Trudna przeprawa Virtus.pro
W fazie grupowej nie szło im jednak aż tak dobrze. Tam podopieczni Jakuba "kubena" Gurczyńskiego dwukrotnie podzielili się punktami z Gambit Esports oraz z Teamem EnVuUs, zaś w finale grupy F zostali pokonani przez ten drugi zespół. Awansu do play-offów więc nie było i trzeba go było dopiero wywalczyć w drabince ostatniej szansy, jednak postawa Virtusów nie nastrajała zbyt optymistycznie i nie dawała wówczas większych nadziei na końcowy sukces w późniejszym etapie zmagań. Niemniej polscy gracze mieli w rękawach jeszcze kilka asów i bardzo szybko zaprezentowali je szerszej publiczności. Okazało się bowiem, że męczarnie podczas ELEAGUE były tylko wypadkiem przy pracy i krótko po ich zakończeniu VP dotarło do półfinału prestiżowego ESL One Cologne 2016. Widać więc było, że Filip "NEO" Kubski i spółka nadal są mocni. Potrzebowali tylko iskry.
Virtus.pro vs Fnatic. CS-owy klasyk
I tą była właśnie Kolonia. Po powrocie z niej Virtus.pro wyglądało jak inny zespół. Polacy względnie łatwo przebrnęli przez Last Chance Bracket i wywalczyli upragnione miejsce w fazie pucharowej. W niej natomiast nie stracili już ani jednej mapy! A trzeba pamiętać, że przyszło im się mierzyć kolejno z Ninjas in Pyjamas, mousesports oraz Fnatic. Szczególnie rozegrany 30 lipca 2016 roku wielki finał, w którym Virtusi mierzyli się z Olofem "olofmeisterem" Kajbjerem i spółką był zaskakująco jednostronny. Jeszcze na Cobblestonie Szwedzi próbowali podjąć rękawicę i szło im to teoretycznie całkiem nieźle, bo po pierwszej połowie prowadzili 9:6, ale na tym ich osiągnięcia w tym spotkaniu się skończyły. Po zmianie stron VP nie dało im już żadnych szans, wygrywając 16:10. Z kolei na Mirage'u gracze kubena nawet nie dopuścili rywali do głosu, pokonując ich łatwo 16:8.
– Dzisiaj błyszczeliśmy. To jest drużyna, którą tak naprawdę chcieliśmy zbudować. Kiedy gramy tak, jak graliśmy w finale, czuję się niezwykle pewnie – nie krył zadowolenia Wiktor "TaZ" Wojtas. I nie ma co mu się dziwić – wystarczy spojrzeć na to, co wówczas działo się na serwerze:
– Wygrana w tych zawodach ma dodatkowy smaczek. Nie byliśmy w stanie triumfować na poprzednich majorach, jednak główna nagroda w ELEAGUE jest niezłą rekompensatą. Co jednak bardziej istotne, nareszcie udało nam się powrócić na szczyt. Jesteśmy z tego bardzo dumni – to także słowa TaZa. I faktycznie wspomniana przez legendarnego gracza nagroda pieniężna była niezwykle kusząca. Mówimy tutaj przecież o 400 tysiącach dolarów, które trafiło na konto Virtusów po zwycięskim finale! Co ciekawe, był to jednak jeden z ostatnich tak znaczących sukcesów ówczesnego składu VP, ale to już opowieść na kiedy indziej.