Ludzie, którym nie wyszło. Ciała i umysły poryte bliznami przeszłości, oczy naznaczone niełatwymi kolejami losu. Jednocześnie zahartowani, jak i słabi. Jednocześnie rozpoznawalni, jak i zapomniani. Brzmi jak wstęp do jakiegoś starego filmu o zemście, w którym spokojnie mógłby zagrać któryś z idoli naszych ojców, Jean-Claude Van Damme czy też Steven Seagal. Właśnie tak jednak widzę, popuściwszy uprzednio wodze wyobraźni, NoChance, które już za kilka dni wystąpi na europejskim Minorze, by przekonać się, czy ma przed sobą jeszcze jakiekolwiek szanse na sukces.

Gdybyśmy mieli spojrzeć tylko na nazwiska, znajdujące się w składzie to... Cholera, nie jest źle. Maikelele zagrał na pięciu Majorach, a podczas dwóch z nich stanął nawet na podium. STYKO swego czasu był jedną z bardziej znaczących postaci w HellRaisers, a zehN i kRYSTAL wraz z PENTA Sports zafundowali nam jedną z bardziej romantycznych historii, w których pucybut staje się milionerem, zaś ekipa walcząca w otwartych eliminacjach zapewnia sobie status legendy Majora. Do tego mamy też trenera w osobie Devilwalka – doświadczonego Szweda, który w pierwszych latach istnienia CS:GO był członkiem słynnej drużyny Fnatic, zwycięzców DreamHack Winter 2013. Personalnie nie ma się więc do czego przyczepić, ale, jak dobrze wiemy, nazwiska nie grają, na co wskazywać mogą także wyniki odnoszone przez NoChance w ciągu ostatnich miesięcy.

A wyniki te były... "średnie" to chyba nie jest najlepsze słowo, bardziej pasowałoby tutaj "rozczarowujące". Zaczęło się co prawda obiecująco, bo od triumfów w Pixel.bet Brawl: Nordic vs. Europe i LOOT.BET Hotshot Series Season 1, ale potem zaczęły się wymuszone zmiany, gdy kolejni zawodnicy opuszczali nowo powstały skład na rzecz pewnych posad w HellRaisers czy też mousesports, czyli uznanych organizacjach. A w tym czasie NoChance tejże organizacji znaleźć nie mogło, chociaż starało się ze wszystkich sił i trudno powiedzieć co tak naprawdę stanęło na przeszkodzie. Być może były to finansowe wymagania Maikelelego i spółki, a może stale pogarszająca się forma, której efektem był chociażby brak awansu na poznańskie finały Good Game League. I dopiero ten Minor, a raczej promocja na niego, stał się światełkiem w tunelu. Pojawiły się nawet plotki sugerujące rozmowy z potencjalnymi inwestorami, wśród których miał się znaleźć znany fanom LoL-a Team Heretics. Ten jednak wolał postawić na FrenchFrogs, które daje chociaż nadzieje na grę w ESL Pro League. NoC takiej nadziei nie daje.

Ekipa nie ma więc organizacji, nie ma wsparcia finansowego i trudno też powiedzieć czy ma przed sobą jakąkolwiek przyszłość. I wydaje się, że w jej kontekście to właśnie Minor będzie kluczowy. Jeżeli międzynarodowy zespół zaskoczy i będzie w stanie powalczyć jak równy z równym z Fnatic, mousesports czy też North, czyli głównymi faworytami berlińskiego turnieju, to być może ktoś będzie wreszcie skory wyłożyć pieniądze na stół, dostrzegając potencjał w tej wielonarodowościowej zbieraninie. Już nawet nie chodzi stricte o awans na StarLadder Major Berlin 2019, bo ten byłby niespodzianką naprawdę sporego kalibru. Bardziej liczyć się będzie ogólna postawa drużyny, dająca nadzieje, że w przyszłości z tego projektu, który od początku roku przeszedł ogromną przebudowę, cokolwiek jeszcze będzie. Tylko wtedy może pojawić się coś, co skłoni piątkę zawodników do kontynuowania wspólnej gry. A co jeśli się nie uda? Cóż, tutaj posłużyłbym się ciemniejszymi barwami, bo i w nich raczej wszystko będzie się malować.

Spójrzmy prawdzie w oczy – jeżeli NoChance szybko pożegna się z Minorem, to w kolejnych miesiącach będzie mogło tylko pomarzyć o występie na jakimkolwiek poważniejszym lanie. Nie będzie przecież powodu, by organizatorzy w ogóle zawracali sobie głowę tą ekipą. A jeżeli nie będzie turniejów, to na pewno nie będzie też organizacji, bo raczej mało kto będzie skłonny płacić za usługi zawodników, którzy nie będą mieli nawet okazji za bardzo rozsławić nazwę danej marki. Wobec tego wszystkiego pozostaje więc pytanie, czy sami gracze będą mieli jakikolwiek powód, by trzymać się razem. Ten Minor może być spoiwem, które jeszcze ich ze sobą trzyma, ale już po nim... Trudno zresztą nie odnieść wrażenia, że dla niektórych z zawodników to będzie ostatnia szansa, by jeszcze o sobie przypomnieć. We wstępie wspomniałem o dawnych zasługach poszczególnych graczy, ale właśnie – dawnych. A ile można żyć przeszłością? Dziś Maikelele czy STYKO nie liczą się już na międzynarodowych salonach i tylko ewentualny sukces może sprawić, że ktokolwiek zacznie traktować ich jeszcze na poważnie.

Wbrew nazwie swojego zespołu, zawodnicy muszą liczyć, że jednak będą mieć jakiekolwiek szanse. Bo i dla nich może to być ostatnia szansa na włączenie się do tej karuzeli zwanej sceną CS:GO. Na ten moment członkowie NoChance są już co najmniej jedną nogą poza nią i w wypadku słabego występu na Minorze, prawdopodobnie wypadną z niej całkowicie. Skąd ta pewność? Cóż, w wielu krajach pojawiło się teraz kilka młodych talentów, co będzie więc bardziej opłacalne dla hipotetycznej drużyny ze Szwecji? Zatrudnienie takiego Maikelelego, który wydaje się powoli synonimem porażki, czy też danie szansy nieopierzonemu nastolatkowi, który może wypalić i na którym będzie można w przyszłości zarobić? Żeby nie było, że czepiam się tylko Szweda – podobną historię można ułożyć w kontekście niemal każdego z zawodników. I wtedy faktycznie nie będzie dla nich już żadnych szans.

Śledź autora na Twitterze – Maciej Petryszyn