Mieć dobrą drużynę to jedno, ale zbudować wokół niej fanbase, to drugie. Nie każda organizacja, mimo sukcesów, jest w stanie przekonać fanów, aby ci kibicowali właśnie jej podopiecznym. W tym roku jednak na scenie League of Legends wykreował nam się swego rodzaju wzorzec, na którym bazować powinna każda inna organizacja. Media społecznościowe G2 Esports są po prostu istną poezją i sprawiają, że coraz więcej niezdecydowanych adeptów europejskiej Ligi Legend postanawia kibicować formacji Marcina "Jankosa" Jankowskiego. Charyzmatyczny właściciel i gracze oraz agresywny styl wpisów mają ogromne plusy, ale także i minusy.
Zacznijmy może od tego, co ludziom nie podoba się w takim budowaniu otoczki wokół całej ekipy. Dosyć często styl ten wymaga prowokowania bądź nawet obrażania innych zespołów, przez co fani przeciwników G2 będą tę formację jeszcze bardziej nienawidzili. Jednak osoby neutralne widząc takie podejście, z reguły zdecydują się na dołączenie do fanbase'u tej agresywniejszej organizacji. Warto jednak pamiętać, że żeby pozwolić sobie na takie aroganckie zachowanie, to trzeba mieć w swoich szeregach skład, który rzeczywiście jest w stanie wygrywać, bo w innym przypadku społeczność nie odbierze tego aż tak pozytywnie.
Na polskiej scenie mieliśmy już do czynienia z takim stylem prowadzenia social media. Doskonale pamiętamy projekt "Ravioli Ravioli", który zyskał całkiem sporą rzeszę fanów. Na sukces Wojtka "Lewusa" Strykowskiego i spółki złożyło się kilka czynników. Prezentowali bardzo specyficzną Ligę Legend, byli w stanie zaskoczyć dosłownie każdego, a także po prostu umieli w odpowiedni sposób zbudować otoczkę wokół zespołu w mediach społecznościowych. Było to coś, czego wcześniej w Polsce raczej nie widzieliśmy, dlatego społeczność odebrała cały projekt bardzo dobrze.
Co oczywiste, nie każdemu taki styl musiał się podobać. Większość jednak absolutnie znudzona już pełnym profesjonalizmem i byciem w stu procentach poważnym w mediach społecznościowych polskich organizacji zdecydowała się na dołączenie do rzeszy fanów świeżego projektu. Nie przetrwał on zbyt długo, ale na pewno zapisał się na kartach historii polskiej Ligi Legend jako jeden z tych ciekawszych.
Potencjał do stworzenia czegoś takiego miało wiele drużyn. Najłatwiej zrobić to, kiedy dominuje się całą scenę, ale jak już Ravioli udowodniło, nie jest to w stu procentach wymagane. Z tego też powodu zeszłoroczne Fnatic można nawet nazwać zmarnowanym potencjałem. Ekipa ta przecież zdominowała europejską scenę w podobny sposób, w jaki teraz robi to G2 Esports. Martin "Rekkles" Larsson i spółka uzyskali także najlepszy wynik w historii europejskich formacji na Mistrzostwach Świata od czasu sezonu pierwszego. Mimo wszystko media społecznościowe były prowadzone co najwyżej przyzwoicie. Czasy, w których wystarczy tylko informować swoich fanów o nadchodzących meczach i wynikach, już minęły. Wydaje się, że włodarze Fnatic zorientowali się zbyt późno, bo o ile kontent się pojawia, tak jest on całkowicie przyćmiony przez ten od G2.
Carlos "ocelote" Rodriguez oraz jego pracownicy wykonują fantastyczną robotę i należy to otwarcie powiedzieć. Memy będące jednocześnie pstryczkami w kierunku przeciwników, czy specyficzne reklamy sklepu G2 Esports to coś, co ci ludzie robią po prostu fenomenalnie. Potrafią wybrnąć nawet z najtrudniejszych sytuacji, kiedy obrazek wrzucony przed meczem okaże się lekko nietrafiony. Tak też się stało w przypadku przegranego starcia z Fnatic:
https://www.instagram.com/p/By4x94SpZgJ/
Rekkles i spółka bez większego problemu ten mecz jednak wygrali. Jak się okazało, G2 zdołało wybrnąć z tej sytuacji:
https://www.instagram.com/p/By_JflzDRdr/
Oprócz wszelkiego rodzaju memów G2 jest w stanie także w odpowiedni sposób wykorzystać swoich zawodników, którzy już sami z siebie są bardzo charyzmatyczni. Takie osobowości jak Martin "Wunder" Hansen, Marcin "Jankos" Jankowski, Rasmus "Caps" Winther czy Luka "Perkz" Perković same z siebie mają mentalność zwycięzców i okazują ogromną pewność siebie w swoich mediach społecznościowych. To procentuje dzięki temu, że ci gracze są rzeczywiście jednymi z najlepszych, jeżeli nie najlepszymi na swoich pozycjach. Pamiętamy doskonale, jak odebrany został Erberk "Gillius" Demir, który bezpodstawnie twierdził, że jest on na najwyższym światowym poziomie. Społeczność szybko wymierzyła mu karę, co tylko pokazuje, że trashtalking użyty w odpowiedni sposób potrafi przynieść fantastyczne efekty, ale jeżeli ktoś nie umie robić tego z umiarem, to odbije mu się to czkawką.
Wracając jednak do reprezentantów G2, oprócz trashtalku są oni także wykorzystywani w wielu ciekawych materiałach. Najlepszym przykładem będzie tutaj pojedynek Jankosa z promisq, kiedy zawodnicy ci walczyli o miano najlepszego Brauma w drużynie. Organizacja potrafiła w fenomenalny sposób wykorzystać mem, który powstał na początku zeszłorocznego letniego splitu, kiedy to w taktyce gold funnelingu Jankos musiał grać tą postacią. Tworząc taki kontent nawiązujący do wydarzeń z przeszłości, G2 buduje niesamowitą historię wokół wszystkich pięciu zawodników swojej formacji, dzięki czemu fani mogą lepiej integrować się z graczami ulubionej drużyny.
Był to kolejny tekst z cyklu Pątko w piątki. Artykuły pojawiają się co tydzień w godzinach wieczornych, a autora możecie śledzić na Twitterze lub Facebooku.