Counter-Strike 2, jaki jest, każdy widzi
Oto bowiem 27 września 2023 roku nastąpiła oficjalna premiera gry Counter-Strike 2! Niemniej de facto wszystko zaczęło się wiele miesięcy wcześniej. Już w marcu bowiem pojawiły się plotki o nadchodzącej becie CS2. Te tylko nabierały na sile, gdy okazało się, że samo Valve zarejestrowało stosowny znak towarowy. Aż wreszcie 22 marca przyszła zapowiedź następcy CS:GO. Następcy, dodajmy, wyczekiwanego, bo przecież społeczność od wielu lat prosiła twórców o przesiadkę z podstarzałego już Source'a na silnik Source 2. Takową miał zagwarantować właśnie nowy CS. Gra przy okazji otrzymała również inne poza ulepszoną grafiką czy oświetleniem usprawnienia. Jedne podobały się bardziej, drugie mniej. Ale, jak to często bywa wśród społeczności, każda z nich skutecznie dzieliła ludzi.
Jednym z większych game changerów była kwestia granatów dymnych. Z jednej strony sam dym przybrał charakter wolumetryczny, dzięki czemu zachowywać się miał w bardziej realistyczny sposób. Z drugiej strony pojawiła się możliwość, by na chwilę "zneutralizować" smoke'a za pomocą wybuchu granatu odłamkowego. Był to znaczący nerf, ale też dająca nowe możliwości mechanika. Przy okazji Valve podpatrzyło obecne już w VALORANCIE rozwiązanie i umożliwiło nam sprzedaż zakupionej broni przed startem rundy. Kupiłeś przypadkowo AWP? Nie ma problemu, spokojnie możesz ją zmienić na coś innego! Inną kluczową sprawą było porzucenie formatu MR15 na rzecz MR12. Zmniejszenie każdej z połów o trzy rundy drastycznie wpłynęło na długość spotkań, a to coś, na co szczególnie profesjonalni gracze narzekali od dawna.
Z dużej chmury mały deszcz
Pojawiły się również rankingi, pozwalające porównywać swoje osiągi z innymi graczami. Dodatkowo modyfikacji uległ sam system rankingowy, bo od teraz każda z obecnych w puli map dostała oddzielną rangę. Mogliśmy więc być "szeryfem" na Mirage'u, ale już na Anubisie jedynie "goldem 2". I fajnie? Fajnie. Ale gdy opadła pierwsza ekscytacja, szybko stało się jasne, że mimo wielu miesięcy w becie Counter-Strike 2 ma wiele problemów. A to postać gracza zasuwała moon walk niczym Michael Jackson za swoich najlepszych czasów. Innym razem pojawiały się kłopoty z hitboxami czy sub tickiem, czyli kolejną nowością, która zastąpiła standardowe i powszechnie krytykowane w CS:GO serwery z tickiem 64. Jakby tego było mało, na premierę w CS2 brakowało wielu rzeczy, które posiadał protoplasta. Wyścig Zbrojeń? Nic z tego. Mapy społeczności? Otóż nie. A może tryb Strefa Zagrożenia? Nie tym razem. Z gry zniknęły również mapy z grupy rezerwowej, jak Cobblestone, Train czy Cache.
Jakby tego było mało, Valve nie skorzystało z fantastycznej przecież okazji i nie zafundowało graczom niczego naprawdę dużego. Żadnej nowej mapy, która mogłaby pojawić się na turniejach. Żadnych nowych broni, które np. mogłoby urozmaicić wyświechtany i doskonale znany arsenał. Nawet żadnego nowego trybu. O pomyśle na to, by śladem innych gier multiplayer dodać Season Passa, nawet nie wspominamy. Trudno zatem uznać premierę CS2 za całkowity sukces. Owszem, Counter-Strike 2 samym swoim pojawieniem się znacząco wpłynął na zainteresowanie produkcją firmy Gabe'a Newella. Problemy w tym, że było to zainteresowanie jedynie chwilowe, bo szybko stało się jasne, że w grze... niewiele się dzieje. W czasach, gdy inne produkcje sieciowe regularnie dostają nowy content, podejście Valve było zaskakujące. Generalnie można podsumować, że po wielu latach oczekiwań doczekaliśmy się czegoś, co w pełni opisuje powiedzenie "z dużej chmury mały deszcz". Bo może i skrót tytułu się zmienił, ale podejście deweloperów raczej nie.