Kilka dni temu Rogue na Reddicie przekazało nam informację, że Paweł "Woolite" Pruski będzie bił się o miejsce w pierwszym składzie drużyny League of Legends European Championship z Martinem "HeaQ" Kordmaa. Po bardzo dobrych i solidnych występach w Illuminar Gaming, a następnie w Rogue Esports Club, nadal można usłyszeć głosy, które mówią o tym, że Pruski nie będzie w stanie zagrać dobrze na najwyższym europejskim poziomie. O tym dlaczego ta opinia jest wyssana z palca dowiecie się w dzisiejszym tekście.

2015 Woolite

Zacznijmy może od powodu, przez który niektórzy uważają Woolite'a za słabego botlanera. Cofnijmy się w czasie o cztery lata (tak, aż cztery lata), kiedy na scenie EU LCS występował jeszcze Team ROCCAT. W składzie tej formacji znajdowało się czterech Polaków, mianowicie wcześniej wspomniany Woolite, Oskar "Vander" Bogdan, Remigiusz "Overpow" Pusch (który w połowie sezonu został wymieniony) oraz oczywiście Marcin "Jankos" Jankowski. Na środkowej alejce skład dopełniał Erlend "Nukeduck" Vatevik Holm. 2015 rok był dla tej ekipy totalną klapą, bowiem drużyna nie była w stanie dostać się do play-offów ligi ani razu.

Skupiając się bardziej na samym Pruskim, trzeba przyznać, iż tamten sezon również nie był najlepszym w jego karierze. Został on przez fanów zapamiętany raczej negatywnie z powodu kilku fatalnych błędów w pozycjonowaniu. Nadzwyczajnie często zdarzało mu się ginąć w najmniej odpowiednich momentach i zdarzało się, że jego drużyna przegrywała przez niego cały mecz. Najbardziej symbolicznym momentem Woolite'a z tamtych czasów jest mecz z Copenhagen Wolves, w którym Jankos dwoił się i troił, aby uratować spotkanie. Pod sam koniec udało mu się wygrać sytuację jeden na trzech, dzięki czemu jego drużyna zachowała szansę na zwycięstwo. Chwilę później jednak Woolite dał się wyłapać na środkowej alejce, przez co jego drużyna ostatecznie poniosła porażkę.

Ile dałbym by zapomnieć...

Woolite wielokrotnie na swoich mediach społecznościowych wspominał, że echo z 2015 roku nadal uniemożliwia mu dostanie się do drużyn, które prezentują najwyższy europejski poziom. Mimo wszystko, woli walki i starań o powrót na szczyt nie można mu odmówić. Przez ostatnie kilka lat udowadniał, że jest najlepszym nadwiślańskim botlanerem. Pięciokrotny zwycięzca ESL Mistrzostw Polski, trzykrotny triumfator Polskiej Ligi Esportowej, dwukrotny mistrz Ultraligi. Żaden gracz na rodzimej scenie nie jest tak utytułowany, jak Paweł Pruski.

Warto również przypomnieć o tym, że często on sam decydował o losach rozgrywki. Wystarczy tylko, że przypomnimy sobie zerowy sezon Ultraligi i finał Illuminar Gaming kontra Pompa Team. W decydującej, piątej grze Woolite wyciągnął Kai'Sę, którą w niesamowity sposób poprowadził swoją drużynę do wygranej. 16/0, Pentakill i wspaniała gra na granicy śmierci w ostatniej walce przekonały mnie o tym, że Pruski nareszcie zrozumiał gdzie kończy się ryzyko, a zaczyna głupota. Podobny występ z jego strony mogliśmy oglądać chociażby w finale pierwszego sezonu Ultraligi, w którym również w ostatniej grze wspaniale zaprezentował się swoją Vayne.

FORG1VEN>Woolite?

Nie dla mnie. Szczerze mówiąc, będąc właścicielem drużyny dużo bardziej wolałbym bardzo pewnego w ostatnich latach, grającego regularnie Woolite'a, niż Konstantinosa "FORG1VENA" Tzortziou, który ostatni swój turniej zagrał ponad rok temu. Oczywiście nie chcę ujmować talentu ani umiejętności Grekowi, jednakże brak obecności w grze przez cały rok z powodu służby wojskowej wydaje się być ogromnym minusem. Tym bardziej, że nigdy w Lidze Legend nie zmieniło się tyle, co przez ostatnie kilkanaście miesięcy.

Prawdą jest, że FORG1VEN może poszczycić się dużo większymi osiągnięciami, a dodatkowo w Europie ma raczej dobrą sławę i przyciągnąłby do danej drużyny ogromną rzeszę fanów. Mimo wszystko, Woolite wydaje się być pewniejszym wyborem i, o ironio, bardzo stabilnym zawodnikiem. Co prawda, Rogue nie rozpatruje nawet Greka jako potencjalnego botlanera, jednakże fani podchodzą do jego potencjalnych występów dużo bardziej optymistycznie niż do tych Woolite'a, co moim zdaniem jest kompletnie nieuzasadnione.

Powrót niedocenianego gracza

W połowie 2018 roku mogliśmy doświadczyć sytuacji, w której gracz nieuznawany za jednego z najlepszych w Europie okazał się być strzałem w dziesiątkę i poprowadził swoją drużynę do finału. Zmiana Milo "Pride'a" Wehnesa na Maurice'a "Amazinga" Stückenschneidera wydawała się być całkowicie niezrozumiałą decyzją, która miała sprawić, że FC Schalke 04 będzie jeszcze gorsze niż było. Tymczasem po fatalnym wiosennym splicie ekipa reprezentująca niemiecki klub sportowy zdołała awansować do finału EU LCS. I niewiele zabrakło, a udałoby się jej dostać na Mistrzostwa Świata.

Czy z Woolitem w Rogue może stać się dokładnie to samo? Być może tak, bo pokazywał on, że jest w stanie poprowadzić swoją drużynę do triumfu w najważniejszych spotkaniach. W każdym razie, jestem pewny, że jest on dużo lepszym wyborem niż HeaQ, który przez ostatni sezon prezentował się po prostu tragicznie. Jeżeli ten sezon był testem, który miał sprawdzić czy Woolite w międzynarodowym składzie sobie poradzi i nadal ma w sobie to coś, to test ten został zdany na piątkę z plusem. Liczę na to, że po przetasowaniach w czasie przerwy zobaczymy go na berlińskiej scenie.


Był to kolejny tekst z cyklu Pątko w piątki. Artykuły pojawiają się co tydzień w godzinach wieczornych, a autora możecie śledzić na Twitterze lub Facebooku.