Dołączenie do Teamu Secret sprawia, iż czuję się niesamowicie. Marzenie się spełniło – to pierwsze słowa oświadczenia Filipa "TUDSONA" Tudeva, które trafiło do internetu po tym, jak jego drużyna wreszcie znalazła pracodawcę. 19-latek na międzynarodowe salony dostał się bocznymi ścieżkami, które nie uwzględniały rywalizacji na krajowym podwórku.

TUDSON wyszedł poza ramy nadwiślańskiej sceny, na której nie było drużyny, która zechciałaby dać mu szansę udowodnienia swoich umiejętności. 19-latek stał się częścią miksu, w którym znaleźli się również dwaj gracze z Kosowa, Szwajcar oraz Izraelczyk. Na pierwszy rzut oka piątka wydawała się być kolejnym tworem, który pogra ze sobą w kilku kwalifikacjach oraz internetowych ligach, a następnie, wskutek braku satysfakcjonujących rezultatów, każdy rozejdzie się w swoją stronę. Niemniej wyniki były i to takie, których nie powstydziłoby się większość krajowych ekip. Tudevowi i spółce udało się zakończyć ECS Pinnacle Cup z bilansem 3-1, pokonując po drodze One More Time oraz Actinę PACT.

Dzięki temu m1x był czwarty w kolejności do występu w głównych rozgrywkach, a pierwsza ku temu okazja pojawiła się już w drugim tygodniu. Wówczas po wyrównanej walce formacja naszego rodaka musiała uznać wyższość finalistów StarLadder Major Berlin z AVANGAR, ale ze zdwojoną siłą powróciła do zmagań już tydzień później i o mały włos nie dostała się na światowe finały. Drużyna TUDSONA nie miała żadnych kompleksów przeciwko takim markom jak mousesports, Tricked Esport czy Ninjas in Pyjamas. Pokażcie mi polski zespół, który z przytupem, bez wielu godzin spędzonych na treningach, byłby w stanie wskoczyć na tak wysoki poziom i postawić się chociażby Astralis. Osobiście nie umiem wskazać takiego przykładu.

Bo możemy rzecz jasna mówić, że w ESEA Mountain Dew League mieliśmy w zakończonym sezonie czterech przedstawicieli, że mamy trzy drużyny w otoczeniu czołowej trzydziestki na świecie. Natomiast jeśli młody rodzimy zawodnik swoje pierwsze sukcesy święci za granicą, to coś wyraźnie nie gra w naszym "systemie szkolenia". Należałoby się zastanowić, dlaczego żadna z czołowych ekip nad Wisłą nie zdecydowała się choćby wypróbować TUDSONA? O kondycji polskiego Counter-Strike'a powiedziano już wiele, każdy zdaje sobie sprawę, iż powinno być zdecydowanie lepiej, ale nikt nic z tym nie robi. Ani organizacje, ani gracze. Tkwimy w marazmie aż po same uszy i niewiele wskazuje na to, aby sytuacja miała ulec zmianie.

Podziwiam TUDSONA za to, że wziął sprawy w swoje ręce i zamiast kopać się po czołach w przeciętnych, mało perspektywicznych lokalnych miksach, obrał inny kierunek. Nastolatek zebrał wokół siebie w większości anonimowych graczy, których niektórzy mogli kojarzyć z europejskiego FACEIT Pro League i po prostu zaczął ciężko pracować. Bez tego on i jego koledzy nie byliby przecież w stanie rywalizować jak równy z równym z uznanymi światowymi zespołami.

Niezależnie od wykonywanej profesji ciężka praca się opłaca – Tudev i koledzy od poniedziałku reprezentują barwy Teamu Secret. Wielonarodowościowej piątce zapewniono warunki do rozwoju i sam jestem ciekaw, jak daleko może zabrnąć. Przechodząc do meritum, mam wrażenie, że rodzimym zawodnikom była potrzebna historia TUDSONA. Może strzelec przetrze szlaki dla innych rodaków, którzy zobaczą, że niekoniecznie trzeba wiązać swoją przyszłość z krajową sceną. Tym bardziej że dostanie się do Virtus.pro, Aristocracy czy Illuminar Gaming bez wyrobionego już nazwiska, poza nielicznymi przypadkami, może okazać się niemożliwe. Powiew nadziei dało x-kom AGO – Jastrzębie w lipcu rozpoczęły projekt mający na celu wyselekcjonowanie najbardziej obiecujących strzelców. Wreszcie coś nowego, poszerzającego pulę talentów, a nie wieczne odgrzewanie starych kotletów.

Więcej odwagi, Europa nie gryzie! W zupełności zgadzam się z tym, co na swoim profilu w mediach społecznościowych napisał niedawno Karol "repo" Cybulski. Wydaje mi się, że przynajmniej kilku uzdolnionych strzelców z Polski mogłoby znaleźć zatrudnienie w zagranicznej organizacji, lecz boją się zrezygnować z wygodnej komunikacji w ojczystym języku. Niestety, wiąże się ona z graniem o przysłowiową pietruszkę i wieczną stagnacją.


Wszystkie felietony z cyklu „QuickScope” można znaleźć pod tym adresem. Kolejny tekst już w następną środę w godzinach wieczornych.

Śledź autora tekstu na Twitterze – Tomek Jóźwik