W październiku tego roku dowiedzieliśmy się o powstaniu w Katowicach Stowarzyszenia Sportów Elektronicznych. Organizacja ta stawia sobie bardzo ambitne cele, w tym szeroko pojęty rozwój e-sportu w naszym kraju. Przez ostatnie lata branża ta rozwinęła się do tego stopnia, że Polska stała się jednym z najważniejszych miejsc na światowej mapie wirtualnej rywalizacji. Choć wielu już próbowało, to społeczności udało się osiągnąć ten wynik bez nadrzędnego związku czy federacji. I choć wciąż daleko nam do Korei Południowej, to perspektywy są coraz lepsze. Tam jednak już kilkanaście lat temu powstała KeSPA, która m.in. dzięki bezpośrednim kontaktom z władzami państwowymi wyznaczyła globalne standardy. Czy jednak podobny twór jest potrzebny także nad Wisłą?

Jest to dość trudne pytanie. Z jednej strony kusząca jest perspektywa przyspieszenia rozwoju e-sportu, oficjalne wsparcie prawne czy nawet zwiększenie budżetów dzięki kontaktom z mainstreamowymi sponsorami, ale z drugiej strony wielu twierdzi, że branża tego nie potrzebuje, że doskonale radzimy sobie bez nadrzędnej organizacji. Odpowiedź na to pytanie znają jednak członkowie katowickiego eSports Association, w tym Łukasz Trybuś (prezes zarządu oraz właściciel Katowice Gaming House) oraz Marcin Bujnowicz (wiceprezes zarządu), z którymi przeprowadziliśmy obszerny wywiad na temat perspektyw Stowarzyszenia Sportów Elektronicznych, największych wyzwań, a także o potencjalnym uprawomocnieniu e-sportu w Polsce.

Co Was skłoniło do założenia Stowarzyszenia Sportów Elektronicznych? Jaką macie filozofię?

Łukasz Trybuś: Założenie Stowarzyszenia spowodowane było chęcią profesjonalizacji e-sportu w Polsce. Mam na myśli m.in. aspekty prawne, infrastrukturalne, szkoleniowe czy marketingowe. Profesjonalizacja jest warunkiem koniecznym dla rozwoju sportu elektronicznego w Polsce. Liczymy, że pozwoli nam przyciągnąć uwagę sponsorów, mediów, organizacji e-sportowych i pozarządowych, a także administracji rządowej i samorządowej. Bez tych podmiotów trudno mówić o zorganizowanej ekspansji e-sportu w Polsce.

Marcin Bujnowicz: Do tego była nam potrzebna formalna struktura, jaką jest stowarzyszenie. Stowarzyszenie Sportów Elektronicznych z siedzibą w Katowicach jest organizacją pozarządową powołaną na rzecz rozwoju sportu elektronicznego i kultury fizycznej. W swojej filozofii działania kierujemy się podstawowymi normami w sporcie tj. zasadą fair-play oraz fundamentalnymi zasadami olimpizmu.

eSports Association istnieje już od kilku miesięcy. Co udało Wam się wykonać przez ten czas?

Ł.T.: Po pierwsze udało nam się skupić wokół inicjatywy ludzi mających bogate doświadczenie w e-sporcie, sporcie, oświacie, mediach i biznesie. Chcieliśmy połączyć młodość z doświadczeniem, znajomość sportów elektronicznych i procesów gospodarczych z praktyką dyscyplin sportowych. W konsekwencji udało nam się powołać i zarejestrować w KRS nasze Stowarzyszenie z siedzibą w Katowicach – stolicy polskiego e-sportu. W międzyczasie dyskutowaliśmy i opracowaliśmy główne kierunki naszej działalności i rozwoju. Część z nich zaprezentowaliśmy podczas konferencji prasowej, inaugurującej naszą działalność. Ogromnie cieszymy się, że konferencję zrealizowaliśmy wspólnie z wiceprezydentem miasta Katowice panem Waldemarem Bojarunem. Podczas konferencji mówiliśmy o barierach w rozwoju sportów elektronicznych w Polsce oraz o naszych celach i zamierzeniach.

M.B.: Równolegle do rejestracji nawiązaliśmy szereg kontaktów i bezpośrednich spotkań z przedstawicielami administracji rządowej, członkami innych stowarzyszeń e-sportowych, a także z trenerami, menedżerami i zawodnikami polskich i światowych drużyn e-sportowych. Z wszystkimi rozmawialiśmy na temat możliwości współpracy i wspólnej realizacji naszych celów statutowych. Szczegóły tych rozmów będą przez nas prezentowane na bieżąco.

Ł.T.: Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że finalizujemy rozmowy nt. współpracy i wzajemnej wymiany doświadczeń z międzynarodową organizacją British eSports Association oraz krajowym Stowarzyszeniem Sportów Elektronicznych „ESPORT Kleszczów”. Zwłaszcza w drugim przypadku to – mam nadzieję – zalążek do próby konsolidacji środowiska e-sportowego w Polsce.

Waszymi głównymi celami jest m.in. propagowanie i rozwój rywalizacji e-sportowej, szkolenie czy stworzenie odpowiednich warunków prawnych. Co konkretnie kryje się za tymi hasłami?

Ł.T.: Nie będzie rozwoju rywalizacji e-sportowej bez odpowiedniej infrastruktury szkoleniowej. Aby wychować następców zawodników zespołu Virtus.pro, konieczna jest odpowiednia baza treningowa z dostępem do bardzo wydajnych komputerów i symetrycznego łącza światłowodowego. Na najwyższym poziomie rywalizacji e-sportowej decydują detale. Niestety, uzyskanie odpowiednich, czyli wysokich parametrów z poziomu domu jest bardzo trudne i kosztowne do osiągnięcia. Dlatego jednym z głównych celów naszego działania jest uruchomienie w Katowicach stacjonarnej eSports Academy, czyli Akademii Sportów Elektronicznych, gdzie pod okiem trenerów i instruktorów, w odpowiednio stworzonych warunkach do treningu, będzie można doskonalić umiejętności gry zespołowej w danej dyscyplinie e-sportu. Można powiedzieć, że Akademia to nasz odpowiednik „szkółki piłkarskiej”. Przy jej projektowaniu korzystamy z doświadczeń nabytych przy tworzeniu i zarządzaniu Katowice Gaming House.

M.B.: Sama infrastruktura e-sportowa nie wystarczy. Drugim wyzwaniem stojącym przed naszym Stowarzyszeniem jest opracowanie metodyki treningu e-sportowego. W sporcie tzw. tradycyjnym trening sportowy to wieloletni, specjalnie zorganizowany proces pedagogiczny, w ramach którego zawodnicy uczą się techniki i taktyki swojej dyscypliny, doskonalą je, a także kształtują swoje cechy wolicjonalne i osobowość. Dlatego takie terminy, jak „periodyzacja” (planowanie, przejście od planu do wykonania) czy „budowa schematu treningowego” (jednostka / mikro / makro cykl treningowy) musimy zaadaptować do potrzeb treningu e-sportowego. Planowanie i kontrolowanie postępów e-sportowych jest najważniejszym czynnikiem warunkującym progres zawodnika czy drużyny. 120 minut świadomego treningu e-sportowego daje więcej korzyści niż kilkugodzinne, bezcelowe granie. To podstawowe założenie szkoleniowe, jakie sobie stawiamy. Od kilku miesięcy „testujemy” i udoskonalamy nasze metody treningowe z uczniami Technikum Akademii Artystycznej. W niedalekiej przyszłości będziemy korzystać z najlepszych wzorców i doświadczeń klubów piłkarskich, z którymi – dzięki naszym rozległym kontaktom – pragniemy współpracować.

Ł.T.: Rozwój rywalizacji e-sportowej postrzegamy także przez pryzmat przygotowania zawodników do uczestnictwa w rywalizacji e-sportowej i systemach współzawodnictwa. Jako, że w sporcie „wynik kształtuje marketing i rozgłos” myślimy o powołaniu drużyny „Team Elefants”. Używamy świadomie słowa „Elefant”, gdyż pochodzimy ze Śląska i czujemy przywiązanie do regionu i kultury śląskiej, zwłaszcza gwary śląskiej. Będzie to nasza w pełni profesjonalna grupa zawodnicza, w skład której będzie wchodziło kilka dyscyplin e-sportowych.

M.B.: Co się tyczy warunków prawnych, częściowo już je stworzyliśmy. Zgodnie z art. 3 ustawy o sporcie, działalność sportową prowadzą kluby sportowe, które mają osobowość prawną. Nasze Stowarzyszenie zarejestrowane w KRS taką osobowość prawną posiada. Oczywiście, w rozumieniu przepisów prawa sportowego nie jesteśmy jeszcze klubem sportowym, gdyż zgodnie z ustawową definicją „sportu” nie realizujemy zadań w tym zakresie. Jednakże chcemy wykonać kolejny krok! Art. 22 Prawa o stowarzyszeniach pozwala nam powołać związek stowarzyszeń. Innymi słowy – związek sportowy. Do tego – wypełniając art. 6 ustawy o sporcie – potrzebujemy co najmniej trzech klubów sportowych lub inne osoby prawne, nie mające celów zarobkowych. Tych uwarunkowań prawnych jest więcej, ale i tak kluczowym staje się współpraca i konsolidacja organizacji e-sportowych. Do czego zachęcamy podczas bezpośrednich wizyt i rozmów.

Jakie są największe przeszkody, na jakie już natrafiliście, i jakich się spodziewacie w przyszłości?

Ł.T.: Może zabrzmi to nieskromnie, ale na ten moment nic nas nie zaskoczyło. No może poza długim procesem rejestracji w sądzie. Byliśmy odpowiednio przygotowani. Skrupulatnie i systematycznie realizujemy nasze cele i zadania. Jesteśmy grupą młodych ludzi, którzy świetnie się uzupełniają. Łączymy młodość z doświadczeniem. Członkami założycielami Stowarzyszenia są ludzie mający bogate doświadczenie w sporcie elektronicznym, sporcie, oświacie, mediach i biznesie. Osobiście uprawiałem sport elektroniczny w dyscyplinie Call of Duty w drużynie Fear Factory X-Fi, a teraz prowadzę Katowice Gaming House. Mieszanka naszych doświadczeń, daje ogromne możliwości uczymy się wzajemnie od siebie, uzupełniamy i inspirujemy. Czasem także kłócimy, jak w drużynie.

M.B.: Jak w każdym przedsięwzięciu – kluczem do sukcesu są ludzie. Jako organizacja pozarządowa chcemy zorganizować dobrze funkcjonujący wolontariat wokół realizacji celów i zadań statutowych Stowarzyszenia. Poprzez pracę wolontaryjną chcemy wykształcić młode kadry, które w niedalekiej przyszłości będą zarządzać naszymi projektami. Z czasem liczymy, że najlepsi staną się naszymi pracownikami. A co do przeszkód? Jak w biznesie – będzie brakowało zasobów, czyli wspominanych kompetentnych i odpowiedzialnych ludzi, ale także czasu, pieniędzy, innych zasobów. Zwłaszcza czas jest najcenniejszy, gdyż nie można go pomnożyć.

Ł.T.: Jest jeszcze jedna przeszkoda, którą musimy pokonać – świadomość społeczna, zwłaszcza u osób dorosłych, tj. rodziców, wychowawców, nauczycieli, którzy mają złe wyobrażenie sportu elektronicznego. Musimy zmienić fałszywy stereotyp postrzegania e-sportu i tzw. gracza komputerowego. To się dzieje, ale bardzo powoli. Przykładem jest nasz Wiceprezes, który jeszcze rok temu kojarzył sport elektroniczny wyłącznie z grami komputerowymi, z bezmyślnym i bezcelowym siedzeniem przed komputerem. Na szczęście otworzył się na swoich uczniów w Technikum Akademii Artystycznej. Można powiedzieć, że sport elektroniczny stał się platformą komunikacji między starym a młodym.

M.B.: Dzisiaj z perspektywy czasu i doświadczenia dopowiem, że sport elektroniczny ma takie same walory wychowawcze, jak sport. Wychowanie przez e-sport to wychowanie przez pracę. Towarzyszy temu atmosfera młodzieńczej przygody życia, atmosfera radości, satysfakcji i sukcesu, którego podstawą jest właśnie praca. W sporcie elektronicznym młody człowiek doświadcza zasady: „jaka praca, taki wynik”. Obok tego w sporcie elektronicznym, jak w sporcie, niezbędna jest atmosfera porządku i dyscypliny, którą tworzą przepisy, zwyczaje i tradycje. Nad ową świadomością będziemy pracować z naszymi zawodnikami. Chcemy także dotrzeć z tym przekazem do rodziców, nauczycieli, wychowawców, a także do mediów i biznesu od których zaangażowania i współpracy zależy szybkość zmiany złego postrzegania sportu elektronicznego.

katowicegaminghouse

Z pewnością analizowaliście dotychczasową działalność takich organizacji, jak KeSPA. Jakie wysnuliście wnioski? Co Koreańczykom udało się w ciągu ostatnich 15 lat, a co im nie wyszło?

Ł.T.: Nie tylko analizowaliśmy, ale także podjęliśmy pierwsze kontakty. KeSPA to świetny przykład, jak zaangażowanie rządu może istotnie wpłynąć na rozwój e-sportu w danym kraju. Przecież Korean e-Sports Association (KeSPA) zostało powołane w ramach tamtejszego Ministerstwa Kultury, Sportu i Turystyki. Zajmuje się nie tylko regulowaniem działalności całej branży e-sportowej, ale także promocją e-sportu we wszystkich sektorach. Między innymi dzięki państwowemu patronatowi możliwe stało się przeniesienie e-sportu do telewizji. Dodatkowo KeSPA przystąpiła do Koreańskiego Komitetu Olimpijskiego, co jest istotne w perspektywie uznania e-sportu za dyscyplinę sportową. Dlatego idąc tym przykładem nasze kroki skierowaliśmy do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pomógł nam w tym CEO British eSports Association, Chester King, który dał nam stosowną rekomendację. I, aby nie zapeszyć, wygląda to obiecująco. Chcemy pokazać sport elektroniczny nie tylko jako dyscyplinę sportową (pomimo, że jeszcze nie uznaną), ale także jako fenomen kulturowy i fantastyczną platformę komunikacji między ludźmi. Jako jedną z branż przemysłów kreatywnych. A to obszary zainteresowania MKiDN.

M.B.: Rząd w Seulu aktywnie działał na rzecz przekształcenia narodu koreańskiego w społeczeństwo informacyjne. Odgórnie przyspieszył internetyzację kraju. W konsekwencji Koreańczycy zyskali dostęp do szybkiej sieci. Idąc tą ścieżką, konieczna jest współpraca środowiska e-sportowego z Ministerstwem Cyfryzacji, a zwłaszcza z Naukową i Akademicką Siecią Komputerową (NASK), która prowadzi pilotażowy projekt optycznego dostępu szerokopasmowego do 20 szkół województwa mazowieckiego i podlaskiego. Przypomnę, że rok temu Anna Streżyńska, minister cyfryzacji zadeklarowała, że w ciągu najbliższych dwóch lat wszystkie szkoły w Polsce będą miały ultraszybki dostęp do Internetu. A to jedna z barier w rozwoju e-sportu w Polsce. W oparciu o szkoły można rozwijać np. Szkolne Koła e-Sportowe (w formie zajęć pozalekcyjnych), a z czasem, gdyby udało się usunąć bariery prawne – przekształcić je w Uczniowskie Kluby Sportowe.

Ł.T.: Co się udało Koreańczykom? Przede wszystkim konsolidacja środowiska e-sportowego. Dalej, określenie zasad uprawiania i organizowania sportu elektronicznego dla kilkunastu dyscyplin (m.in. Starcraft II: Legacy of the Void, League of Legends, Dota 2 czy Counter-Strike: Global Offensive), wprowadzenie rywalizacji e-sportowej do kanałów telewizyjnych, przyciągnięcie potężnych sponsorów, wykreowanie kilkunastu światowych zespołów e-sportowych, jak CJ Entus, KT Rolster czy SK Telecom T1 wraz z systemami rankingów. Z czym się borykają? Z problemami, które dotyczą każdego sportu zawodowego, jak ustawianie meczów, korupcja czy doping.

Jedną z ciekawszych kwestii jest pogodzenie interesów wielu podmiotów, w tym konkurencyjnych organizatorów eventów e-sportowych. Jaki macie plan na rozwiązanie tego problemu?

Ł.T.: Nie mamy zamiaru ingerować w działalność innych podmiotów. Ale dobrze pojęta rywalizacja i konkurencja pozwala stawać się lepszym! Trzeba przy tym pamiętać, że siłą każdej grupy społecznej, w tym także środowiska e-sportowego jest jakość i intensywność kontaktów. Z tym w Polsce jest nie najlepiej. Jak to zmienić? Po pierwsze, zidentyfikowaliśmy wszystkie organizacje i podmioty e-sportowe, które formalnie powstały na przestrzeni ostatnich lat, jak „ESPORT Kleszczów” czy „Dota2” z Łodzi. Chcemy je poznać osobiście i porozmawiać o ich działalności e-sportowej. O szansach i zagrożeniach. I o tym, co możemy zrobić wspólnie. Myślimy także o przygotowaniu czegoś w rodzaju Kongresu e-sportowego, podczas którego moglibyśmy się spotkać i porozmawiać o kierunkach rozwoju sportu elektronicznego w Polsce.

M.B.: Myślimy także o „jakiejś” platformie interakcji między podmiotami organizującymi wydarzenia o e-sportowe. Niekoniecznie od razu zrzeszonych w Związku czy Federacji. Raczej coś na wzór „klastra”. Organizacje wchodzące w jego skład mogłyby nie tylko informować o organizowanych wydarzeniach e-sportowych, ale także dzielić się między sobą wiedzą, doświadczeniem, uczyć się od siebie nawzajem, a nawet dopingować się do rozwoju i podejmować wspólne inicjatywy. Wkrótce rozpoczniemy taką współpracę ze Stowarzyszeniem „ESPORT Kleszczów” i będziemy zachęcali kolejnych.

Niedawno branżę e-sportową obiegła informacja o nadchodzącej nowelizacji ustawy o sporcie. Pojawiły się obawy, że pewne zapisy otworzą władzy furtkę, by ingerować w „nasze sprawy”. Czy wiecie coś więcej o tym projekcie?

M.B.: Obawy wynikają często z niewiedzy. Czynimy starania, aby spotkać się z Ministrem Sportu i Turystyki Witoldem Bańką i bezpośrednio porozmawiać na temat nowelizacji ustawy, ale przede wszystkim o możliwościach współpracy. Mamy plan, który chcielibyśmy zaprezentować i przedyskutować go osobiście.

Ł.T.: Jesteśmy w kontakcie z Pełnomocnikiem ds. sportu Panem Ziemowitem Rysiem i czekamy na dogodny moment. Możliwe, że spotkamy się wkrótce w Katowicach. Przecież minister Bańka jest mieszkańcem Śląska.

Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? A może współpraca z władzą jest naturalnym i właściwym kierunkiem rozwoju?

Ł.T.: Nie mamy się czego obawiać. Trzeba współpracować na rzecz dobra środowiska e-sportowego. Wzajemna wymiana doświadczeń pozwala zrozumieć wzajemne intencje. Owocuje nowymi pomysłami. Taki model współpracy pomiędzy administracją publiczną a środowiskiem e-sportowym, reprezentowanym przez organizacje pozarządowe musimy wypracować. To od nas zależy, czy pójdzie to we właściwym kierunku.

M.B.: Jako Stowarzyszenie Sportów Elektronicznych chcemy być partnerem dla administracji publicznej i samorządów lokalnych. Myślimy o współpracy m.in. w ramach otwartych konkursów ofert czy centralnych i regionalnych programów operacyjnych. Możliwości jest wiele. Pytanie – czy starczy nam czasu i czy znajdziemy odpowiednich ludzi, gotowych do maksymalnego zaangażowania się realizację naszych ambitnych pomysłów.

Przeciwnicy hipotetycznego związku e-sportowego wspominają przykład PZPN-u w swoich najgorszych czasach. Co miałoby powstrzymać takie zepsucie w naszej społeczności?

Ł.T.: Jesteśmy organizacją z określonymi założeniami. Podobnie, jak Polski Związek Piłki Nożnej (czy każdy inny związek sportowy) chcemy przede wszystkim popularyzować sport elektroniczny w społeczeństwie oraz stworzyć warunki do jego uprawiania. W dalszej kolejności – zgodnie z prawem sportowym – określić zasady jego organizacji i uprawiania, które w założeniach przeciwdziałają różnym patologiom, jak etyka działalności, problem dopingu czy korupcja.

M.B.: Na przykładzie Polskiego Związku Piłki Nożnej widać, że problemem nie jest organizacja sama w sobie. Kluczem są ludzie, sprawne zarządzanie i wysokie standardy, wobec których nie ma taryfy ulgowej. Analizując sukcesy organizacyjne Prezesa Zbigniewa Bońka i jego podwładnych oraz sukcesy kadry narodowej pod wodzą Adama Nawałki widać, że nic nie dzieje się przypadkowo. Wszystko jest perfekcyjnie zaplanowane i podporządkowane ciężkiej, systematycznej pracy. Nic nie jest tu pozostawione przypadkowi.