Po wczorajszych meczach już tylko jedna drużyna w całym League of Legends European Championship pozostała bez porażki. Dwie formacje z bilansem 0-4, czyli Fnatic oraz Rogue starły się w bezpośrednim pojedynku. Wicemistrzowie świata bez większych problemów zdołali zwyciężyć, a całą grę wspaniałym pentakillem zwieńczył Martin "Rekkles" Larsson. G2 Esports Marcina "Jankosa" Jankowskiego nadal pozostaje bez porażki.

G2 Esports 1:0 SK Gaming

Mimo że SK Gaming przegrało to starcie, to nie można powiedzieć, że oddało je za darmo. Choi "Pirean" Jun-sik udowodnił, że Rasmusa "Capsa" Winthera da się samodzielnie pokonać, zabijając go bez większej pomocy swoich kolegów z drużyny. Potem jednak Duńczyk zaczął pomagać na dolnej oraz górnej alejce i wypracował swojej drużynie przewagę, której gracze nie oddali już do samego końca. Nie zmienia to jednak faktu, że ekipa Oskara "Selfmade'a" Boderka w przeciwieństwie do Schalke czy Rogue była w stanie postawić jakikolwiek opór i pokazała, że Caps też nie jest niezniszczalny.

Splyce 0:1 FC Schalke 04

Pojedynek ten miał zadecydować o tym, która drużyna utrzyma bezpośredni kontakt z liderem, a kto będzie musiał nadrabiać. Bardzo ciekawie zapowiadał się pojedynek między dwoma młodymi midlanerami, czyli Markiem "Humanoidem" Brazdą a Felixem "Abbedagge" Braunem. Młody Niemiec całkowicie zdominował swojego rywala z Czech, co wraz z niesamowitym Eliasem "Upsetem" Lippem pozwoliło na dosyć łatwe zwycięstwo w całej potyczce. Warto wspomnieć o Andreiu "Odoamne" Pascu, który mimo straty na początku gry był w stanie zdecydowanie wygrać górną alejkę.

Fnatic 1:0 Rogue

Powiedzmy sobie szczerze, porażka Fnatic w tym spotkaniu byłaby istnym dramatem. Rogue jest dotychczas zdecydowanie najsłabszą formacją całej ligi i to tutaj wicemistrzowie świata upatrywali szansę na przełamanie. Jak widzimy po wyniku, udało się ją wykorzystać. Dodatkowo szczególnie cieszy wspaniała dyspozycja Martina "Rekklesa" Larssona, który tydzień temu całkowicie zawalił pojedynek z Schalke. Tym razem rozegrał on bardzo dobrą potyczkę, którą zakończył efektownym pentakillem.

Excel Esports 1:0 Misfits Gaming

Wydaje się, że Misfits po porażce z Vitality złapał pewien kryzys. Przez pierwsze trzy mecze mogło się wydawać, że Króliczki będą niepokonane przynajmniej aż do piątego tygodnia i meczu z G2, tymczasem teraz nie potrafią sobie poradzić na drużynę z końca tabeli. O ile przegraną z Vitality, które rok temu było na Worldsach i ma spore doświadczenie na scenie europejskiej, można ekipie Stevena "Hans samy" Liva wybaczyć, tak porażka z Excel jest co najmniej niemiłą niespodzianką. W sobotnim meczu na drodze formacji stanie Fnatic i tak naprawdę nie wiadomo, jakiego wyniku możemy się spodziewać.

Team Vitality 1:0 Origen Origen

Mimo wybrania kompozycji szczególnie nastawionej pod wczesną i środkową fazę gry, Teamowi Vitality przed długi czas nie udawało się wyjść na znaczne prowadzenie. Daniele "Jiizuke" di Mauro przez spory okres nie mógł znaleźć upragnionego zabójstwa swoją LeBlanc, a Amadeu "Attila" Carvalho całe swoje obrażenia ładował w tanków. Później jednak ekipa Jakuba "Jactrolla" Skurzyńskiego zagrała praktycznie perfekcyjną Ligę Legend. Podejmowanie Nashora zawsze kończyło się pozytywnie, a jeśli nie było to zdobycie wzmocnienia, to udawało się wyłapać jakiegoś przeciwnika. Dzięki temu prowadzenie Pszczółek sukcesywnie się powiększało i Nexus Origen upadł.

Wszystkie szczegółowe informacje na temat League of Legends European Championship 2019 Spring znajdziecie w naszej relacji tekstowej: