Nie oszukujmy się, słuchawki to bardzo ważny, wręcz nieodłączny element wyposażenia każdego szanującego się gracza. Nie da się przecież w pełni zanurzyć w swój ulubiony tytuł grając na głośnikach, prawda? Też tak sądzę, dlatego spędzam w nich sporą część każdego dnia. Wybór oraz dostępność modeli może czasem przyprawić o zawrót głowy, ale by cieszyć się dobrym brzmieniem nie trzeba wcale przepłacać. Z takiego założenia wyszła firma Lioncast tworząc słuchawki LX30, do których dodatkowo dołączone zostało podświetlenie RGB. Czy jest ono jednak jedynie ładnym dodatkiem, czy nowy model faktycznie spełnia założenia? Przekonajmy się.–
Sprzęt od niemieckiego producenta towarzyszył mi przez kilka tygodni, w czasie których starałem się przetestować go w różnych warunkach. Lioncast zapewnia, że LX30 to godne następczynie modelu LX20, budżetowego headsetu gamingowego, którego recenzje na ogół prezentują się dość pozytywnie. Mamy tu do czynienia z większym komfortem, lepszą jakością dźwięku oraz oczywiście bajerem w postaci świecących nauszników. Przyznam szczerze, że część z tych zapewnień odpowiada stanowi faktycznemu, ale nie każde wypadło aż tak pozytywnie.
Nim jednak przejdziemy do opisu słuchawek, przyjrzyjmy się ich specyfikacji oraz temu, czego możemy spodziewać się po otwarciu pudełka:
- Słuchawki owinięte w folię bąbelkową (tak, bawiłem się nią), instrukcję obsługi oraz informacje BHP, odpinany mikrofon, dwa kable: minijack 3,5 mm oraz microUSB
- Wysokowydajne przetworniki neodymowe o średnicy 50 mm
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
- Waga całkowita: 262g
- Poduszki ze sztucznej skóry
- Kompatybilność: PC, PS4 (Pro), Xbox One (S i Scorpio), Mac, smartfon, tablet
- System wirtualnego dźwięku przestrzennego Virtual 7.1 Surround Sound
Budowa oraz wygląd zewnętrzny
Biorąc do rąk słuchawki LX30 pierwsze na co zwróciłem uwagę to ich lekkość. 262 gramy to naprawdę niewiele i faktycznie zestawu nie czuć zbytnio na głowie. Choć nieco mniejsze niż dotychczas użytkowany prze mnie model, Lioncasty sprawiają wrażenie solidnych i do tego cechują się prostotą. Dominuje kolor czarny, który ustępuje miejsca czerwieni jedynie wewnątrz nauszników. Same nauszniki, jak również pałąk, wyłożone zostały miękką ekoskórą, przez co nie mają problemu z dostosowaniem się do kształtu głowy. Na zewnętrznej stronie części nausznych znaleźć możemy z kolei metalową siatkę z logiem producenta, za którą umieszczono podświetlenie RGB, ale o tym później.
Pomówmy teraz o dołączonych do zestawu kablach. Do wyboru mamy dwie możliwości: kabel 3,5 mm o długości 155 cm oraz kabel microUSB długi na 300 cm (z czego 45 cm to kabel z pilotem). Osobiście opowiedziałem się za drugą opcją, głównie ze względu na długość. Co prawda 3 metry kabla połączone z brakiem możliwości jego rozsądnego ułożenia czasem utrudniały życie, ale i tak wypadły lepiej niż wersja minijack, gdzie owej długości momentami brakowało. Sam pilot posiada w sobie zarówno opcje regulacji głośności oraz wyciszenia mikrofonu, jak również wspomnianego podświetlenia. Jest on jednak dość masywny i nie raz zdarzyło mi się, że gdzieś się zahaczył lub uderzył o kant biurka.
A jak ma się sprawa gdy już założymy je na głowę? Sporym plusem jest tutaj niewielka waga produktu, co bardzo pomaga podczas dłuższych sesji przy komputerze. LX30 dobrze tłumią też dźwięki zewnętrzne. Pałąk i nauszniki bez problemu dostosowują się do kształtu naszej głowy, ale jest tu też pewien haczyk. Części słuchawek bezpośrednio przylegające do uszu są dość wąskie i dla niektórych osób mogą okazać się niewygodne. Sam niestety miałem z tym problem, co zaowocowało kilkoma minutami odpowiedniego ustawiania sprzętu, choć tutaj mogły mieć coś do powiedzenia także moje okulary. Możliwości odpowiedniego ustawienia LX30 dodatkowo nie ułatwia fakt praktycznie zerowych możliwości obrotu nausznikami. Możemy je modyfikować jedynie w pozycji wertykalnej, co dla mnie uciążliwe nie było, ale innym ma szansę pogorszyć jakość doznań.
Jakość dźwięku
Przejdźmy teraz do tego, co słychać w słuchawkach od Lioncast. Jakość dźwięku jest przyzwoita, ale bez odpowiedniego wsparcia ze strony equalizera nie zawsze prezentuje się odpowiednio. Mowa tu przede wszystkim o basach, przez co po samym podłączeniu LX30 dźwięk wydawał się płaski i bez polotu. Sytuację poprawiło dopiero zainstalowanie oprogramowania ze strony producenta i odpowiednie modyfikacje tonów. Pamiętajcie jednak, by program włączać przy każdym uruchomieniu komputera. Gdy już dostosowałem wszystko według swoich upodobań, komfort słuchania zdecydowanie poprawił się i nie zanotowałem większych zakłóceń. A wierzcie mi, testowałem ten zestaw w naprawdę ekstremalnych warunkach raidu w World of Warcraft. Na szczęście nawet tam nie wychwyciłem niczego, co mogłoby utrudnić mi odbiór gry. To samo tyczy się Counter-Strike'a, gdzie nie miałem najmniejszych problemów z dokładnym zlokalizowaniem przeciwnika. Co do muzyki i filmów, tutaj także pomoc equalizera zdecydowania poprawiła odbiór wszelakich dźwięków. Niestety wciąż basy wydawały się lekko niedomagać. Ponadto trzeba zaznaczyć, że praktycznie cały czas użytkowałem Lioncasty z wyłączonym systemem Virtual 7.1 Surround Sound. Owszem, system ten pozwala wycisnąć jeszcze więcej z dochodzących do naszych uszu dźwięków, ale nie w każdej sytuacji działał sprawnie i zwłaszcza w grach miał tendencje do gubienia się.
Bardzo dużym plusem w opisywanych słuchawkach jest z kolei mikrofon. Możemy go ustawić w niemal dowolnym położeniu, a dzięki szerszej bazie stabilnie przylega on do lewego nausznika. Nie zapominajmy też, że zawsze możemy go również wypiąć. Nasza mowa dociera do innych głośno (czasem bardzo) i naprawdę wyraźnie. Komunikując się z członkami drużyny spotkałem się nawet z określeniem, że jest to jakość radiowa, co może szczególnie spodobać się osobom, które na co dzień nagrywają swój głos lub streamują. Przy tym elemencie naprawdę nie można mieć zastrzeżeń i trzeba pochwalić za to niemieckiego producenta.
Oprogramowanie oraz podświetlenie
Przyszła pora przyjrzeć się bliżej elementowi, który zdecydowanie wyróżnia model LX30 na tle innych słuchawek. Mowa tu oczywiście o podświetleniu RGB, które niewątpliwie dodaje nam stylu w czasie pracy przed komputerem. Od razu jednak zaznaczmy, że do poprawnego operowania kolorami potrzebne jest wspomniane już oprogramowanie i każdorazowe jego uruchomienie przy starcie systemu. Opcje personalizacji podświetlenia dostępne są w zakładce LED, gdzie możemy dowolnie ustawić sobie zarówno kolor, jak i sposób działania podświetlenia. Do wyboru dostajemy tryby SINGLE COLOR, BREATHE, RAINBOW oraz MULTI BREATHE, przez co nasz headset może zarówno cały czas prezentować jeden odcień, jak i mienić się wszystkimi kolorami tęczy. A gdy już nie chcemy skupiać na sobie uwagi innych, podświetlenie możemy wyłączyć pilotem lub z poziomu programu. Owszem, jest to bardzo prosty i przyjemny dodatek, ale chyba najbardziej przypadnie on do gustu osobom, które mają szanse pokazać się innym w swoich słuchawkach. Mowa tu choćby o streamerach, bowiem zwykły użytkownik nie jest przecież w stanie widzieć kolorów na nausznikach mając słuchawki założone na głowę. Niemniej jednak opcja RGB to coś, czego raczej nie uświadczymy wśród innych modeli na podobnej półce cenowej.
Oprócz equalizera i opcji związanych z kolorami, program dostarczony przez producenta daje nam również możliwość ustawienia wirtualnych głośników systemu 7.1, nałożenia filtrów, czy choćby ustawienia głośności mikrofonu. Dodatkowo możemy także zapisać nasze ustawienia by później w szybki sposób przełączać się między profilami. Poza tym jest to raczej standardowe oprogramowanie, które konieczne jest by w pełni cieszyć się możliwościami LX30.
Podsumowanie
Muszę powiedzieć, że test słuchawek Lioncast LX30 w moim odczuciu wypadł pozytywnie. Za 179 zł otrzymujemy naprawdę przyzwoicie wykonany headset, który dodatkowo wyróżnia się na tle konkurencji funkcjami raczej niedostępnymi w podobnych modelach. Bardzo pozytywne wrażenie wywarł na mnie zarówno mikrofon, jak i możliwości personalizacji zestawu z poziomu programu. Niezła okazała się również jakość wykonania i oczywiście możliwość wyboru kabla.
Minusem jest niestety bardzo ograniczona możliwość regulacji nauszników oraz ich wielkość, co może skutkować dyskomfortem przy dłuższym posiadaniu ich na głowie. Co prawda rekompensuje to lekkość całego produktu oraz zastosowanie elastycznego wykończenia, ale i tak osoby z większymi uszami mogą mieć problemy. A skoro już przy dźwięku jesteśmy, LX3o sporo tracą bez włączonego equalizera, choć nawet i on nie jest w stanie naprawić pewnych braków. System 7.1 również wymaga zabawy i z ręką na sercu muszę powiedzieć, że nie jest on wymagany w codziennej pracy. Mimo tych niewielkich wad śmiało mogę polecić LX30 zarówno do gier, jak i innych czynności. Niemieckie słuchawki najlepiej jednak sprawdzą się właśnie na wirtualnych arenach.