Odsunięcie Finna "karrigana" Andersena od składu: oczekiwania kontra rzeczywistość. Tak, zgodnie z aktualnymi trendami w internecie mógłby brzmieć tytuł prześmiewczego filmu poświęconego losom FaZe Clanu po długo wyczekiwanym usunięciu Duńczyka z drużyny. Na nieszczęście sympatyków formacji, era post-karriganowa wciąż nie ma za wiele wspólnego z błogością oraz sukcesami, a do tej pory była raczej przepełniona nijakością i rezultatami poniżej oczekiwań.

Niby międzynarodowej ekipie udało się triumfować podczas ELEAGUE CS:GO Invitational czy obronić status legendy na Majorze w Katowicach, ale jej gra wyglądała topornie. Ktoś pozbawił reprezentantów północnoamerykańskiej organizacji pewności siebie, ochoty do podejmowania ryzykowanych pojedynków 1 na 1. Nie oglądaliśmy prawdziwego FaZe, a jedynie marną kopię starającą się imitować pierwowzór. Nikola "NiKo" Kovač nie ma słabych punktów pod kątem strzeleckim, ale z pewnością jego piętą achillesową jest dowodzenie zespołem. Zresztą wymaganie od bośniackiego gwiazdora fajerwerków taktycznych jest mało uzasadnione, gdyż nie jest on do tego stworzony. Wyobraźmy sobie, że w drużynie piłkarskiej mamy napastnika strzelającego po 30 goli na sezon, ale z braku laku przestawiamy go do defensywy tylko dlatego, że jest wysoki lub nie mamy nikogo innego w obwodzie. Sam zainteresowany otwarcie przyznał, że chętnie zrezygnowałby z roli prowadzącego, gdyby na rynku pojawił się odpowiedni kandydat.

Dwa dni po tych słowach NiKo jego ekipa sięgnęła po pierwsze miejsce w ramach BLAST Pro Series Miami. Cytując słowa jednego z utworów Paktofoniki: "Nawet jeśli wszyscy już w Ciebie zwątpili pokaż, że się mylili". Drugiego dnia zawodów za oceanem gracze FaZe Clanu przypomnieli sobie jak się strzela, choć dzień wcześniej w dwóch premierowych spotkaniach amerykańskich zawodów udało im się zgarnąć cały jeden punkt. Oświecenie? Jakkolwiek byśmy nie nazwali magicznej odmiany w grze omawianej piątki, to była ona bardziej niż niespodziewana, a co więcej znalazła swoją kontynuację w Leicester podczas pierwszej fazy grupowej 9. sezonu ESL Pro League. Chwilowy wyskok czy początek mozolnej drogi na szczyt? Myślę, że wszystko zweryfikuje kilka najbliższych turniejów, w tym Intel Extreme Masters Sydney czy DreamHack Masters w Dallas.

Na profesjonalnej scenie rzadko zdarza się, żeby warty odnotowania wyczyn przysparzał więcej problemów niż dawał korzyści. A w przypadku FaZe właśnie tak się dzieje. Byłbym w stanie postawić fortunę na to, że przy innych rozstrzygnięciach w Miami i Leicester Dauren "AdreN" Kystaubayev nie byłby już elementem układanki piątej ekipy światowego rankingu. W obecnym położeniu wyrzucenie 29-latka byłoby co najmniej nietaktowne i zwyczajnie pozbawione sensu. Roszad personalnych nie zwykło dokonywać się w okresie ozdobionym solidnymi wynikami, a wtedy, gdy zespół znajduje się w dołku, z którego nie może wyjść. Śmiem twierdzić, że negatywny obrót spraw byłby wygodniejszy dla FaZe, wszak wtedy podjęciu decyzji o rozstaniu się z Kazachem nie towarzyszyłoby żadne zawahanie.

fot. Turner Sports/ELEAGUE

No właśnie, zmieniać czy nie zmieniać? Kierując się tylko i wyłącznie sercem, to jak najbardziej zmieniać. Im szybciej NiKo zostanie spuszczony z uwięzi, tym lepiej. Okej, ale czy nie powinna nam zapalić się czerwona lampka, sugerująca zastanowienie się nad tym, kogo FaZe miałoby pozyskać? Tę kwestię biorą pod uwagę tylko nieliczni, a reszta społeczności bez żadnej refleksji publikuje komentarze, gdyż bardzo łatwo jest wcisnąć klawisz enter. Przebudowa składu dla samej przebudowy to najgorsze, co może zrobić profesjonalna formacja. Nie dajmy się zwariować. Ekipa aspirująca do bycia najlepszą na świecie nie może pozwolić sobie na ściąganie przeciętnych graczy. Z drugiej strony organizacja nie wydaje się być skłonna do wykładania bajońskich sum na stół, także kibice FaZe Clanu, nie spodziewajcie się kolejnego hitowego transferu...

Ani żadnej rewolucji. NiKo wyraźnie podkreślił, że jedyna roszada, która faktycznie może mieć miejsce będzie związana z zakontraktowaniem in-game leadera. Na koniec i tak musimy zderzyć się z okrutną prawdą, a brzmi ona następująco: prędzej czy później, niezależnie od wyników, w FaZe pojawi się prowadzący z prawdziwego zdarzenia. Za żadne skarby nie uwierzę w to, że obdarzony tak gigantycznymi umiejętnościami mechanicznymi Kovač może zostać liderem na pełną metę. W pewnej chwili, zapewne poprzedzonej gorszą indywidualną dyspozycją, 22-latek złamie się i zakomunikuje, że nie może już dłużej być zamknięty w klatce. W literaturze sytuację tragiczną definiuje się jako sytuację niemającą dobrych rozwiązań, gdyż każda możliwa opcja niesie za sobą negatywne konsekwencje. Odwołując to pojęcie do realiów Counter-Strike'a, FaZe bez wątpienia znalazło się w tego typu sytuacji. Co jeśli kompozycja bez AdreNa będzie osiągać gorsze rezultaty, a tym samym zmiana Kystaubayeva okaże się zmianą na gorsze?

Moim zdaniem wielonarodościowa piątka powinna wstrzymać się z wszelkimi ruchami i przekonać się jak daleko może zajść z byłem graczem Gambit Esports. Jeżeli w Sydney lub Dallas formacji znowu powinie się noga, to będzie sygnał do dalszych przetasowań. W odwrotnym przypadku warto związać przyszłość z kazachskim zawodnikiem, choć jest to scenariusz niespecjalnie korzystny dla wirtuoza CS-a jakim jest NiKo.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik