Maciej Petryszyn: Carmac, kilka tygodni temu ESL ogłosiło, iż rezygnuje z rozgrywek regionalnych pokroju ESL Mistrzostw Polski. Nie boicie się, że może to zahamować rozwój esportu na niższym szczeblu?

Michał "Carmac" Blicharz: Zmieniła się nasza strategia odnośnie do turniejów i jesteśmy obecnie skupieni na turniejach międzynarodowych. To nie oznacza, że dla drużyn drugiego szczebla nie ma okazji czy szans. Takie były i cały czas są, droga wciąż pozostaje podobna. Pierwszym krokiem są ligi na platformie FACEIT, które prowadzą do ESL Challenger League – turnieju, który jest już bezpośrednio częścią ekosystemu ESL Pro Tour. Nie ma żadnych przeszkód, aby amatorskie drużyny mogły trenować i wspinać się po szczeblach kariery esportowca.

Nieustannie odbywające się kwalifikacje do różnych turniejów są kolejnym przykładem. Żeby zespoły z krajów takich, jak Polska podnosiły swój poziom, powinny rywalizować w systemie międzynarodowym, a nie kisiły się we własnym sosie.

Kolejny ważny temat, to rezygnacja Valve z lig partnerskich. Bardzo skomplikowało to długofalowe plany ESL?

Niespecjalnie. Mamy swoje plany na kolejne lata, które stopniowo realizujemy. ESL Pro Tour był skonstruowany i pomyślany tak, że miał w sobie turnieje w stu procentach otwarte, np. IEM Katowice, ale też hybrydowe, gdzie były kwalifikacje i zaproszenia. Dla nas nowe zasady Valve nie są jakąś zmianą wielką jeżeli chodzi o kształt naszych produktów.

Skoro mowa o IEM Katowice – w końcu Polacy zagrali w Spodku po wielu latach. Jako organizator czujesz ulgę, że gospodarze mają w końcu komu kibicować?

Bardziej niż ulgę czuję ekscytację. Esport już dawno wzniósł się na globalny poziom, a większość drużyn jest drużynami międzynarodowymi. Polacy są obecni na największych arenach na świecie. Wystarczy spojrzeć na dychę – zdobył drugie miejsce podczas IEM Cologne i wygrał IEM Dallas w zeszłym roku. Ale tak, to zdecydowanie duże wydarzenie widzieć taką reprezentację w rodzimym Spodku. Polska drużyna, która odnosi sukcesy na światowej scenie i znajduje się w topce wszystkich zespołów to niewątpliwie marzenie każdego fana.

Przed meczem ENCE kibice skrzykiwali się na zorganizowany doping. Z kolei podczas meczu było pełno biało-czerwonych akcentów. Nie brakowało tego w poprzednich latach?

Nie myślałem o tym w poprzednich latach, ale faktycznie był to niesamowicie miły akcent tego roku. To jeden z tych momentów, dzięki którym docenia się, że robi się to, co się robi. Zawsze jest wielu polskich kibiców na trybunach, ale w tym roku przeszliśmy samych siebie. Każdy ma swoich faworytów, jednak podczas meczu ENCE było słychać i czuć, że cały Spodek zjednoczył się i kibicuje Polakom. Mam nadzieję, że ten moment będzie trwał jeszcze długo.

Jeszcze jedno trzeba nadmienić – w Spodku zawsze była dobra atmosfera. Kiedy grają Polacy, jest po prostu wyjątkowo dobra.

Już nie trzeba wracać retoryką do czasów Virtus.pro. Można budować nowy storyline, prawda?

Polski skład Virtus.pro to legendy i niewątpliwie na zawsze nimi będą. Mam jednak nadzieję, że w niedługim czasie kolejny polski zespół będzie mógł nosić miano pokroju Złotej Piątki. Niewykluczone, że dzieje się to na naszych oczach – od piątku widać było olbrzymie kolejki pod darmowym wejściem, na miejscu pojawiły się tłumy kibiców chcących kibicować Polakom. Można się sprzeczać, bo kolejki pod Spodkiem to tradycja, jednak wyprzedane w dwie godziny koszulki ENCE mówią same za siebie.

Ostatnie lata były trudne dla branży, do tego odpływali sponsorzy i pieniądze. Carmac, czy nie ma obawy, że moda na esport w mainstreamie przeminęła nim na dobre nastała?

Esport to stosunkowo młoda branża i jeszcze nie pokazaliśmy, na co nas stać. Wszystkie statystyki wskazują na to, że zainteresowanie nie mija. Esport to nie moda, aby minąć – to cała kultura gamingu. Dla mainstreamu nie jest już nowością, ale jak na dobre rozgości się w świadomości społeczeństwa to wierzę, że będzie traktowany podobnie do sportów tradycyjnych. Musimy pamiętać, że o żadnej branży nie jest głośno non stop – każda ma swój naturalny cykl i ważniejsze, głośniejsze wydarzenia, które jako jedyne przebijają się do mainstreamu. Z esportem jest tak samo.

IEM Katowice 2024