Choć dla G2 Esports faza grupowa Worlds nie zakończyła się szczególnie udanie, to europejscy fani i tak mają prawo być dumni z występu ekip z LEC. Po raz pierwszy od sezonu pierwszego w play-offach mistrzostw świata zobaczymy wszystkich reprezentantów Starego Kontynentu. Jednym z nich jest Fnatic, które mimo że znalazło się w grupie z SK Telecom T1 i Royal Never Give Up zapewniło sobie miejsce w czołowej ósemce kosztem zespołu z Chin. Już po zakończeniu meczów ze strzelcem pomarańczowo-czarnych, Martinem "Rekklesem" Larssonem, porozmawiał Travis Gafford.
Pierwszy tydzień nie był najlepszy w wykonaniu wicemistrzów LEC, a zdaniem niektórych przyczyny tego tkwiły w wachlarzu bohaterów, którymi zagrał Rekkles. 23-latek po części zgadza się z tym, lecz z jednym "ale". – Wielu ludzi powie, że powodem lepszej gry był wreszcie wybór normalnych ad carrych, ale to był tylko produkt pochodny głównej zmiany, czyli naszej chęci wygranej. Podczas pierwszego tygodnia bardzo, bardzo obawialiśmy się porażki. W efekcie nie robiliśmy praktycznie nic podczas meczu, tylko czekaliśmy na błędy rywali, a podczas gier przeciw SKT czy RNG to się raczej nie wydarzy. Zmiana mentalności okazała się kluczowa w kontekście wygranej. Każdy z nas chciał zwyciężyć i nie przejmował się porażką, bo i tak wiedzieliśmy, że jeśli przegramy, to odpadamy, więc poszliśmy na całość i to była największa różnica – oznajmił Rekkles.
– Podczas pierwszego tygodnia mieliśmy tylko jednego prowadzącego, Nemesisa, i moim zdaniem to nie wystarczy do wygranej. Rywale będą celowali w ten rdzeń, bo wiedzą, że jeśli Kayle nie będzie carrowała, to tym bardziej nie zrobi tego Morgana czy Shen. Postanowiliśmy to zmienić w drugim tygodniu, tak żeby jeśli koncentrowaliby się na mnie, to ciężar przeszedłby na mida albo odwrotnie, no i jeśli wybierzesz Gangplanka na topa, to on też może stać się carry. Wprowadziliśmy więcej bohaterów zadających obrażenia, żebyśmy mieli szansę w późniejszej fazie w razie, gdyby sprawy wymknęły nam się spod kontroli, jak w meczu z CG. Tam Morgana nie poprowadziłaby w pięćdziesiątej minucie. Chcieliśmy mieć jakiś plan B, bo nasz plan A nie zadziałał podczas pierwszego tygodnia – dodał.
Rekkles wyznał ponadto, że na jego pogląd dotyczący bohaterów na dolnej linii duży wpływ miał marksman G2 Esports, Luka "Perkz" Perković. – Rok temu nie byłem otwarty i nie chciałem pogodzić się z myślą, że na bocie będą postacie, które nie są typowymi ad carry. Grałem na tej roli przez dziewięć lat i dziwnie grało się bez adc. Tak więc rozumiem swoje ograniczenia sprzed roku, ale ich żałuję, bo czuję, że powinienem tym zagrać podczas letniego splitu i pojechać na Worlds z czymś więcej, niż tylko te postacie. W tym roku też mam takie wrażenie, trochę pchnął mnie w tym kierunku Perkz. On grał w dużej mierze czempionami innymi niż ad carry, radził sobie też świetnie na adc, ale zawsze przeciw niemu czułem, że musimy banować wielu różnych bohaterów. (...) To właśnie Perkz otworzył mi oczy i przez niego zacząłem próbować innych rzeczy. Znacznie mi to pomogło i cieszę się, że mogę z nim rywalizować w Europie – stwierdził gracz Fnatic.
Ponadto Larsson powiedział, że przynajmniej u niego pojawiły się problemy z pewnością siebie – Trochę to wynika z formatu fazy grupowej. To jest tylko sześć gier i w zasadzie trzeba wygrać cztery z nich, żeby przejść dalej. Jeśli przegrasz pierwszą, to już prawie jesteś wyeliminowany. Wpływ miała też ogólna trudność grupy, dla mnie była to najtrudniejsza grupa kiedykolwiek. To nas trochę przestraszyło, bo wiedzieliśmy, że trzeba pokonać SKT i RNG, a to naprawdę silni rywale. Nawet Clutch sprawiło nam trochę problemów, wiele razy mówiłem, że w mojej ocenie to najlepszy zespół z NA. To trochę uderzyło w naszą pewność siebie, zwłaszcza po pierwszej porażce z SKT, ona wpłynęła na drugą grę, druga na trzecią i w pewnym momencie zrobiło się nieciekawie. Nie jestem też fanem dłuższych przerw między grami. Format w drugim tygodniu, kiedy gra się raz za razem albo masz co najwyżej godzinne przerwy jest lepszy, bo nie masz czasu na zwątpienie. Nawet ta porażka z SKT nie była taka zła, ale wdarły się wątpliwości, potem to chwiejne zwycięstwo z CG jeszcze zmniejszyło naszą pewność siebie – powiedział Rekkles.
Jeszcze przed startem siódmego dnia fazy grupowej wszyscy wiedzieli, że w play-offach zobaczymy co najmniej dwie formacje z Europy. To jednak nie dodało kopa Fnatic, mało tego – zdaniem Rekklesa trochę pociągnęło jego zespół w dół. – Nie powiem, że awans innych drużyn z LEC wpłynął na nas pozytywnie, raczej nawet negatywnie, przynajmniej przez Splyce. Czuliśmy, że to trochę nie fair, że pokonaliśmy ich w BO5 o seeding, a oni znaleźli się w lepszej grupie i mogli zagrać w play-in. Moim zdaniem możliwość gry w tej fazie daje ci przewagę. Trochę nas to wyprowadziło z równowagi, bo nie chcieliśmy, żeby ktoś robił nam przytyki, że Splyce pokazało się lepiej na Worlds. Ale po naszym awansie chyba nikt się nie odważy na takie stwierdzenia – wyznał.
Szwed może jednak mieć powody do zadowolenia, bo w ćwierćfinale zmierzy się FunPlus Phoenix, którego wskazał jako najbardziej pożądanego rywala. – Wyglądają naprawdę chwiejnie. Często mówi się o tym, jak to Doinb robi szalone zagrania i zgadzam się z tym, ale to wszystko, FPX nie ma nic więcej w zanadrzu. Nie scrimowaliśmy na nich, więc nie mogę opierać się na tym, ale patrząc na ich grę, to właśnie z nimi chciałbym się zmierzyć – oznajmił Rekkles.
Cały wywiad z botlanerem Fnatic możecie obejrzeć poniżej: