Adrian "IMD" Pieper do Actina PACT dołączył niemal trzy miesiące temu. Bez wątpienia dla nowego szkoleniowca ten kwartał był wyjątkowo intensywnym okresem, bo nie tylko musiał odnaleźć się w innym środowisku, ale także skleić drużynę, w której wraz z nim wylądował Piotr "morelz" Taterka. W rozmowie z naszym serwisem trener zespołu opowiedział nam o różnicach pomiędzy pracą w PACT-cie oraz x-kom teamie, rozgrywaniu licznych spotkań na lanie i przyczynach niepowodzeń w tychże turniejach.

Wywiad przeprowadzono 22 czerwca 2019.


Jakie ty zauważasz różnice pomiędzy pracą w PACT, a w x-komie? Mam tu na myśli podejście samej organizacji, kontaktu z włodarzami i z twoimi współpracownikami.

Największą różnicą dostrzeganą na pierwszy rzut oka jest atmosfera pracy tutaj. To jest dokładnie tak, jak się o nas mówi – PACT to jedna wielka rodzina. Mogę się pod tym z całą pewnością podpisać, mamy bardzo bliski kontakt z padre [Marcinem Kurzawskim, CEO organizacji – przyp. red.] czy z Jędrzejem Smarujem [managerem drużyny – przyp. red.]. Te relacje może nie są dokładnie takie, jak z najlepszymi znajomymi, ale bez wątpienia są bardzo bliskie. W poprzedniej organizacji oczywiście nie mogłem oczekiwać, że nagle prezes x-komu zacznie z nami jeździć na turnieje czy będzie z nami na co dzień. Wiadomo, to jest człowiek, który zarządza ogromną firmą, może nawet jedną z większych w Polsce na tę chwilę.

Dla mnie jest to niesamowite i bardzo to doceniam, że wszyscy Kurzawscy wkładają w tę organizację całe swoje serce i mam tu na myśli także Anię i Dominikę [żonę i córkę padre – przyp. red.], które są dla nas ogromnym wsparciem.

Po twoim odejściu z x-kom teamu w drużynie doszło do roszad kadrowych. Na papierze ten obecny skład wygląda na mocniejszy od tego, który ty trenowałeś. Jak oceniłbyś szanse tego zespołu w porównaniu do "twojej" piątki? Myślisz, że byłbyś w stanie wyprowadzić tych graczy na piedestał?

W starym składzie mieliśmy oczywiście swoje problemy. Jeśli chodzi na przykład o jedqra, to była to osoba, która zauważyliśmy na PPL, bardzo dobrze szło mu indywidualnie. Zapytałem wtedy kilku osób o jego charakter, czy się przykłada do pracy, a sam zawodnik wkrótce bardzo mi tym zaimponował. Mimo że Grzegorz nie miał jeszcze doświadczenia, to nie można było odmówić mu talentu i ambicji. Patrząc na to, gdzie doszliśmy z tym składem, biorąc pod uwagę, że chłopaki awansowali do MDL-a, to ten transfer na pewno wyszedł.

Dołączenie reatza i innocenta to zgoła inna sytuacja, bo mówimy tu o graczach, którzy zawsze przewijali się w czołowych polskich drużynach czy nawet europejskich w przypadku Mocka. Dlatego myślę, że oni sami wprowadzili bardzo dużo do drużyny. Czy byłbym w stanie wyprowadzić taką ekipę na piedestał? Szczerze, ciężko powiedzieć. Cały czas mam bliski kontakt z zawodnikami x-komu, więc mniej więcej wiem, co dzieje się w zespole, ale oczywiście nie mam pojęcia, jak wygląda ich sytuacja wewnątrz składu. Może powiem tak nieskromnie, ale formacja, którą trenuję, zawsze w jakiś sposób na tym zyskuje.

x-kom na tę chwilę spisuje się naprawdę dobrze w Polsce i nie tylko, ale biorąc pod uwagę, że są jeszcze wyjątkowo świeżym składem, to ciężko jednoznacznie określić, jaki reprezentują poziom. Oni potrafią wygrać z drużynami z top 20 rankingu HLTV, a jednocześnie potrafią przegrać na dużo niżej notowane piątki. Cały czas chłopaki nie ustabilizowali swojej formy i myślę, że w następnym miesiącu okaże się, gdzie oni tak naprawdę są. Trudno więc powiedzieć, dokąd ja mógłbym wyciągnąć ten skład, skoro na ten moment nie wiemy nawet, w jakim miejscu on jest.

Gdy Sówek na łamach Cybersportu powiedział, że w Polsce nie ma trenerów, to ty osobiście poczułeś się tymi słowami urażony?

Zasadniczo ja się z tym zgadzam. Nie odebrałem tego jako jakiś atak na mnie czy coś podobnego. Moje odejście z x-komu wynikało jedynie z decyzji Michała Świerczewskiego [prezesa x-komu – przyp. red.]. Wielokrotnie robiliśmy zmiany w składzie i nie doszliśmy do poziomu, którego on oczekiwał. Były liczne przetasowania kadrowe, ale trener się nie zmieniał. Skoro więc te roszady nie przynosiły rezultatów, to w końcu padło na mnie.

Trochę szkoda, bo sami gracze nie chcieli mojego odsunięcia i z tego, co mi wiadomo, nie chciał tego także Sówek. Mnie pozostało pogodzenie się z tym, bo skoro właściciel organizacji podjął taką decyzję, toteż nie zamierzam na silę zapierać się, "o jakim ja jestem dobrym trenerem, pożałujecie tego". To nie o to chodzi. Stwierdziłem więc, że spróbuje swoich sił gdzie indziej i tak się tutaj znalazłem.

Co do tego, że nie ma trenerów – wydaje mi się, że nie jest to trudne do zaobserwowania, że drużyn jest więcej niż szkoleniowców. Może samo stwierdzenie, że "nie ma", jest lekkim nadużyciem, ale osób z doświadczeniem na tym stanowisku, zajmujących się tym od jakiegoś czasu jest bardzo niewielu i na pewno potrzeba takich ludzi więcej.

imd
fot. ESL

Przejdźmy już do spraw związanych z PACT. Czy ty przychodząc do drużyny, byłeś postawiony już przed faktem, że dołączy do was także morelz? A może to właśnie twój głos w sprawie tego wyboru był decydujący?

Przyszedłem do PACT w momencie, gdy Virtus.pro zaczęło testy naszych zawodników. Zaraz po tym, jak rozpocząłem współpracę z chłopakami, sprawdzany był Sobol, wiedziałem też, że testowany będzie Vegi. I tak naprawdę pierwsze co zrobiłem w nowym zespole, to zacząłem rozglądać się za innymi graczami, bo to było niemal pewne, że VP ściągnie kogoś od nas. Usiedliśmy z lunAticiem i sporo na ten temat rozmawialiśmy. Nie byłem oczywiście wtedy jeszcze tak dobrze wkomponowany w zespół, nie znałem się rewelacyjnie z chłopakami, ale jednak mniejszy czy większy wpływ na naszą wspólną decyzję miałem.

Macie już za sobą finały ESL Mistrzostw Polski, które odbyły się ponad dwa tygodnie temu. Trzeba przyznać, że w Katowicach pojawiła się absolutna czołówka z naszego kraju. Dotarcie do półfinału, a więc zajęcie 3-4. miejsca, dobrze obrazuje waszą pozycję w stawce?

Myślę, że te Mistrzostwa Polski odwzorowały, na jakim poziomie aktualnie jesteśmy. Nie ma co ukrywać, że pomiędzy Aristocracy a resztą drużyn zrobiła się lekka przepaść. Ciężko na pewno określić Virtus.pro, bo ta drużyna gra coś na podobieństwo x-komu – wygrywa z bardzo dobrymi zespołami, a później gra otwarte kwalifikacje i przegrywa mecz 5 na 4, co miało miejsce w eliminacjach do Minora. Odnoszę wrażenie, że gdybyśmy trafili w półfinale ESL MP na VP, to moglibyśmy zwyciężyć.

Na Aristocracy przegraliśmy obie mapy bardzo bliskim wynikiem, do tego Nuke'a po własnych błędach. Nie ma jednak co mówić – Arcy było od nas po prostu trochę lepsze.

Na kwalifikacjach do GG League zagraliście cztery razy, więc śmiało można rzec, że polubiliście się z tym turniejem. Do tej pory jednak wasze wyniki były jednak dalekie od oczekiwań. Co było największym problemem?

Na pierwszych kwalifikacjach, które odbyły się w Warszawie, nie było mnie jeszcze w PACT, więc ciężko mi cokolwiek powiedzieć. W Swarzędzu byliśmy świeżo po zmianach w składzie. Przyjechaliśmy więc z takim podejściem, że damy z siebie wszystko i zobaczymy, gdzie uda nam się dojść bez większego przygotowania. Okazało się, że wylądowaliśmy w samym finale, który zresztą przegraliśmy po wyrównanym meczu.

W trakcie tych eliminacji mieliśmy problemy z odpowiednim nastawieniem przed meczami. Często od początku nie byliśmy w pełni skoncentrowani, zajmowaliśmy się jakimiś zewnętrznymi sprawami, na przykład tym, że komuś było za zimno czy nie był w formie. To są na pewno czynniki, które wpływają na grę, ale ja jako trener nie mogę pozwolić na to, żebyśmy przez temperaturę w hali przegrywali z niżej notowanym rywalem.

Warunki są takie same dla wszystkich.

No właśnie. Tak więc porażki z chociażby eXtatus, z całym szacunkiem dla tej drużyny, nie powinny mieć miejsca, szczególnie na turnieju w naszym kraju. Ta i inne przegrane w moim odczuciu wynikały właśnie z tego, że nie skupialiśmy się na grze, tylko na rzeczach, które nam przeszkadzają. Mocno pracowałem w ostatnim czasie, żeby to naprawić. Dążę do tego, żeby moi zawodnicy nie przykładali aż takiej uwagi do tego, czy stół jest za wysoko, czy krzesło za nisko. Wiadomo, to jest zrozumiałe, że na lanie nie da się odwzorować warunków z domowego zacisza i tak było, i będzie zawsze. Ale na pewno nie można się w ten sposób usprawiedliwiać.

Myślę, że po tej pracy, jaką wykonaliśmy, jest dużo lepiej i na tych lanach gramy całkiem solidnie. W Kielcach też zaczęliśmy od wygranej, a potem przyszła porażka w meczu z GamerLegion, w którym nie uważam, żebyśmy byli gorsi. Przegraliśmy ten pojedynek na własne życzenie, bo mieliśmy chyba ze cztery rundy meczowe.

fot. Meet Point/Kamil Nowakowski

A dla ciebie, trenera, sytuacje, kiedy ucieka wam wygrana właśnie w taki sposób, są najbardziej irytujące?

Ja jestem też trochę wyrozumiały. Mówimy tu jednak o meczu przeciwko drużynie z szeroko rozumianej światowej czołówki, z graczami pokroju ScreaMa w składzie. Wiadomo jednak, że przychodzą takie rundy, w których na 100 identycznych przypadków nie przegralibyśmy żadnej, ale to się po prostu zdarza. Są emocje, ktoś się może lekko zestresował, zawahał i tak dalej, i niestety takie potyczki potrafią uciekać.

W Kielcach błyszczał za to Sobol. Myślisz, że jest to zawodnik z potencjałem na grę w międzynarodowych zespołach?

Nie wiem, czy w międzynarodowych, choć Kamil nie ma problemów z angielskim, więc nie wykluczałbym tego. Sobol jest zawodnikiem z ogromnym potencjałem i w przyszłości jak najbardziej może trafić do jakiejś formacji z czołówki, będąc jednym z niewielu graczy, którzy wybili się do tego poziomu. On ma w zasadzie wszystko, czego do tego potrzeba – jest bardzo poukładany, do tego spokojny, co jest również bardzo ważne. Wprowadza także dobrą atmosferę do składu, a przede wszystkim, tak jak widzieliśmy podczas tych spotkań, indywidualnie radzi sobie naprawdę świetnie.

W waszym przypadku da się zauważyć ciekawą tendencję. Mianowicie, w porównaniu do innych polskich drużyn rzadko spotykamy was w jakiś internetowych turniejach, a za to sporo jeździcie na lany, czego dowodem jest wasza obecność na wszystkich przystankach GG League. To był twój pomysł na budowanie zespołu?

Szczerze to nie nazwałbym tego moim pomysłem, a prędzej moją winą. Gramy tego za dużo według mnie. Współpracujemy ze sobą już ponad dwa miesiące od mojego przyjścia i tych dni treningowych było zdecydowanie za mało. Trafiliśmy też trochę w taki trudny okres, w którym dużo się dzieje – były kwalifikacje do Minora, cały czas jakieś eliminacje do DreamHacków, do tego było ESL MP. Bardzo ciężko znaleźć na to wszystko czas. Co do tych lanów, to zarówno GG League, jak i Games Clash Masters są znakomitymi turniejami międzynarodowymi, które odbywają się w Polsce, dlatego bardzo zależy nam, byśmy mogli wziąć udział w finałach. Tym to właśnie jest spowodowane, że ciągle próbujemy i próbujemy.


Obserwuj trenera na Twitterze – Adrian "IMD" Pieper
Śledź autora na Twitterze – Adam Suski