Major nie dla Vitality
Zaczniemy od Teamu Vitality. Europejska formacja, zrzeszająca wybitne jednostki, przez wielu przymierzana była do końcowego zwycięstwa albo co najmniej do strefy play-off. W jej posiadaniu był przecież Peter "dupreeh" Rasmussen, jedyny zawodnik, który brał udział we wszystkich poprzednich Majorach i w każdym z nich docierał co najmniej do fazy legend. Ponadto Pszczoły miały też na swoim pokładzie Mathieu "ZywOo" Herbauta, który ciągle rywalizuje z Oleksandrem "s1mplem" Kostylievem o miano najlepszego gracza na świecie. Oprócz wyżej wymienionej dwójki skład uzupełniali jeszcze inni świetni zawodnicy. Koniecznie odnotować trzeba fakt, że to zawodnicy Vitality przystępowali do Majora jako pierwsza drużyna rankingu HLTV. Co prawda swoją rozgrywkę rozpoczynali od fazy pretendentów, ale miała to być dla nich delikatna rozgrzewka i przetarcie przed właściwą częścią turnieju.
fot. ESL/Michael Calleja |
To właśnie Vitality na chwilę przed rozpoczęciem Majora wygrało ESL Pro League Season 16. Początkowy etap rozgrywek jednak totalnie nie poszedł po myśli członków francuskiej organizacji. Co prawda udało im się uzyskać awans do fazy legend, ale przeprawa była bardzo trudna. Ekipa ZywOo wygrała trzy spotkania, ale równocześnie zaliczyła dwie porażki z o wiele niżej notowanymi drużynami. Uległa ona bowiem GamerLegionowi oraz Outsiders. Zwycięstwo uzyskała w starciu z drużyną gospodarzy, Imperial Esports, skazywanym na pożarcie Grayhound Gaming oraz OG. Faza legend jednak szybko pozbawiła jej dalszej nadziei. Przegrana w meczu otwarcia z Natus Vincere oraz porażki z MOUZ i ENCE wyeliminowała Pszczoły z gry o końcowe trofeum. Dla wielu faworyci do wielkiego finału nie weszli nawet do fazy mistrzów. Priorytetem dla nich będzie teraz następny Major, który odbędzie się w ojczyźnie ich organizacji, czyli we Francji.
Mistrzowie Majora zawiedli
Rozczarował również Team Liquid. Zdaję sobie sprawę, że scena amerykańska przeżywa kryzys i odstaje poziomem od europejskich rozgrywek. Jednak w tym przypadku nie mówimy o przeciętnej drużynie, a składzie, który ma na swoim koncie wiele osiągnięć na najwyższym poziomie. Zresztą w szesnastym sezonie ESL Pro League to właśnie Liquid zmierzyło się z Vitality w wielkim finale, przegrywając wynikiem 2:3. Formacja zaliczyła też świetne rezultaty podczas turnieju Regional Major Ranking. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc liczyłem, że podczas Majora dojdzie ona chociaż do fazy mistrzów. Po początkowej wpadce z MOUZ ekipie Jonathana "EliGE'A" Jablonowskiego udało się zwyciężyć ze Sprout i NAVI. Na tym zakończyły się jednak jej sukcesy, a przegrane z Heroic i Teamem Spirit wykluczyła ją z dalszej fazy Majora. Dla mnie osobiście było to największe rozczarowanie, gdyż jest to drużyna, której najbardziej kibicuję podczas większych turniejów i cały czas liczę, że jeszcze kiedyś zobaczę ją sięgającą po najważniejsze trofea.
Jako kolejnych przegranych wymienię skład, który chyba zawiódł najbardziej. FaZe Clan, bo o nim mowa, absolutnie nie sprostał niczyim oczekiwaniom. To właśnie ten zespół miał za zadanie bronić tytułu mistrzów świata, Międzynarodowa ekipa triumfowała bowiem podczas PGL Major Antwerp 2022. Niemniej drużyna najeżona wybitnymi graczami i nastawiana na walkę do samego końca nie pokazała kompletnie nic. Jasne, emocje były do ostatnich chwil, jednakże w ostatecznym rozrachunku nie odniosła ona ani jednego zwycięstwa! Po drodze zaliczyła za to porażki z Vitality, Cloud9 i o wiele niżej notowanym Bad News Eagles. Zdziwienie i rozczarowanie były ogromne. Zwłaszcza że FaZe może pochwalić się jednym z najlepszych prowadzących na świecie, Finnem „karriganem” Andersenem. Ale tym razem jego analiza gry nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Łatwiej przyjmowałoby się porażkę amerykańskiej organizacji, gdyby o jej awansie przesądziło piąte spotkanie podczas fazy legend ale stało się inaczej. Jedno jest pewne – gracze muszą szybko poukładać sobie pewne sprawy w głowach, bo na horyzoncie są już jesienne finały BLAST Premier 2022.
fot. ESL/Adela Sznajder |
Na sam koniec zostawiłem sobie drużynę, która z wyżej wymienionych odniosła największy sukces. Mowa tu bowiem o Natus Vincere, które zakończyło swoją walkę na etapie ćwierćfinału. Dlaczego mówię tu o rozczarowaniu? Sprawa jest dość prosta. Mając na swoim pokładzie najlepszego gracza świata, s1mple'a, nie sposób pomijać tę drużynę przy końcowym triumfie. Zresztą zawodnicy NAVI to również zwycięzcy Majora z 2021 roku. Jestem jednak przekonany, że o ich porażce zadecydowali kibice zgromadzeni podczas pierwszej rundy fazy mistrzów. Piątka z Europy Wschodniej rywalizowała wówczas z ostatnią pozostałą w grze drużyną gospodarzy, FURIĄ. Nie było szans poradzić sobie z tysiącami brazylijskich fanów, którzy zrobiliby dosłownie wszystko, byle tylko wygrali ich reprezentanci. Tak czy inaczej, najlepszy gracz minionego roku odpadający w ćwierćfinale to naprawdę niecodzienny widok.
Czas wyciągnąć wnioski
Tym sposobem zamykam swoje podsumowanie drużyn, które zawiodły mnie podczas Majora w Rio. Jasne, znajdują się też inne ekipy, które mogły pokazać się z lepszej strony, ale wyżej wymienione najbardziej zapadły mi w pamięci. Na pewno był to jednak turniej, który przyniósł wiele zaskoczeń, a jego przebieg pozostawiał wiele do życzenia. Ja jednak pozostawiam te rozgrywki już za sobą i skupiam się na następnych eventach, gdyż w tym roku czeka nas jeszcze wiele fascynujących momentów w CS:GO.