Gwint, czyli wiedźmińska gra karciana, od niemalże początku swojego istnienia cieszy się sporą sympatią społeczności. Tytuł nie zrzucił co prawda z tronu dotychczasowego lidera esportowych karcianek, czyli Hearthstone'a, ale zdołał za to znaleźć dla siebie odpowiednią niszę i w pewnym stopniu także zaznaczyć swoją obecność.

Niemalże rok od startu otwartych beta testów twórcy w opublikowanym przez siebie liście otwartym zapowiedzieli szereg nowości, które w najbliższych miesiącach pojawią się w sygnowanych przez nich produkcji. Co więcej, Gwint ma w tym roku opuścić także fazę wczesnego dostępu i stać się już pełnoprawną grą. Zanim to jednak nastąpi pojawić się mają dwie duże aktualizacje (wprowadzające m.in. frakcyjne skórki oraz usprawnienia balansu), a także zapowiadany już od dawna tryb fabularny Wojna Krwi.

Wszystkie zmiany otrzymały szumną nazwę GWENT Homecoming. A co się pod nią kryję? Plany modyfikacji samej mechaniki, ale także i strony wizualnej Gwinta. Możliwe jest wprowadzenie ograniczonej tylko do dwóch rzędów planszy, chociaż na ten moment nie jest to jeszcze pewne. Prace deweloperów dosięgnąć mają także mechaniki rzutu monetą, całego systemu postępów oraz osiągnięć, a także mechaniki "utwórz".

Przy tych wszystkich nowościach CD Projekt Red chce jednak, by Gwint nadal pozostał zakorzeniony w mrocznym klimacie Wiedźmina. By to osiągnąć twórcy całkowicie przebudują menu i sklep, a ponadto ujednolicą interfejs. Gdy projekt Homecoming dobiegnie końca, Gwent ukaże się wreszcie w wersji pozbawionej już przedrostka alfa, a wówczas zadebiutuje także wspomniany wcześniej dodatek fabularny Wojna Krwii.