Gen.G Esports BO5
vs
14:00
FlyQuest

Spore rozczarowanie i jeszcze większa niespodzianka

Jeszcze na początku tego sezonu nikt chyba nie podejrzewał (w przeciwieństwie do wygórowanych oczekiwań kibiców Gen.G), że FlyQuest zamelduje się w ćwierćfinale najważniejszej imprezy w świecie LoL-a. Owszem, przed startem rozgrywek hype na świeżo zbudowaną ekipę był całkiem spory. Organizacja spod szyldu zielonego liścia wymieniła bowiem dosłownie cały skład. A warto przypomnieć, że wyjściowa piątka z 2023 roku również budziła grozę. W barwach FLY grali wtedy przecież Jeong "Impact" Eon-young, Mingyi "Spica" Lu, Lee "VicLa" Dae-kwang, Lee "Prince" Chae-hwan i... kilku różnych wspierających, ale tym docelowym był Philippe "VULCAN" Laflamme. Cały projekt co prawda na koniec okazał się absolutnym niewypałem, ale wydawało się, że trudno będzie znaleźć bardziej imponujące nicki.

A jednak! FlyQuest zbudowało drużynę, która zdawała się mieć ręce i nogi. W pełni europejski topside skomponowali Gabriël "Bwipo" Rau, Kacper "Inspired" Słoma i Nicolaj "Jensen" Jensen. Na bocie włodarze postawili zaś na młodą krew – Fahada "Massu" Abdulmaleka i Alana "Busia" Cwalinę. Wyglądało to zatem na całkiem rozsądną mieszankę ogromnego doświadczenia z nieoszlifowanym talentem.

FlyQuest, Worlds 2024fot. Riot Games/Adela Sznajder

I rzeczywiście, początki faktycznie były obiecujące. FLY zajęło pierwszą lokatę na koniec wiosennej fazy zasadniczej LCS, choć nie obyło się bez utraty czterech punktów. W play-offach natomiast do głosu doszedł Team Liquid Honda. Mimo że Inspired i spółka rozprawili się z ekipą Eaina "APY" Stearnsa w pierwszej rundzie i po kolejnej wygranej z Cloud9 jako pierwsi dotarli do finału, to w ostatecznym starciu TL było górą. Udało się jednak zakwalifikować na Mid-Season Invitational. A ten śródroczny turniej okazał się... absolutną katastrofą. Z początku FlyQuest pokonało co prawda PSG Talon, a zwycięstwa z T1 nikt raczej nie oczekiwał, ale mecz o wyjście z play-inów to inna para kaloszy. W nim doszło bowiem do rewanżu z PSG. Tam formacja polskiego leśnika poniosła sromotną porażkę i odpadła z imprezy już w przedbiegach.

Włodarze postanowili więc dokonać kolejnych zmian. Jensen w nieco kontrowersyjnych okolicznościach pożegnał się z zespołem, a jego miejsce zajął Song "Quad" Su-hyeong. Do sztabu szkoleniowego dołączył też całkiem doświadczony już nabytek – Alfonso "Mithy" Aguirre Rodríguez. Ale wraz ze wzmocnieniami poczynionymi przez C9 wydawało się, że starania te pójdą na marne. Chmury przez cały regular split wyglądały jak druga najlepsza drużyna Ameryki. Rzeczywistość szybko jednak zweryfikowała realną siłę ekip. Joseph "jojopyun" Pyun i jego kompani przedwcześnie pożegnali się z play-offami, a w finale ponownie w szranki stanęły FlyQuest oraz Liquid. I tym razem wynik był zgoła inny niż w poprzednich pojedynkach. Niespodziewanie to właśnie FLY sięgnęło po tytuł, tracąc przy tym tylko jeden punkt.

Klątwa "golden road" już nie dotyczy Gen.G

Gen.G Esports to z kolei zupełnie inny przypadek. Nie tylko dlatego, że LoL Champions Korea to liga "z wyższej półki", ale ze względu na sam fenomen tej drużyny. To nie pierwszy rok, w którym GEN absolutnie dominuje swój region. Poczynając od wiosny 2022, zespół ten wziął udział w każdym finale. A od lata 2022 każdy z tych finałów wygrał... aż do ostatniego. Mamy więc do czynienia z czterema tytułami z rzędu, co samo w sobie jest imponujące. Oczywiście nie wszystkie mistrzostwa zdobył ten sam skład. Ba, po ubiegłorocznej piątce pozostały już tylko dwa elementy. Elementy jakże istotne, wszak mówimy tu o Jeongu "Chovym" Ji-hoonie oraz Kimie "Peyzie" Su-hwanie.

I chociaż wydawało się, że graczy pokroju Hana "Peanuta" Wang-ho nie da się łatwo zastąpić, to Gen.G znalazło sposób. O wzmocnieniu w lesie mówiło się chyba najgłośniej – organizacja zakontraktowała bowiem mistrza świata i jednego z najbardziej podziwianych leśników, Kima "Canyona" Geon-bu. Jeśli zaś chodzi o pozostałe roszady, to za Choia "Dorana" Hyeon-joona wszedł Kim "Kiin" Gi-in, natomiast buty Yoo "Delighta" Hwan-joonga przywdział Son "Lehends" Si-woo. Trudno byłoby zatem oskarżyć włodarzy GEN o złe wybory.

Gen.G Esports, Worlds 2024fot. Riot Games/Adela Sznajder

A skoro już mowa o wielokrotnych tytułach, to również wypadałoby przybliżyć tegoroczną drogę do sukcesów. Z początku była ona niemal perfekcyjna. Niemal, bo podczas wiosennej fazy zasadniczej Chovy i spółka przegrali zaledwie jedną serię przeciwko kt Rolster. W play-offach nie było za to mowy o pomyłce. Dplus KIA i T1 co prawda sprowadziły pojedynki z nimi do pełnych BO5, ale za każdym razem Gen.G zadawało ostateczny cios. Złoty medal oczywiście zagwarantował podopiecznym Kima "KIMA" Jeong-soo wyjazd na MSI. I to był moment, kiedy rozpoczęły się dyskusje na temat legendarnego grand slama. Mistrzowie LCK nie ugięli się bowiem ani razu i zwyciężyli każdego na swojej drodze. Tym samym zakończyli oni trzyletnią serię zwycięstw Chin na tym turnieju i sięgnęli po pierwsze międzynarodowe trofeum.

Zapowiadało się, że lato pójdzie równie gładko. A może i jeszcze lepiej, bo aż do ósmego tygodnia rozgrywek trwała nadzieja na perfekcyjny split. Passę ponownie przerwało jednak KT, przez które GEN podsumowało fazę zasadniczą bilansem 17-1, ale wciąż jako niekwestionowany lider. Nic nie wskazywało więc na to, że ktoś choćby zbliży się do pokonania formacji Peyza. Nie udało się to DK, które tym razem uległo 0:3. Hanwha Life Esports w walce o finał zdołało urwać tylko jeden punkt. Ekipy te spotkały się ponownie w ostatecznym starciu i tam właśnie doszło do największego zaskoczenia – to HLE zatriumfowało w ostatniej grze emocjonującej "pięciomapówki". Marzenia o "złotej drodze" poszły się więc paść.

Starcie Dawida z Goliatem

Przed startem Worlds Gen.G nadal przez wielu było postrzegane jako najlepszy z reprezentantów Korei, a wpadka w finale traktowana jako... no właśnie, pojedyncza wpadka. I faktycznie, wszystko wskazuje na to, że coś może w tym stwierdzeniu być. Trudno określić to może po trzech meczach ze Swissa – LNG, które przeszło przez niego jak burza, nie ma już na turnieju, ale... Chovy i jego towarzysze znów sprawiają wrażenie niezachwianych. A wcale nie mają za sobą łatwych pojedynków. Na starcie trafiło im się przecież Weibo Gaming, następnie mierzyli się z Top Esports, a na samym końcu przypadło im właśnie HLE. Choć znowu była to pełna seria, tym razem BO3, to w niej GEN ponownie było lepszą drużyną.

FlyQuest natomiast musiało walczyć o awans do samego końca. Inspiredowi i spółce na początku przypadło GAM Esports, które pokonali bez najmniejszych kłopotów. Drugi przeciwnik nie był już za to tak banalny – w starciu z Dplus KIA mistrzowie LCS ponieśli porażkę. Kolejne było PSG Talon, które z uwagi na MSI mogło przyprawiać o dreszcze. Ale powtórki z rozrywki nie było i FLY zdołało wywalczyć sobie wygraną, trafiając do grona zespołów z bilansem 2-1. W udziale przypadła im więc Hanwha, chwilę wcześniej pokonana przez Gen.G. I tam reprezentanci Ameryki byli bardzo blisko zaskoczenia, zdobywając nawet jeden punkt, jednak finalnie musieli uznać wyższość rywala. Ostatecznie walka o awans toczyła się pomiędzy nimi a wicemistrzami tego samego regionu. Polski leśnik i jego kompani raz jeszcze zdołali rozprawić się z Teamem Liquid i spełnić marzenia o play-offach.

Chovy, Bwipo, Gen.G Esports, FlyQuest, Worlds 2024Wykorzystano zdjęcia należące do: Riot Games/Colin Young-Wolff

W oczy rzuca się zatem jedna zasadnicza różnica. Gen.G na swojej drodze do fazy pucharowej pokonało aż trzy ekipy z najsilniejszych lig – wicemistrzów LoL Pro League, brązowych medalistów Chin oraz mistrzów swojego własnego regionu. FlyQuest z kolei... no właśnie. Choć starcia z DK i HLE nie należały do stompów, to ostatecznie czempionom LCS nie udało się zwyciężyć z żadną ze wschodnich formacji. No, nie licząc oczywiście PSG, ale wiadomo, o jakich regionach mowa. Zresztą, sam fakt, w jakich środowiskach obie drużyny trenują na co dzień, stawia Koreańczyków w znacznie korzystniejszym położeniu.

No i co by nie mówić, GEN wciąż pozostaje jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa. Szczególnie że kilku gigantów pożegnało się już z turniejem w minionych dniach. Sami zawodnicy FLY są świadomi tego, z jakim oponentem przyjdzie im się mierzyć. – Sądzę, że musimy przygotować coś zabawnego. Nie potrafimy grać w taką grę, do jakiej oni [Gen.G] są przyzwyczajeni. Może zagramy jakimiś postaciami, przeciwko którym wcale nie trenowali i może coś się wydarzy. Może nie będą umieli zaadaptować się do bohaterów, których wybierzemy i do gry, w jaką my chcemy zagrać, bo myślę, że w standardowej grze to naprawdę silna drużyna – stwierdził Inspired w rozmowie z przedstawicielami NAmen.


Transmisję z rozgrywek będziecie mogli śledzić z polskim komentarzem na Polsat Games i na co-streamach Damiana "Nervariena" Ziaji oraz Pawła "delorda" Szabli. W języku angielskim transmitować będzie natomiast Marcin "Jankos" Jankowski. Po więcej informacji na temat Worlds 2024, uczestników i harmonogramu zapraszamy do naszej relacji tekstowej. Znajdziecie się w niej, klikając poniższy baner:

Worlds 2024