Maciej Petryszyn: Jesienią mieliśmy okazję rozmawiać przed ESL Mistrzostwami Polski, gdy jeszcze graliście w LODIS. Wspominałeś wtedy, że lubicie grać jako underdog, że zaskoczycie, a tymczasem... Tylko dwie wygrane i ostatnie miejsce w grupie.
Jan "POLO" Polak: Wtedy, gdy rozmawialiśmy jesienią, nie znałem jeszcze grup. Myślałem, że szczęście się trochę do nas uśmiechnie i będziemy mieć więcej farta podczas losowania. A tak naprawdę trafiliśmy do tzw. grupy śmierci. Sądzę jednak, że o wszystkim zadecydował brak doświadczenia. To jest coś, co bardzo trudno jest przeskoczyć i w trudnych momentach nam tego brakowało.
W związku z tym z perspektywy czasu uważasz, że wasza wygrana z 9INE w eliminacjach do ESL MP to był w dużej mierze fart?
Nie. Myślę, że jesteśmy po prostu jeszcze niestabilni i brakuje nam wspomnianego doświadczenia. Ale już nie raz pokazaliśmy, czy to z 9INE, czy z innymi drużynami, także ze sceny europejskiej, że potrafimy wygrywać i nie była to tylko jednorazowa akcja.
Właśnie, europejska scena. W rozgrywkach ESEA wyglądało to zdecydowanie lepiej, bo z 3. miejsca awansowaliście do ESEA Advanced. Można nawet wysnuć wniosek, że w Europie radziliście sobie lepiej niż w kraju.
Zgadza się. Jakoś tak po prostu jest, że z polskimi teamemi gra się trudniej. Nie wiem, z czego to wynika, ale nie tylko ja tak twierdzę.
Może to kwestia tego, że na polskiej scenie ludzie się po prostu w większości znają?
To też prawda. Może tak to wyglądać.
Tak czy inaczej, wspomniany przeze mnie sezon w ESEA Main skończyliście wyżej niż np. Illuminar Gaming, czyli czołowy polski zespół. Czy więc wasze miejsce w ESL MP nie do końca oddawało to, na co was do końca stać?
Tak, zgadzam się z tym. Jednak w ESL MP to są mecze BO1, więc, jakby nie patrzeć, jest pewna losowość. A w ESEA jest chyba ponad 100 zespołów na ligę, a losowanie nie zawsze jest sprawiedliwe. Mimo to jednak udowodniliśmy, że jak chcemy, to potrafimy.
W tamtym momencie, gdy awansowaliście i sezon się kończył, wiedzieliście już, że nie będziecie przedłużać umów z LODIS?
O kurczę, to się chyba zbiegło jakoś w czasie... Średnio terminowo to kojarzę, ale z LODIS to wyglądało w ten sposób, że po prostu się nie dogadaliśmy. Umowa kończyła się nam z końcem roku i po prostu razem z chłopakami postanowiliśmy, że nie będziemy jej przedłużać, bo nie dogadaliśmy się z prezesem.
Na polu finansowym?
Na finansowym również, ale nie tylko ten aspekt decydował.
A gdybyś miał ogólnie opowiedzieć o swoich wrażeniach z waszej współpracy z LODIS, to jak to wyglądało?
Ja jestem zadowolony. Nigdy niczego nam tam nie brakowało.
W momencie, gdy postanowiliście odejść, mieliście już na stole jakieś oferty od innych organizacji, np. od Singularity?
Sprawa z Singularity wyszła stąd, że agencja Knacks zaoferowała nam swoją pomoc. Zgłosiła się do nas i w sumie to dzięki niej się tutaj znaleźliśmy. A czy poza tym były jakieś inne propozycje? Ja nic nie wiem. Ludzie mówili coś w kuluarach, ale czy to prawda, czy nie? Nie mam pojęcia.
Czyli w momencie odchodzenia z LODIS nic nie było jeszcze ustalone?
Tak, wtedy tak jakby postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Trochę zaryzykowaliśmy.
Samo Singularity to ciekawy case, bo mówimy tutaj o znanej organizacji, obecnej na scenie od lat. A mimo to zatrudniła ona was – skład z Polski, który na dodatek nie jest nawet krajową topką. Było to dla was zaskakujące?
Zaskakujące może nie. Bardziej chodzi o to, że wracali oni na scenę CS-a i chcieli po prostu zainwestować w zapewne bardziej budżetowy skład, licząc na to, że odpali. A naszym plusem jest to, że z chłopakami gramy już bardzo długo i mamy wiele przepracowane.
Niemniej trudno was nazwać graczami sprawdzonymi. Większość z was dopiero zaczyna poważniejszą grę w CS:GO.
Zgadza się. Ale kiedy mielibyśmy zbierać doświadczenie jak nie teraz?
To prawda. Bardziej chodzi mi o to, że w przypadku takiej marki, jak Singularity, można było oczekiwać, że jeżeli zatrudnią skład waszego pokroju, to bardziej w roli np. akademii.
Z tym tematem to już raczej nie do mnie. Ja jestem od grania <śmiech>.
Ale gdybyś miał się zastanowić, to co twoim zdaniem mogło przekonać do was Duńczyków? Poza oczywiście tą wspomnianą "budżetowością".
Myślę, że poszczególne wyniki w różnych rozgrywkach. Plus fakt, że na polskiej scenie i na scenie ogólnie trzymamy się razem już 10 miesięcy. A jak skład gra ze sobą tak długo, to poniekąd jest coś wyjątkowego. Myślę, że to są te dwa aspekty.
Co w waszym wypadku jest "spoiwem", które pozwala wam grać ze sobą tyle czasu bez żadnych roszad?
Wydaje mi się, że szczera rozmowa. To jest coś, co nas wyróżnia. Zawsze, gdy pojawia się jakiś problem, to siadamy w pięciu i rozmawiamy. Nie ma żadnych krzywych akcji, które, myślę, niektóre polskie teamy praktykowały.
Skoro o szczerych rozmowach mowa – w Singularity macie jakieś zaplecze, np. psychologa?
Nie mieliśmy jeszcze żadnych spotkań z psychologiem, ale wiem, że jest jakaś osoba, która będzie nam pomagać. Ma ona być zawsze pod ręką.
fot. ESL/Adam Łakomy |
Wiem, że to dopiero początek waszej współpracy z Singularity, ale ciekawi mnie, jak duży jest to przeskok względem tego, co znacie z LODIS.
Bardzo duży. Według mnie widać to choćby po tym, że już po niecałych 2 miesiącach jesteśmy 10 dni na bootcampie. I to tak naprawdę pierwszy poważny bootcamp w naszej karierze. No, organizacyjnie jest po prostu top.
Jak wspomniałem, Singularity na scenie jest od lat i w przeszłości grali tam zawodnicy naprawdę dużego kalibru. Wystarczy wspomnieć Plopskiego czy valdego. Z waszej perspektywy fakt, że gracie dla marki, która wypuszczała na europejską scenę jakościowych graczy, dodaje ciężaru?
Nie będę ukrywał, jakaś presja na nas ciąży. Tak naprawdę w Singularity grali topowi gracze i stąd wychodzili. Ale bardziej patrzymy na to w ten sposób, że ta organizacja może tak naprawdę więcej nam dać niż przeszkodzić. A my spróbujemy to po prostu odpowiednio wykorzystać.
Jakaś presja chyba jednak jest, bo od momentu, jak trafiliście do organizacji, to wasze wyniki w ESEA Advanced trochę się pogorszyły.
Pogorszyły się trochę bardzo <śmiech>. Myślę, że po części to z tego wynika, ale wiemy też, jakie błędy popełnialiśmy. Przegraliśmy siedem meczów z rzędu i w nich na 16 pistoletówek przegraliśmy chyba 15. Wiemy więc, nad czym musimy popracować. Najważniejsze, że utrzymaliśmy się w tej lidze.
Ale to utrzymanie to było tak na słowo honoru, bo do ostatniej kolejki musieliście drżeć o to, czy wam się uda.
Dokładnie, ale to też pokazuje, że głowa dojeżdża, bo się nie poddaliśmy.
Samo Singularity nakreśliło wam, jakie ma w stosunku do was oczekiwania?
Mieliśmy już jakieś wstępne rozmowy o tym, jakie cele sobie narzucamy. Można jednak powiedzieć, że to projekt długofalowy.
Czyli rozumiem, że nie powinniśmy się obawiać tego, że np. nagle w czerwcu Duńczycy z was zrezygnują?
Jeżeli nie zaczniemy nagle przegrywać 40 meczów z rzędu, to myślę, że nie. <śmiech>
Mówisz o waszych problemach, pistoletówkach itd. Nie masz wrażenia, że w tym zakresie bardzo by wam pomogła obecność trenera, którego wciąż nie macie, mimo że gracie ze sobą już wiele miesięcy?
Jestem zdania, że trener by nam pomógł, ale... Nie ma materiału, nie ma na polskiej scenie trenera z doświadczeniem, który chciałby z nami współpracować. Ponadto rozmawialiśmy z ludźmi z Singularity i oni też mają nam pomóc szukać. Ale wtedy byłby to ktoś z zagranicy.
Właśnie miałem o to pytać. Skoro mówisz, że w Polsce nie ma trenerów, to może zagranica to jest jakaś opcja? Czulibyście się w ogóle na siłach, by udźwignąć taką współpracę?
Sądzę, że można o tym pomyśleć. Jedynym problemem mogłaby być bariera językowa. U nas pod względem angielskiego wszyscy radzą sobie w porządku, problem jest inny. Nie wiem, jakby taka współpraca miałaby tak naprawdę wyglądać. My w piątkę rozmawiamy po polsku, ktoś szósty nie rozumie nic, ale dorzuci swoje po angielsku? Nie wiem, może bardziej pod tym kątem pasowałby analityk?
Niemniej nadal jesteście niedoświadczonymi zawodnikami, więc brak kogoś z tyłu – trenera czy nawet wspomnianego przez ciebie analityka – może spowalniać wasz progres.
Zgadzam się. Zawsze lepiej mieć dodatkową parę oczu, która z tyłu może zobaczyć więcej i coś podpowiedzieć. A jak jeszcze ta osoba jest doświadczona, bo dużo przeżyła i jest w stanie faktycznie coś od siebie dorzucić, to jeszcze bardziej działa na plus.
A wy w jaki sposób na siebie patrzycie? Z jednej strony jesteście niedoświadczeni, a z drugiej gracie ze sobą dość długo. Nadal macie więc dla siebie wyrozumiałość nowicjuszy czy jednak te oczekiwania są już spore?
Oczekiwania były duże od samego początku. Wiadomo, jesteśmy niedoświadczeni i tak dalej, ale nikt nie chce przegrywać. Każdy chce iść do przodu, z dnia na dzień stawać się coraz lepszym. My po prostu przepracowujemy to, co jest konieczne – oglądamy dema, każdego POV-a i rozmawiamy o tym, co jest nie tak, co było dobre, a co było złe.
No i miewacie dalej przebłyski. Niedawno udało wam się przecież ograć HONORIS w polskich eliminacjach do BLAST Premier. W eliminacjach do RMR-a też "momenty były", więc coś tam się tli.
Dokładnie. Tak jak mówiłem, brakuje nam stabilizacji. Po eliminacjach do RMR-a przyszedł dołek i wtedy nie byliśmy tak naprawdę wygrać meczu. Czym to jest spowodowane? Tego jeszcze nie wiemy. Ale wracamy na odpowiednie tory, więc dobre i to.
Z uwagi na to, jak długo jesteście razem, wyrozumiałość w kwestii wahań formy z upływem czasu będzie coraz mniejsza. Już nie będziecie młodymi zdolnymi i będzie się od was wymagać.
Uważam, że jesteśmy na to gotowi. Do skompletowania tej układanki, do pełnego przygotowania brakuje nam szóstej osoby, która bardzo pomogłaby nam w wielu aspektach.
A uważasz, że dzięki wsparciu Singularity, niezależnie od tego, czy z trenerem, czy bez, będziecie mieli lepszą przestrzeń do rozwoju niż mielibyście, gdybyście grali w jakiejkolwiek polskiej organizacji?
Czy w jakiejkolwiek to nie wiem, nie jestem w stanie powiedzieć, bo nigdy nie byłem w żadnej innej niż LODIS. Może więc powiedzieć na ich przykładzie. Sądzę, że to duży przeskok. Naprawdę bardzo, bardzo duży. Różnica jest widoczna.
Na jakim polu jest największa?
W kwestii mentalu ludzi pracujących w organizacji.
Gdybyś miał umieścić was jako zespół na polskiej scenie, to na jakim poziomie na ten moment się znajdujecie?
Z polską sceną jest bardzo trudno. Tak naprawdę możemy wygrać z każdym i z prawie każdym przegrać. To jest aktualnie nasz poziom. Jest w Polsce jedna drużyna, z którą na ten moment nie mielibyśmy żadnych szans i jest to 9INE.
Uważasz, że ze wszystkimi innymi, gdybyście mieli dobry dzień, moglibyście wygrać?
Tak uważam.
Czyli pierwszy krok ku stabilizacji już wykonaliście, bo macie wsparcie mocnej organizacji. Gdy więc pojawi się ktoś szósty, to sądzisz, że wejdziecie na wyższy poziom?
Mam nadzieję. Cały czas robimy kroczki naprzód, ale do tego największego kroku brakuje nam szóstej osoby.