. Więc pożegnałem się z nimi, pogodziłem się z tym, że po prostu nie udało mi się w esporcie. Czasami po prostu trzeba zrobić krok w tył, żeby potem zrobić cztery do przodu. I to właśnie był ten krok w tył – to, że musiałem zamknąć dywizję esportową.

Gdy ogłaszałeś zamknięcie organizacji, wspomniałeś, że sytuacja Nitra z Riotem miała bardzo duże znaczenie pod kątem decyzji, jaką podjąłeś. To faktycznie był kluczowy czynnik? W sensie, gdyby Nitro nie dostał bana, to jest szansa, że Pompa nadal by istniała?

Gdyby Nitro nie dostał bana, pewnie jeszcze byśmy rozmawiali na temat jakiejś współpracy. Może Nitro bardziej zająłby się np. CS-em. Może doszłoby nawet do połączenia marek, bo myśleliśmy o tym, by zrobić 77PT po prostu. Skoro nikt nie chce nas sponsorować, to sponsorujmy się sami, reklamujmy swoje marki. Ale ten ban od Riotu podciął nam skrzydła do końca i stwierdziłem, że szkoda strzępić ryja, zawijamy żagle. Wydaje mi się, że i tak zrobiliśmy dużo dobrego dla polskiej sceny esportowej. Dużo osób u nas grało, pełno talentów odkryliśmy i te talenty do dziś są w topowych drużynach w Polsce.

Oddanie zarządzania dywizją LoL-a w ręce komedyji było w pełni autonomiczną decyzją Nitra?

Ja nie mam nic do gadania na temat LoL-a, bo LoL jest trzy razy droższy od CS-a. LoL jest inny od CS-a i ja nigdy w LoL-a nie byłem dobry, nigdy też ta gra mnie nie porywała. Dlatego wszystkie decyzje, jakie miały miejsce w tej dywizji, podejmował Nitro. Ja mu tylko kibicowałem. Gdy grali, to wrzucałem info, że grają i to wszystko.

Jeszcze co do twojego oświadczenia – takim ikonicznym już dziś stwierdzeniem stało się to, że "esport nie oddaje".

Nie oddaje. Nie zarobiłem złotówki na esporcie. Mieliśmy sklep z ciuchami i szedłby on sto razy lepiej, gdybym zrobił sklep nieobrandowany Pompą, tylko po prostu prezentowany jako sklep youtubera, ale nieobrandowany też moją gębą. Chodzi o to, że gdybym stworzył jakąś markę i ona sama by sobie leciała, to wiem, że to zarobiłoby sto razy tyle, co esportowe koszulki.

Gdybyś więc miał podsumować, to jak bardzo jesteś na minusie przez te kilka lat funkcjonowania w esporcie?

Kiedyś to z Nitrem liczyliśmy. I chyba 1,2 miliona złotych byliśmy w plecy. A za takie pieniądze można już sobie kupić bardzo ładne mieszkanie w Warszawie.

To ciekawe o tyle, że pamiętam, iż jeżeli chodzi o samą kwestię budowania zasięgów i wizerunku Pompy jako marki oraz monetyzację tego wszystko, to stoi to u was na wysokim poziomie.

To się tak wydawało, bo monetyzacja na wysokim poziomie szła z głębi kieszeni mojej i kieszeni Nitra. Pompa była medialna, ale nie był rentowna. I to był największy problem. Gdyby to wychodziło na zero, to bym pewnie robił to do końca życia. W pewnym momencie oddałem to Maćkowi Cypryjańskiemu, żeby to on zajmował się kwestiami kontaktów, bo ja czasami miewałem gorszy dzień. Chłopaki przegrali bez sensu mecz albo nie pokazali w ogóle walki i potrafiłem na nich napsioczyć. Dlatego stwierdziłem, że skoro to ma być dojrzała organizacja, to jako szef nie mogę mieć bezpośredniego kontaktu z graczami. Dla nich to było fajne, ale wtedy, gdy dobrze się nam wiodło. Ale gdy było coś nie tak... Ja jestem zero-jedynkowcem i od razu mówię wszystko, co leży mi na sercu, dlatego czasami potrafiłem np. burknąć na kogoś albo coś głupiego powiedzieć.

fot. fb.com/pompateamofficial

Była nawet sytuacja, gdy poprzez komentarz na Facebooku potrafiłeś zwolnić cały skład.

Gdy ktoś nie ma do mnie żadnego szacunku i nie mam z nim jakichś milionowych biznesów, to stwierdzam, że trzeba się szybciutko odciąć, żeby nie marnować czasu na kogoś, kto jest niewart mojej uwagi. I pamiętam, że faktycznie jeden skład szybko wyrzuciłem, bo naobiecywali mi co innego, przyszedł turniej, na który dostali zaproszenie praktycznie za darmo, bo inaczej nie dało się tam dostać i załapali takie wciry, że mi było wstyd na to patrzeć.

Teraz, gdy nie jesteś już zaangażowany w prowadzenie organizacji, śledzisz esport nadal, czy może już całkowicie się od tego odciąłeś?

Ostatnio oglądałem jakiś mecz los kogutos. Gdy coś obstawiam, bo całe życie byłem gamblerem, to też sobie podejrzę. Ale tak, żeby jak za czasów Pompy oglądać wszystkie mecze i śledzić scenę? To nie, nie mam na to czasu, wolę robić Moonday Games, Moonday Web, One Night Casino, robić te wszystkie rzeczy, na które mam sto procent wpływu. Na esport nie miałem nawet pięciu procent wpływu, bo mógłby np. fr3nd mieć dzień konia i rozwalić sam AGO. Kiedyś tak robił LTN, że potrafił wbiec i samemu rozstrzelać wszystkich, chociaż rywale byli w swoim super składzie. Ale może być też tak, że niezależnie od tego, jaką bym miał pakę, dostanie ona wpieprz. Pamiętam, że kiedyś się śmiałem, że przegrali z Opałką Marcina w ESL Mistrzostwach Polski i wtedy spiąłem się o to z darko, chociaż bardzo go lubię. Gdybyśmy ze sobą nie współpracowali, to mógłbym być jego ziomkiem, bo jest tak w porządku gościem. Ale w pracy byśmy się zastrzelili, bo on jest liderem, ja też jestem liderem... Wiesz, dwa wilki, dwa samce alfa nie mogą być w jednym stadzie.

Mimo wszystko często zdarzały się takie myśli, że może jednak wrócić, może spróbować raz jeszcze?

Oczywiście, że tak. Nawet raz wrzuciłem jakiś post, poprzez który chciałem zobaczyć, czy coś na scenie się zmieniło. Ten post wisiał chyba trzy czy cztery dni. Pojawiły się może dwa czy trzy nicki, których nie znałem i które faktycznie coś strzelają, ale poza tym to nadal to samo towarzystwo jak wtedy, gdy jeszcze miałem organizację. Cały czas te osoby się przewijają. I to straszne, że nie mogą się oni utrzymać w żadnym składzie, co chwilę są wyrzucani z drużyn, bo cały czas ktoś do kogoś nie pasuje. I od tylu lat nie mogą zlepić nic tak mocnego, żeby wygrać jakikolwiek duży turniej. Jak na moje, to polski CS teraz leży. Tutaj się nic nie dzieje, my się nigdzie nie dostajemy. Gdyby nie jakieś polskie przebłyski w ENCE, to byśmy byli dziś nikim.

Poza ENCE jest też np. F1KU w OG.

Ale to są pojedyncze jednostki. Jeżeli z kolei chodzi o pełną polską piątkę, to jest lipa. Najbliżej tego było w ENCE, gdy na pięciu zawodników, trzech, w tym Snax, było z Polski. Wtedy oglądałem te mecze. Tak czy inaczej, brakuje nam w Polsce międzynarodowych sukcesów. No i brakuje też pieniędzy, bo nie ma co gadać – ja nie płaciłem największych sum. Najwięcej zaproponowałem za kontrakt chyba 5,5 tysiąca złotych i chyba to była propozycja dla mono i Hypera, którzy mieli złożyć drużynę. Wtedy byłem skłonny zapłacić tyle siana. To były jeszcze czasy, gdy o Pompie dobrze mówiono i były pieniądze. A teraz ich zwyczajnie brakuje. Gdybym miał sponsora, który dałby mi na esport 200 tysięcy miesięcznie, to byłbym w stanie rozbić to na piątkę graczy i nie mieć z tego nic, bo ja mam z czego żyć. Ale nie mam takiego sponsora, a mi nie chce się samemu być sponsorem swojej drużyny.

A nie brałeś pod uwagę np. funkcjonowania w takim stylu, jak Team ESCA Gaming, który bierze sobie skład na sezon ESL Mistrzostw Polski czy PLE, żeby trochę rozpropagować markę, a po sezonie kończy współpracę i bierze kolejny zespół itd.?

Wydaje mi się, że ja i Nitro jesteśmy w Polsce na tyle rozpoznawalni, że nie musimy tego robić. A to są tylko dodatkowe koszty. Szczerze mówiąc, wolę zapłacić ratę za M4, powozić się po mieście niż dać graczom i wkurwiać się, że przegrywają. Miałem na to zajawkę, zawsze marzyła mi się naklejka na Dragon Lore i przez to powstała organizacja esportowa. Pamiętam, że wbiłem na TeamSpeaka do Nitra i mówię "Nitro, ja bym chciał mieć na Dragon Lorce naklejkę Pompa Teamu". A on odpowiedział "Co to za problem?". No i się okazało, że jednak jest problem. Wtedy ściągnęliśmy peVora, który stworzył nam pierwszą drużynę, której nikt nie dawał żadnych szans. A ona wygrała CEVO Main. Tam była wtedy mocna paka, bo byli darko, mono, ponczek, p1xa i peVor. Jak dla mnie, legendarna piątka Pompa Teamu.

Gdyby ogólnie spojrzeć na okres istnienia Pompy, to naprawdę przewinęło się u was sporo zawodników, którzy nadal są w czołówce krajowej sceny.

Jak mówię, bardzo miło to wspominam. Przerażało mnie jednak, że nie było z tego pieniędzy. Głównie chodzi o pieniądze i o czas, który się traciło na oglądanie meczów. Siedzisz, jarasz się tym i nagle 14:16. Mieliśmy taką sytuację... Pamiętam, że graliśmy o wejście do zamkniętych eliminacji na ESL One i ktoś wyskakiwał, chyba M4tthi na Mirage'u spanikował. Ostatnia runda, wszystko na jego barkach. On grał pierwszy turniej z nami, spanikował i... Pamiętam, że wtedy straszne rzeczy mówiłem w pokoju.

Mogę się tylko domyślać.

I to nie jest wina M4tthiego. Ja chyba po prostu pokładałem w nich zbyt duże nadzieje. Tak samo jak pokładałem w naszej reprezentacji, że powinniśmy wygrywać z Brazylią i z Francją. To właśnie tak samo było tutaj, mówię "taki skład, jedziemy ze wszystkimi". Wszystkie mecze po drodze wygraliśmy, AGO chyba też po drodze strąciliśmy z rowerka. Więc stwierdziłem, że teraz albo nigdy.

Wracając do tematu finansów, to patrząc z boku można odnieść wrażenie, że obecnie jest jeszcze gorzej niż rok czy dwa temu. Zapewne jest to też kwestia tego, że wiele branż ucierpiało podczas pandemii.

Ogólnie wszyscy na tym ucierpieliśmy. Nie tylko esport, ale też youtuberzy. Wszyscy mamy mniej. Pandemia trochę zabiła finansowanie. Esport, który już kulał i miał mało siana, teraz musi mieć fest przejebane.

Zdecydowanie. Czyli rozumiem, że ten post o ewentualnym powrocie Pompy, który opublikowałeś kilka miesięcy temu, nie przekuł się w nic więcej na ten moment?

Nie, bo też nikt ciekawy nie napisał nic konkretnego. Jak mówiłem, gdy czytałem komentarze, to cały czas przewijały się te same nicki, które są na scenie od kilku lat. Sam też tej sceny nie śledzę już tak, jak kiedyś, więc nie wiem, kto strzela, kto myśli, kto jest jeźdźcem bez głowy, kogo warto mieć w składzie, a kogo ludzie by nie chcieli. Więc stwierdziłem, że ogarnięcie tego po takiej przerwie będzie za trudne i sobie odpuściłem. Ale mam jakieś tam myśli, bo Pompa PR-owo kilka razy fajnie nam oddała, bo wspieraliśmy młodych. Pompa Team to była i cały czas zresztą jest też duża grupa youtuberów.

fot. fb.com/IsAmUxPompa69

PR-owo to fajnie wyglądało, tylko, jak mówię, nie chcieliśmy już dokładać do interesu. Gdy masz wydać 20-30 tysięcy na coś, co może odda, ale raczej nie i jesteś świadomy, że na sukces masz 10% szans, to nie ryzykujesz, bo to jest bez sensu. Lepiej iść do kasyna i zagrać sobie w coin flipa, bo tam masz 50 na 50. Kupujesz sobie fajne auto, płacisz sobie za nie miesięczną ratę 5 tysięcy. Tak więc zostaje ci 25 tysięcy, które możesz sobie spożytkować, na co chcesz, np. na wynajem luksusowego apartamentu w Warszawie. I nadal zostaje ci jakieś 12 tysięcy na rozwalenie. Nie opłaca się tego ładować w polski esport, bo on nigdy nie oddaje. Po esporcie wiem, że lepiej inwestować w siebie. Nie opłaca się w innych, bo gracz jest, pomożesz mu i pójdzie w pizdu. A jak w siebie zainwestujesz, to sam jesteś sobie marką i sam sobie panem. I sam siebie nie oszukasz.

Skoro już mowa o finansach, to pamiętam, że Pompa miała kilka, powiedziałbym, nieoczywistych inwestycji typu Quake Champions czy Zula. Były to gry z perspektywy polskiego kibica bardzo niszowe, ale mimo to i tak próbowaliście w nie inwestować.

Jeżeli chodzi o Quake'a, to ja go chciałem, bo od niego zaczynałem. Mieliśmy zresztą sukcesy, bo Pikawa jeździł na turnieje, był na DreamHacku czy też na zawodach we Francji. Mieliśmy też Zulę i niby jej nie chciałem, ale pamiętam, że Zula płaciła nam wtedy na YouTube. Uznałem, że to się jakoś pokryje, że zrobię deala na YT i będę miał na tę Zulę. I ci gracze ostatecznie coś tam strzelali. To może być zresztą śmieszne, bo zacząłem z uwagi na deala, a potem zacząłem sam dla siebie pogrywać w Zulę, bo mi się podobała. Niby gorsza wersja CS-a, ale stary dziad Kasprzyk miał lekkiego skilla w tę gierkę, bo dobrze mi szło.

To był zresztą taki okres, że wiele polskich organizacji pojawiło się w Zuli. Były przecież chociażby PRIDE czy PACT.

I chyba Izako Boars też byli. Faktycznie dużo, ale wtedy były pieniądze, bo Zula płaciła.

Jako osoba, która teraz obserwuje to wszystko już z zewnątrz, byłbyś w stanie określić, co według ciebie powinno się zmienić w branży, by faktycznie posunęła się ona naprzód. Co jest potrzebne, by przestało to mieć taką formę, jaką ma dziś?

Już tłumaczę. Żeby to oddało, to gracze powinni się zmienić. Bo gracze to są pierdoleni lenie. Najgorsze nygusy, jakich można sobie wyobrazić. Oni swoje sociale prowadzą tak niedbale, że żadna firma nie chce się tam reklamować. Jak wrzucają post sponsorowany, to mają pod nim trzy lajki. Nie prowadzą fanpage'y, nie dbają o swój PR. To już zawodnicy MMA bardziej się starają, chociaż oni nie potrafią w internet. Ilu masz w Polsce medialnych zawodników? Z piętnastu-dwunastu? A takich, co się sprzedają dobrze i firmy do nich wracają, masz z pięciu.

Esport zabijają gracze. Oni chcą siano. Jak dostaną jakieś swoje minimum, to osiadają na laurach i nie chcą robić nic ponadto. Jeżeli nie będą dbać o swoje sociale, o swój interes, to żadna organizacja przez nich nie zarobi. A jak nie zarobi, to finalnie zdechnie.

Teoretycznie jednak pilnowanie takich rzeczy, to po części także robota organizacji, prawda?

Ale w życiu. Oni mają ręce, mają nogi, mają mózg i wiedzą, co powinni dodać. A najczęściej dodają link do swojego streama na Twitchu. Przecież to nie generuje zasięgów. Niech pokażą coś ze swojego życia, niech założą jakiś kanał. Spójrzmy na Snaxa – przecież to jest zajebisty youtuber i streamer. Charyzmatyczny. Ja nie mówię, że każdy ma mieć taką charyzmę, ale jeżeli ktoś boi się streamować, to niech robi np. Twittera itd. Dziś widziałem, że jeden młody Kogut, tomiko, umie w te sociale, pisze tam jakieś głupoty i on będzie w miarę medialną osobą. Ale bez social mediów gracz jest wart maksymalnie 500 zł. Koszt prądu. Przykre, ale prawdziwe.

Wiele razy mówiłem, że sociale są ważne. Pamiętam, gdy robiliśmy pierwszą Pompę, to każdemu z ekipy wbiłem na Instagramie pięć tysięcy obserwujących. Byli wtedy chyba koyot, darko, mono, ponczek i Markoś. Każdemu z nich wbiłem te 5k i sprawdźcie, ile mają teraz. Założę się, że będzie to jakieś 4,6k albo 5,2k. Markoś chyba tylko coś robi, reszta ma to totalnie w pompie.

Tak jak o tym mówisz, to jest to kolejna kwestia, która się przez lata nie zmieniła.

Gracze mają to w piździe i przez to cierpią organizacje. Gdyby gracz był mega medialny, to sądzisz, że takie strony, które płacą pieniądze, jak Key-Drop, HellCase czy SkinBaron, nie przyszłyby do takiego gościa, który zajmuje się CS-em? No przyszłyby, bo ma idealną grupę odbiorców, jakiej oni szukają. Ale nie przychodzą, bo po co? Dla trzech lajków? To wolą sobie kupić reklamę za 70 groszy na Facebooku i mają siedem.

Rozmawiamy cały czas o Pompie. A czy 7more7 zamierza jakoś bardziej zaangażować się w esport? Obecnie przecież marka ubiera PACT.

7more7 to w stu procentach projekt Nitra. Z kolei w stu procentach mój projekt to One Night Casino. Nitro przyjeżdża czasami na stoisko One Nighta, gra w niego i promuje mi gierkę. Po prostu znamy się kupę lat i się wspieramy. Ja zapierdalam w jego ciuchach, bo raz, że są wygodne, dwa, że mam za darmo, a trzy to reklamuję mu w ramach wzajemności za to, że on pomaga mi z One Nightem. Tak więc o 7more7 trzeba pytać Nitra, ale wiem, że on lubi wchodzić w różne współprace z drużynami esportowymi, które próbują dbać o social media. Jeżeli jednak miałby gdzieś głębiej wejść i rozwijać coś bardziej, to musiałby sam się wypowiedzieć, bo nie mogę gadać za niego.

O ile jednak dobrze pamiętam, to Moonday Games też się w pewien sposób angażowało w działalność w esporcie.

Chcieliśmy zrobić Gamelaxy. Miałem plan, by zrobić stronę, która sprzedaje gry. W pewnym momencie jeżeli chodzi o front, to była ona prawie gotowa, ale finalnie nigdy nie powstała. I w Gamelaxy miałem też graczy, których się nie dało upilnować. Robili co chcieli, jak chcieli, więc chyba po czterech ich meczach, gdy dałem im slota w PLE, stwierdziłem, że to pierdolę, żeby tego wszystkiego doglądać i się wkurwiać.

Zmierzając powoli do końca – rozumiem, że nie mówisz kategorycznie "nie" w kwestii obecności IsAmU w esporcie?

Nie. Robię jeden projekt, który jest dla mnie bardzo ważny. Jakąś bańkę będzie pewnie kosztował. Gdyby on wypalił i niechcący miałbym leżące 8-10 milionów... Pewnie nie będę ich miał, ale modlę się, żeby tak było. Tak więc, gdybym je miał, to pewnie bym zainwestował znowu w esport, żeby udowodnić, że jednak Pompa to Pompa. Bo brakuje nam dużych sukcesów. Te polskie lany to nie są żadne sukcesy. Międzynarodowy sukces, naklejka na Dragon Lore'a – to jest sukces. Ja na to cały czas liczę i jeśli będą pieniądze, takie luźne, i faktycznie będę wolny finansowo, to mogę nawet obiecać, że na pewno jeszcze spróbuję, bo mam niedosyt. I nie lubię przegrywać, a tu za dużo przegrałem.

Gorzej jeśli przegrasz jeszcze więcej.

Ale jak już będę miał nieskończoność pieniędzy, to nie będzie mnie to bolało (śmiech).

  Obserwuj rozmówcę na Facebooku – Szymon "IsAmU" Kasprzyk

  Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn