Maciej Petryszyn: Jako że rok 2022 już się powoli kończy, to jakbyś go podsumował dla Polskiej Ligi Esportowej? To był dobry, udany rok, czy jednak liczyłeś na coś więcej, co być może nie wyszło? Jak to wygląda z Twojej perspektywy?
Paweł Kowalczyk: Na pewno był to dobry rok, pod wieloma względami posunęliśmy się do przodu i bardzo mocno rozwinęliśmy jako organizacja. Nie ukrywam jednak, że był to też bardzo wymagający rok. Wybuch wojny w Ukrainie, którego się nikt nie spodziewał, spowodował pewne wyhamowanie nie tylko u nas, ale na całym rynku. Spowodował przede wszystkim niepewność i wpłynął na priorytetyzację. Byliśmy w przededniu startu nowego sezonu i w momencie, w którym wybuchła wojna, zrezygnowaliśmy z całej kampanii, którą przygotowywaliśmy przez 3 miesiące. To był mocny strzał komunikacyjno-marketingowy. Nie ma co ukrywać, że CS:GO jest chyba najbardziej zmilitaryzowanym tytułem, w związku z czym wszystkie kwestie związane z samą grą czy z community, zeszły na dalszy plan. Tak więc wejście w nowy sezon było bardzo problematyczne, a dodatkowo mieliśmy też dużo wyzwań związanych z logistyką i kwestiami eventowymi. Ponadto mieliśmy wyzwania związane z hiperinflacją. Z sytuacją mikro- i makroekonomiczną, która powodowała, że cały biznesplany, rzeczy, które zakładaliśmy jeszcze w styczniu czy lutym, musiały ulec zmianie w połowie roku. W związku z tym byliśmy zmuszeni trochę skorygować nasze plany. Na pewno te dwie wspomniane rzeczy były kluczowe.
Z drugiej strony Polska Liga Esportowa to również wiele innych tytułów, wiele innych partnerstw i nie ukrywam, że pod tym kątem udało nam się zdecydowanie poszerzyć nasze portfolio. Z tego na pewno jestem zadowolony. W zasadzie większość założeń, które sobie postawiliśmy, udało nam się zrealizować. Taką wisienką na torcie jest projekt VALORANTA, który mocno rozwijamy. Wygraliśmy przetarg na kolejne rozgrywki, do których dołączy m.in. Ukraina – mamy więc 23 kraje i to jest olbrzymie wyzwanie w skali międzynarodowej. Olbrzymi projekt, do którego jako Polska Liga Esportowa podchodzimy z pełnym zaangażowaniem. Fajnie się ten tytuł rozwija. Ta dynamika przyrostu jest większa, niż sobie zakładaliśmy. Liczę też, że z perspektywy komercyjnej rozwinie się na takim samym poziomie. Bardzo dobrze się nam współpracuje z przedstawicielami Riot Games, bo jest to naprawdę partnerska współpraca i wierzę, że wspólnie osiągniemy super rezultaty.
Mocno też działamy w obszarze współpracy z różnymi związkami sportowymi. Synergia sportu i esportu to coś naturalnego, co może być siłą napędową rozgrywek esportowych w Polsce. Mam nadzieję, że na takich inicjatywach skorzystają przede wszystkim młodzi ludzie, bo można znaleźć tam wiele punktów styku. I takim projektem-perełką, który w dużym stopniu będziemy rozwijać w przyszłym roku, będzie Nowy Poziom. Bardzo mocno wierzymy w ten projekt. Chcemy przede wszystkim w przyszłym roku zintensyfikować swoją działalność na poziomie amatorskim i półprofesjonalnym. Chcemy docierać do tych, którzy albo dopiero zaczynają, albo traktują esport bardziej jako pasję, rozrywkę, a niekoniecznie pierwsze źródło dochodów. Już teraz dysponujemy badaniami i wynikami premierowej edycji, które pokazują, że zapotrzebowanie na takie ustrukturyzowane rozgrywki amatorów w Polsce jest. Prowadzimy rozmowy z przedstawicielami wielu miast, samorządów czy partnerów komercyjnych, którzy są zainteresowani tym tematem. Widzą potencjał i chcą się zaangażować w budowanie fundamentów esportowych w Polsce.
Jak widzisz, pod wieloma względami udało się zrealizować strategiczne cele. Wierzę, że przyszły rok, jeżeli tylko sytuacja społeczna i gospodarcza na to pozwolą, będzie rokiem, w którym bardzo mocno przyspieszymy pod kątem produktowym. Pod kątem finansowym, chociaż oficjalnie nie możemy tego jeszcze ogłosić, to wzrosty, które mieliśmy w tym roku były bardzo duże względem roku ubiegłego. Tak więc idziemy według planu. Dobitnym przykładem tego jest event, na którym mamy okazję porozmawiać, bo to nie jest tylko event Counter-Strike'a. Podczas tego wydarzenia gromadzimy całe community esportowe w Polsce. Są tutaj przedstawiciele wielu tytułów, są przedstawiciele wszystkich organizacji, które grają w Dywizji Mistrzowskiej – nie tylko tych dwóch, które grają w samym finale. Są osoby ze świata sportu, ze świata mainstreamu, jak aktorzy czy muzycy. Chyba widać, że staliśmy się hubem, który łączy ludzi z różnych branż pod parasolem pasji, którą jest granie w gry komputerowe.
Nie można jednak pominąć, że kolejny sezon podsumowujecie lanem. A nie ma się co oszukiwać – tych lanów od dłuższego czasu w Polsce brakuje. Można więc powiedzieć, że fakt ten też jest dla PLE pewnego rodzaju osiągnięciem.
Nie ukrywam, że dla nas organizowanie lanów i tworzenie możliwości do spotkania się z ludźmi to jest priorytet. Chcemy robić event za wszelką cenę, nawet idąc przeciwko niesprzyjającym okolicznościom, chociaż wielu organizatorów nie decyduje się na tak odważne ruchy. Uważam jednak, że to jest klucz do tego, żeby esport się rozwijał. Pandemia mocno nas w tym aspekcie zahamowała. W tym roku udało nam się zorganizować trzy duże wydarzenia. Biorąc jednak pod uwagę też wydarzenia VALORANT, Superpuchar oraz eventy lanowe dla samych zawodników, które organizowaliśmy w jesiennej edycji PGE Dywizji Mistrzowskiej, to zrobiliśmy 14 takich lanów.
Nie ukrywam, że to olbrzymie wyzwanie. To absolutnie wyjście pod prąd przeciwko rynkowi i założeniom, jakie prezentują inni organizatorzy lig. My jednak uważamy, że to oddaje i prędzej czy później zarówno z perspektywy community, jak i sponsorów czy naszych partnerów, to będzie klucz. Zawodnicy zupełnie inaczej zachowują się i przeżywają te lanowe emocje. To inny poziom zaangażowania, stresu, presji, chęć udowodnienia sobie i rywalom, kto tak na dobrą sprawę jest najlepszy w kraju. Ale chodzi też o kibiców, robimy to również dla nich. Community teraz tego potrzebuje, szczególnie Counter-Strike'a, bo jest to tytuł, który przeżywa swoje wzloty i upadki. Ostatnio o sukcesy sportowe na arenie międzynarodowej jest trudno. Dlatego jako Polska Liga Esportowa staramy się stwarzać możliwości, żeby nabywać cennego lanowego doświadczenia, które prędzej czy później zaprocentuje. Jesteśmy też partnerami wielu cyklów międzynarodowych. Zwycięzcy finałowego pojedynku w przyszłym roku będą mieli okazję rywalizować m.in. w Champion of Champions Tour, gdzie zagrają z mistrzami innych europejskich lig regionalnych. Wierzę, że to, co tutaj tworzymy, zaprocentuje. Liczymy na to, że zawodnicy też to dostrzegą, bo to, że dostrzegają to organizacje, wiemy. Jestem bardzo zadowolony z faktu, że w ostatnich tygodniach udało nam się zaangażować całe community, w zasadzie wszystkie organizacje występujące w naszej dywizji. Bez względu na to, czy grają w tym finale, czy nie – razem promują to wydarzenie, bo wiedzą, że to event, który kończy sezon, w zupełnie innej formie niż poprzednie. Wierzę, że to też będzie zauważone na zewnątrz. Że bardzo mocno cementujemy współpracę między nami, ale również że Polska Liga Esportowa to nie tylko organizator rozgrywek, ale również hub łączący community.
Jeżeli chodzi o współpracę pomiędzy PLE a organizacjami, to chciałbym nawiązać do Centralizacji Praw Sponsoringowych. Mianowicie można zauważyć, że kilka formacji, które były sygnatariuszami CPS, ma dość burzliwe losy. Izako Boars w hibernacji, AGO czy Anonymo nie grają w PLE. Czy z waszej perspektywy ten brak stabilności, jeżeli chodzi o organizacje, z którymi współpracujecie, jest dużym problemem?
Na pewno jest to problem. Uważam zresztą, że to problem całego rynku, który się kształtuje. I tak jak w każdej innej dziedzinie życia, przetrwają ci najsilniejsi. Zaczynając od tych organizacji, które już nie funkcjonują na mapie – myślę, że to nie jest tak, że Polska Liga Esportowa jest gwarantem funkcjonowania na tym rynku. My jesteśmy tylko jednym z tych elementów. Bylibyśmy takim gwarantem, gdybyśmy mieli pełną kontrolę nad wszystkimi formacjami, ich zarządzaniem itd., natomiast tak w tym momencie nie jest. Organizacje muszą mieć świadomość, że oprócz gry w PLE muszą kształtować swój prestiż, swoje zasięgi, swój pomysł na prowadzenie biznesu po to, żeby po prostu przetrwać. Wydaje mi się, że nie ma obecnie ligi w ramach europejskiej struktury regionalnej, która miałaby tak dużą liczbę podmiotów i wszystkie one by od lat funkcjonowały bez żadnych perturbacji. Do tego potrzebny jest kapitał. My jako Polska Liga Esportowa bardzo mocno chcemy zachęcać zarówno inwestorów, jak i podmioty komercyjne, żeby wspierały samych zawodników i organizacje, by te mogły się rozwijać. Natomiast to wymaga też pracy organicznej drużyn oraz zawodników, żeby wytworzyć wartość, za którą ktoś będzie w stanie zapłacić. Dużo mówił o tym Marcin Gortat podczas panelu przed finałem PGE Dywizji Mistrzowskiej. My nie jesteśmy złotym rozwiązaniem dla każdego, najpierw trzeba zacząć od siebie. Trzeba zmienić nastawienie, pokazać pewną wartość i myślę, że z czasem to będzie procentować.
Jeżeli chodzi o organizacje, które nie zdecydowały się na grę w Polskiej Lidze Esportowej – gdzie te organizacje są, czy osiągnęły cele, które sobie stawiały, czy posunęły się naprzód? Nie tylko ja twierdzę, że Polska Liga Esportowa bardzo mocno posunęła się do przodu, rozwija się wielokierunkowo, co będzie zresztą widać też w raporcie podsumowującym ten rok. Czy brak tych drużyn miał jakiś diametralny wpływ na wyniki oglądalności, zaangażowanie sponsorów itd.? Wydaje mi się, że nie tak duży, jak te organizacje sądziły. Natomiast my chcemy łączyć, a nie dzielić. Naszym celem jest właśnie jednoczyć i jeżeli te podmioty będą zainteresowane współpracą, to na pewno znajdziemy przestrzeń do rozmowy. Wydaje mi się, że stworzyliśmy bardzo fajne miejsce dla organizacji, zawodników, community, sponsorów, w ramach którego każdy czerpie korzyści.
fot. AKPA/Mieszko Piętka |
Skoro już wspomniałem o CPS, to jesteś zadowolony z tego, jak ten projekt wpłynął na organizacje, jak one na to zareagowały? I ogólnie z wpływu tego programu na rozwój rozgrywek w Polskiej Lidze Esportowej?
To była bardzo duża zmiana, która wymagała czasu. Uważam, że kwintesencją CPS-a jest to, o czym powiedziałem wcześniej. To znaczy wsparcie organizacji w budowaniu i spajaniu tego community. Każda z organizacji, bez względu na to, czy grała w finale, czy nie, chciała promować event finałowy i wysłała swoich przedstawicieli. To jest w ogóle fundament CPS-a. Na evencie finałowym mieliśmy przedstawicieli wszystkich organizacji, właścicieli, zawodników, wszyscy zostali zaproszeni. Mamy tu wielkie community, które pracuje na rzecz nie tylko Polskiej Ligi Esportowej, ale polskiego esportu. CPS jest tylko pewnego rodzaju narzędziem. Jeżeli wszyscy będziemy pracować i w kolejnych miesiącach czy latach będziemy zaangażowani w jeszcze większym stopniu, a zawodnicy zmienią swoje podejście, staną się też pewnego rodzaju postaci medialnymi, zasięgowymi, czego też dzisiejszy świat wymaga. Jeżeli zrobimy wspólnie ten krok, to CPS będzie świetnym narzędziem do tego, żeby zarabiać więcej pieniędzy dla organizacji, a w konsekwencji rozwijać polski esport.
Jesteśmy po rozmowach z właścicielami organizacji, żeby CPS poszerzyć o jeszcze większą liczbę świadczeń i działań, dzięki którym zasilenie finansowe, ale nie tylko, będzie jeszcze większe i każdy będzie tutaj korzystał, jak tylko może. Ale przypominam – CPS to tylko narzędzie. Przedstawiliśmy pewien pomysł, pewną ideę, w jaki sposób można to robić, a żeby były efekty potrzeba ponadprzeciętnego zaangażowania i z takim mieliśmy do czynienia ostatnio. Wierzę, że to początek świetnej drogi, w ramach której będziemy mogli się rozwijać w następnych latach.
Pozostając przy CS-ie i przy kończącym się sezonie – sądzisz, że zaproponowany przez was format, czyli podział na splity itd., to było dobre rozwiązanie? Czy może teraz, gdy odbył się już ostatni mecz, dochodzisz do wniosku, że pewne rzeczy należało ostatecznie zrobić inaczej?
Nie ukrywam, że było to bardzo duże wyzwanie, ale też i zagrożenie. Jak już miałem okazję powiedzieć, pod kątem pewnych rozwiązań trochę idziemy pod prąd. A nawet nie trochę, tylko bardzo. I faktycznie podjęliśmy dość duże ryzyko, natomiast ono nie wzięło się znikąd. Ta zmiana miała na celu przede wszystkim wytłumaczyć partnerom, sponsorom i całemu community, w jaki sposób esport funkcjonuje. Wydaje mi się, że to, co się działo w ostatnim tygodniu, czyli jasne i klarowne cementowanie tego, kto jest finalistą, kontent wokół tego, zaangażowanie wszystkich, zbudowało swego rodzaju spiralę emocji. To, ilu ludzi jest teraz na finale i kibicuje, pozwoliło nam w pewien sposób pokazać, że jednak to było działanie dobre. Nie ukrywam jednak, że w przyszłym roku pewnie będziemy w jakimś stopniu modyfikować ten plan, bo był on swego rodzaju proof of concept. W wielu miejscach ta koncepcja się sprawdziła, w kilku można było to zrobić lepiej, ale na pewno nie będziemy wracać do formuły dwóch sezonów w ciągu roku, bo jest po prostu niezrozumiała. Żeby iść do przodu, trzeba mieć jednego mistrza Polskiej Ligi Esportowej, wokół tego budować zaangażowanie i pewnego rodzaju zamieszanie. A wszystko, co działo się po drodze, powoduje, że ten sezon nie jest nudny. Wyłonienie teamu All-Star, rozgrywki międzynarodowe na PGE Superpucharze, który jest dokładnie w środku sezonu, czy jeszcze kilka innych produktów, które pojawią się w ramach Nowego Poziomu – to wszystko spowoduje, że na pewno w 2023 nudy nie będzie.
Pytam o to, bo w tym sezonie doszło do trochę absurdalnej sytuacji z Impression. Organizacja między splitami wymieniła cały skład i w drugiej części sezonu, już z nowymi zawodnikami, zrobiła komplet porażek, a i tak awansowała do play-offów. Z perspektywy logiki nie miało to za bardzo sensu i pokazało słabość systemu, który był przez was wykorzystany.
Nie zgodziłbym się z tym, ponieważ w przypadku drużyn sportowych mamy do czynienia z taką samą sytuacją. Niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z zespołami, które choćby w piłce nożnej miały świetną rundę jesienną, były na topie, a później spadały z ligi. To wszystko kwestia formy. Poza tym faktycznie istnieje możliwości zmian pomiędzy drużynami w kwestii przepływu zawodników w obrębie okienka transferowego i na takie rzeczy musimy być gotowi. Uważam, że mieliśmy do czynienia z gorszą sytuacją, która nastąpiła podczas sezonu i o której nie można się bać mówić. Chodzi o rozpad Wisły All in Games Kraków, co było w pewien sposób pokłosiem spadku klubu piłkarskiego z Ekstraklasy do I Ligi. To są rzeczy, nad którymi nie mamy kontroli. Jedyne, co możemy zrobić, to zadbać o ciągłość rozgrywek. I nie uważam, że to słabość tego systemu. Jeżeli już, to jest to słabość na poziomie zarządzania drużyną, formą itd. i z tym będziemy mieć do czynienia.
To, co na pewno udało się dzięki temu systemowi osiągnąć, to fakt, że dziś na pewno poznamy najmocniejszą ekipę w tym roku. Nie lubię gdybać, ale gdyby Wisła utrzymała się w takim, a nie innym składzie, to być może byłaby w finale. Tak się jednak nie wydarzyło. Mamy więc dwie absolutnie najmocniejsze ekipy, które w skali całego sezonu pokazały bardzo dużo. Illuminar pokazało się też świetnie, jeżeli chodzi o rozgrywki wiosenne z perspektywy PGE Superpucharu. Nie mam wątpliwości co do tego, że to są naprawdę topowe ekipy. Natomiast ta sytuacja, którą przytoczyłeś, czy ta, którą ja przytoczyłem, będą się nadal pojawiać. Zdarzają się one w sporcie tradycyjnym, zdarzają się w innych dziedzinach życia, bo 12 miesięcy to jest jednak długi okres.
Szczególnie w esporcie.
W esporcie to już jest w ogóle dużo. Ale założenie nie tylko CPS-u, ale całej Polskiej Ligi Esportowej jest takie, żeby budować stabilizację. Jeżeli chcemy mieć stabilnych partnerów, którzy chcą się z nami wiązać nie na 6 miesięcy, a na kilka lat, to musimy mieć świadomość, że oni oczekują też pewnej gwarancji stabilności. Zwróćmy uwagę, że pod tym kątem ten sezon też nie był tak dynamiczny, jak poprzednie. Jednak jakaś stabilność została zachowana. Drużyny musiały zobowiązać się do tego, żeby funkcjonować w trybie rocznym, a nie półrocznym. W efekcie pewna stabilność w tych zespołach była. Oczywiście, zmiany nastąpią, bo wiemy już, że teamy, którym nie poszło i nie były w fazie pucharowej, rozwiązują kontrakty ze swoimi zawodnikami, bo szukają nowego potencjału, nowych graczy do tego, żeby osiągnąć lepszy rezultat. Ale znowu – jest to naturalna rzecz w sporcie tradycyjnym. Myślę, że żaden system nie jest idealny. Dążymy do tego, żeby pogodzić wszystkie strony.
Drugą część rozmowy z Pawłem Kowalczykiem, CEO Polskiej Ligi Esportowej, znaleźć można pod tym adresem.