Podczas wczorajszego spotkania dotyczącego zakończenia działalności Teamu Kinguin i otwarcia przez Viktora Wanli, Macieja "sawika" Sawickiego oraz Wiktora "TaZa" Wojtasa zupełnie nowej drużyny głos zabrał między innymi ostatni z wymienionych. Jeden z najbardziej utytułowanych zawodników Counter-Strike'a w Polsce i na świecie nie odwiesza myszki na kołek, ale już snuje pewne plany dotyczące tego, co będzie robić, gdy jego kariera się zakończy, co było jednym z tematów rozmowy z przedstawicielami mediów na konferencji.
Na ten moment nic się nie zmienia – TaZ pozostaje członkiem podstawowego składu swojej dotychczasowej drużyny i póki co nie zapowiada się, by cokolwiek w tej materii miało ulec zmianie. Wojtas otwarcie mówił jednak, że ma już pewną wizję swojej przyszłości. – Moment, kiedy skończę grać będzie momentem, kiedy dużo więcej czasu i energii będę mógł poświęcić na rozwój polskiego esportu – przyznał. – Uważam, że mamy bardzo dużo fajnych osób, które będą świetnie się nadawały do szkolenia graczy. Ja chcę pójść krok wyżej, nawet parę kroków wyżej. Chciałbym mieć możliwość znajdowania tych osób, kierowania nimi. Nie tylko sztabem trenerskim, ale też graczami i budowaniem organizacji od podstaw. Moje plany są dość szerokie, ale obecnie są bardzo zawężone, bo wierzę w to, że w tym roku będzie bardzo ciekawie. Wierzę, że rok 2018 to był dla mnie powrót na polską scenę, a rok 2019 to będzie powrót polskiej sceny na scenę światową.
Wiktor Wojtas otwarcie powiedział, że chciałby, aby utalentowani zawodnicy mieli dla siebie więcej miejsca na polskiej scenie. Wskazał również powód, dla którego wcześniej coś takiego nie miało miejsca. – Nie było zainteresowania od takich ludzi jak my, czy ja, gdzie za czasów Virtus.pro my nawet nie wiedzieliśmy kto w Polsce potrafi grać dobrze w Counter-Strike'a, Wszystkie drużyny wrzucaliśmy do jednego koszyczka. Na polskie wydarzenia jeździliśmy nie po to, żeby rywalizować, tylko po to, żeby spotykać się z naszymi kibicami i fanami. Tylko to nas napędzało, a ja chcę, żeby napędzała nas też rywalizacja. Żeby kibic, który przychodzi, nie przychodził do nas jak do influencerów, tylko przychodził też na faktyczne wydarzenia sportowe, gdzie będą fajne mecze i że kibice będą kibicowali wielu drużynom.
Stworzenie nowej organizacji oraz możliwość korzystania z Esports Performance Center sprawią, że wszystkie dywizje zupełnie nowej organizacji będą miały idealne warunki do treningu. Zespół będzie dążył do tego, żeby utrzymywać równą formę, a nie taką, która przypomina sinusoidę. Jak twierdzi Wojtas, odpowiednie zaplecze pomogło chociażby Astralis w osiągnięciu ogromnego sukcesu. Nie jest zatem wykluczone, że również drużyna TaZa zacznie korzystać z usług między innymi psychologa. – My bardzo długo nie byliśmy gotowi na to i przede wszystkim musimy przejść przez ten mur zbudowany w świadomości. Reakcja na słowo "psycholog" u dzieci i młodzieży jest obronna - od razu słyszymy "ja nie mam żadnego problemu". Więc pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić to budowa świadomości – co jest dobre i co jest złe. A my będziemy to sprawdzali na sobie. To nie są żadne testy, to nie jest astronomia. To jest rozmowa i budowanie ducha zespołu. W grze zespołowej potrzebny jest duch zespołu, przynajmniej tak mi się wydaje, a w momencie, kiedy pojawiają się problemy, z którymi trudno sobie poradzić, psycholog sportowy będzie wiedział najlepiej jak sobie z nimi poradzić. I dla mnie to jest jeden z wielu aspektów, które można użyć, żeby drużyna się rozwijała.
A dlaczego w ogóle TaZ po rozstaniu z Virtus.pro postawił na współpracę z polską organizacją? – Przekonała mnie przede wszystkim rozmowa z Viktorem Wanli i to, że już rozmawialiśmy wcześniej. Viktor nie przyszedł na tę polską scenę wczoraj czy rok temu, on dłużej w tym siedzi i chciał budować coś większego. Porozmawialiśmy, przedstawił mi swoją wizję, ja przedstawiłem swoją i wiedziałem, że to jest ten moment, który jest przełomowy, którego jeszcze nie było w polskim esporcie – powiedział. – To jest pewne, tu mamy te możliwości, czyli możemy w końcu ruszyć do przodu i nie bać się o to, co się stanie za miesiąc czy dwa miesiące, albo co się stanie za tydzień.
Choć wciąż nie wiemy kto będzie piątym zawodnikiem drużyny reprezentującej dotychczas barwy Teamu Kinguin, to Wojtas zdecydował się wypowiedzieć o planach, celach i wizji całego zespołu.
– To jest rok, kiedy ja oczekuję od nas wyników, to jest w świadomości graczy i tylko od nas jest zależne jak wszystko dalej się potoczy – zaczął TaZ, odnosząc się do planów związanych z jego drużyną. – Ja w tej chwili jestem szalenie podekscytowany, bo od dawna nie mogłem się doczekać, żeby grać mecze oficjalne i zacząć trenować. Nie wiem czy nawet w Virtus.pro miałem aż taki zapał, czy widziałem taki potencjał.
– Ja bym na pewno chciał, żeby nasza drużyna dostała się na IEM poprzez kwalifikacje. Nie mam na myśli konkretnie Katowic, mówię ogólnie o serii, bo będzie parę przystanków. Moim celem jest wygranie przynajmniej jednego dużego turnieju i jest to plan bardzo ciężki i dopiero pierwsze dwa czy trzy miesiące będą weryfikowane. Nie będziemy działali na takiej zasadzie jak rok temu, gdzie małe skoki formy dawały nam nadzieję. Będziemy budowali ten zespół tak, żeby ta forma była zwyżkowa i stała. Na tym się skupimy. Cele są wyższe niż rok temu, kiedy tutaj przychodziłem i zobaczymy czy ambicje pokryją się z wynikami – dodał również.
A co z rywalizacją z nowym składem Virtus.pro? Wiktor "TaZ" Wojtas otwarcie przyznał, że ma nadzieję, ze między tą formacją oraz jego składem wytworzy się ciekawa rywalizacja.
O tym, że Team Kinguin kończy swoją działalność pisaliśmy tutaj. Nowy twór tymczasowo ma nosić nazwę Esports Performance Center, ale nie jest to stateczna wersja. Tę mamy poznać do końca stycznia.