Za mousesports pierwszy turniej w nowym składzie. Podopieczni niemieckiej organizacji nie będą jednak mile wspominać tej imprezy, bo podczas rozgrywanego w Kolonii ESL One nie udało im się nawet wyjść z grupy, co było najgorszym wynikiem mouz w bieżącym roku.

Sam fakt pozbycia się Martina "STYKO" Styka i zastąpienie go Januszem "Snaxem" Pogorzelskim sam w sobie był nieco zaskakujący. Co prawda od dawna mówiło się, że Słowak znajduje się na cenzurowanym, ale dobre rezultaty osiągane przez drużynę zdawały się nieco umniejszać ten fakt. Niemniej okazuje się, że nie tylko o osiągnięcia tu chodziło, bo, jak w rozmowie z serwisem HLTV przyznał Chris "chrisJ" de Jong, wraz ze Stykiem ekipa nie miała szansy wejść już na wyższy poziom.

Mogę powiedzieć w imieniu całego zespołu, iż czuliśmy, że brakuje nam czegoś, byśmy naprawdę mogli stać się jedną z najlepszych drużyn, a nawet walczyć o bycie jedną z nich. Oczywiście mieliśmy swoje dobre momenty, ludzie mówili, że pozostałe zespoły nie grają tak dobrze, wobec czego wygraliśmy kilka turniejów, kilkukrotnie dostawaliśmy się do play-offów i wszystkiego tego dokonaliśmy wraz ze STYKO – zaczął Holender. – Czuliśmy jednak, że potrzebujemy czegoś więcej. Może to jakiś specjalny czynnik czy coś takiego, co, jak sądzimy, gracz taki jak Snax może nam dać. Byśmy mogli wreszcie wygrywać ważne mecze, ponownie awansować do finałów i mieć szansę na ich wygranie. Wielokrotnie w finałach mierzyliśmy się z FaZe i mecze te były dość wyrównane, ale nigdy nie udało nam się ich pokonać. A przecież FaZe nie jest obecnie uważane nawet za najlepszy zespół świata, bo teraz wszyscy tak mówią o Astralis. Czuliśmy, że w tym składzie nie rozwiniemy się już bardziej. Mimo że byliśmy dobrzy, gra w play-offach już nam nie wystarczy, chcemy czegoś więcej – zapewnił.

Jak zostało już wspomniane, za popularnymi "Myszami" niezwykle rozczarowujące ESL One Cologne 2018. Drużyna miała spore nadzieje, ale nie była w stanie podtrzymać dobrej passy z ostatnich miesięcy, a sam Snax także nie zachwycił. Mimo to de Jong uważa, że wszystko w końcu zacznie działać, a nieudany występ w Niemczech zrzucił na karb zbyt małej ilości czasu na dostateczne przygotowanie się:

Oczywiście ten turniej nie poszedł tak, jak byśmy tego chcieli, ale nie trenowaliśmy. To znaczy, mieliśmy tylko jeden dzień – przyznał 28-latek. – Z kolei Snax przyszedł z wieloma różnymi pomysłami odnośnie do stylu gry, ale nie wiedział jak się ze sobą komunikujemy, jak wydaję polecenia, jak moi koledzy z drużyny objaśniają rzeczy. Kiedy coś mówisz, spodziewasz się określonej reakcji, prawda? On sam jest przyzwyczajony do rozmawiania po polsku, oczywiście zna język angielski na tyle, by móc się komunikować, ale nie zna za to wszystkich terminów, jakich używamy w trakcie gry. To coś, czego trzeba się nauczyć i nie da się tego zrobić w trakcie jednego dnia. Potrzeba nam czasu, ale czujemy, że to zda egzamin. Ćwiczyliśmy potem w Kolonii już po naszej porażce i wszystko wyglądało o wiele lepiej, ponieważ dużo rozmawialiśmy o tym co poszło nie tak i wyliczaliśmy nasze problemy, nad którymi potem pracowaliśmy – wyjawił.

Transfer do mousesports miał być dla Pogorzelskiego szansą na nowy start. Przypomnijmy, że Polak daleki był ostatnio od formy, którą zachwycał jeszcze w 2016 roku, ale nie może to dziwić. Wszak całe Virtus.pro prezentowało się, lekko mówiąc, daleko od oczekiwań, co miało zapewne negatywny wpływ także na samopoczucie samego Snaxa. Zmiana otoczenia ma być wobec tego, jak uważa de Jong, okazją, by gracz znad Wisły zyskał zupełnie nową energię:

Nie wydaje mi się, by w VP czuł się tak zmotywowany i rozumiem to, bo drużyna ta ma oczywiście swoje problemy. Nie zamierzam wchodzić w szczegóły, bo nie wiem dokładnie dlaczego tak jest, niemniej to, jak pracuje teraz, pokazuje, że czuje motywację, gotowość do pracy oraz chęć powrotu do formy. Musimy poczekać, by zobaczyć jak to się rozwinie, ale mamy do niego dużo zaufania – zakończył chrisJ.

Pełny zapis rozmowy z Chrisem "chrisemJ" de Jongiem w języku angielskim znaleźć można pod tym adresem.