Żyjemy w czasach, w których duża część słów wypowiedzianych lub czynów wykonanych przez nas może zostać uznana za rasizm bądź dyskryminację. Sklepy rowerowe już mają problem z ogłaszaniem swoich ofert na Facebooku, ponieważ algorytm automatycznie blokuje słowo oznaczające jeden z elementów napędowych tego pojazdu. Za głoszenie wszech i wobec, że istnieją tylko dwie płci na niektórych portalach możemy otrzymać bana, a liczba zablokowanych użytkowników za używanie tzw. n-word drastycznie wzrasta. Jak się okazuje, podobny, a może nawet jeszcze bardziej restrykcyjny typ walki z rasizmem oraz dyskryminacją przyjęło także Riot Games, które postanowiło ukarać drużynę za... nieodpowiednie bany!

Zacznijmy jednak od początku

Każda drużyna z wiosennego sezonu LCL, czyli najwyższej rosyjskiej klasy rozgrywkowej, ma gwarantowany udział także w Summer Splicie. Drużyny walczą jedynie o awans do play-offów i wyższe nagrody pieniężne, a najlepsze formacje wyjeżdżają na międzynarodowe turnieje jak MSI czy Rift Rivals. Dzięki temu organizacje, których nie stać na lepszy skład, mogą spróbować czegoś niekonwencjonalnego. Osobiście ostatnim, co bym zrobił, byłoby złożenie składu z pięciu kobiet, bo tego typu pomysły w większości przypadków kończyły się niewypałem. Dodatkowo, w wysokim rosyjskim Challengerze, czy nawet Masterze nie ma dziewczyn, które w takiej ekipie grałyby na swojej ulubionej pozycji. Mimo to działacze Vaevictis eSports zdecydowali się na formację złożoną tylko z kobiet. Chociaż w sumie sam nie wiem, czy z uwagi na obecne normy wypada mi jednoznacznie, publicznie stwierdzić, że są to kobiety, lecz przyjmijmy taką wersję.

W pierwszym tygodniu żeńska formacja miała mierzyć się z RoX, Vegą Squadron oraz Dragon Army. Zanim przejdziemy jednak do samej rozgrywki, pomyślmy co mogło zadecydować o takim wyborze składu przez organizację. Pierwszym czynnikiem jest oczywiście brak możliwości spadku z ligi, dzięki czemu wybór graczy jest teoretycznie dobrowolny i niekoniecznie trzeba brać tych, którzy będą kosztowali więcej, a i tak przecież mogą nie awansować do play-offów. Taka sytuacja miała miejsce przed rokiem, kiedy skład Vaevictis zajął siódme miejsce w lidze, a następnie wywalczył awans w barażach. Wtedy jednak działacze postanowili pożegnać się z graczami i zatrudnić nowe, słynne już na cały świat zawodniczki.

Is this the real life?

W pierwszym meczu dziewczyny mierzyły się (chociaż może mierzyły to za dużo powiedziane) z RoX, które wspaniale przygotowało draft pod przeciwnika i wyeliminowało wszystkie comfort picki swoich rywalek. W pierwszej rotacji zbanowane zostały Nami, Janna oraz Lulu, a kolejne dwa wykluczenia powędrowały w stronę Thresha oraz Brauma. Haha! W przeciwnym składzie grają kobiety, które przecież zawsze grają supportami, więc je zbanujemy?

No akurat tak się składa, że w tym przypadku było to uzasadnione, bo cztery zawodniczki mają rozegrane najwięcej meczów właśnie tymi bohaterami. Tylko jedna z nich regularnie gra innym czempionem. Mowa oczywiście o Katarinie, która na profesjonalnej scenie jest... bezużyteczna. Tym bardziej w rękach kogoś, kto znajduje się w niskim diamencie na rosyjskim serwerze i nigdy nie miał styczności z profesjonalną grą.

Dziewczyny rozegrały jednak spotkanie, dostały szybki "oklep", który zakończył się po dwudziestu minutach, gdy różnica w złocie wynosiła ponad 18 tysięcy złota. Prawdziwy "cyrk" dotyczący tego meczu rozpoczął się jednak wczoraj, kiedy Riot Games opublikowało oficjalne oświadczenie o rzekomej dyskryminacji zawodniczek. Nie wiemy, czy sprawa została przez nie zgłoszona, czy może firma sama zainteresowała się tematem, jednakże ostrzeżenie nałożone na RoX jest co najmniej śmieszne. Gracze po prostu pozbyli się komfortowych wyborów rywalek, co było w pełni uzasadnione. Każdy, ale to każdy gracz Ligi Legend po spojrzeniu na profile zawodniczek zablokowałoby dokładnie te same postacie. Janna, Lulu i Nami to bohaterki, które podczas Solo kolejki były najczęściej przez nie wybierane, dlatego kompletnie nie rozumiem decyzji Riotu w tej sprawie.

Przyjmijmy, że w niedalekiej przyszłości jakaś kobieca drużyna wzniesie się na światowy poziom, a pozycja np. AD Carry będzie utożsamiana z mężczyznami. I co wtedy, gdy naprzeciwko tej drużyny staje Martin "Rekkles" Larsson czy Jian "Uzi" Zi-Hao? Nie będzie można zbanować Tristany, Sivir, Xayah, Vayne czy Jhina tak, jak w tym przypadku zrobiło to Vitality?

Oczywistym jest, że do uniemożliwienia graczom wykluczenia comfort picków rywali nigdy nie powinno dojść, a tymczasem z podobnym wydarzeniem mieliśmy do czynienia w lidze rosyjskiej. Pójdźmy dalej, skoro Neeko jest jedyną reprezentantką LGBT w Lidze Legend, to zakażmy jej banować, bo reprezentanci tej społeczności nie będą mieli kim grać! Oczywiście jest to absurd, ale w sumie nie tak odległy od tego, czego jesteśmy świadkami w tej chwili.

Do ukarania ostrzeżeniem drugiej z drużyn, czyli Vegi Squadron, nie chcę się zbytnio się odnosić. Kiedy ma się przewagę trzydziestu zabójstw i dwudziestu tysięcy złota, należałoby z honorem zakończyć grę i zakończyć festiwal upokorzeń swoich rywali. Graczy chyba jednak lekko poniosło i kara jest jak najbardziej zasłużona, jednakże czy możemy uznać to za dyskryminację płciową? To już prawdopodobnie temat na osobny felieton.

Morał z tej bajki jest taki, że po pierwsze, będąc organizacją biorącą udział w walce o Worldsy, nie wybierasz do swojego składu pięciu zawodniczek, którym do poziomu najbardziej prestiżowej ligi w regionie sporo brakuje, a po drugie, jeśli już jesteś rywalem tych dziewczyn, nie banujesz ich ulubionych postaci, bo to dyskryminacja. Całość tego drugiego wyrażenia brzmi wręcz kuriozalnie, ale musimy wziąć pod uwagę, że to Riot Games.


Był to kolejny artykuł z serii Pątko w piątki. Teksty pojawiają się co tydzień w godzinach wieczornych, a autora możecie śledzić na Twitterze lub Facebooku.