Wczorajsza fuzja AGO Esports i x-kom teamu wywołała niemałe poruszenie. I nie ma się co dziwić – sam proces łączenia dwóch tak znaczących marek miał przecież niebagatelne znaczenie w kontekście rodzimego esportu, a jednocześnie został on przeprowadzony w sposób pozostawiający chociażby pod względem komunikacji wiele do życzenia. Tak czy inaczej, narodziny tworu o dźwięcznej nazwie x-kom AGO miały znaczenie w jeszcze jednym kontekście. W kontekście miejsca na nadchodzących finałach Good Game League 2019.

Najpierw musimy się jednak cofnąć do czerwca 2018 roku. To właśnie wtedy x-kom team zapewnił sobie zwycięstwo w GG League 2018, które w efekcie miało zagwarantować tej ekipie bezpośredni awans na przyszłoroczną edycję imprezy. Obecność obrońców tytułu wydaje się konieczna, od początku było więc wiadomo, że x-kom na pewno w połowie lipca tego roku pojawi się w Poznaniu. No ale wtedy wydarzyła się wspomniana fuzja, która wywróciła wszystko do góry nogami. I na tym rzeczy, których możemy być pewni, się kończą, a wersje kolejnych wydarzeń znacząco się od siebie różnią, co zresztą łatwo mogły zaobserwować wszystkie osoby, które w piątkowy wieczór uważnie śledziły Twittera.

Wczoraj po godzinie 20:00 organizatorzy GG League poinformowali bowiem, że na zawodach pojawi się jednak Virtus.pro, gdyż x-kom team formalnie przestał istnieć. Jednocześnie gracze związani dotychczas z formacją Michała Świerczewskiego mieli otrzymać, poniekąd w formie pocieszenia, slot w zamkniętych eliminacjach, ale bardzo szybko okazało się, że w nich nie zagrają. I wtedy rozpętała się burza wzajemnych oskarżeń i przerzucania się winą. Co oczywiste, taki obrót spraw wyraźnie nie spodobał się AGO Esports, które zareagowało na sytuację w następujący sposób:

Reakcja GG League także była błyskawiczna. Zdaniem organizatorów poznańskiego turnieju cały dzień prowadzone były rozmowy, których celem było znalezienie najlepszego dla wszystkich stron wyjścia z sytuacji. Niemniej porozumienia nie było, wobec czego podjęta została decyzja o przekazaniu miejsca Virtus.pro. I tutaj pojawia się mały zgrzyt, bo Good Game League nie odniosło się bezpośrednio do słów o "gotowości do gry pełnym składem x-komu", sugerując tylko, że na pewno tak nie było, skoro organizacja nie pozwoliła zawodnikom nawet wziąć udziału w zamkniętych eliminacjach.

Wówczas po stronie AGO padł argument o doborze zawodników, którzy w piątek cały dzień podróżowali, przez co musieliby przystąpić do sobotniej rywalizacji mocno zmęczeni, a to mogłoby odbić się na ich postawie. Czy faktycznie o to chodziło? Zdaniem GG League nie:

Spór więc trwał, a oliwy do ognia dolewał Bogusław Leśnodorski, jeden z udziałowców AGO, który cały wieczór odpowiadał na komentarze i zaczepki ze strony innych użytkowników. O ile niektóre komentarze nie były specjalnie wybredne, to i były prezes Legii Warszawa także nie przebierał w słowach. W odpowiedzi na zamieszanie stwierdził "Ale po co tam w ogóle grać", dodając później, że jedyne poważne turnieje to Majory oraz WESG, a wszystko inne pełni jedynie funkcję treningu. To oczywiście nie pomogło rozładować napięcia, które cały wieczór było wyczuwalne i które w pewnym stopniu uniemożliwiło dojście do jakichkolwiek konstruktywnych wniosków.

Efekt jest taki, że ostatecznie to właśnie Virtus.pro zagra na Good Game League 2019, a slot w zamkniętych eliminacjach pozostanie wolny. Jednocześnie nie poprawiło to i tak nie najlepszej atmosfery wokół x-kom AGO, które już na starcie ma mocno pod górkę z uwagi na doniesienia o niepoinformowaniu zainteresowanych osób o planach fuzji. Miało więc być ogłoszenie z wielką pompą, a na razie wielki jest tylko kryzys wizerunkowy.


Warto zauważyć, że w całej sytuacji istnieje kilka nieścisłości. Po pierwsze, GG League utrzymuje, że AGO nie było w stanie podać składu na nadchodzący turniej, podczas gdy włodarze Jastrzębi utrzymują, że mieli na to czas do 3 lipca. Jednocześnie argumentem organizatora był fakt, że x-kom team jako taki przestał istnieć i dlatego odebrano slot – problem w tym, że w obecnym składzie x-komu i tak znajdował się zaledwie jeden gracz, który sięgał po triumf przed rokiem i był to Daniel "STOMP" Płomiński. Pozostali zawodnicy doszli do zespołu później, teoretycznie więc nie miało znaczenia, czy do Poznania przyjedzie Oskar "oskarish" Stenborowski i Paweł "innocent" Mocek, czy też Damian "Furlan" Kisłowski i Dominik "GruBy" Świderski – tak czy inaczej nie miałoby to nic wspólnego z ekipą, która grała w stolicy Wielkopolski przed rokiem.

W tym całym zamieszaniu najbardziej oczywiście szkoda samych graczy. Ci nie mieli przecież żadnego wpływu na toczone na wysokim szczeblu rozgrywki, a oberwali poniekąd rykoszetem, tracąc szansę na pokazanie się na lanie i zdobycie ewentualnej nagrody pieniężnej.


AKTUALIZACJA, GODZ. 10:49: W odniesieniu do naszego artykułu GG League przyznało, że w przeciwieństwie do tego, co twierdzi samo AGO, nie było w ogóle opcji, by do Poznania przyjechał stary skład x-kom teamu.