Sobotni finał Worlds będzie pierwszym od siedmiu lat, w którym nie zobaczymy ani jednej koreańskiej formacji. Przerwania hegemonii LCK podczas tegorocznych Mistrzostw Świata mogliśmy się spodziewać, jednakże brak jakiejkolwiek koreańskiej drużyny w półfinale czy finale MŚ jest ogromną niespodzianką.

Już na początku turnieju głównego po tragicznej grze z grupy śmierci odpadli gracze Gen.G, czyli aktualni Mistrzowie Świata. Przed turniejem kt Rolster było uważane za jednego z dwóch największych faworytów całego turnieju, a pożegnać się ze swoją przygodą musiało już w ćwierćfinale, przegrawszy na drugi seed LPL – Invictus Gaming. Dzień później ostatnia nadzieja Korei – Afreeca Freecs odpadło na... Cloud9. Tak, dożyliśmy czasów, kiedy formacja z NA LCS wygrywa z LCK.

Co jest jednak powodem takiego upadku koreańskich formacji? Czy Korea mogła spodziewać się takiej słabej dyspozycji podczas tegorocznych Worldsów?

Pierwsze przesłanki słabości

fot. Riot Games

SKT nie znalazło żadnej odpowiedzi na Blitzcranka oraz Leonę. IgNarowi oraz reszcie drużyny niestety zabrakło tzw. "kieszonkowych wyborów" na ostatnie dwie gry, przez co całą serię przegrali. Był to jednak pierwszy znak, że Korea nie radzi sobie z wyborami zaskakującymi oraz teoretycznie nieuzasadnionymi. Całe LCK ten sygnał zignorowało i postanowiło nadal grać swoją pięknie ułożoną, idealnie zaplanowaną grę. Nie przewidzieli jednak tego, że Riot będzie dążył do tego aby szybki, chaotyczny styl rozgrywania meczów był stylem najskuteczniejszym.Wielu doszukuje się pierwszych widocznych skutków kryzysu Korei dopiero w tym roku. Moim zdaniem jednak drużyny LCK powinny były zacząć się obawiać Chin oraz zachodu już dużo wcześniej. Cofnijmy się teraz o nieco ponad rok, do drugiego ćwierćfinału Worlds 2017. Ówczesny Mistrz Świata, SK telecom T1 mierzyło się z rewelacją Europy, czyli Misfits Gaming. Po pierwszej grze wydawało się, że Koreańczycy rozniosą przeciwników. Nikt jednak nie przewidział, ile chaosu w szykach reprezentantów LCK wprowadzi wybranie nietypowego wspierającego przez Lee "IgNara" Dong-geuna.

Międzynarodowe porażki

fot. Riot Games

Po wiosennym splicie, który nie wprowadził ogromnych zmian w grze w stosunku do lat poprzednich (nie wliczając nowych run), wydawało się, że z koreańskimi drużynami wszystko jest tak, jak być powinno. Nic nie wskazywało na to, żeby kilkuletnia hegemonia Korei na turniejach międzynarodowych miała zostać przerwana. Chińskie Royal Never Give Up miało jednak inne plany. Reprezentanci LPL nie mieli większych problemów, aby pewnie wygrać finał Mid-Season Invitational z KINGZONE DragonX i nareszcie przerwać dominację LCK nad pozostałymi regionami. Mieliśmy wtedy namacalny dowód, że w Korei dzieje się coś niedobrego. Drużyny z tego regionu postanowiły jednak nadal nie zmieniać nic albo zmieniać bardzo niewiele w swojej dotychczasowej grze. Oprócz tegorocznego MSI ekipy z LCK przegrały także Rift Rivals, ponownie na rzecz LPL.

Młodziki wprowadzają zamęt

fot. FOMOS/Kim "kenzi" Yong-Woo

Przenieśmy się teraz w okolice czerwca. Do LCK awansuje bardzo obiecująca drużyna. W wiosennym sezonie Challengers Korea (drugiej ligi koreańskiej) zdołała ona wywalczyć bilans 14-0. Jak jednak wiadomo, pierwsza klasa rozgrywkowa bardzo często różni się znacząco od tej drugiej i beniaminkowi nie jest łatwo "wstrzelić się" w nową ligę. Otóż nie tym razem! Griffin, grające całkiem odmienną Ligę Legend od reszty koreańskich formacji, nagle zaczyna wygrywać! Przez ogromną część sezonu beniaminek znajdował się na samym szczycie tabeli i dopiero w ostatniej kolejce młodziki oddały tę lokatę na rzecz kt Rolster.

Na nieszczęście Griffin, ekipa ta przegrała 2:3 w finale LCK (także z kt Rolster), a w regionalnych kwalifikacjach odniosła kolejną porażkę 2:3 z Mistrzami Świata – Gen G. Sęk w tym, że Griffin grało w całkowicie innym stylu. Jeśli mielibyśmy oceniać po samej grze, z którego regionu ta formacja pochodzi, to prawdopodobnie odpowiedzielibyśmy: Chiny lub Europa. Ten styl ponownie spowodował zamęt w szykach najlepszych drużyn LCK, ale te po raz kolejny postanowiły ten sygnał zignorować i nadal nie robiły nic w kierunku tego, aby nauczyć się grać przeciwko tej "europejsko-chińskiej" grze.

Grzechy główne Korei

Ignorancja

Ile razy w powyższym tekście wspomniałem, że Korea nie zareagowała na widoczne sygnały z zewnątrz? No właśnie – przynajmniej trzy. Skoro drużyny z LCK odnoszą tyle porażek na różnych płaszczyznach, to rzeczą naturalną jest zmiana swojego stylu. Nie mam pojęcia co robili trenerzy koreańscy, ale po tym co zobaczyłem w tym roku, mogę stwierdzić, że większość czasu spędzali w barze z kumplami. Brak jakichkolwiek kieszonkowych wyborów, brak jakiejkolwiek odpowiedzi na "chaotyczny" styl zachodni to główne powody porażki Korei.

Riot Games zmienia – Korea nie zmienia

Nie oszukujmy się, przez ostatni rok Riot zaszczycił nas wieloma bardzo interesującymi aktualizacjami, które czasami obracały grę o 180 stopni. O ile Korea postanowiła w jakikolwiek sposób dostosować się do funnelingu (gra z AP Carry na midzie, do którego trafia farma zarówno z linii, jak i z dżungli), stosując go w swojej grze, to kiedy do mety wrócili strzelcy na dolnej alei, formacje zdecydowały się ponownie skupić na późnych walkach drużynowych.

Dosyć duży buff do fioletowego wzmocnienia Barona to kolejny czynnik, który został przez Koreę niezauważony. Pokonanie Nashora przez którąkolwiek z drużyn oznacza uzyskanie ogromnej przewagi. Wtedy formacji przeciwnej bardzo ciężko jest wrócić do gry, a to przecież w taki sposób niejednokrotnie Korea wygrywała swoje mecze. W poprzednich latach reprezentanci LCK często przegrywali wczesną fazę oraz tracili pierwszego Barona, ale potem dzięki wspaniałemu makro wracali do rywalizacji bez większych problemów. Riot w tym roku na to nie pozwolił.

Brak ogrania z innymi ekipami

Z wypowiedzi chociażby Marcina "Jankosa" Jankowskiego można wywnioskować, że Koreańczycy rozgrywali sparingi tylko i wyłącznie z najlepszą europejską drużyną – Fnatic. Wydaje się jednak, że ekipa Martina "Rekklesa" Larssona jest tą, której gra, spośród ekip europejskich, jest najbardziej uporządkowana. Prawdziwy chaos dostrzec można dopiero w stylu chociażby Teamu Vitality, G2 Esports czy amerykańskiego Cloud9. Korea szybko przekonała się, ile straciła nie grając z wcześniej wymienionymi formacjami. Porażki Mistrzów Świata na drużyny Mateusza "Kikisa" Szkudlarka oraz Zachary'ego "Sneaky'ego" Scuderiego spowodowały zajęcie ostatniego miejsca w grupie z tragicznym bilansem 1-5. Siłę NA LCS niedługo potem poznało Afreeca Freecs, które nie było w stanie Chmurkom urwać chociażby jednej potyczki.

W Korei potrzebna jest całkowita przebudowa systemu. Nowa krew, szczególnie w sztabie trenerskim, to coś, co może dać bardzo pozytywny efekt w koreańskiej grze. Czy formacje z LCK "ogarną się" do czasu przyszłorocznego MSI? To chyba pytanie, na które próbuje sobie odpowiedzieć cały światek Ligi Legend.