Gdy na początku maja po raz pierwszy zwróciłem się do Michała "OKOLICIOUZA" Głowatego z prośbą o wywiad, nie przypuszczałem, że nieco ponad cztery miesiące później będziemy rozmawiać ponownie po jego powrocie na niemiecką scenę Counter-Strike'a. Esport zdążył nas jednak przyzwyczaić już do tego, że wydarzenia w nim dzieją się z niesamowitą szybkością. Podobnie zresztą było z przygodą oko w Virtus.pro – ta była krótka, choć treściwa. O tym, co sprawiło, że 22-latek nie zakotwiczył w jednej z najbardziej rozpoznawalnych organizacji na świecie na dłużej, a także m.in. o potencjale nowego składu Unicorns of Love przeczytacie poniżej.


Adam Suski: Kiedy rozmawialiśmy w maju, powiedziałeś, że przejście do Virtus.pro jest dla ciebie takim swoistym wyzwaniem. Teraz gdy ta, jakby nie patrzeć, krótka przygoda dobiegła końca, odnosisz wrażenie, że po prostu temu wyzwaniu nie podołałeś, czy jednak mimo wszystko jesteś zadowolony z tego, co udało się zrobić i osiągnąć przez ten czas?

Michał "OKOLICIOUZ" Głowaty: Faktycznie nie podołałem do końca temu, czego ode mnie oczekiwano. Przede wszystkim nie odnalazłem się w roli, którą miałem pełnić w zespole. To w zasadzie była główna przyczyna tego, że nasze drogi się rozeszły, choć moim zdaniem nie robiłem wcale aż tak złej roboty, jak mogłoby się komuś wydawać.

Podsumowując mój czas w VP, muszę przede wszystkim powiedzieć, że samo zdobyte w tym okresie doświadczenie było super sprawą. Zobaczyłem coś nowego, na pewno z bardziej profesjonalnej perspektywy. No i mogłem zagrać w tym Virtus.pro, które samo w sobie jest przecież ogromną marką.

Wspomniałeś o roli w drużynie. W jaki sposób różniła się ona od tego, co grałeś wcześniej?

Na pewno we wcześniejszych zespołach gra była znacznie bardziej skoncentrowana na mnie. Z tym wiązały się inne zadania, bo jednak zazwyczaj to ja miałem przypisany status "starplayera" – byłem po prostu nastawiony na zabijanie. Z kolei, kiedy grałem w Virtus.pro, byłem raczej kreowany na gracza, który ma pomagać w zabijaniu innym. Klasyczny support.

No właśnie – gdy przed naszą rozmową zerknąłem sobie na twoje statystyki z okresu w VP, raził w oczy kolor czerwony. Miałem pytać, czy wynikało to z faktu, że nie byłeś jeszcze gotowy indywidualnie na grę na tym poziomie, ale jak rozumiem, miało to przede wszystkim związek z odgrywaną rolą.

Zwróć uwagę na jedną rzecz – w zasadzie na profil któregokolwiek z zawodników na tej pozycji byś nie wszedł, to statystyki będą podobne. Te liczby nie określają wcale czy gracz jest dobry, czy nie. Rating czy liczba fragów nie zawsze są najważniejsze, szczególnie gdy mówimy o roli wspierającego.

A nie uważasz, że wrzucono cię trochę na głęboką wodę? Czasu na treningi nie było za dużo, zaś kalendarz drużyny dość napięty.

Nie wiem, jak bardzo napakowany był terminarz miesiąc przed moim dołączeniem, ale gdybym miał dodatkowe 30 dni na przygotowanie się do tej roli, to myślę, że moje indywidualne występy byłyby nieco lepsze. Chłopaki napisały do mnie jakoś z końcem kwietnia, a pierwsze treningi były już w długi weekend majowy. Potem pojechaliśmy na bootcamp, który rozpoczął się piątego i zaraz graliśmy pierwszy oficjalny mecz. I to tak się rozkręcało, bo nie minął tydzień, a przeciwko nam stawały już takie drużyny jak chociażby FaZe. Mogę więc śmiało powiedzieć, patrząc na to, ile czasu dostałem do moich premierowych spotkań, że faktycznie była to głęboka woda.

Z drugiej strony były też dobre wyniki – mam tu na myśli m.in. drugie miejsce na finałach ESL Mistrzostw Polski, gdzie zaprezentowaliście się naprawdę przyzwoicie. Dlatego też odnoszę wrażenie, że odsunięcie ciebie od składu zostało przez wielu odebrane jako spora niespodzianka.

Nie wiem, co o tym myśleli moi zespołowi koledzy, ale moim zdaniem zrobiliśmy drużynowo więcej, niż można się było po nas spodziewać. Te nasze rezultaty nie były wcale takie złe – wspomniałeś o ESL MP – tam przegraliśmy przeciwko Arcy, które w moim odczuciu nie miało prawa ponieść porażki z nami, biorąc pod uwagę przede wszystkim długość treningów.

fot. ESL/Adam Łakomy

O, zapomniałem jeszcze powiedzieć o dotarciu do zamkniętych kwalifikacji do Minora, co udało się wam jako jedynej polskiej drużynie.

Na pewno jest to jakiś argument, aczkolwiek trzeba przyznać, że mieliśmy trochę szczęścia z tym awansem – udało nam się zrobić comeback w spotkaniu z Aristocracy. Ale jest też druga strona medalu, bo gdy doszło już faktycznie do tych zamkniętych kwali, to w nich przegraliśmy chociażby z BIG, by po kilku dniach pokonać tę drużynę na lanie. Dlatego też ciężko jest ocenić nas jako zespół w tym okresie. Tak jak już powiedziałem, gdybyśmy mieli trochę więcej czasu, to na pewno wyglądałoby to dużo lepiej.

Po odejściu z Virtus.pro miałeś okazję zagrać jeszcze chociażby u boku pashy w barwach Youngsters. Miałeś jakieś większe nadzieje z tym składem, czy była to jedynie gra dla przyjemności i pozostania w rytmie meczowym?

Zdecydowanie była to jedynie gra dla zabawy, klasyczny miks. Z tego, co pamiętam, to napisał do mnie TUDSON, pytając, czy nie miałbym ochoty zagrać. Nie krył się jednak za tym żaden plan typu "robimy drużynę". Co innego, gdybyśmy w tym składzie wygrali na przykład LOOT.BETA, co oczywiście się nie stało. Wtedy można byłoby pomyśleć o czymś poważniejszym. A tak to najzwyczajniej w świecie pograliśmy sobie w gronie znajomych.

A czy w międzyczasie pojawiły się oferty od polskich organizacji?

Pojawiły się. Nie chcę jednak zdradzać, od których konkretnie. Powiem za to dość potocznie: nie miały podjazdu do tej, jaką otrzymałem od Unicorns of Love. I to nie tylko pod względem finansowym, ale także chociażby z uwagi na skład.

Podejrzewam też, że istotna w wyborze organizacji była lokalizacja jej siedziby, bo przecież obecnie mieszkasz w Niemczech.

Tak, zgadza się. Nie jestem typem osoby, która będzie szarpać się o każdą złotówkę, ale muszę patrzeć przez pryzmat tego, że żyję już na własną rękę. Z czegoś trzeba się utrzymać, a jak przecież każdy wie, życie w Niemczech jest droższe niż w Polsce. Nie mogę sobie więc pozwolić na grę w przeliczeniu... za 500 euro miesięcznie. To po prostu niemożliwe.

A gdy otrzymywałeś propozycje od polskich drużyn, to wymagano od ciebie przeprowadzki nad Wisłę, czy takiego nacisku nie było?

Nacisku nie było, a gdyby był, to na ten moment na pewno bym odmówił. No chyba że nagle odezwałaby się jakaś organizacja właśnie pokroju takiego Virtus.pro, gdzie masz to zabezpieczenie finansowe. Przeprowadzać się specjalnie do Polski, by grać tam za 2000 złotych, to bezsens.

Kończąc już temat krajowych zespołów, warto wspomnieć także o testach do x-kom AGO. Do ciebie również trafiło zaproszenie?

Nie dostałem żadnej wiadomości z ich strony.

Swoją drogą, po odsunięciu z głównego składu VP nie myślałeś może o jakimś nieco dłuższym urlopie od CS-a na złapanie oddechu czy jednak przez wszystko to, co się wydarzyło, byłeś jeszcze bardziej spragniony gry i zmotywowany do dalszej pracy?

Zdecydowanie bardziej to drugie. Przez to, że mogłem zagrać przeciwko drużynom ze światowej czołówki, uświadomiłem sobie, że ta różnica poziomów wcale nie jest aż tak ogromna. Tak naprawdę robienie sobie przerwy w tym momencie byłoby głupotą.

Powiedzieliśmy już co nieco o polskich formacjach, pora przejść do tych zza naszej zachodniej granicy. Zapytam więc wprost – oferta od Unicorns of Love była jedyną, jaką otrzymałeś z Niemiec?

Przewinęły się po drodze także inne, ale, podobnie jak w przypadku polskich, niestosowne byłoby wymieniać konkretne nazwy. Wolę zostawić to dla siebie.

W takim razie czym ta wyróżniła się od pozostałych?

Zadecydował skład. Finansowo była jeszcze jedna lub dwie na podobnym poziomie.

No właśnie, skład... Gdyby ktoś zapytał mnie o twoich zespołowych partnerów, pewnie nie powiedziałbym nic poza tym, co znalazłbym na Liquipedii. Oddam więc głos ekspertowi i poproszę cię o krótką charakterystykę zawodników Unicorns of Love.

Zacznę może od IGL-a oraz supporta, czyli dwóch, moim zdaniem, najważniejszych pozycji w CS-ie. Szczególnie chciałbym tutaj wyróżnić tą drugą, która, jak sam się przekonałem, jest bardzo niedoceniana, a ma mimo wszystko spore znaczenie w kontekście gry zespołu.

I tak mamy tutaj odpowiednio crisby'ego oraz kzy'ego. I choć to crisby jest nominalnie prowadzącym, to z uwagi na wieloletnią grę z kzy co jakiś czas dochodzi pomiędzy tą dwójką do wymiany pozycjami. Zdarzało się, że jednego sezonu polecenia wydawał pierwszy z nich, a następnego już drugi. Można więc powiedzieć, że mamy w drużynie dwóch IGL-ów i dwóch supportów jednocześnie.

fot. ESL/Adam Łakomy

Przerwę ci na moment. Nie obawiasz się, że może wynikać z tego jakiś konflikt racji?

Nie. To nie jest tak, że oni zmieniają się co mecz rolami. Jeśli już, to następuje to dopiero po skończonym sezonie, załóżmy po trzech miesiącach wspólnej gry. Mamy zasadę w drużynie, że do IGL-a należy ostatnie słowo i tego staramy się trzymać. Zresztą nie tylko my. To reguła, która obowiązuje praktycznie w każdej formacji.

Dobra, to wróćmy do omówienia składu.

Nie wszyscy wiedzą, ale duet crisby-kzy, nie będzie tu przesady, wymyśla najwięcej granatów w Europie. Odkryte przez nich smoke'i są stosowane później przez wiele zespołów, w tym także te z Polski. Jest to naprawdę fajna sprawa, że grasz z kimś, kogo jara siedzenie na serwerze całymi dniami i szukanie niekonwencjonalnych zagrań. Do tego są to naprawdę doświadczone chłopaki, które osiągnęły już coś na arenie międzynarodowej i są na tej scenie już bardzo długo, więc sporo można się od nich nauczyć.

Kontynuując, weźmy może teraz pod lupę snajpera, czyli Andyy'ego przychodzącego z expert eSport. Wydaje mi się, że jest to ciągle łakomy kąsek na niemieckiej scenie, zwłaszcza że brakuje na niej właśnie graczy posługujących się AWP. Co tu dużo mówić, indywidualnie jeden z najlepszych snajperów w kraju w tym momencie, zaraz po keevie [były gracz m.in. BIG – przyp. red.], który obecnie nigdzie nie gra, oraz SyrsoNie, czyli zawodniku Sprout. Spoko mieć w drużynie takiego gościa.

No i został ostatni muszkieter...

Tak, JDC. Chłopak ma dopiero 19 lat, również przychodzi do nas z expert. Pisałem już o tym zresztą w oświadczeniu dla HLTV, że tak naprawdę obecnie na niemieckiej scenie nie dałoby się wyciągnąć lepszego duetu niż ten, który tworzą Andyy i JDC. Indywidualnie mamy więc naprawdę mocny skład. To chyba wszystko, o czym w skrócie mogę ci powiedzieć.

Ciekawi mnie z kolei, jakie będą twoje obowiązki w drużynie.

W Unicorns of Love będę taką typową "jedynką". Wchodzę pierwszy i jeszcze zanim na dobre zaczniemy nasz atak, to ja zazwyczaj nie mam już żadnych granatów w ekwipunku. Po flashu od crisby'ego robię wjazd i staram się ustrzelić jak najwięcej rywali.

Nawiążę jeszcze raz do naszej rozmowy sprzed kilku miesięcy, w której zwróciłeś uwagę na dość powszechny problem występujący na niemieckiej scenie, a mianowicie regularną szuflą. Nie masz obaw, że UoL będzie kolejnym składem, który pogra chwilę, a potem każdy rozejdzie się w swoją stronę?

Takie ryzyko jest nie tylko w Niemczech, ale w każdej drużynie esportowej. W tej branży wszystko jest niezwykle kruche i może rozpaść się w każdej chwili. Dlatego też nie ma powodu, by się tym na zapas przejmować. Wiem tylko, że jeśli poza serwerem będziemy się dogadywać, to na nim samym będzie jeszcze lepiej. Jestem dobrej myśli, bo jeśli gra zacznie się kleić, to logiczne, że zmiany nie nastąpią.

Jeszcze w starym składzie Unicorns of Love dotarło całkiem niedawno nawet do finału 99Damage Liga, czyli jednych z najbardziej prestiżowych rozgrywek w kraju. Nie odnosisz wrażenia, że decyzja o zmianach nastąpiła zbyt pochopnie?

O tych rotacjach było wiadomo już jakoś 2-3 tygodnie przed wspomnianym przez ciebie lanem, więc sami zawodnicy mieli już ich świadomość. Sam byłem z nimi na tych finałach, bo przy okazji mieliśmy tam sesję zdjęciową. Trzeba im po prostu pogratulować, że mimo wszystko starali się grać na maksa, by w przyjemnej atmosferze zakończyć ten rozdział w swoich karierach.

Jakie są zatem oczekiwania włodarzy zespołu w stosunku do was? Czy UoL ma być trzecią siła w Niemczech zaraz po BIG i Sprout, które niewątpliwie są sporo przed resztą stawki?

Szczerze? Ja mam takie zdanie, że drużyny, które nie mają jednolitego narodowościowo składu, nie powinny liczyć się do tego narodowego rankingu. Dlatego też, krytycznie patrząc na tę sprawę, BIG nie jest niemieckim zespołem, mimo że, wiadomo, trzon składu pochodzi faktycznie z Niemiec. W związku z tym widzę nas, jeśli wszystko zostanie właściwie dograne, jako numer 2, tuż za Sprout. Co do Sprout, to drużyna ta gra już w obecnym składzie dość długo, biorąc pod uwagę powrót denisa. Przez to wydaje mi się, że nie będzie ona potrzebowała za wiele czasu, żeby ponownie zatrybić.

No ale jeśli mamy już trzymać się tych bardziej powszechnych reguł przypisywania danego zespołu do kraju, to faktycznie uważam, że powinniśmy być tą "trójką". Jeśli, tak jak mówiłeś, nie dopadnie nas ta niemiecka szufla, to wierzę, że powalczymy o coś więcej niż trzecie miejsce.

Bardzo często w wywiadach zawodnicy mówią, że celem zespołu jest znalezienie się, załóżmy, w top 30 rankingu HLTV, za czym ja osobiście nie przepadam. Dlatego zapytam nieco inaczej – na jakich rozgrywkach konkretnie się skupiacie i jakie są wasze główne cele, które pozwolą wspinać się w światowych tabelach?

Nie mieliśmy jeszcze takiej konkretnej rozmowy, że musi być to, to i to. Na pewno będziemy grać w 99Damage Liga, ESL Meisterschaft [odpowiednik ESL Mistrzostw Polski – przyp. red.], ESEA Advanced i myślimy także nad kilkoma turniejami internetowymi. Jak każda drużyna chcemy wygrywać wszystko, co się da. Trzeba na razie patrzeć na to z meczu na mecz, ale oczywiście fajnie byłoby wygrywać tytuły w Niemczech tak, jak wielokrotnie robili to już crisby i kzy.

Ranking HLTV jest jaki jest, ale z pewnością może służyć jako wyznacznik twoich osiągnięć. Możesz założyć sobie, że do tego i tego czasu chcesz być w tym i tym miejscu. My zasadniczo takiego nacisku na siebie nie chcemy nakładać, aczkolwiek każda drużyna mimowolnie chce w jak najkrótszym czasie znaleźć się w tym top 30, bo to też przekłada się później na zaproszenia na turnieje. Tak więc oprócz wymienionych przeze mnie wyżej lig, tym dodatkowym celem jest także znalezienie się w czołowej 30, nie będę ukrywał.

Tak nawiasem mówiąc, z niecierpliwością czekam na waszego pierwszego lana, by zobaczyć was w nowych koszulkach, które bardzo mi się podobają.

(śmiech) Wydaje mi się, że nie tylko tobie. Mamy również sporo hejterów tego, jak wyglądamy. Moim zdaniem taki dobór kolorów jest dość odważny, ale równocześnie koszulki są bardzo przyjemne dla oka. Mnie one również przypadły do gustu.

fot. twitter.com/UnicornsOfLove/

Na pewno w czasach, gdy królują czerń i szarość, to jest to jakaś nowość.

Zdecydowanie.

Na niemieckiej scenie przez długi czas królowało BIG, a dopiero daleko, daleko zza pleców tej drużyny wyłaniał się peleton. Podobnie było niegdyś na polskiej ziemi – swego czasu poziom Virtus.pro był nieosiągalny dla reszty krajowych zespołów. Teraz w obu przypadkach rywalizacja mocno się zaostrzyła. To według ciebie dobrze czy źle?

To prawda co powiedziałeś. Teraz, nie tylko w Niemczech i Polsce, ale i na całym świecie, ta różnica poziomów nie jest aż tak duża. Scena jest coraz bardziej kompetetywna, nowe drużyny coraz bardziej zbliżają się do tych, które są w czołówce od dłuższego czasu. Meta gry ciągle się zmienia, dzięki czemu mamy takie historie, jak ta napisana przez AVANGAR na ostatnim Majorze.

Niemcy mają ten problem, o którym zresztą już dziś mówiliśmy, że co parę miesięcy jest ta szufla. Wydaje mi się, że gdyby nie to, to drużyny z tego kraju byłyby dużo, dużo dalej. Ale na pewno cieszy fakt, że Sprout czy ALTERNATE aTTaX mogą się postawić takiemu BIG.

Co do różnic pomiędzy polską a niemiecką sceną, to gołym okiem widać tę dysproporcję w liczbie zmian, bo w Niemczech, i tu powtórzę się tysięczny raz, jest ich zdecydowanie za dużo. Z drugiej strony, w jakimś komentarzu widziałem też stwierdzenie, że podejście do gry jest tutaj trochę inne – powiedziałbym, że lepsze niż w Polsce.

Kończąc już naszą rozmowę – OKOLICIOUZA zobaczymy jeszcze w barwach jakiejś polskiej drużyny czy jest to już zamknięty temat?

Nie wykluczam tego. Na pewno chciałbym zagrać jeszcze kiedyś w polskim zespole. Niestety, muszą się przy tym zgadzać wszystkie te aspekty, o których wcześniej rozmawialiśmy.


Śledź rozmówcę na Twitterze – OKOLICIOUZ
Śledź autora wywiadu na Twitterze – Adam Suski