Dominację Korei na międzynarodowej arenie League of Legends w latach 2012-2017 można porównać do wspaniałych wyników Realu Madryt w połowie poprzedniego stulecia. Region ten był zdecydowanie najlepszy na świecie i mało kto spodziewał się, że wraz z rokiem 2018 może nagle przestać wygrywać. Na Mid Season Invitational Royal Never Give Up pokonało w finale KINGZONE DragonX, a kilka miesięcy później Invictus Gaming wygrało Mistrzostwa Świata eliminując koreańskiego faworyta – kt Rolster – już w ćwierćfinale. Żadna inna formacja z tego regionu nie awansowała wtedy nawet do półfinału, gdzie znalazła się nawet drużyna z Ameryki Północnej (przy okazji wyrzucając z turnieju Afreeca Freecs po wspaniałym 3:0 w ćwierćfinale). Czy rok 2019 będzie "zmartwychwstaniem" koreańskich zespołów? Czy SK telecom T1 wróci na szczyt League of Legends? Na te i inne pytania postaram się dzisiaj odpowiedzieć.

Powrót Fakera

Lee "Faker" Sang-hyeok to osoba, o której słyszał każdy, kto choć trochę interesuje się Ligą Legend. Magik, czarodziej, "Unkillable Demon King" jest najlepszym graczem w historii tej sceny. To także on stał się symbolem porażki SKT T1, kiedy po przegranym finale Worldsów 2017 z Samsung Galaxy mogliśmy ujrzeć płaczącą legendę. Wtedy jeszcze zdetronizowała go koreańska formacja, jednakże już w kolejnym roku, bez trzykrotnych Mistrzów Świata, Korea nie wywalczyła na arenie międzynarodowej kompletnie nic. Z tego powodu ten region, samo SKT oraz Faker mają wiele do udowodnienia.

Tym bardziej, że wiele osób postrzega Songa "Rookiego" Eui-jina jako lepszego w tym momencie midlanera, a jego IG jest murowanym faworytem do zwycięstwa na MSI. Nie zapominajmy również, że nie należy lekceważyć europejskiej formacji, która po raz pierwszy w historii jest wymieniana w gronie faworytów całego turnieju. G2 Esports zademonstrowało swoją siłę w starciu z Origen i także ma chrapkę na triumf w tych rozgrywkach. Walka na Mid-Season Invitational po raz pierwszy od wielu lat zapowiada się naprawdę ciekawie i wygląda na to, że aż trzy drużyny są w stanie sięgnąć po tytuł.

Najlepsi na świecie

Wśród ekspertów słyszałem głosy, jakoby koreańska ekipa była stawiana nieco niżej niż G2 Esports oraz Invictus Gaming. Mimo to ma ona bardzo wiele mocnych punktów, dzięki którym będzie w stanie nawiązać walkę z chińską i europejską formacją. Cały skład budowany był oczywiście wokół Fakera, który jednak nie decyduje się na postaci mające na celu ograć 1v1 przeciwnika. Najczęściej w jego rękach widzieliśmy Lissandrę (na szczęście ostatnio dostała nerfy), która jest bardzo bezpiecznym wyborem na środek, a dodatkowo ma wspaniałe mechanizmy inicjacji. Dużo bardziej agresywnie gra za to Kim "Khan" Dong-ha, który w zasadzie tylko dwa razy w ciągu całego sezonu grał typowym tankiem.

Gdy patrzę na niego, Martina "Wundera" Hansena oraz Kanga "TheShy'a" Seung-loka to nie aż nie mogę się doczekać fazy grupowej tego turnieju. W akcji będziemy mogli oglądać trzech najlepszych toplanerów świata, z których każdy ma coś do udowodnienia. Duńczyk w ubiegłym roku znacznie przegrał starcie z zawodnikiem IG i teraz na pewno nie odpuści Jayce'a mistrzowi świata. TheShy za to musi ponownie pokazać, że nadal jest najlepszy na świecie. Podobne zadanie ma Khan, który w każdym innym gronie byłby uważany za faworyta, jednakże w towarzystwie Wundera i TheShy'a nie jest wywyższony.

Dolna alejka dla Korei

SK telecom T1 wydaje się być w tym momencie najmocniejsze na dolnej alejce. Park "Teddy" Jin-seong, który dopiero w tym roku dołączył do trzykrotnych mistrzów świata jest po prostu fenomenalny. Szczególnie dobrze prezentuje się on grając swoim Ezrealem, którego wybrał aż osiemnaście razy. Oczywiście nie jest to ten sam poziom, co Jesper "Zven" Svenningsen z TSM, jednakże nadal jego zagrania zapierają dech w piersiach. W połączeniu z Cho "Matą" Se-hyeongiem tworzą jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą dolną alejkę świata.

Jak sytuacja wygląda u największych rywali? Luka "Perkz" Perković dopiero od początku 2019 roku gra na bocie, a już wydaje się być czołówką europejską, jeśli nie światową. Największym jego plusem jest pula bohaterów, ponieważ trudno jest mi sobie wyobrazić Matę czy Yu "JackeyLove'a" Wen-Bo grających Zoe na dolnej alejce, a ze strony Chorwata mogliśmy to zobaczyć już na samym początku sezonu. Problemem może być jednak kontuzja Mihaela "Mikyxa" Mehle, który gra maksymalnie trzy gry dziennie, czyli niesamowicie mało. Biorąc pod uwagę ten problem, ustawiłbym dolną linię G2 najniżej spośród czołowej trójki.

W Invictus Gaming nie zobaczymy pierwszoplanowych playmakerów, jednakże JackeyLove wraz ze swoim wspierającym to zawodnicy, którzy niekoniecznie zdominują swoją linię, niekoniecznie zniszczą swojego rywala, jednakże na pewno zagrają bardzo solidnie i zazwyczaj nie dają się zdominować. Nie jest to ten poziom, co SKT, jednak przy kontuzji Mikyxa wydaje się, że są dużo bardziej stabilni niż rywale z G2 Esports.

Polak w starciu z najlepszymi

Marcin "Jankos" Jankowski mechanicznie odstaje od Kima "Clida" Tae-mina i Gao "Ninga" Zhen-Ninga, jednakże swoją wszechstronnością bije na głowę powyższą dwójkę. Mało kto byłby w stanie w prawdopodobnie najważniejszym meczu w życiu (będąc dżunglerem) wyciągnąć Morganę na dolną alejkę i zagrać nią solidne spotkanie. Poza tym Polak fenomenalnie rozumie grę i często potrafi ponieść swoją drużynę na barkach i wyprowadzić swoich wspaniałych sololanerów na prowadzenie.

Ning jeszcze rok temu wydawał mi się być słabym punktem Invictus Gaming, jednakże zostając MVP finału Mistrzostw Świata rozwiał wszelkie moje wątpliwości. Najczęściej decyduje się na dżunglerów bardzo mocnych we wczesnych fazach gry, co jest także efektem obecnej mety. Clid za to aż 19 razy wybrał w tym roku Lee Sina, na którym czuje się bardzo komfortowo. Co ciekawe, w piętnastej minucie to Jankos zazwyczaj miał większą przewagę w złocie niż Koreańczyk, dlatego we wczesnej fazie gry możemy upatrywać pozytywów na korzyść Polaka.

Pojedynek bogów

Mida zostawiłem sobie na koniec, ponieważ jest on swego rodzaju wisienką na torcie. Najmocniejszym z trójki najmocniejszych wydaje się być Song "Rookie" Eui-jin, który już rok temu zdemolował Rasmusa "Capsa" Winthera w finale Worldsów, a teraz będzie musiał pokonać samego Unkillable Demon Kinga. Nerfy Lissandry tylko podsycają moją niecierpliwość, ponieważ liczę na bardzo agresywne postaci ze strony obydwu Koreańczyków. Jest to pojedynek prawdopodobnie dwóch najlepszych midlanerów, których świat do tej pory miał przyjemność oglądać, jednakże do walki może włączyć się także Duńczyk.

Caps po raz kolejny zdominował swój region i został MVP splitu, natomiast Faker został lekko przyćmiony przez Jeonga "Chovy'ego" Ji-hoona, który był w stanie wykręcić KDA wynoszące więcej niż 100. Z tego powodu o trzykrotnym mistrzu świata nie mówiło się tak głośno, tym bardziej że nie preferował on w tym splicie agresywnych bohaterów. Czy trzykrotny mistrz świata będzie w stanie udowodnić, że nadal jest najlepszy na świecie? Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale ma on już 23 lata, więc jeśli nie teraz, to kiedy?

Odpowiadając na pytanie...

...zadane w tytule artykułu, Korea ma potencjał, aby wrócić za kilka tygodni na szczyt, jednakże postawiłbym SKT T1 lekko za IG oraz G2. Invictus Gaming wydaje się mieć po prostu nieco lepszych w tym momencie graczy, bo zarówno TheShy jak i Rookie całkowicie zniszczyli LPL, a G2 Esports posiada ten element zaskoczenia, którym pozostałe dwie formacje raczej nie mogą się pochwalić. Mało która formacja może posłać każdego gracza na każdą pozycję każdą postacią, a właśnie tak w skrócie wygląda G2 Esports. Obsada tegorocznego MSI wydaje się być najlepsza w historii, dlatego z niecierpliwością czekam na start rozgrywek.


Był to kolejny tekst z cyklu Pątko w piątki. Pojawiają się one co tydzień w godzinach wieczornych, a autora możecie śledzić na Facebooku lub Twitterze.