Pierwsza wersja klawiatury mechanicznej Logitech G Pro cieszyła się sporą popularnością wśród graczy i niejednokrotnie była wybierana przez profesjonalistów. Od momentu jej premiery minęły już jednak ponad dwa lata, wobec czego szwajcarska firma postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom swoich fanów i zaprezentować odświeżoną wersję sztandarowego sprzętu, czyli Logitech G Pro X. Udoskonalona klawiatura ma przede wszystkim pozwolić na sporą swobodę względem przełączników, gdyż użytkownicy będą mogli bez najmniejszego trudu je wymienić oraz dostosować do własnych upodobań. Jak zatem nowy mechanik Logitecha z wymienialnymi przełącznikami sprawował się na naszych testach?
Specyfikacja
- Klawiatura mechaniczna
- Konstrukcja TKL – bez klawiatury numerycznej
- Wymiary: 361x153x34 mm
- Waga: 980 g
- Rodzaj przełączników: GX Blue, GX Red lub GX Brown
- Połączenie: 1x USB 2.0
- Odłączany kabel w oplocie o długości 1,8 m
- Podświetlenie: LED RGB
- Technologia LIGHTSYNC
- 12 programowalnych klawiszy
- Anti-Ghosting
- Odświeżanie 1 ms
- Blokada klawisza Windows i innych (Gaming Mode)
- Gwarancja producenta: 2 lata
- Cena: ~ 649 zł
Zawartość pudełka
Paczka, która zawierała klawiaturę Logitech G Pro X, już na pierwszy rzut oka wydawała mi się nienaturalna. Wszystko dlatego, że oprócz standardowego pudełka ze sprzętem, otrzymałem również osobny zestaw wymienialnych przełączników, który został zapakowany w elegancki sposób. Oczywiście ze względu na dodatkowy element całej przesyłki, po jej podniesieniu dało się odczuć, że całość waży swoje. Mimo wszystko pudełko z klawiaturą było ciężkie nie ze względu na dodatki Logitecha, ale dlatego, że sam sprzęt waży niemalże jeden kilogram, nie biorąc pod uwagę kabla. To oczywiście sporo, jak na klawiaturę nieposiadającą panelu numerycznego, ale czasami większa waga oznacza solidność, o czym zresztą dowiecie się w dalszej części recenzji. Teraz jednak w ramach formalności wymienię, co załączone zostało do pudełka z Logitech G Pro X. Po otworzeniu kartonu zauważyłem zgrabnie zapakowaną w folię klawiaturę, a pod nią odpinany kabel w oplocie, papiery gwarancyjne, instrukcję podłączenia sprzętu, mały zestaw naklejek Logitech G oraz kostkę do wyciągania klawiszy.
Budowa i jakość wykonania
Zacznijmy od podstaw, czyli od faktu, że G Pro X jest klawiaturą stworzoną głównie z myślą o graczach, która powstawałą przy współpracy z profesjonalistami. Nie powinno zatem nikogo dziwić, że nie posiada ona segmentu numerycznego, bo i na co to komu podczas grania? Ze względu na powyższe producentom udało się zgrabnie zamknąć całą konstrukcję w naprawdę niewielkich wymiarach, co z pewnością będzie plusem dla osób, których biurka nie należą do największych lub też po prostu potrzebują nieco więcej miejsca na zamaszyste ruchy myszką podczas gry. Projektanci Logitecha na pewno wzięli sobie również do serca opinię na temat pierwszej wersji G Pro sprzed dwóch lat, o której mówiono, że jakość materiałów, z jakich została wykonana obudowa, nie jest najwyzszych lotów. Podczas testów odniosłem wrażenie, że w przypadku G Pro X problemy te zostały rozwiązane. Nawet, gdy klawiatura była maksymalnie podniesiona, to po mocniejszym naciśnięciu na jakiekolwiek miejsce, nie wykryłem żadnych trzasków, czy niechcianego wyginania się plastiku. Tandety tutaj nie ma.
Jeżeli chodzi o design, to zdecydowanie przypadł mi on do gustu. Niespecjalnie trafiają do mnie futurystycznie zaprojektowane klawiatury, o czym zresztą wspominałem już w poprzednich recenzjach, dlatego też elegancka i skromna G Pro X strasznie mi się spodobała. Otrzymujemy przecież prostą, zamkniętą w niewielkich ramkach konstrukcję, której największym bajerem w zasadzie jest duże logo Logitecha oraz podświetlenie RGB. Po bokach zastosowano połyskujący plastik odbijający światło, ale nie zauważyłem, żeby szczególnie szybko się brudził, co jest sporym plusem. Na połyskującym pasku zobaczyć możemy także napis PRO, który jest stosowany w sprzęcie Logitecha z tej serii. Jedyną rzeczą, która niezbyt mi się podoba, to okrągłe, przypominające przyciski z G213 Prodigy, klawisze odpowiadające za Gaming Mode oraz włączanie podświetlenia. Ogólnie rzecz biorąc podczas paru tygodni testów nie zaobserwowałem nadmiernego zbierania kurzu czy śladów palców w poszczególnych miejscach klawiatury, ale obawiam się, że przez zastosowanie dość szerokich odstępów między klawiszami, wewnątrz mogą się pojawić okruszki czy inni niechciani goście.
Poprzednia wersja Logitech G Pro była wyposażona w mechaniczne przełączniki Romer-G, ale w przypadku G Pro X mamy do czynienia z czymś nowym. Do odświeżonej edycji klawiatury zaimpelemtnowano bowiem przełączniki z serii GX, które możemy wymieniać bez potrzeby kupowania innej wersji sprzętu. Wobec tego przy zakupie G Pro X możemy nie tylko wybrać podstawowy zestaw przełączników, ale także dokupić za dodatkową opłatą wymienialne przełączniki, które pozwolą nam się cieszyć zupełnie innym obliczem G Pro. Do wyboru mamy przełączniki GX Blue z wyraźnym kliknięciem, liniowe GX Red, a także sprężynujące przełączniki GX Brown. I chociaż paczka dodatkowych przełączników jest przepięknie zapakowana, co możecie zobaczyć na zdjęciu zamieszczonym poniżej, to jednak osobiście nie zdecydowałbym się na zakupienie jej bezpośrednio ze strony producenta, gdyż ta kosztuje 219 złotych. Tak czy inaczej, w sumie zestaw zawiera 92 przełączniki, dlatego też nie powinniśmy się bać, jeśli zniszczymy jeden z nich podczas wymieniania – a o to niestety wcale nie jest aż tak trudno, o czym zresztą zaraz wspomnę.
Po mojej ostatniej przygodzie z Logitech G513 przekonałem się do przełączników Romer-G, uznając, że pozostałe są raczej daleko w tyle. Po paru tygodniach testów G Pro X mam jednak mętlik w głowie, bo przecież zarówno GX Blue, jak i GX Brown sprawowały się kapitalnie i dawały radę w każdej produkcji. Ale wróćmy do sedna tego akapitu. Prawdę mówiąc nigdy nie byłem fanem niebieskiego wariantu przełączników, gdyż ich dźwięk jest dla mnie po prostu zbyt głośny. Jeżeli chodzi o same odczucia w grze, to zawsze miałem wrażenie, że są one nieco za wolne w intensywnych sytuacjach, przez co o wiele bardziej do gustu przypadły mi brązowe przełączniki i to właśnie one wylądowały w mojej G Pro X. O ile wyciągnięcie samych przycisków za pomocą narzędzia dołączonego do zestawu nie jest takie trudne, to przy wyjmowaniu przełączników nie jest już tak kolorowo. Niemniej, gdy już poradziłem sobie z kilkoma, to reszta poszła dość szybko. Problematyczne jest jednak to, że przełączniki te są wpinane do klawiatury na dwa wystające piny, które udało mi się przypadkowo wygiąć lub złamać w trakcie wymiany. Na szczęście w pudełku załączono bodajże cztery dodatkowe przełączniki, więc moje obawy o konieczności dokupowania elementów poszły w niepamięć. Jeżeli zaś chodzi o samą wygodę podczas pracy lub grania, to muszę stwierdzić, że klawisze zostały dobrze wyprofilowane i wątpię, żeby ktokolwiek myślał o wymienianiu ich na coś jeszcze bardziej dopasowanego do palców.
Warto w tym miejscu zwrócić także uwagę na to, że przełączniki z serii GX nie pozwalają na podświetlenie LED w ich centrum, wobec czego litery na klawiszach zostały przesunięte bliżej ich czubka. Niestety przez takie rozwiązanie na klawiszu z dwoma zastosowaniami nie zobaczymy podświetlenia na dolnym znaku. Nie chciałbym jednak, żeby ktoś pomyślał, że jakkolwiek to przeszkadza – podświetlenie LED jest naprawdę imponujące i wygląda po prostu dobrze.
Czas zatem przyjrzeć się spodniej części klawiatury, o której fukncjonalności często zapomina się przy kupnie sprzętu. W przypadku G Pro X nie uświadczymy specjalnego kanalika na kabel od słuchawek, ale trzeba zaznaczyć, że klawiatura ta jest na tyle mała, że na biurku z pewnością zostanie nam wystarczająco dużo miejsca na puszczenie kabla bokiem. Standardowo już w przypadku sprzętów Logitecha gumowe pady zostały świetnie rozmieszczone i wymierzone tak, aby klawiatura nie ślizgała się po biurku. Oprócz tego mamy również trzy opcje ustawienia G Pro X, gdyż producenci zamontowali trzystopniowe podpórki. Mamy do wyboru dwie stopki – jedną pozwalającą na 4° nachylenie klawiatury, a drugą na 8°. I chociaż zostały one zamontowane tak, że otwierają się prostopadle do sprzętu, to ani razu nie doświadczyłem niechcianego składania podpórek podczas przesuwania klawiatury po biurku. To zapewne zasługa dobrze ułożonych gumowych wykończeń, ale to tylko świadczy o dokładności inżynierów Logitecha.
Ostatnim punktem wartym podkreślenia jest kabel dołączany do G Pro X. Najważniejszą cechą przewodu zdecydowanie jest to, że możemy go bez najmniejszego trudu odpiąć, co znacząco pomaga w przenoszeniu klawiatury. Sam kabel ma niemalże dwa metry długości, więc pod tym względem raczej nie będzie sprawiać problemów, natomiast jeśli zastanawiacie się, czy istnieje ryzyko niechcianego odpięcia podczas gry – szczerze wątpię. Wszystko dlatego, że inżynierzy Logitecha zaprojektowali wtyczkę do klawiatury tak, aby nie wysuwała się ona w niepożądany sposób.
Oprogramowanie
Szwajcarska firma produkująca sprzęt dla graczy w ostatnim czasie stworzyła nowe oprogramowanie obsługujące jej produkty. Logitech G HUB, bo tak nazywa się program zawierający wszelkie ustawienia, pozwala na dopasowanie wszelkich opcji wedle własnych upodobań. Oprogramowanie jest łatwe w użyciu i bardzo intuicyjne, a wśród ustawień znajdziemy między innymi dopasowanie stylów podświetlenia, ustawienia makr, przypisania klawiszy do poszczególnych funkcji czy też zablokowania klawiszy w tzw. Gaming Mode. Oprócz tego możemy korzystać z dziesiątek lub nawet setek stworzonych przez społeczność graczy profilów podświetlenia, które często są o wiele lepiej przemyślane niż te, która proponują nam producenci.
Wrażenia z użytkowania
G Pro X miałem przyjemność testować przez kilka tygodni, a w tym czasie zdążyłem napisać wiele tekstów oraz rozegrać kilkadziesiąt godzin w przeróżne esportowe tytuły. I chociaż chciałbym móc się do czegoś przyczepić, to nie mogę. G Pro X jest klawiaturą wręcz idealną. Oczywiście idealną dla graczy, bo ze względu na brak panelu numerycznego w pracy biurowej nie zda ona raczej egzaminu.
Tak czy inaczej ogromnym zaskoczeniem były dla mnie przełączniki z serii GX, które ewidentnie są o wiele lepiej dopracowane niż Cherry MX. Osobiście najwięcej czasu spędziłem, używając brązowej wersji przełączników, które cechują się małą odległością aktywacji i krótszym zakresem ruchu, ale za to błyskawicznie reagują na każdy dotyk i mogą pochwalić się miłym dla ucha kliknięciem. Sprężynujące przełączniki świętnie radziły sobie w League of Legends, gdzie niejednokrotnie sytuacja wymaga od nas przyciśnięcia paru przycisków w zasadzie w odstępie ułamków sekundy. Ani razu nie napotkałem także problemów podczas pisania, chociaż muszę przyznać, że w tej kwestii nieco lepiej sprawdzały się GX Blue.
Trzeba także pochwalić Logitecha za samą możliwość wymiany przełączników, bo przecież na tym polega cała innowacja nowej wersji G Pro. Taka opcja umożliwia użytkownikowi zmodyfikowanie klawiatury według własnego widzimisię, bo przecież bez problemu możemy wstawić czerwone przełączniki pod klawisze przeznaczone do grania, podczas gdy reszta działa na niebieskim wariancie przełączników. To kapitalne rozwiązanie i jestem pod ogromnym wrażeniem, że wymiana jest prosta nawet dla żółtodzioba (testowałem na znajomych absolutnie nieznających się na gamingu oraz sprzęcie). Minusem jest jednak to, że dodatkowy zestaw przełączników kosztuje aż 219 złotych, a kupić go możemy tylko na stronie producenta. Na szczęście klawiatura pozwala na wpięcie innych przełączników, które możemy bez problemu kupić w internecie za połowę tej ceny.
Jeśli chodzi o jakość wykonania całej konstrukcji, to również trudno jest mi znaleźć jakieś wady. Mimo że klawiatura z wierzchu nie sprawia wrażenia mega solidnej, bo nie została wykonana z metalu czy innego wzmacnianego aluminiumn, to już w pierwszej chwili odczułem, że mam do czynienia ze sprzętem wysokiej jakości. Mocny plastik dawał radę pod każdym naciskiem i nie doświadczyłem żadnego skrzypienia czy też uginania się. Klawisze również są miłe w dotyku, dobrze wyprofilowane i nie sprawiają żadnych problemów podczas codzienniego użytkowania. Poza tym G Pro X zostało zaprojektowane w minimalistyczny, ale przy okazji estetyczny sposób i z pewnością przypadnie do gustu osobom, które nieszczególnie lubują się w futurystycznym stylu.
Chcę również wspomnieć kilka słów na temat znajdującego się w G Pro X podświetlenia LED RGB. Ze względu na charakterystykę przełączników GX diody LED zostały przesunięte w górę, co może niepokoić użytkowników, którzy mieli do czynienia z podświetleniem z przełączników Romer-G. Niemniej G Pro X zaskoczyło mnie pięknym i przede wszystkim równym podświetleniem, które daje fantastyczny efekt zarówno wieczorami, jak i w trakcie dnia. Cieszy również możliwość zablokowania podświetlenia logotypu Logitecha, który najlepiej oczywiście wygląda w klasycznym, jasnoniebieskim kolorze. Ponadto przy pomocy oprogramowania Logitech G HUB możemy z podświetleniem robić co nam się żywnie podoba, dlatego ograniczeniem będzie tutaj wyłącznie nasza wyobraźnia.
Podsumowanie
G Pro X to bez wątpienia klawiatura świetnie dopracowana, ale za wysoką jakością idzie także wysoka cena. Wszak 650 złotych na stronie producenta może zaboleć nasz portfel, ale jeśli jesteście zmęczeni sprzętami ze średniej półki, to G Pro X na pewno będzie dobrym wyborem. Na próżno szukać tutaj większych minusów, a dodatek w postaci wymienialnych przełączników okazał się strzałem w dziesiątkę pod wieloma względami. Jeśli więc szukacie klawiatury stworzonej z myślą o graczach, to nie powinniście się długo zastanawiać i przyjrzeć się G Pro X, bo jest to sprzęt godny uwagi.