Fajnie Mieć Skład BO5
vs
13:00
Zero Tenacity

Nowa marka, ale starzy znajomi

Jeżeli – dość zasadnie – będziemy traktować FMS jako duchowego spadkobiercę projektu Kiedyś Miałem Fun, wówczas będziemy też mogli mówić o nowej erze na polskiej scenie League of Legends. Erze, w której to właśnie drużyna Artura "Rybsona" Gębicza jest głównym rywalem Zero Tenacity w walce o mistrzowskie trofeum Rift Legends. Zaczęło się jeszcze w zeszłym roku w ramach Ultraliga Super Pucharu. W zmaganiach tych, choć obecność KMF była głośna, to nieliczni wskazywali właśnie tę drużynę jako faworyta, stawiając mimo wszystko na doświadczenie i zgranie Z10. A jednak – mimo dłuższej przeprawy to Kiedyś Miałem Fun zwyciężyło, niesione przez wsparcie publiczności zgromadzonej w Poznaniu.

Publiczności, która nie była w stanie pomóc już podczas inauguracyjnej odsłony Rift Legends. Tam bowiem KMF zabrakło po dwóch druzgocących reverse sweepach – najpierw od (a jakże) Zero Tenacity, później zaś od Back2TheGame. I mówiąc "druzgocących" nie chodzi o sam wynik czy nawet przebieg. Ale o emocje, jakie musieli przeżywać fani oraz gracze KMF. Szczególnie zdruzgotany był wspomniany już Rybson. Ten widząc, że ostatnia iskierka nadziei przestała się tlić, nie był w stanie powstrzymać łez. Mimo kolejnych przeciwności 24-latek nie poddał się. Po utworzeniu nowego projektu, już pod szyldem Fajnie Mieć Skład, ponownie stanął do walki o mistrzostwo Polski.

A gdy już miast stać wszyscy ruszyli do boju, FMS ruszyło również – i to z kopyta. W mgnieniu oka włączyło się razem z Orbit Anonymo Esports oraz (a jakże – swoją drogą, proponuję liczyć, ile razy jeszcze padnie to sformułowanie) Zero Tenacity do walki o prym. Jako pierwsze z walki tej wypadło OAE po porażce właśnie z FMS. Ale i w przypadku drużyny Macieja "minemaćka" Wichra przyszła kryska na Matyska. Fajnie Mieć Skład także zaznało wkrótce goryczy porażki, tym razem z rąk – a jakże! – Zero Tenacity. Koniec końców była to jedyna porażka, jaką FMS poniosło w fazie zasadniczej. Niemniej liczba ta wystarczyła, aby zapomnieć o pierwszym miejscu na rzecz Z10.

Szczęście w nieszczęściu, że owa porażka na dobrą sprawę nie znaczyła wiele w kontekście play-offów. Zgodnie z zasadami rozgrywek obie czołowe drużyny pierwszego etapu musiały zmierzyć się ze sobą w meczu "juggernautów", dając tym samym okazję FMS na rewanż. Na dobrą sprawę podwójny, bo również licząc ostatnie BO5 obu tych ekip. I okazji tej Rybson z kolegami nie zamierzali zaprzepaścić. Tym razem co prawda nie było mowy ani o reverse sweepie, ani o uchronieniu się od niego, bo po dwóch pierwszych grach na tablicy widniał remis.

Kolejny cios zadało już Zero Tenacity. To oznaczało, że aby wywalczyć miejsce w finale jako pierwsza drużyna Fajnie Mieć Skład musiało wygrać dwie kolejne gry. Szósty bieg wrzucony przez Dominika "Zamulka" Bielę dał jego drużynie wyrównanie, a jemu samemu zrównanie z wiceliderem w rankingu największej liczby zabójstw zdobytych w pojedynczej rozgrywce. Decydujące starcie było już znacznie bardziej kontrolowane. I pomimo sporadycznych potknięć udało się zamknąć wszystko w niespełna 27 minut, zgarniając pierwszą przepustkę do finału. Druga powędrowała w sobotni wieczór w ręce... a jakże, Zero Tenacity. Tym razem więc to podopieczni serbskiej organizacji będą mieli szansę się odgryźć. A FMS będzie z kolei miało szansę ponownie zaprezentować się przed publicznością, która bez cienia wątpliwości będzie tej formacji gorąco dopingować.

Król może nie nagi, ale raz widziany w negliżu

Ultraliga, sezon ósmy. Ultraliga, sezon dziewiąty. Do tego Ultraliga Super Puchar 2023, Ultraliga 2024 Spring i Ultraliga 2024 Summer. No i wreszcie Rift Legends 2025 Winter. Wszystkie wymienione rozgrywki mają jeden wspólny mianownik – we wszystkich wygrało Zero Tenacity. Od momentu przenosin z ziemi włoskiej bałkańskiej do Polski Z10 zdobyło sześć trofeów. A gdybyśmy powyższą listę chcieli rozszerzyć o zmagania, gdzie Z10 akurat nie wygrało, to miałaby ona dziesięć pozycji. A więc nie byłaby nawet dwukrotnie dłuższa. Mówiąc prościej – jeśli już Zero Tenacity brało udział w jakichś rozgrywkach na polskim podwórku, to częściej wracało z tarczą niż na tarczy.

Nazywanie pozycji Z10 na polskiej scenie "ugruntowaną" zdaje się więc być sporym niedopowiedzeniem. Okazjonalne wpadki nie powinny zaburzać wizerunku Zero Tenacity jako hegemona (w dalszym ciągu mowa tylko o naszym rodzimym podwórku. O EMEA Masters może porozmawiamy kiedy indziej, optymalnie później niż wcześniej, a najlepiej... wcale). Od dłuższego już czasu w kontekście głównego faworyta wskazuje się właśnie organizację Dimitrije "Hebihime" Malesevica. Tak było, jest i będzie... ale jak długo?

No właśnie, bo choć wspomniałem o tym, że sporadyczne porażki nie powinny zaburzać obrazu hegemona, tak samo nie powinno się kompletnie ich ignorować. Szczególnie jeśli akurat rosnąca w siłę... ekhm, siła na polskiej scenie już dwa razy dotarła do samego finału na przestrzeni trzech zawodów. A jedyny raz, kiedy jej się to nie udało, była od tego o najcieńszy z włosów. Zaś teraz nawet po turbulencjach i zmianach w składzie – pomijając zupełnie wizję kompletnego pożegnania, od którego też wcale nie było daleko – ponownie pokazała, że jest w stanie postawić się największym. A w zasadzie największemu.

W teorii wypadałoby się pochylić nad jeszcze jednym aspektem, który poniekąd napocząłem w kontekście FMS – zmiany w składzie. Pierwsze zderzenie KMF z Z10 miało miejsce jeszcze w zeszłym roku. A od tego czasu skład Zero Tenacity uległ (i dalej ulega) przebudowie. Niemniej, jak wspomniałem, tylko w teorii. Ciekawą zależnością jest fakt, że w dotychczasowych rozgrywkach KMF/FMS z Zero Tenacity mierzyły się dokładnie po dwa razy. I zawsze wygrywała to jedna, to druga drużyna, niezależnie od tego, kto akurat reprezentował jej barwy. Ultraliga Super Puchar – Z10 lepsze w fazie grupowej, ale pokonane w finale. Rift Legends 2025 Winter – to KMF wyszło górą w pierwszym etapie, ale poległo w play-offach. Rift Legends 2025 Spring – Z10 górą w BO3, ale pierwsza "beopiątka" na korzyść FMS.

Najwyższa pora przełamać ten impas i przekonać się, kto tym razem będzie górą. A stawką dodatkowo mistrzostwo wiosennego splitu. I chyba tyle wystarczy. O faktycznej sile obu drużyn w porównaniu z czołówką innych EMEA Regionalnych Lig przekonamy się już podczas samego EMEA Masters. Ale na szczęście, albo przynajmniej sprawiedliwie, obie drużyny mają już zagwarantowany awans na EM. Kto wie, może nadchodzące starcie nie będzie wcale ostatnim w ramach wiosennej rundy? A nawet jeśli i będzie ostatnim, to i tak czeka nas niezapomniany spektakl. A jakże!

Gdzie oglądać finał Rift Legends?

Mecz Zero Tenacity z Fajnie Mieć Skład rozpocznie się w niedzielę, 18 maja o godzinie 13:00. Transmisja z niego będzie dostępna na kanałach Damiana "Nervariena" Ziai na Twitchu oraz w serwisie YouTube. Po więcej informacji dotyczących tej edycji Rift Legends zapraszamy do naszej relacji tekstowej:

Rift Legends 2025 Winter