Krystian Dziok: Jak obecnie wygląda wasza forma przed turniejem?

Piotr "nawrot" Nawrocki: Nasza forma przed turniejem, jak można było zauważyć ostatnio na meczach online, jest troszeczkę w kartkę. Powiedziałbym jednak, że jest bardziej dobra, bo udało nam się zakwalifikować na BLASTA. To jest nie tyle duży sukces, ile po prostu cel, który sobie założyliśmy i go spełniliśmy. To na duży plus. Z kolei w Thunderpicku mieliśmy potknięcie, więc postawiłbym 70 do 30 na dobrą formę.

Sam mówisz, że wasza forma jest w kratkę. Nie czujecie się może zmęczeni natłokiem spotkań na najważniejszych turniejach?

Nie czujemy się za bardzo zmęczeni tymi meczami. Oprócz tych spotkań, które moim zdaniem gramy teraz rzadziej niż wcześniej, mamy sporo dni, w których podróżujemy. Nie chciałbym powiedzieć, że to są dni wolne, bo nie są. Podróże trochę męczą. Są to okresy, w których tracimy dzień, dwa, trzy. Dużo jest więc takich momentów, w których nie gramy. Generalnie jest mniej spotkań niż gdy byliśmy w tierze 3. albo 2. Dlatego mecze raczej nas nie męczą. Bardziej męczące są podróże i obowiązki wokół dużych turniejów.

Wspomniałeś o wpadce w Thunderpicku z Endpoint. Ponieważ gracie teraz turnieje z topowej sceny, to czy ten Thunderpick był traktowany przez was trochę po macoszemu? Zwłaszcza że jesteście świeżo po awansie na BLASTA.

Ogólnie zrzuciłbym tę porażkę na fakt, że ten mecz był 2-3 dni po bootcampie. A my po bootcampie zawsze robimy sobie dwa dni wolnego. Chłopaki mieszkają w różnych miejscach, Olek w Wielkiej Brytanii, Kamil w Niemczech, więc te podróże chwile nam zajmują. Wydaje mi się jednak, że to nie tak, że zlekceważyliśmy Endpoint czy olaliśmy ten mecz. Moim zdaniem głównie przygotowanie nie było takie, jak powinno być. Jak mówię, weszliśmy w ten mecz z trzydniową przerwą, co nie pomaga. A Endpoint to chłopaki, którzy grindują, bo grali ostatnio dużo spotkań online. Ale głównie obwiniłbym przygotowanie, czyli coś, co ja pewnie mógłbym następnym razem lepiej zrobić.

Macie co prawda wpadki, jak to Endpoint, ale i tak gracie na najważniejszych turniejach. Czy czujecie się już pełnoprawnie członkami sceny tier 1?

Osobiście mam takie 50 na 50. Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że każdy lan tier 1, każdy mecz na takim turnieju, nawet przy odpadnięciu, kończył się u nas mocną walką. Wszystkie te spotkania były bardzo close. Nieważne, czy graliśmy z ENCE, Cloud9 czy G2. Powiedziałbym nawet, że większość z tych meczów mogliśmy łatwiutko wygrać. W tej kwestii czuję, że jesteśmy drużyną tier 1, ale chciałbym utrwalić te turnieje, nafarmić ich trochę więcej, bo ostatnio nie udało się zakwalifikować do Sydney. Thunderpick też podchodzi pod tier 1 i na takie zawody również musimy się dostawać. I jeżeli w końcu uda nam się też przejść do fazy play-off, to będę mógł mówić, że faktycznie jesteśmy usadzeni w tier 1.

Pozwolę sobie cofnąć się nieco do przeszłości. Jeszcze kilka tygodni temu na całej scenie tier 1 trwała wielka szufla. Czy u was nie było myśli, by wymienić jakiegoś gracza?

Nie było myśli o zmianie zawodnika. Głównie z tego względu, że ja ten skład 9INE “liczę” od momentu, gdy przeszedł Olek. Tak naprawdę wtedy nasza struktura i nasza gra się trochę ustabilizowały. Z Olkiem gramy z sześć miesięcy, może siedem. W tym czasie udało się przebić się przez tier 2 i to naprawdę fajny wynik. Osobiście nie widziałem powodów do zmian. Wiadomo, są jakieś problemy między nami, też z psychiką, nad którymi teraz pracujemy. Staramy się cały czas w miarę możliwości rozwiązywać to w środku. Na razie tematu zmian nie było i raczej do CS2 wątpię, że będą. Wydaje mi się, że jesteśmy zgraną ekipą i myślę, że chłopaki też tak czują, Dlatego zmiany są na razie niepotrzebne. Poza tym średnio dałoby się zastąpić któregoś z naszych graczy kimś z polskiego podwórka, bo sądzę, że każdy z naszych zawodników w swojej roli jest najlepszy w Polsce. Więc taka zmiana nie miałaby sensu.

Do CS2 wrócę jeszcze pod koniec tego wywiadu. Ale bardzo cieszę się, że wspomniałeś o polskiej scenie, bo mamy tam masę formacji, które nie osiągają żadnych wyników. Czy to zatem przyjście hadesa przesądziło o tym, że 9INE mimo upływu czasu trzyma się naprawdę bardzo dobrze i nie zalicza tylko pojedynczych dobrych występów, jak inne nasze drużyny, tylko cały czas gra z najlepszymi na świecie?

Jeżeli mam być szczery, to na pewno przyjście hadesa było dla nas zapalnikiem. Mówiłem to już zresztą nieraz i wydaje mi się, że SZPERO też to powiedział. My strukturę i system zawsze mieliśmy w miarę dobre. Tylko brakowało “X factora”. Gracza, który faktycznie troszeczkę nas popchnie i zmotywuje do tego, by przebijać nasze granice. A kilka miesięcy temu każdy z nas poczuł, że hades jest w zespole i możemy wygrać z każdym. Że tak naprawdę możemy osiągnąć co tylko nam się podoba, jeżeli będziemy na to oczywiście pracować.

Z perspektywy czasu co jest dla was ważniejsze – awans na BLASTA czy na ESL Pro League?

Wydaje mi się, że awans na EPL, bo gdy porównamy sobie te dwa formaty, to ten na BLAST Premier Showdown nie jest sprzyjający. Jest tam tylko jeden slot przy drużynach takich, jak G2, ENCE czy Cloud9. To są “behemoty” i żeby z nimi wygrać, to trzeba się ładnie postarać. Przegrywasz jeden mecz, odpadasz i tak naprawdę cię nie ma. A w Pro Lidzie jest system, który sprzyja takim drużynom, jak my. Musisz przegrać trzy mecze, żeby odpaść i wygrać trzy mecze, żeby awansować. Możesz się podnieść i zrobić progres na turnieju. To też kwestia punktów w rankingu, bo jak wychodzisz z grupy na EPL-u, to dostajesz ich więcej, a na tym nam najbardziej zależy w tym momencie.

Macie coś, co konkretnie chcecie przetestować na tym turnieju?

Nie powiedziałbym, że chcemy coś "przetestować", bo cały czas gramy tym samym stylem. Ostatnimi czasy nie zmienia się on u nas za bardzo. Staramy się po prostu skupić na tym, by wrócić do podstaw. Dlatego testowania na tym turnieju raczej nie będzie. Będziemy chcieli grać swoją grę. Jakby nie patrzeć, ostatni turniej lanowy to nie była klapa. Prawda jest taka, że oba mecze były bez problemu do wygrania, więc wrócimy do tego, co było na tamtych zawodach z lekkimi poprawkami. I mam nadzieję, że uda się tym razem przełamać ten niefortunny run na turniejach tier 1.

Dopytuję o te kwestie, ponieważ nie tylko ja, ale też cała polska scena dziennikarska zaobserwowała, że wasza drużyna ma bardzo duży problem z domykaniem spotkań. Macie fajne wyniki i często brakuje kulminacyjnego momentu na domknięcie mapy albo całego spotkania. Jest jakiś świeży pomysł na to, jak przełamać tę waszą "klątwę"?

Naszym sposobem na to, by to się nie powtarzało, jest głównie rozmowa. Nie uciekamy od tematu tych meczów. Jesteśmy świadomi, że one się często na dużych turniejach zdarzają i staramy się zwracać uwagę na ten problem. Rozmawiamy między sobą. Ale nie uważam, że to jakaś klątwa, bo ludzie, gdy coś takiego się znowu zdarzy, będą dalej pisać "klątwa, klątwa" albo coś innego. Każdy taki throw ma swoją przyczynę, albo podłoże psychiczne, albo fakt, że nie trzymamy się swoich założeń i nagle zmieniamy styl gry. Robimy zupełnie coś innego niż to, co powinniśmy robić na mapie i często pojawiają się przez to problemy. A potem psycha siada i trudno się wraca. Od ostatniego bootcampu zaczęliśmy też pracę z psychologiem. Nie będzie to oczywiście tak, że w tydzień psycholog nas naprawi i już nigdy nie przegramy meczu, gdy będziemy mieli 15 rund – żeby zaraz kibice nie oczekiwali cudów. Nie da się tego wyeliminować kompletnie i na pewno zdarzy się jeszcze mecz, gdzie będziemy wygrywać nawet 15:3 i przegramy, bo każda drużyna ma takie spotkanie, które odda "niechcący". Ale dla mnie ważne jest to, że zaczęliśmy pracę z kimś, kto faktycznie może nam pomóc.

Przechodząc do EPL-a – wasz pierwszy rywal, Complexity, to region NA. Czy gra z zawodnikami z tej części świata, z którymi na co dzień się nie mierzycie, różni się czymkolwiek?

Jak ostatnio robiłem research, to Complexity raczej z europejskimi zespołami nie grało. Raczej z tymi amerykańskimi, bo mieli chyba jakieś kwalifikacje czy coś w tym rodzaju. Te mecze są trochę dziwne i trudno się na ich podstawie przygotować. Fakt jest też taki, że byli razem z nami na bootcampie w EPC, ale trochę dłużej. I to też daje do myślenia, bo mecze z top 200 Ameryki to nie są spotkania, z których powinienem wyciągać jakieś większe wnioski. Na pewno jakieś tendencje wyjmę, ale przygotowanie jest trudniejsze.

Który z grupowych rywali wydaje się wam najtrudniejszy?

Najtrudniejszym rywalem jest bez wątpienia G2. Przy czym na równi z nimi postawiłbym Virtus.pro, chociaż to G2 jest o wiele lepszym zespołem. Ale z G2 gramy już któryś raz i wiemy, czego się spodziewać. Jest też przy tym nutka zemsty, bo chcemy udowodnić im, że mecz w Rijadzie dało się wygrać. Chcemy im pokazać, kto tu rządzi. A z Virtus.pro nie jestem pewny, czy kiedykolwiek zagraliśmy. Chyba nie, nie graliśmy z nimi oficjali. Gramy PCW, ale to kompletnie nie jest to samo. Wydaje się, że VP może być bardziej niewygodnym przeciwnikiem przez to, że nie jesteśmy z nimi ograni. Wiadomo, przygotowanie będzie z kolei lepsze, bo Virtus.pro grało ostatnio dużo oficjali, ale przygotowanie to jedno, a to, gdy poczujesz to na własnej skórze na serwerze, to coś zupełnie innego.

Bardziej stresowała cię gra samemu jako zawodnik czy więcej emocji odczuwasz, gdy stoisz jako trener za zawodnikami?

Bez wątpienia bardziej się stresuję jako trener. Gdy grałem stresowałem się po prostu dlatego, że próbowałem wyeliminować przeciwnika, a nie umiałem strzelać, raczej prowadziłem grę. Ale wiedziałem, że mam duży wpływ i kontrolę nad tym, co się dzieje na serwerze. A jako trener... Na internecie może jeszcze się tak nie stresuję, bo tam mogę jeszcze kontrolować to, co się dzieje. Ale już na lanie jedyne, co mogę, to dać kilka wskazówek przez 30 sekund. Tak naprawdę na mapę mam 2 minuty impactu. Więc momenty końcowe, szczególnie throwy i choke'i, o których mówiłeś, gdy czasami przy wyniku 15:11 nie miałem już pauzy i widziałem zza pleców, co się dzieje, to jest kosmos. Nie ma w ogóle porównania do tego, jak było, gdy grałem.

Mówisz, że nie umiałeś strzelać, a ostatnio musiałeś awaryjnie zastąpić Kylara na serwerze. Nie brakuje ci tego, żeby na dłużej wejść i po prostu grać?

Ogólnie gram sobie casualowo w CS-a. Ale czy mi tego brakuje? Wiadomo, są momenty, gdy chciałbym sobie pograć, ale jest tak bardzo rzadko. Raczej mam świadomość, że bardziej pomagam w ten sposób niż wchodząc w mecz na takim poziomie, jak grają chłopaki. Ja nie mogę “dać” takiego poziomu, więc wolę się skupić na tym, co robię teraz, żeby uczestniczyć w tym całym przedsięwzięciu, jakim jest 9INE.

Jak bardzo dziwne jest jednocześnie trenowanie w CS:GO i też CS2, bo jestem przekonany, że to robicie?

Zaskoczę cię – w CS2 w ogóle nie trenujemy. Tak naprawdę dotychczas full focus był na CS:GO. Chyba że matchmakingi z Pawłem Dychą nazwiemy treningiem. Wydaje mi się jednak, że to ja najwięcej ze wszystkich gram w CS2. Porzucałem trochę granatów, zwyzywałem grę już z dziesięć razy i czekam na update'y. Bo mam wrażenie, że aktualnie ludzie, którzy biegają i strzelają zza rogów, są najlepsi na świecie. Dla mnie to jest zero skilla, bo w CS:GO skill cap jest bardzo duży i trudno być totalnym kozakiem. Dużo trudniej niż w CS2, bo tam biegasz, strzelasz i zabijasz nawet z pistoletu. Dlatego dla mnie CS2 jest nie do końca grywalny. Tak czy inaczej, jako zespół w ogóle go nie dotykaliśmy. Plan mogę już chyba zdradzić, nie będzie to nic przełomowego. Jak wrócimy z Pro Ligi, nieważne, jaki będzie rezultat, to wtedy zaczniemy trenować w CS2. Ale to wszystko to niewiadoma, bo zależy od tego, co Valve wymyśli. Niemniej siłą rzeczy musimy zacząć trenować.

Mówisz o mechanice i często przypadkowych sytuacjach. Czy w związku z tym będziecie skupiali się głównie na skillu, trenowaniu motoryki w CS2, czy bardziej na taktykach?

Zakładam, że będzie to trochę pół na pół. Plan jest taki, że jak zaczniemy trenować CS2 już na sto procent, to na pewno potrzeba będzie masakrycznie dużo PCW, by poczuć tę grę skillowo. Pewnie będziemy grali 6-7-8 PCW dziennie, tak zakładam. Będzie też dużo rozkminiania gierki. Teraz mam ze sobą ponczka, więc będzie mi o wiele łatwiej szukać nowych rzeczy. Bo Patryk to jednak jest sprytna bestia i daje od siebie bardzo dużo merytorycznie. Będzie to połączenie totalnego grindu chłopaków, żeby wyczuli tę grę, bo ona jest zupełnie inna niż CS:GO, oraz pracy mojej i ponczka. Będziemy wspierać ich granatami, zagrywkami itd., żeby czuli się jak najbardziej komfortowo.

Śledź rozmówcę na X – Piotr "nawrot" Nawrocki
Śledź autora na X – Krystian Dziok

ESL Pro League Season 18