Gdyby kilka dni temu przeprowadzić wśród społeczności CS:GO ankietę dotyczącego tego, czego najbardziej brakuje graczom w ich ulubionym tytule, to myślę, że wśród dwóch najczęściej przewijających się odpowiedzi znalazłyby się nowa operacja oraz osłabienie SG 553. Choć w kalendarzu jeszcze listopad, to Valve już teraz zabawiło się w Świętego Mikołaja i przedwcześnie rozdało prezenty.

Ostatnia aktualizacja zaserwowana przez amerykańskiego dewelopera dodała do produkcji pierwszą od ponad dwóch lat operację, a także zajęła się kwestią Kriega, który był przedmiotem gorących dyskusji inicjowanych przez profesjonalnych zawodników. Generalnie jeśli spojrzymy na tegoroczne działania Gabe'a Newella i spółki, to można odnieść wrażenie, że firma nie przypomina samej siebie. Na przestrzeni minionych dwunastu miesięcy do gry trafiły przecież nowe tryby rozgrywki, takie jak Danger Zone oraz Scrimagge, a tego typu zmiany wcześniej znajdowały się w sferze marzeń graczy. Valve zaczęło wsłuchiwać się w głos community, choć współpraca pomiędzy sympatykami tytułu a jego twórcami wciąż jest daleka od ideału.

Wracając do kwestii wtorkowego update'u, zauważyłem pewną tendencję w poczynaniach deweloperów. Nie decydują się oni na zmiany obejmujące hejtowaną broń od razu, ale pozwalają na istnienie krótszej lub dłuższej mety i dopiero potem podejmują jakiekolwiek działania. Tak było w przypadku AUG-a, który przez kilka miesięcy był zdecydowanie najchętniej wybieranym karabinem przez antyterrorystów, a na jego nerf przyszło nam trochę poczekać. Koniec ery tego karabinu zapoczątkował nową, w której pierwsze skrzypce odgrywało SG 553. Takie odgórne manipulowanie preferencjami zawodników nieszczególnie przypada im do gustu, aczkolwiek z perspektywy obserwatora to wpływa na nieprzewidywalność rozgrywki i jest ciekawym zjawiskiem.

Mimo wszystko nadal uważam, że samo zwiększenie ceny nie jest jeszcze dostatecznym poskromieniem siły Kriega. Dalej jest to maszynka do zabijania, na którą trzeba odłożyć nieco więcej funduszy. Najnowsza aktualizacja nie kręci się jednak tylko wokół karabinu z celownikiem. Valve zredukowało także ceny FAMASA oraz Galila, które obecnie kosztują o dwieście dolarów mniej, oraz wprowadziło kilka poprawek na Vertigo. Studio z Ameryki dostarczyło mięsa, ale zastanawiam się, czy tak daleko idące zmiany w okresie poprzedzającym bezpośrednio kilka istotnych imprez są zwyczajnie zasadne. W grudniu czekają nas trzy turnieje offline z pulą nagród co najmniej 500 tysięcy dolarów, w tym finały ESL Pro League oraz cyklu BLAST Pro Series.

No bo stawiając się teraz w roli zawodowców, z dnia na dzień muszą oni zmienić swoje przyzwyczajenia. Drużyny, które swój styl gry opierały o Kriega, zostały niejako postawione przed faktem dokonanym i pozostało im rozmyślać nad innymi rozwiązaniami, a na to wobec nadchodzących rozgrywek nie ma szczególnie czasu. Z drugiej strony w League of Legends raz na dwa tygodnie wychodzi patch sprawiający, że pewni bohaterowie przestają być użyteczni, natomiast inni mogą zostać przywróceni do życia oraz na nowo znaleźć uznanie w oczach profesjonalistów. I dla graczy jest to chleb powszedni – są do tego przyzwyczajeni, muszą wyjść ze strefy komfortu, szukać alternatywnych picków. Czy to się zawodnikom podoba, czy nie, CS będzie ewoluował. Prosili o zainterweniowanie w sprawie SG i dostali czego chcieli (a nawet więcej).

Żeby nie było, nie pochwalam w pełni tego, co zrobiło Valve – jak na jedną aktualizację to było trochę za dużo, lecz przynajmniej będziemy mieli okazję przyjrzeć się ekipom pod delikatnie innym kątem. Będziemy mogli rozliczyć je z umiejętności adaptacji do mety, ponieważ każdy startuje z bardzo podobnego poziomu. A jeśli już wypowiedziałem słowo meta, to przypuszczam, że korzystanie z Galila po wygranej pistoletówce w ataku stanie się kolejną mikromodą. Taki ślepy strzał.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik