NEO i Virtus.pro mistrzami świata
O triumfie NEO i ówczesnego Virtus.pro napisano już wiele. I słusznie, bo pod wieloma względami była to rzecz, która na kolejne lata zdefiniowała tym, czym był polski esport. Jednocześnie sukces ten był ukoronowaniem wielu poświęceń. Nierzadko takich, w przypadku których ludzie pukali się w czoło. Jeszcze przed wygraną na ESL Major Series One Katowice 2014 członkowie Virtusów nie byli przecież pewni, czy w ogóle będą mogli kontynuować swój esportowy sen. Kubski i Wiktor "TaZ" Wojtas na poważnie brali wówczas porzucenie CS-a na rzecz zdobywającego coraz większą popularność League of Legends. Natomiast Jarosław "pashaBiceps" Jarząbkowski w ogóle chciał odejść od grania, by zająć się "zwykłą" pracą, za którą mógłby utrzymać swoją rodzinę.
fot. ESL/Helena Kristiansson |
To wtedy na horyzoncie pojawiło się Virtus.pro. Co ciekawe, rosyjska organizacja wcale nie chciała pierwotnie, by jej skład był w pełni polski. Jego częścią miał być też nadal zatrudniony w VP Ladislav "GuardiaN" Kovács. Ale wtedy veto postawił TaZ. – Ja nie tylko grałem przez wiele lat. Ja wygrywałem. Zaufaj mi, wiem, jak się wygrywa i będę to robić nadal, jeżeli mi zaufasz. Potrzebuję krajowego, mówiącego w jednym języku zespołu, za który będę mógł poręczyć – zapewnił Wojtas założyciela Virtusów, Antona Cherepennikova. Efekty przyszły szybko, bo już kilka tygodni po zatrudnieniu Polaków rosyjska formacja osiągnęła największy sukces w swojej historii. Po pokonaniu legendarnych Ninjas in Pyjamas NEO i spółka na scenie rodzimego Spodka wznieśli puchar dla najlepszego zespołu na globie.
Odejście w cień i trenerskie wyzwanie przez duże W
To wszystko działo się w 2014 roku. Od tego czasu minęło więc dziesięć lat. Dekada, w której trakcie pozycja samego Kubskiego, jak i jego ekipy zaczęły stopniowo słabnąć. Jeszcze w 2017 roku prawie udało się powtórzyć sukces z Katowic, tym razem w Atlancie. Ale wtedy na drodze stanęło Astralis. Z kolei dwa lata później NEO już w Virtus.pro nie było. Po serii rozczarowań organizacja postawiła na nowy start i nowy, młodszy skład, w którym nie było miejsca dla weteranów. Mimo to "nijo" nadal miał silną pozycję na scenie i po chwili trafił do FaZe Clanu. Chociaż był tylko testowany, to spędził w organizacji cztery miesiące, okraszone nawet występem na mistrzostwach świata. Potem był powrót na polską scenę w ARCY i założenie wraz z TaZem HONORIS. I to były już naprawdę ostatnie podrygi.
fot. DreamHack/Alex Maxwell |
Po tym, jak NEO znalazł się poza podstawową piątką HNRS, długo zastanawiano się nad jego przyszłością. Niektórzy obstawiali nawet, że legenda Counter-Strike'a może przejść na konkurencyjnego VALORANTA. Nic bardziej mylnego. Kubski pozostał wierny CS-owi, ale już w innej formie. Polak został bowiem trenerem. I to od razu trenerem słynnego FaZe! Amerykańska organizacja, której barw bronił jako gracz, niespodziewanie postawiła na niego mimo ewidentnych braków w doświadczeniu. Początki tej współpracy nie były zresztą najlepsze, ale 36-latek otrzymał swoją szansę. I w pełni ją wykorzystał, bo z czasem jego podopieczni wykaraskali się z kryzysu. A następnie zdominowali pierwsze miesiące rywalizacji w Counter-Strike'u 2.
Droga NEO i FaZe na IEM-ie
W związku z tym wszystkim z występem FaZe na Intel Extreme Masters Katowice 2024 wiązano ogromne nadzieje. Tak dużo historii i wątków dotyczących postaci trenera nie mogło oczywiście umknąć uwadze. I wszystko zaczęło się dobrze, bo od wygranej z ESL Mistrzami Polski z Rebels Gaming. Ci co prawda nieco napsuli graczom Kubskiego krwi, ale i tak padł wynik 2:0. W kolejnym meczu było już natomiast 2:1, ale to nie dziwiło. Wszak Turcy z Eternal Fire, którzy byli kolejnym rywalem FaZe, wcześniej pokarali Team Falcons. Tak czy inaczej, w ten sposób prowadzona przez NEO drużyna zagwarantowała sobie miejsce w Spodku. Ale nie od razu w półfinale. Przed tym powstrzymał ją Team Spirit, który w finale drabinki wygranych grupy A niespodziewanie zatriumfował 2:0. Gwiazdą tej potyczki był zaledwie 17-letni Danil "donk" Kryshkovets.
fot. ESL/Adam Łakomy |
– Nie zagraliśmy najlepszego CS-a. Wiedząc, że mamy już Spodek, być może nie podeszliśmy do tego meczu tak, jak powinniśmy – przyznał Kubski w rozmowie z Cybersport.pl. Tak więc FaZe zaczęło play-offy IEM-a od ćwierćfinału. A tam od razu pojawiła się okazja do sentymentalnej podróży. Wszak po drugiej stronie barykady wylądowało G2 Esports, gdzie trenerem był TaZ. Dwaj wieloletni przyjaciele stanęli tym razem naprzeciwko siebie, zaś górą był NEO. To jego skład wygrał i wreszcie osiągnął upragniony półfinał. Półfinał, w którym Kubski ponownie zmierzył się ze swoim rodakiem. Tym razem był to Kamil "siuhy" Szkaradek. Jego MOUZ wcześniej było niepokonane, ale otrzymało od FaZe bolesną lekcję CS-a. Szczególnie na Nuke'u, gdzie padł wynik 13:3. I tak NEO i ekipa dostali się do wielkiego finału!
Niepokonane Spirit i niesamowity donk
Finału, w którym FaZe ponownie zagra ze Spirit. Popularne Smoki, chociaż zaczęły IEM Katowice 2024 od fazy play-in, to nadal nie poznały smaku porażki! Zamiast tego rosyjsko-ukraiński skład wygrał sześć kolejnych pojedynków, tracąc po drodze zaledwie jedną mapę! Skala tej zaskakującej potęgi jest więc ogromna. Boleśnie przekonało się o tym nie tylko FaZe, ale również Natus Vincere, Team Falcons, czy też Apeks, które zostało rozgromione 13:0. – Trzeba przyznać, że Spirit jest czarnym koniem tego turnieju. Grają dobrego CS-a. Po zmianach w składzie są taką ekipą, że są jednym z faworytów, będąc młodym zespołem – ocenił NEO we wspomnianym wywiadzie. A skoro już mowa o młodym zespole, to nie sposób nie wspomnieć, że kluczowym jego elementem jest donk.
fot. ESL/Stephanie Lindgren |
Mimo zaledwie 17 lat Rosjanin rozgrywa fantastyczne zawody. Nawet podczas półfinału z Falcons nie okazywał on żadnych objawów tremy, raz po raz pokazując graczom saudyjskiej organizacji miejsce w szeregu. – donk zaskakuje wszystkich swoją pewnością siebie na turnieju, bo jednak są to jego pierwsze kroki stawiane na takim poziomie. Udowadnia on swój poziom i do tego motywuje swój zespół krzycząc. Nie zawodzi, jeżeli chodzi o oczekiwania wobec niego – stwierdził NEO. W tym momencie można spokojnie obstawiać, iż jest on głównym kandydatem do tytułu MVP całego IEM Katowice 2024. Gdyby Spirit wygrało finał, miałby to wyróżnienie jak w banku. Ale nawet w przypadku ewentualnej porażki nie można wykluczyć, że i tak indywidualna nagroda padnie jego łupem. I w pełni zasłużenie.
W 2014 z Virtus.pro, w 2024 z FaZe?
Podczas niedzielnej potyczki cała presja spoczywać będzie na FaZe. To zawodnicy amerykańskiej formacji są faworytami i teoretycznie mają po swojej stronie wszystkie atuty. O wiele większe doświadczenie, ogrom tytułów, a do tego trenera, który pokazał już, iż zna się na swojej pracy. A do tego ma osobistą motywację, by zatriumfować. Szansa, by w 10. rocznicę zdobycia mistrzostwa świata ponownie wznieść najważniejsze trofeum naprzeciwko rodzimej publiki, nie zdarza się przecież codziennie, prawda? Niemniej to również FaZe będzie musiało udźwignąć ciężar związanych z tym wszystkich oczekiwań. Bo Spirit nic nie musi. Już sam awans do finału jest ogromnym osiągnięciem. Na dodatek Smoki pokazały już, że niewiele robią sobie z tego, co się dookoła nich dzieje. Spirit po prostu gra. I na razie to się sprawdza.
Mecz pomiędzy FaZe Clanem a Teamem Spirit rozpocznie się o godzinie 17:00 i rozegrany zostanie w systemie BO5. Polską transmisję oglądać będzie można na kanale Piotra "izaka" Skowyrskiego na Twitchu. Po więcej informacji na temat Intel Extreme Masters Katowice 2024 zapraszamy do naszej relacji, do której przejść można po naciśnięciu na poniższy baner.