Każdy z nas doskonale wie, że w niemal każdych rozgrywkach, czy to sportowych czy esportowych, znajdzie się drużyna, którą traktuje się jako największego faworyta do zdobycia tytułu mistrzowskiego. Nie inaczej jest na scenie League of Legends, bowiem zarówno G2 Esports, jak i Team Liquid dominują w swoich ligach, nie pozostawiając złudzeń - to są ekipy na miarę mistrzowskiej korony.
Z czasem jednak pojawia się coraz więcej wątpliwości co do postawy teoretycznie najlepszych zespołów. Głównie dotyczą one tego, czy zachodni dominatorzy będą w stanie nawiązać rywalizację z azjatyckimi zespołami, które od zawsze uważa się za najlepsze. Owszem, wielu z nas w łatwy sposób może dostrzec, że G2 i Liquid radzą sobie świetnie odpowiednio w LEC i LCS. Obie ekipy uległy tylko raz i to w dość zaskakujących okolicznościach. Pojawia się więc pytanie - czy będą one w stanie godnie reprezentować swoje regiony na arenie międzynarodowej?
Łatwo mieć superteam...
fot. Riot Games |
Tuż po zakończeniu ostatniej edycji Mistrzostw Świata usłyszeć mogliśmy plotki dotyczące przenosin dwóch rozpoznawalnych zawodników. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że chodziło o transfery Nicolaja "Jensena" Jensena oraz Rasmusa "Capsa" Winthera do największych przeciwników w lidze. Zarówno Cloud9, jak i Fnatic długo nie chciały wypowiedzieć się na temat tych zmian, a ostatecznie okazało się, że obaj gracze wzmocnią odpowiednio Team Liquid oraz G2 Esports. Dla wszystkich stało się jasne, że nastają nowe czasy, które mogą zmienić oblicze obu zespołów. Oczywiście nie były to jedyne zmiany personalne, jednak to graczom środkowej alei poświecano najwięcej uwagi.
I wcale nikogo to nie dziwi. Obaj stanowili o sile swoich poprzednich zespołów, doprowadzając je do półfinałów Mistrzostw Świata. Wokół Capsa zrobiło się bardzo głośno, gdyż G2 miało namawiać go do dołączenia za plecami organizacji, w której barwach występował, jednak ostatecznie nic oficjalnie się nie potwierdziło. O wiele łatwiej miał Jensen, którego transfer po prostu nastąpił – nie pojawiło się wiele kontrowersji, nikt nie miał do niego wielkich zarzutów po zdecydowaniu się na kolejny krok w karierze. Wydawało się to zaskakujące, lecz wizja gry w tak mocnym składzie na pewno pomogła mu dokonać wyboru.
Zaczęły się rozgrywki, zaczęła także dominacja. Jeżeli chodzi o G2 Esports, to ten skład dopiero po rozpoczęciu rundy rewanżowej zaliczył pierwszą wpadkę w spotkaniu przeciwko Origen. Ekipa Marcina "Jankosa" Jankowskiego zawiodła także przeciwko SK Gaming, jednak wciąż pewnie utrzymuje się na pierwszej lokacie. Wydawało się nawet, że zakończy ten split bez straty gry, bowiem styl obrany przez G2 pozwalał w to wierzyć.
Nieco inaczej wygląda to u Liquid. Już w czwartej kolejce ekipa Jensena uległa TSM-owi, który od tamtego momentu zaczął wspinać się coraz wyżej w tabeli. Mimo że to spotkanie udowodniło, że nawet superteam potrafi oddać inicjatywę rywalom, to wciąż mało kto sądzi, że znajdzie się godny przeciwnik dla TL. Jedyną ekipą, na którą można stawiać jest Cloud9, jednak po pierwszym starciu tych zespołów trudno jest wierzyć w to, że cokolwiek zatrzyma Yilianga "Doublelifta" Penga i jego kolegów.
…ale czy łatwo go wychować?
fot. Riot Games |
Liderzy dwóch najważniejszych zachodnich lig wydają się być o klasę lepsi niż rywale, z którymi toczą walkę o tytuł mistrzowski. Co jednak czyni ich tak dobrymi? Trudno jest wskazać jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Nakreślając ostatnie wydarzenia w poprzednich akapitach zwróciłem uwagę na graczy środkowej alei. Głównym tego powodem jest to, że to właśnie oni mieli być bohaterami w swoich drużynach. Wydaje się jednak, że po zmianie ekipy żaden z nich nie prezentuje najwyższego poziomu, poziomu, który był oczekiwany. Przystosowują się jednak do reszty drużyny, oddając kompanom nieco pola do popisu. Kreującymi rozgrywkę są oczywiście leśnicy – Jankos oraz Jake "Xmithie" Puchero, którzy od początku splitu wyglądają naprawdę bardzo solidnie. Pierwszy z nich preferuje agresywny styl, stawiając na zdobywanie zabójstw i kontrolowanie przeciwnego dżunglera. Filipińczyk natomiast przystosowuje się do stylu Teamu Liquid, spokojnie zapewniając przewagę swoim kolegom z drużyny.
Trudno jest nie zauważyć wpływu Xmithiego na Liquid. Bierze on udział przy nieco ponad 75% zabójstw, co jest wysokim współczynnikiem w porównaniu do ligowych rywali. Dennis "Svenskeren" Johnsen czy Matthew "Akaadian" Higginbotham mogą tylko zazdrościć, gdyż ich liczby nie są aż tak okazałe. Obecni mistrzowie Ameryki Północnej starają się krok po kroku dochodzić do odpowiedniej przewagi, która następnie jest wykorzystywana w ostatecznych natarciach na Nexus przeciwnika. Leśnik TL rzadko kiedy miał okazję rozpocząć spotkanie udziałem przy zdobyciu pierwszej krwi, jednak tak jak wspominałem, jego drużyna woli rozpędzić się w środkowej fazie meczu, a następnie dobijać rywali.
Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku Jankosa i jego G2 Esports. Drużyna ta charakteryzuje się bardzo odważnymi i agresywnymi zagraniami. Nie dziwi więc fakt, że średni czas trwania spotkania tej ekipy jest najkrótszy w całej lidze, bo wynosi nieco ponad 29 minut. Zazwyczaj przewaga nad przeciwnikami jest budowana od samego początku starcia, raz na jakiś czas oddając inicjatywę. O wyjątkowej agresji G2 świadczy także fakt, że zespół ten średnio zdobywa o cztery zabójstwa więcej, niż drugie pod tym względem Splyce, jednocześnie oddając ich najmniej w całej lidze.
Statystycznie wygląda to naprawdę dobrze, jednak należy pamiętać, że obie drużyny są faworytami do zdobycia tytułu od samego początku sezonu. Zbudowanie superteamu nie zawsze się opłaca, gdyż wielu graczy ma problemy z zaakceptowaniem tego, że przestają być jedyną gwiazdą drużyny. Wydaje się jednak, że zarówno G2 Esports, jak i Team Liquid nie muszą martwić się o to, że któryś z zawodników będzie starał się wyjść przed szereg. Sztaby szkoleniowe potrafią utemperować swoich podopiecznych, nawet jeśli charaktery graczy nie należą do najłatwiejszych. Udało się udowodnić, że Caps, Luka "Perkz" Perković i Jankos mogą żyć w jednej drużynie, stając się przy tym machiną do wygrywania. Czy to oznacza, że obaj liderzy zdominują swoje rozgrywki? Tego nie wiadomo, ale są na naprawdę dobrej drodze, aby umocnić się na swojej pozycji i pokazać, że nie będzie łatwo zrzucić ich z tronu.
Śledź autora na Twitterze – Mikołaj Bryła |