ESL Mistrzostwa Polski Jesień 2019 w CS:GO rozpoczynają się już jutro, jednakże jeszcze przed paroma dniami nie wiedzieliśmy, czy miks psychasiada, który wbrew wszelkim oczekiwaniom awansował do prestiżowych rozgrywek, będzie w ogóle mógł w nich wystąpić. Bardzo długo nie byliśmy pewni, czy ekipa faktycznie będzie miała możliwość powalczyć o mistrzostwo kraju, bo nie posiadała wsparcia żadnej organizacji. Mimo wszystko pomocną dłoń w kierunku Macieja "destroja" Deorockiego i jego kompanów wyciągnęli bracia Ekes, a więc właściciele marki odzieżowej CLEANT. Jeszcze przed startem zmagań udało nam się porozmawiać z dwoma z właścicieli firmy, Maksymilianem i Markiem, na temat inwestycji w esport.


Daniel Kasprzycki: Skąd tak nagła decyzja o wejściu na scenę esportową i inwestycję akurat w drużynę CS:GO?

Maksymilian Ekes: Ogólnie rzecz biorąc przyglądaliśmy się scenie od dłuższego czasu. Byliśmy od zawsze trochę zaangażowani w esport, ponadto obaj kochamy grać w gry, ale jeśli chodzi o wejście w tę branżę jako marka, to sprawa była prosta – zobaczyliśmy, że chłopaki potrzebują pomocy, aby w ogóle móc zagrać w ESL Mistrzostwach Polski. Uznaliśmy, że możemy im pomóc i długo się nie zastanawialiśmy, ogarnęliśmy wszystko w zasadzie w dwa dni. I tak powołaliśmy do życia drużynę CLEANT mix.

Marek Ekes: Oczywiście nie myśl, że ta decyzja była podjęta bezmyślnie, rozglądaliśmy się za organizacją esportową od prawie dwóch lat. Prowadziliśmy zaawansowane rozmowy z kilkoma organizacjami, ale nie chcieliśmy wchodzić w ten świat, podporządkowując się komuś. Nie mieliśmy zamiaru po prostu przykleić logotypu do koszulek. Nasza marka działa w osobliwy sposób, zawsze chcemy tworzyć coś swojego i po swojemu, i szukaliśmy takiej formuły, która by do naszego myślenia pasowała. Kiedy zobaczyliśmy post o tym, że chłopaki szukają pomocy, bo nie są w stanie wystąpić w ESL MP bez wsparcia jakiegoś podmiotu prawnego, decyzja zapadła błyskawicznie. To było coś, czego szukaliśmy od dłuższego czasu, choć nie wiedzieliśmy, co to było. Sam pomysł inwestycji w esport nie był jednak nagły. Poród był szybki, ale przed tym była jeszcze bardzo długa ciąża.

Maks: Tak naprawdę wchodząc w jakąkolwiek branżę chcemy zrobić dla niej coś wartościowego, a przy tym fajnego. Nie chcemy odcinać kuponów ani kopiować pomysłów, dlatego w tym przypadku ta idea świetnie się realizuje, bo pomagamy chłopakom i robimy coś fajnego. Wiemy, że są miksem i lubią freestyle, więc na pewno będą nieprzewidywalni, a to nam jako marce bardzo pasuje, bo również tacy jesteśmy.

Czyli nie planowaliście wejścia w esport właśnie w ten sposób?

Maks: Planowaliśmy wejść w esport, ale nie wiedzieliśmy jak to będzie wyglądało. Wiedzieliśmy, że coś w końcu się wydarzy i będzie to idealny moment, żeby stworzyć coś własnego. Polski esport często jest losowy i przez to też bardzo dynamiczny.

Marek: Właśnie. Czekaliśmy na perfekcyjny moment, fajną sytuację, w której możemy zrobić coś wartościowego dla branży i co wstrząśnie środowiskiem od samego początku. Polski esport jest dość nudny, dlatego mam nadzieję, że nasza obecność w końcu coś zmiksuje i sytuacja stanie się ciekawsza, coś się zmieni.

Czy można w waszym przypadku mówić w kategorii organizacji esportowej, czy działacie wyłącznie jako sponsor?

Marek: Na pewno nie jesteśmy sponsorem i nigdy nie chcieliśmy nim zostać. Właśnie z tego powodu nie weszliśmy do tej pory w branżę esportową. Myślę, że jeśli chłopakom będzie sprawiało to frajdę i będą mieli wyniki, to pewnie, że będziemy starać się rozwijać w esporcie. Organizacja w naszym przypadku to nadal duże słowo, bo w klasycznej organizacji esportowej pracuje sztab ludzi, a my tego jeszcze nie umiemy. Wchodzimy w esport i chcemy się uczyć. Jeśli to wyjdzie, to będziemy kontynuować.

Maks: Nawet jako firma jesteśmy trochę miksem, zupełnie jak chłopaki z naszego teamu. Zaczynaliśmy od zera i nikt nas nie znał, a jako bracia byliśmy miksem pod wieloma względami. Ja zaczynałem w CLEANT nie posiadając żadnego doświadczenia w niczym. Grałem w gry, ale to mi się wtedy jeszcze do niczego nie przydawało. Wszystko krystalizowało się na bieżąco, więc podobnie może być z chłopakami z naszego miksu.

W informacji prasowej wspomnieliście o dalekosiężnych planach. Co mieliście na myśli?

Marek: Myślimy nad tym dalekosiężnym rozwojem. Naprawdę chcemy wstrząsnąć sceną. Przede wszystkim jednak chcemy umożliwić chłopakom zrobienie czegoś istotnego w polskim CS-ie. Mamy duże plany w zasadzie od momentu, gdy tylko wpadliśmy na pomysł, żeby rzucić spojrzenie w kierunku esportu. Te dalekosiężne zamiary to na razie czysta ambicja, z biegiem czasu jednak będą się one krystalizowały. Natomiast chcemy to robić, bo gry nas kręcą, zawsze byliśmy blisko tej formy rozrywki i rywalizacji, w związku z czym myślimy o tym ambitnie, ale na ten moment nie chcemy określać się co będzie, bo zwyczajnie tego nie wiemy.

Maks: Robimy to naturalnie i pewnie będzie przy tym sporo beki, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Przyznajecie, że prowadziliście rozmowy z innymi organizacjami, ale ostatecznie postanowiliście pracować na własny rachunek. Dość nietypowe podejście, jak na markę odzieżową.

Maks: Nie przypominam sobie, żeby jakakolwiek marka odzieżowa na świecie weszła w esport w taki sposób, a nie zostając sponsorem lub udziałowcem.

Marek: Może to jest niezauważalne, ale my robiliśmy sporo rzeczy jako pierwsi na świecie. Przykładem może być to, że na stronach naszych produktów nie było zwykłych zdjęć ciuchów, bo pojawiały się tam wyłącznie fotki ludzi z Instagrama w naszych rzeczach. Chcieliśmy pokazać wszystkim, że ludzie w tym chodzą, a nie skupialiśmy się na pokazaniu detali produktów, bo to akurat jest kwestia, którą uznaliśmy za drugorzędna. Nikt nie wrzucał zdjęć z Instagrama zamiast tych ze studia, a nagle trzy lata później robiło to Nike i inne kolosy odzieżowe. Oczywiście nie twierdzę, iż robili to dlatego, że zobaczyli to u nas. Jedno jest jednak pewne – wybieramy własne ścieżki i robimy wiele rzeczy przed innymi, więc podobnie jest w przypadku esportu. Poza tym chcemy się dobrze bawić i mamy nadzieję, że ludzie będą się przy tym dobrze bawić. Nasze wejście w esport może się skończyć różnie. Z jednej strony możemy stać się czymś wielkim, a z drugiej strony może się skończyć skomleniem. Zobaczymy, dostaliśmy okazję i decyzja jest taka – all in.

Maks: Dzięki temu, że robimy to sami, mamy tę swobodę, której potrzebujemy i w której się najlepiej odnajdujemy. Mając wolność w działaniach, możemy pokazać najwięcej. Dołączenie do organizacji jako sponsorzy byłoby graniem na nieswoich zasadach.

Marek: Teraz mamy do czynienia z kompletnie nową sytuacją, siadamy do gry, której zasad do końca nie rozumiemy i to jest po prostu ekscytujące. Możemy nauczyć się czegoś nowego i sprawia nam to największą frajdę.

Esport to chyba idealne miejsce dla was, bo domniemam, że docelowy target jest ten sam.

Marek: To chyba nie do końca jest tak, że docieramy do podobnej grupy osób. Na pewno część ludzi, do których docieramy jako CLEANT, to osoby, które są jakoś zaangażowane w esport. Natomiast my docieramy do bardzo dużej liczby osób, bo nasze ubrania są noszone przez ludzi należących do dosłownie każdej grupy ludzi.

Maks: Ostatnio zrepostowałem zdjęcie gościa, który pracuje na co dzień jako ratownik medyczny (piąteczka!) i mając na sobie kamizelkę oraz całe oporządzenie, pod spodem nosił CLEANTA i widać było, że się jarał tymi ciuchami. A co ciekawe na oko miał -dzieści lat.

Marek: W naszych rzeczach chodzą ludzie czterdziestoletni, piętnastoletni, starsi, młodsi, babcie, niemowlęta, wszyscy. My od początku chcieliśmy być egalitarni, nie celować w daną grupę, tylko robić jakościowy i szczery produkt. Nie trafiamy do jednej grupy wiekowej, ale raczej do osób, które myślą w podobny sposób. I uważam, że w esporcie jest sporo ludzi, którzy wyznają podobne wartości do nas. Kiedy byliśmy na tegorocznym IEM-ie w Katowicach, to sporo osób nas rozpoznawało, a szczególnie Maksa, bo ja jestem raczej incognito w mediach społecznościowych. Wiemy, że część fanów esportu jara się także naszymi ubraniami. Mimo wszystko jednak powtarzam, że nie robimy tego, żeby reklamować się w esporcie i poszerzyć grupę naszych klientów, ale robimy to, żeby pomóc chłopakom i zrobić coś fajnego. Chcemy się tym bawić i zobaczyć dokąd nas to zaprowadzi.

Maks: Pierwszym krokiem CLEANT w środowisku esportowym był moment, gdy zaczęliśmy kameralnie streamować jak gramy sobie w różne tytuły. I również w tym przypadku nie była to inicjatywa mająca na celu poszerzenie naszych zasięgów, ale sposób na spędzenie czasu z ludźmi.

Nastawiacie się na jakieś osiągnięcia zespołu?

Marek: Na ten moment jest to głównie pomoc chłopakom, aby oni mogli coś ugrać i pokazać się z jak najlepszej strony. Oni bez nas nie byliby w stanie wystąpić nawet w jednym meczu MP. Natomiast jeśli chłopaki dadzą radę osiągnąć jakieś sukcesy, to dla nas będzie to oczywiście świetna wiadomość. W tej chwili działamy bardziej dla zabawy, a nie dla spinania się o jak najlepsze wyniki. Na pewno nie będziemy cisnęli chłopaków, nie będziemy wkładać ich do laboratoriów.

Maks: To, że nie mamy w tym zbyt dużego doświadczenia, jest według mnie, paradoksalnie sporym atutem, bo będziemy działać swobodnie i przede wszystkim naturalnie. Patrzę na to tak, że pomożemy chłopakom w ten sposób, a nie tak, że będziemy działać według jakichś utartych schematów. Każda organizacja tworzy content i stara się budować swoją markę zgodnie z tym, co już widziała w esporcie, a to może męczyć samych graczy. U nas tego nie będzie. Mamy zamiar rozmawiać z chłopakami, dawać im to, co najlepsze i dać im swobodę, bo to pozwoli im się rozwinąć.

Czy uzależniacie swoje dalsze działania w esporcie od wyników waszego zespołu w ESL MP?

Maks: Jak chłopaki przegrają jeden mecz, to ich zwalniamy (śmiech). Nie, tak naprawdę to nie chcemy przykładać do tego na razie większej wagi. Osobiście nie mogę się doczekać pierwszego meczu chłopaków. Czasami obstawiałem mecze piłkarskie za bardzo małe kwoty tylko po to, by bardziej emocjonować się całym spotkaniem. Teraz kiedy myślę sobie o najbliższym pojedynku z udziałem naszych chłopaków, to po prostu strasznie się tym jaram. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić co będzie się działo w mojej głowie podczas pierwszego starcia w ESL MP. Najlepiej byłoby, gdybyśmy zrobili streama z naszych reakcji na ich mecz, bo to pewnie będzie coś niesamowitego. Spodziewam się ogromnych emocji i na pewno będziemy oglądać wszystkie mecze z Markiem.

Przed nawiązaniem współpracy z psychasiada konsultowaliście się z kimś w kwestii np. potencjału składu i tego, co może osiągnąć?

Maks: Tak, konsultowaliśmy się z paroma osobami. Poza tym oglądaliśmy też ich występy w kwalifikacjach i naprawdę nam zaimponowali.

Marek: Tak szczerze mówiąc to chłopaki ewidentnie mają ambicje na to, żeby zostać czarnym koniem rozgrywek. Wszystkie drużyny, które grają według utartych schematów mogą zostać zaskoczone. Nasza ekipa może zaskoczyć wszystkich. Na razie jednak nie jest to dla nas najbardziej istotne jak się zaprezentują. Tak czy inaczej, pokazali ducha walki, dostali się do rozgrywek i potrzebowali wsparcia, więc damy im wszystko, aby robili to, jak najlepiej potrafią. My zaprojektujemy sobie logotyp, opakujemy to w głupkowate dodatki i będziemy świetnie się bawić, oglądając streamy.

Maks: Cieszymy się, że możemy pozwolić im na dalszy rozwój i zapewnimy im wszystko, aby byli zadowoleni i mogli się spełniać pod względem sportowym. Chcemy, żeby dobrze się czuli w naszej organizacji... to znaczy w naszym tworze. W sumie zastanawiałem się, czy możemy się nazywać organizacją, ale na razie jeszcze tego nie rozwikłałem.

A co do Prawusa, czy on jest taką osobą, która wprowadza was głębiej w ten świat przynajmniej na początku waszego istnienia w esporcie?

Maks: Z Prawusem poznaliśmy się już jakiś czas temu w zasadzie przez CLEANTA, bo nosił nasze ciuchy i kojarzyliśmy się z eventów esportowych. Wiedzieliśmy, że Prawus może pomóc nam w opiekowaniu się zawodnikami, a z racji tego, że Łukasz rządzi, to na pewno damy radę.

Marek: Na razie damy wszystkim wolną rękę i będziemy patrzeć, jakie będą tego wyniki. Nie chcemy im narzucać swojej ideologii i mówić im, co mają robić, jeśli my sami do końca nie wiemy, co powinno się robić (śmiech). Jeśli chodzi o wiedzę na temat sceny oraz tego, z kim i jak wszystko załatwić, to Prawus jest idealną osobą, aby wszystkiego dopilnować. Jesteśmy zwolennikami tego, żeby dawać naszym współpracownikom wolną rękę i patrzeć na efekty. Jeżeli wszystko idzie dobrze, to dajemy im jeszcze większą swobodę, bo wiemy, że to działa tak, jak powinno. Jeśli coś idzie nie po naszej myśli, ingerujemy. Ale myślę, że ugramy te MP, bo chłopaki wydają się czuć najlepiej, kiedy po prostu robią swoje. I my to szanujemy.