Hanwha Life Esports | BO5 vs 14:00 |
Bilibili Gaming |
Niespodziewani triumfatorzy LCK
Warto więc prześledzić drogę, jaką obie ekipy przeszły, by znaleźć się w gronie ośmiu najlepszych drużyn na Worlds. Jeśli chodzi o Hanwha Life Esports, to jest to ścieżka co najmniej interesująca. Gdy w ubiegłorocznym oknie transferowym pojawiły się plotki na temat potencjalnego składu na rok 2024, kibice podzielili się na dwa obozy. Jedni krzyczeli o wygrywaniu LoL Champions Korea, drudzy z kolei wróżyli brutalne niepowodzenie. W organizacji doszło wszak do potężnego przetasowania – po sezonie 2023 ostali się w niej tylko Park "Viper" Do-hyeon oraz Kim "Zeka" Geon-woo. Nowym wspierającym HLE został Yoo "Delight" Hwan-joong, zaś na topie i w dżungli zagościli Choi "Doran" Hyeon-joon i Han "Peanut" Wang-ho. I co ciekawe, cała trójka przywędrowała z Gen.G Esports. Ze składu, który na własnym podwórku wygrywał właściwie wszystko.
Ale właśnie to nie podobało się wielu fanom. Topside GEN uważany był za najsłabsze ogniwo tej formacji, a wiele zagrań w wykonaniu jej supporta budziło wątpliwości. Z drugiej jednak strony Jeong "Chovy" Ji-hoon i Kim "Peyz" Su-hwan nie wygrywali przecież LCK samodzielnie, a nowe nabytki Hanwhy zdecydowanie przyczyniły się do tych sukcesów. Można było więc spodziewać się, że w nowych barwach wyglądać będą przynajmniej poprawnie. I właśnie tak to od początku wyglądało.
fot. Riot Games/Colin Young-Wolff |
HLE zakończyło bowiem fazę zasadniczą na trzecim miejscu z bilansem serii 15-3, ustępując jedynie Gen.G i T1. I to dosłownie – Viper i jego kompani nie ponieśli żadnej porażki w starciu z resztą stawki. Różnica między nimi a drużynami spoza podium widoczna była gołym okiem – od następnego w kolejce kt Rolster dzieliły ich aż cztery punkty. Tak samo zresztą poukładało się w play-offach. Hanwha bez najmniejszego kłopotu rozgromiła Kwangdong Freecs, a następnie rozprawiła się 3:0 z... T1! Później co prawda przyszła porażka z GEN, ale gdy doszło do rewanżu z ekipą Lee "Fakera" Sang-hyeoka, większość postrzegała HLE jako faworyta. Drugi raz jednak nie udało się powtórzyć tego sukcesu. A brązowy medal oznaczał, że wyjazd na Mid-Season Invitational przeszedł Peanutowi i spółce koło nosa.
Lato zapowiadało się bardzo podobnie. Z tym że HLE ani razu nie wtopiło przeciwko T1, a za to zgubiło pojedyncze punkty w walce z Dplus KIA i KT. Do tego rzecz jasna doszła dwukrotna porażka z formacją Chovy'ego. To złożyło się na finisz fazy zasadniczej na drugiej lokacie. I z uwagi na niedyspozycję wspomnianego T1, dawało sporą nadzieję na srebrny medal również w play-offach. Chyba nikt natomiast w najśmielszych snach nie spodziewał się, że Hanwha sięgnie po złoto! A tak właśnie się stało. 3:0 w starciu z T1, następnie 1:3 przeciwko GEN, ponownie wygrana z mistrzami świata, choć tym razem 3:1. Gdy przyszło do wielkiego finału, Zeka i spółka zemścili się za porażki z całego roku i wywalczyli sobie mistrzostwo w pełnej "pięciomapówce".
Absolutna dominacja LPL-a
Droga Bilibili Gaming rysowała się zgoła odwrotnie. Wraz ze zmianami, których dokonał zarząd, a także roszadami w innych organizacjach – m.in. JD Gaming – BLG wydawało się oczywistym kandydatem do mistrzostwa. Mówiąc o zmianach – ta właściwie wydarzyła się jedna, jeśli chodzi o wyjściową piątkę. Ale jakże istotna! Doszło bowiem do wymiany midlanerów, zresztą właśnie ze wspomnianym już JDG. Szeregi Bilibili opuścił Zeng "Yagao" Qi, zasilił je natomiast Zhuo "knight" Ding. Nie da się ukryć, że było to bezdyskusyjnie duże wzmocnienie. I jednocześnie osłabienie jednego z największych rywali, bo Yagao nie cieszył się raczej najlepszą sławą, jeśli chodzi o jego poziom gry.
A patrząc na to, że już rok wcześniej BLG radziło sobie w LPL-u nad wyraz dobrze, jak i na fakt, że na Worlds 2023 zawędrowało aż do półfinału, można było mieć względem tego składu duże oczekiwania. Jak się okazało – słusznie.
fot. Riot Games/Liu Yicun |
Bilibili przeszło bowiem przez wiosenny split spokojnym spacerkiem. Chen "Bin" Ze-Bin i jego towarzysze podczas całej fazy zasadniczej przegrali tylko jedną serię przeciwko Invictus Gaming. I zaledwie pięć pojedynczych gier! Dzięki temu play-offy rozpoczęli od 4. rundy i zagrali w nich zaledwie trzy mecze – bo wszystkie wygrali. Najpierw przyszła pora na Ninjas in Pyjamas, następnie półfinałowe (i najgroźniejsze, bo zakończone 3:2) starcie z Top Esports. Rewanż z TES czekał ich również w samym finale i poszedł już zdecydowanie łatwiej. Mistrzostwo zagwarantowało BLG wyjazd na MSI, na którym triumfatorzy LPL również odnieśli spory sukces. Ulegli oni jedynie Gen.G, które w tamtym momencie nie miało sobie równych. Ale srebrny medal również robił wrażenie.
Lato zresztą także poszło fenomenalnie. Drugie miejsce w grupie (gdyż między splitami doszło do zmiany formatu), tuż pod LNG Esports, które przegoniło mistrzów wiosny o jeden punkt wynikający z bilansu pojedynczych gier. A gdy przyszło do play-offów, to knight i spółka ponownie nie zostawili na przeciwnikach suchej nitki. Tym razem, ze zmienionym leśnikiem, było jeszcze łatwiej niż poprzednio – w ciągu trzech serii BLG przegrało tylko jedną grę. Najpierw było więc 3:0 przeciwko Weibo Gaming, następnie 3:1 w starciu z TES i kolejny rewanż – wtedy akurat z WBG – kolejne 3:0.
Poczynania na Worlds – podobne, czy jednak niekoniecznie?
Zanim jednak dotrzemy do punktu, w którym stoimy i do dzisiejszej serii, wypadałoby też przebrnąć przez dotychczasowe mecze spod szyldu Worlds. A wniosek wysuwa się jeden – "wiem, że nic nie wiem". Zacznijmy więc od pierwszego spotkania. Hanwhie trafiło się PSG Talon, zaś Bilibili wylosowało MAD Lions KOI. I trzeba przyznać, że nie byli to najbardziej wymagający rywale. Po pierwszej rundzie obie ekipy wylądowały zatem w koszyku drużyn z bilansem 1-0. Nie da się ukryć, że tam HLE przypadł trochę łatwiejszy przeciwnik, którym było G2 Esports. BLG zaś miało stanąć w szranki z LNG. Viper i jego kompani, choć z drobnymi problemami, rozprawili się z Samurajami. Formacja knighta nie zdołała natomiast pokonać Lee "Scouta" Ye-chana i spółki i spadła do niższej części drabinki.
W trzeciej rundzie żadna z drużyn nie miała lekko. HLE przypadło w udziale Gen.G, a BLG – T1. I tym razem obie ekipy poniosły porażkę. Hanwha wciąż była jednak o krok od awansu. Bilibili zaś stanęło nad przepaścią, będąc o jedną przegraną od odpadnięcia z turnieju. Tym razem losowanie okazało się jednak łaskawsze – mistrzowie LCK trafili na FlyQuest, które pokonali 2:1 i zameldowali się w play-offach. Czempioni LPL zresztą z tym samym wynikiem przebrnęli przez spotkanie z PSG, utrzymując się przy życiu. O ich awansie do fazy pucharowej zadecydowała wygrana z G2, gdzie również nie obyło się bez kłopotów.
Wykorzystano zdjęcia należące do: Riot Games/Adela Sznajder, Jianhua Chen |
Dlaczego w takim razie "wiem, że nic nie wiem"? Ano dlatego, że żadna z formacji tak naprawdę nie pokonała ani chińskiej, ani koreańskiej drużyny. Ba – dwie z trzech ich wygranych na Worlds wydarzyły się w starciu z dokładnie tymi samymi zespołami. PSG i G2 na dodatek obu ekipom zdołały również napsuć krwi. I choć to brzmi to nieco dziwnie i niepokojąco, mówiąc o czempionach dwóch najsilniejszych regionów, to jest to język faktów.
Z jakiegoś powodu jednak HLE sprawiało wrażenie drużyny solidniejszej i bardziej zrównoważonej. Ale czy na pewno tak było, czy może to bardziej kwestia stawianych przez nas oczekiwań? Wszak według wielu kibiców wygrana LCK była "przypadkowa", podczas gdy BLG jako "prawdziwi mistrzowie" rozczarowało znacznie mocniej? To wyjaśni się już w ciągu najbliższych kilku godzin. Stawka jest wysoka. Dla przegranego przecież zakończy się przygoda na tegorocznych Worlds.
Transmisję z rozgrywek będziecie mogli śledzić z polskim komentarzem na Polsat Games i na co-streamach Damiana "Nervariena" Ziaji oraz Pawła "delorda" Szabli. W języku angielskim transmitować będzie natomiast Marcin "Jankos" Jankowski. Po więcej informacji na temat Worlds 2024, uczestników i harmonogramu zapraszamy do naszej relacji tekstowej, w której znajdziecie się, klikając poniższy baner: