Francuska dominacja, czyli Wschodzące Legendy w Europie

Zawodnicy światowej klasy wyrośli w wielu częściach naszego regionu. Sami w Polsce mamy kilku graczy, którzy zabłysnęli zarówno lokalnie, jak i poza granicami EMEA. Zaliczyć do nich można aktualnego mistrza Rising Legends, Jakuba "kubixona" Warzechę, triumfatora drugiego sezonu, który okrył nas niezaprzeczalną chwałą, Nadima "Leloucha" Maani, czy zdobywcę czwartego miejsca w trzeciej odsłonie mistrzostw świata, Kacpra "shircane'a" Piśniaka. O nich jednak możecie przeczytać więcej w osobnym tekście poświęconym Polakom. Nie ma jednak sensu ukrywać, że w europejskich kręgach najwięcej wyróżniających się zawodników reprezentuje Francję. Co więcej, większość z nich zrzeszonych jest pod barwami nie kogo innego, jak samego Karmine Corp. Przedstawiciele tego kraju będą się więc przewijać w poniższym tekście najczęściej.

Pierwszy mistrz świata

Takim indywiduum jest pierwsza osoba, która zasiadła na tronie zarówno mistrzostw EMEA, jak i świata. Emre "Double61" Demirtas podbił scenę Teamfight Tactics już w pierwszym sezonie profesjonalnych rozgrywek. Reprezentant KCORP zdominował set Galaxies od A do Z, nie pozostawiając wolnych tytułów konkurencji w Europie i poza jej granicami. Na mistrzostwach świata wygrał aż trzy z czterech lobby fazy finałowej, miażdżąc przeciwników i spychając Andreasa "Leva D Trotskijego" Larsena na drugą lokatę z aż ośmiopunktową przewagą. W tym samym roku na podium stanął także w trakcie TFT Monaco Invitational i Coupe Kennen VIII. Srebro jednak dla byłego mistrza nie było satysfakcjonujące. Po kilku wzlotach i upadkach we francuskich turniejach, w roku 2022 ponownie sięgnął po europejską koronę. Niemniej Gizmos & Gadgets nie okazało się dla niego aż tak dużym sukcesem podczas samych mistrzostw świata, gdzie Francuzowi udało się zająć raptem osiemnastą pozycję. Po tym wyczynie nieco zwolnił tempo, pozostawiając przestrzeń dla rozwoju nowym talentom. Nie oznacza to jednak, że słuch po nim zaginął.

Double61 wystąpił łącznie na czterech czempionatach globu, po raz ostatni w trakcie setu Inkborn Fables, gdzie ponownie zabłysnął, zdobywając srebro. Na przestrzeni ośmiu sezonów nie opuścił też ani jednego finału mistrzostw EMEA, łącznie z tymi przed wykreowaniem Rising Legends. Jego najsłabszym wynikiem w tych rozgrywkach było zaś dwunaste miejsce. W secie Runeterra Reforged zajął też piątą lokatę w głównej części wydarzenia TFT Vegas Open, które było pierwszym – i jak dotąd jedynym – tego gabarytu turniejem na świecie. Tym samym okazał się on lepszy od 508 najznamienitszych graczy z całego globu, którzy przystąpili do konkurencji.

Doświadczenie czyni mistrzem

Wiele pierwszych miejsc przypadło też w udziale Muhammedowi "Canbizzowi" Canbazowi. Na tronie Risng Legends zasiadł tylko raz, w sezonie Monsters Attack. Cóż to było jednak za zwycięstwo... Wygrał trzy z sześciu starć rozegranych ostatniego dnia turnieju, spychając znakomitego tureckiego zawodnika, Ömera "Ginga" Gülbaya na drugą pozycję z aż czteropunktową przewagą. Jest on jednym z najczęstszych uczestników turnieju. Opuścił on bowiem finały RL tylko raz. Set Inkborn Fables również mu sprzyjał. Z czwartego miejsca w lokalnych rozgrywkach udało mu się zakwalifikować na mistrzostwa świata, gdzie umościł się na trzynastej lokacie. Były to jego trzecie rozgrywki tego formatu, w dodatku zakończone najlepszym dotychczas wynikiem. Na rozegranym w drugiej połowie ubiegłego roku TFT Vegas zajął bowiem miejsce czternaste, a na Monsters Attack Championship szesnaste.

Ma on też imponującą historię w obrębie samego Golden Spatula Cup. Na moment pisania tekstu depcze on po piętach naszej lokalnej gwieździe, Lelouchowi. Wraz z piątką innych Francuzów, rozegrał szesnaście z siedemnastu odsłon owych rozgrywek. Jedne z nich nawet udało mu się wygrać, co wcale nie jest takie łatwe, uwzględniając liczną konkurencję. Na swoim koncie ma też mnogość tytułów w obrębie własnego kraju. Udało mu się wygrać drugi split Hex League, a także Chosen, turniej o niezbyt popularnym formacie, gdzie był w parze z nie kim innym, jak samym Double61.

Weteran TFT Championship

Pozostając jeszcze na chwilę w krainie winem płynącej, warto się pochylić nad Erikiem "Voltariuxem" Gadchaux. Jest on w ścisłej światowej czołówce, będąc ex aequo z Double61, titlem, Ge "Huanmie" Wuxinem oraz Kangiem "Binteumem" Seong-junem pod względem frekwencji na mistrzostwach świata. I choć w przeciwieństwie do swojego rodaka, Japończyka oraz Chińczyka nie udało mu się żadnego z nich wygrać, wciąż ciągnie się za nim ślad imponujących wystąpień.

Rok 2020 i rozpoczął raczej niezbyt obiecująco. Wygrał raptem jeden, niewielki turniej o nazwie ArmaTFT. Jego prawdziwe barwy zaczęły jednak ujawniać się na wielkiej scenie. Mistrzostwa EMEA zakończył na zaszczytnej trzeciej pozycji. To pozwoliło zakwalifikować mu się wyżej. Zarówno w trakcie Galaxies Championship, jak i meczu pokazowego, zajął czwartą lokatę, przy czym w głównej części wydarzenia udało mu się ją przypieczętować z wyraźną, trzypunktową przewagą. Do zasiadającego wówczas na tronie Double61 wszystkim jednak brakowało mile.

Później pojawiał się tu i ówdzie, jednak bez większych osiągnięć. Aż do roku 2022, gdzie w secie Gizmos & Gadgets w finałach Rising Legends na jego szyi zawisło srebro popędzone niezbyt obiecującym wynikiem podczas mistrzostw świata. Nie zwolnił jednak tempa i w trakcie następującego po nim setu Dragonlands zgarnął mistrzostwo Francji, a rok później ów wyczyn powtórzył. Co więcej, zarówno w sezonie Runeterra Reforged, jak i następującym po nim Remix Rumble, zajął on czwartą lokatę w finałach okręgu EMEA, awansując tym samym do RR Championship.

Pięć lat konsekwentnej pracy

Pora opuścić Francję i przenieść się nieco na wschód. Niemcy są aktualnie jedną z najliczniejszych grup występujących podczas Golden Spatula Cup oraz Rising Legends Finals, stanowiąc z reguły drugą siłę zaraz po Francji. Godną konkurencję dla Niebieskiej Ściany przez dłuższy czas posiadał Team Vitality. W drugiej połowie roku 2020 przygarnął on bowiem pod swoje skrzydła świeżo narodzony talent – zawodnika, który już w pierwszych miesiącach istnienia gry wykazywał niesamowity potencjał, plasując się na podium niejednego turnieju. Fabian "Salvyyy" Reichmann w trakcie swojej kariery zdążył zapełnić swój pokój złotem, srebrem i brązem. Pierwszy turniej wygrał tuż przed dołączeniem w szeregi francuskiej drużyny. I czas spędzony w niej trudno określić dla niego owocnym. W roku 2022 ich drogi się rozeszły, a sam zawodnik zaczął z wolna wybijać się na szczyt.

Sezon Dragonlands rozpoczął od wygrania inauguracyjnego Golden Spatula Cup, co pozwoliło mu się zakwalifikować do jego pierwszych finałów Rising Legends. Udało mu się tam zająć całkiem solidne szóste miejsce. Po drodze zaś zdążył zgarnąć trzecią lokatę na ESL Meisterschaft: Summer. W jesiennej edycji z kolei sięgnął po srebro, zaś wiosną 2023 roku jeszcze raz poprawił swój wynik i zasiadł na tronie. To pozwoliło mu umościć się na czwartej lokacie w klasyfikacji generalnej turnieju, tuż za kolejnym mocnym zawodnikiem, Christianem "DarkHydrą" Lüftnerem. Sezon Monsters Attack był też dla niego zwieńczony kolejnym uczestnictwem w finałach mistrzostw EMEA, w których łącznie wziął udział sześciokrotnie. I to ostatnie jego wystąpienie, w secie Remix Rumble, okazało się tym najlepszym. Wygranie turnieju było dla niego przepustką do jego pierwszych i ostatnich jak do tej pory mistrzostw świata. Przed nimi jednak reprezentował Europę również na TFT Vegas.

Wschodzące Legendy niebawem w Polsce

Coraz więcej graczy wybija się na tle Francji. Mamy chociażby Sanga "Sologesanga" Ngo, który może poszczycić się niemal tak wysoką frekwencją na mistrzostwach EMEA, jak sam Double61. Jest też Ömer "Ging" Gülbay, reprezentujący Turcję na prawie wszystkich europejskich turniejach, a trzykrotnie nawet na mistrzostwach świata. Niemcy i Turcy wykazują znaczny potencjał, tworząc jedne z najliczniejszych grup w obrębie Rising Legends.

Polacy jednak również doganiają ścisłą topkę. Nadchodzące zmiany w Mistrzostwach Polski pod przewodnictwem GAM3RS_X powinny się dodatkowo pozytywnie przełożyć na nasz rozwój, poszerzając ramy kompetytywnego Teamfight Tactics w granicach naszego kraju i angażując w swoje rozgrywki jeszcze większą liczbę graczy. I choć już mamy na swoim podwórku perełki, które dorównują potencjałem najlepszym w Europie, a nawet na świecie, może wkrótce będzie ich jeszcze więcej. Na ten moment przychodzi nam jednak cierpliwie czekać na nadchodzące Meet at Rift, gdzie na lanie być może uda nam się zobaczyć niektóre wschodzące legendy sceny EMEA.